063. Zdobyli magiczny skarb

Sesja 13.04.2013

Zdobyli magiczny skarb

Dwa lata temu.

Wiosna.
W pobliżu Grani Sigara, kolonii karnej składającej się przede wszystkim z niewolników i przestępców, gdzie wydobywa się wyjątkowo czysty żywioł ziemi, odpoczywała trójka bohaterów. Miecze Odkupienia czyli Wosho, Wardth Oświecony i Wajan zjedli popołudniowy posiłek i ruszyli w drogę w stronę Drogi Śmierci, aby nią dotrzeć do miasta Morkant położonego bardziej na południu.

Dwa tygodnie później, pod Morkant postanowili połowić ryby w rzece Złotych Niedźwiedzi, aby napełnić nimi swoje żołądki. Wardth Oświecony spostrzegł na brzegu, niedaleko w oczeretach poskładane ubrania, torbę skórzaną oraz szyte trzewce. Rozejrzeli się wspólnie, jednak nigdzie nie dostrzegli kąpiącej się postaci. Czarodziej jednak nie poddawał się i spojrzał w przestrzeń astralną. Nie było trudno, gdyż przestrzeń nie była skażona, jednak po chwili wpatrywania się w głąb, wśród wirów energii magicznej dostrzegł ruch. Wielka, oślizgła, pełna ran i bąbli paszcza najeżona wieloma zębiskami rzuciła się na niego. Wardth Oświecony wyszedł z astralnej przestrzeni i powiedział, że dostrzegł jakiegoś strasznego Horrora, który ukrywa się w niej.

Później tego dnia, kilka kilometrów dalej, na stepach w pobliżu Morkant stanęli twarzą w twarz z dwunastoma obsydianami o czarnej skórze poprzecinaną srebrnymi nićmi. Towarzyszył im krasnolud w sile wieku o czarnej brodzie i dwoma toporami przy pasie. Chwilkę porozmawiali ze krasnoludzkim Wojownikiem i dowiedzieli się, ze obsydianie milczą i tylko niewielu może ich zrozumieć poprzez niespotykane połączenie jaźni. Wojownik opowiedział także o wiosce z której wyruszyli niedawno, a w której poszukują zaginionego chłopaka.

Miecze Odkupienia ruszyli w stronę wioski leżącej za kilkoma pobliskimi wzgórzami. Przed wioską spotkali starszego i przygarbionego człowieka o posiwiałej skroni i opierającego się na długim kosturze. Ten, w przypływie zmiennego humoru, był w stanie poniekąd opowiedzieć o wodnych duchach porywających Dawców Imion znad rzeki Złotych Niedźwiedzi, nad którą jak się okazuje leży wioska Karliki.

Wioska Karliki otoczona była wysokim płotem i posiadała zamykaną bramę. Po przedstawieniu się strażnikowi i dokonaniu rytuału powitania, weszli pomiędzy pierwsze zabudowania, gdzie od razu wyszedł im naprzeciw elf w znoszonych kupieckich szatach. Wyprostowany i dumny pykał ziele z długiej fajki. Przedstawił się jako zarządca Karlików – Holorin. Porozmawiali przy szklance miejscowego wina, gdzie Holorin opowiedział im tę samą historią o wodnych duchach porywających Dawców Imion z brzegu rzeki lub z łodzi.

Bohaterowie zostają na noc.

***

Wyruszyli z samego rana. Po kilku godzinach poszukiwań sokół Millenium Wosha Zielonego Ptaka odnalazł zwłoki kilkaset metrów od miejsca, gdzie poprzedniego dnia znaleźli ubrania. Ciało leżało wśród skał na wzgórzu. Było nagie i miało rozbitą głowę. Zabrali ciało do wioski, gdzie jego matka poznało ciało syna.

Gdy Wosho próbuje wzbudzić w ludziach poczucie winy, nagle z pomostu nad rzeką zostaje porwany człowiek przez istoty stworzone z wody.

Bohaterowie postanawiają udać się na zachód w górę rzeki, za stworami. Popołudniem docierają do dziwnej wioski, gdzie każdy jest wychudzony i wykonuje w kółko te same czynności. Opuszczają wioskę.

Wieczorem docierają do kanionu, gdzie widzą po drugiej stronie zaraz za linowym mostem wejście do tunelu bądź jaskini. Przed wejściem stał troll opierający się o glewię. Wysoki jak na przedstawiciela swojej rasy, o gęstej, szarej brodzie, długich prostych rogach, ubrany był w skórznie poprzeplataną różnymi rodzajami innych pancerzy. Rozmawiają z nim, i ten mówi, że grota za nim to starożytne cmentarzysko trolli i nikt prócz nich nie ma tam prawa wejść. Bohaterowie nocują po drugiej stronie wąwozu.

Wajan podsłuchuje nad brzegiem rzeki rozmowę dwóch istot wodnych. Te lękają się, że ów troll znów będzie im kazał porywać Dawców Imion.

W nocy Wardth opuszcza za namową szeptów obozowisko i udaje się do jaskini cmentarzyska. Przechodzi przez linowy most i wchodzi do mrocznego środka jaskini. Tam zapala pochodnię i idzie tam gdzie chce głos. Jest ciemno i chłodno, jednak nie dostrzega nigdzie oznak, by było to cmentarzysko. Chwilę później spotyka na swej drodze śpiącego trolla i za namową głosu w głowie zabija go czarami. Podszepty jednak nie dają mu spokoju i każą zagłębić się dalej w tunele. W końcu w miejscu z niszami, gdzie leżą ciała i szkielety trolli odszukuje to, po co go przysłał głos. Podnosi długą, metalową i chłodną w dotyku laskę zakończoną lwią głową. Traci przytomność.

Wosho budzi się o świcie i spostrzega, że nie ma Czarodzieja. Budzi Wojownika. Udają się do jaskini, gdzie widzą jak Wardth wybiega z jaskini. Opowiada im co stało się w nocy. Wchodzą do jaskini i w tym momencie wszyscy słyszą na wpół chropowaty a na wpół wodnisty głos. Zdają sobie sprawę, że jest to Horror. Przeszukują ciało trolla. Wajan znajduje amulet na szyi trolla stworzony z żywiołu wody. Zabiera go. Cały czas rozmawiają z Horrorem, który nie chce zdradzić im swego imienia. Szydzi z nich i poucza.

Wajan Jednooki schodzi po skarpie aby sprawdzić czy nie ma tam wodnych duchów. Dostrzega je tam i zaczyna z nimi rozmawiać. Nazywają się Borubar i Irasiad. Był z nim jeszcze kiedyś Pereiro ale odszedł. Mówią, że są pod wpływem działania amuletu, który miał troll. Chcą zostać uwolnieni i wrócić na swoją płaszczyznę wody. Gdy Wajan oddaje im amulet, stwory zlewają się w jedno i przemieniają w ogromnego stwora, jakby napompowaną meduzę o wielu mackach, ogromnej paszczy najeżonej kłami i półprzezroczystej skórze pełnej parchów, pęcherzy i krwawiących wyprysków - Horrora Puchlaka.

Bohaterowie wdrapują się na skarpę, aby tam zmierzyć się z bestią. Horror atakuje i rani kilkukrotnie Wajana Wojownika. Raniony stwór wydawał z siebie bulgotliwy charkot, jednak wciąż atakował swymi mackami. W końcu mocno ranny użył swojej mocy Groza aby odstraszyć bohaterów, jednakże podziałało to tylko na Wosha. Wardth tkał kolejne wątki, aby Uderzyć w Aurę Horrora i za każdym razem zadać mu Ranę. W końcu wspólnymi siłami zadają bestii ostateczny cios. Puchlak zacharczał, uderzył kilkukrotnie swoimi odnóżami w skarpę i padł martwy na brzeg kilka metrów niżej.

***

Powrócili do wioski Karliki, do dumnego zarządcy Holorina. Opowiedzieli mu co znaleźli śledząc wodne duchy i jak się to skończyło. Przekazali także informacje o drugiej wiosce i poprosili, by ci zajęli się nimi.

Wodne duchy nie nękały już Karlików. Miecze Odkupienia zdobyły skarb, który miał się okazać wkrótce bardzo przydatny.

© 2025 Your Company. All Rights Reserved. Designed By Wu Czyż

Please publish modules in offcanvas position.