058. Zdobyliśmy twierdzę

Sesja 21.01.2012

Zdobyliśmy twierdzę

Dzień 304 - 37/4 1062 TE
Powrócili do swojego niedawnego obozu za Aldjekuul. Poprzedniego dnia spotkali na swojej drodze Trubadura Bellona, którego nie widzieli od kilku tygodni i dziwnym zrządzeniem losu znów stanął na ich drodze. Z zaciekawieniem wysłuchał ich opowieści, zjadł z nimi śniadanie i wyruszył samotnie na wschód do Laraken.

Podobnie było z krasnoludem Zibitem, który poprzedniego dnia opuścił ich kompanię z Twarzą Uduna i poinformował ich, że powróci w ciągu kilku następnych dni aby przedstawić im co mają dalej robić.

Bohaterowie zakopali pod paleniskiem zrabowane z podziemnego labiryntu skarby, aby w przyszłości spokojnie je odkopać i móc się nimi cieszyć.

Czekali.


Dzień 307 - 38/2 1062 TE
Czekali trzy dni na powrót Zibita. Ten naszedł ich od strony twierdzy Aldjekuul o świcie. Przywitał się sucho i wprost przekazał im wieści od swojego mistrza. Ten nakazywał im, by zjawili się pod środkowym Ponurym Zaczyskiem dokładnie za miesiąc. Mają czekać na wschód od niego w pobliżu skały kształtem przypominającą szyszkę. Następnie Zibit odszedł kierując się z powrotem do Aldjekuul.

Bohaterowie długo nie namyślali się. Ruszyli do Laraken, aby tam zebrać siły i wysłuchać plotek. Wiedzieli, że do Ponurego Zamczyska dotrą w około dwa tygodnie.


Dzień 309 - 38/4 1062 TE
Serafin był zaniepokojony. Od kilku godzin widział na niebie krążącego nieopodal sokoła. Podzielił się spostrzeżeniem z Abu i Balltramem, którzy jednak zbagatelizowali wyimaginowane zagrożenie. Serafin jednak przystanął, wyciągnął łuk, napiął cięciwę i posłał strzałę w ptaka. Ta rozpaliła się płomieniem, przeleciała kilkadziesiąt metrów i trafiła sokoła. Ten zleciał z wizgiem na ziemię. Pozostali członkowie drużyny spojrzeli na niego z politowaniem. Sądzili, że jest przewrażliwiony tym, że ktoś ich śledzi.


Dzień 311 - 39/1 1062 TE
Na piąty dzień, około południa, dotarli do Laraken, zatrzymując się po drodze w zajazdach. W mieście zatrzymali się w karczmie, którą polecił im Bellon, gdyby przypadkiem się w nim znaleźli - Pod Kozłem. W końcu spotkali tam Bellona opowiadającego o bohaterskich wydarzeniach bohaterów z ostatnich dni. Zasiedli zamówili jedzenie i picie. Serafin, gdy już pojadł, rozpytał się o nauczyciela, którego szybko znalazł, był to therański Łucznik - dowódcę łuczników - który nauczył go w ciągu następnych dni rozszerzenia talentu Mierzony Strzał [Placed Shot].


Dzień 312 - 39/2 1062 TE
Abu odszukał Firliena - adresata kamienia wiadomości. Ten mu podziękował i ugościł na kilka chwil. Po wysłuchaniu wiadomości powiedział orkowi, że spełnił swoją powinność i jest wolny. Abu wyszedł i szczęśliwy z dotrzymania przysięgi zapłaty za naukę powrócił do Pod Kozłem.


Dzień 317 - 40/2 1062 TE
Pod kozłem poznali się z trójką bohaterów, którzy w łatwy sposób odkryli, że to o nich wyśpiewuje Bellon, którego tutaj niektórzy zwali Bellonem Bławatkiem. Trójka poznanych poszukiwaczy przygód zwała się kolejno Karion – elfi Złodziej, Angus - człowiek Wojownik i Knut Niedźwiedź – krasnoludzki Zbrojmistrz. Piją, imprezują. Dobrze się bawią przez kolejne dni we wspólnym towarzystwie.


Dzień 320 - 40/5 1062 TE
Dzień przed wyruszeniem w nocy budzi ich hałas z zewnątrz. Jakby wybuch. Balltram otwiera okiennicę, wyostrza wzrok i widzi jak po dachu na tle rozświetlonego latarniami miasta biegnie zwinnie jakaś postać. Zamknął okiennicę i położył się spać, jutro wyruszają.


Dzień 321 - 41/1 1062 TE
Bohaterowie wyruszając z miasta zostali sprawdzeni przy wyjeździe czy to przypadkiem nie oni okradli Czarodzieja Debraia wczorajszej nocy.

Wieczorem rozpadało się na dobre. Siedzieli w zajeździe przy trakcie, gdy drzwi otwarły się na oścież i do wnętrza weszły trzy postaci. To byli Karion, Angus i Knut Niedźwiedź.

Przysiedli się do bohaterów. Pogadali wprost, że chcą się do nich dołączyć, bo podobno therańskie wojsko poszukuje trzech złodziei z Laraken. A po drugie Bellon Bławatek powiedział im, że ci mają jakieś większe plany dotyczące Waldorfa. Wojownik Angus pochodził z Rugarii, choć ostatni rok spędził w klasztorze w górach Karalkspur, to zdawał się dobrze orientować w polityce prowincji Vivane. Postanowili ruszyć razem w dalszą podróż na południe.

Przez kolejne dni wędrowali bezdrożami, jednak mając w zasięgu wzroku trakt prowadzący pomiędzy Ponurymi Zamczyskami.


Dzień 336 - 44/1 1062 TE
W końcu po czternastu dniach podróży dotarli do skały w kształcie szyszki. Rozbili w pobliżu obóz i czekali tak od poprzedniego dnia. Balltram wykonał zwiad w okolicy, podszedł też na pewną odległość w stronę ogromnej twierdzy, jaką było Ponure Zamczysko. Wiedział, że za jego murami znajduje się ten, którego miał zgładzić – Waldorf Palownik zwany także Niedźwiedziem. Splunął na mokrą glebę, w myślach przeklinając krasnoludzką klątwę.

Wieczorem na latającym stworze przyleciał Zibit. Powiedział że są gotowi do ataku i jeżeli bohaterowie chcą to mogą atakować już dziś. Karion, Angus i Knut Niedźwiedź zdziwili się z kim bohaterowie wchodzą w układ, jednak ci im wszystko wyjaśnili i opowiedzieli zasłyszaną legendę o Twarzy Uduna.

Przekazali Zibitowi, że wstrzymają się do nocy. Zregenerują siły, rozejrzą się jeszcze i co nieco zaplanują. A także postarają się przekonać nowych kompanów do pomocy.


Dzień 337 - 44/2 1062 TE
W końcu o północy ruszyli na twierdzę. Idąc pod osłoną nocy dostrzegli, że z każdym pokonanym metrem idzie ich coraz więcej. Horda żywotrupów szła z nimi ramię w ramię. Najpierw dziesiątki, później setki. Przed nimi rosła twierdza, która z każdym mijanym metrem stawała się coraz większa i bardziej potworna.

Nad nimi na nocnym, gwieździstym niebie rozgorzała walka pomiędzy jeźdźcami na gryfach z twierdzy a umarłymi latającymi stworami o nietoperzych skrzydłach. Zibit, wędrujący razem z nimi zatrzymał się, spojrzał na nich i rzekł „przygotujcie się” i nagle rozwiał się na wietrze. Podeszli bliżej, kryjąc się pod tarczami przed ostrzałem łuczników. Kilka żywotrupów padło martwych, jednak była to kropla w morzu ożywieńców.

Nagle wrota do twierdzy otwarły się i do wnętrza wlała się horda prących bezmyślnie do przodu żywotrupów wraz z szóstką Dawców Imion. Therańska załoga twierdzy rozpierzchła się. Kilka setek ożywieńców zalała dziedziniec i zaczęła wdzierać się przez kolejne wrota do komnat, stajni i na mury. Szóstka Dawców Imion postanowiła unikać walki i od razu poszukać Waldorfa Palownika.

Złapali jednego z therańskich żołnierzy i pod groźbą śmierci zmusili do zaprowadzenia w stronę lochów. Tam przerażony żołnierz wyrwał im się, jednak szybko wpadł w łapy żywotrupów. Jego krzyk przerażenia szybko umilkł.

Otworzyli wrota zza których wionęło wilgocią i chorobą. Powoli zeszli do obślizgłych i omszałych stopniach w rozświetloną migoczącym światłem pochodni czeluść lochów.

Szli mokrym korytarzem, mijając kolejne pozamykane cele. Z zewnątrz dochodziły ich ryki i wycie, okrutne dźwięki umierania therańskich żołdaków. Balltram prowadził. Czuł podekscytowanie, że za chwilę spełni klątwę krsnoludzkiej Wojowniczki. Czuł, że ma to na wyciągnięcie ręki. Przed sobą dostrzegł ruch i bez namysłu strzelił z łuku. Usłyszał krzyk i przed nimi wyrósł troll – tutejszy władca podziemi. Lewą ręką trzymał się za prawą, przestrzeloną przez strzałę.

Troll o ciemnej skórze, w skórzanych portkach i wytatuowanym torsie usiadł na podłodze. Był wielki, ale zdawał się bezradny. Jego twarz zdawała się nie być skalana inteligencją. Mieli wrażenie, że w tak ogromnym ciele znajduje się umysł dziecka. Zapytali o celę Waldorfa, którą ten wskazał im bez żadnego problemu. Wzięli od niego klucze do cel oraz miecz jaki miał przy boku i zostawili samemu sobie.

Balltram otworzył celę i poświecił w niej kryształem. Na szmacianym sienniku leżał brudny i skatowany mężczyzna. Cień dawnego wielkiego wojownika z kajdanami na rękach. „Kto tam” powiedział cicho mrużąc oczy. „Balltram” odparł krasnolud wyciągając swój miecz. „Co tam się dzieje? Słyszę dźwięki.” Balltram spojrzał na mężczyznę „przyszliśmy po ciebie”. „Uwolnijcie moje ręce” głos Waldorfa stawał się coraz mocniejszy, widać było że człowiek nabiera sił.

Balltram patrzył na człowieka, aż w końcu w kilku zdaniach wyjaśnił mu, ze przyszedł tutaj aby go zabić z dwóch powodów. Pierwszym było zdjęcie klątwy, drugim pozbycie się niebezpiecznego człowieka zabijającego niewinnych Dawców Imion. Z każdym słowem na zarośniętej i brudnej twarzy Waldorfa rósł uśmiech oraz zaskoczenie. W końcu rzekł "jeżeli mnie zabijesz stanę się potężniejszy" i Balltram z pełnym zapałem wbił mu miecz pod żebra. Waldorf śmiał się, kiedy krasnolud szarpnął kilkukrotnie mieczem. Po chwili ciało Waldorfa stało się bezwładne i opadło na siennik.

Balltram nie poczuł zmian. Nie czuł się lepiej. Dotknął twarzy pod maską, jednak krosty i bąble nie znikły. „Chodźmy” zakomenderował.

Opuszczając lochy nie spotkali na swej drodze trolla o umyśle dziecka. Opuścili zamczysko staczając walkę z zawalidrogami. Żywotrupów nie widzieli przed sobą, jedynie słyszeli je gdzieś z głębi zamczyska. Na dziedzińcu za to widzieli kilkudziesięciu martwych theran oraz poległych żywotrupów.

Na polu przed zamkiem w otoczeniu dziesięciu żywotrupów dostrzegli wysoką, wychudzoną postać z Twarzą Uduna pod kapturem. Ten skierował w ich stronę twarz. Spojrzeli na niego i czym prędzej udali się do swojego obozu pod skałę kształtem przypominającą szyszkę.

© 2025 Your Company. All Rights Reserved. Designed By Wu Czyż

Please publish modules in offcanvas position.