Sesja 27.12.2011
Spadliśmy do grobowca
Dzień 291 - 35/2 1062 TE
Serafin spadał. Upadł na nogę i plecy. Spróbował się podnieść i poczuł przeszywający ból w nodze. Wokół niego na szczęście nie było żywotrupów trolli a jedynie kamienne postumenty przypominające te stwory. Rozświetlił sobie tarczą pomieszczenie o kształcie wnętrza dzwonu wysokiego na trzydzieści metrów. W połowie wysokości dostrzegł biegnącą wokół galeryjkę za balustradą. Kilka wejść prowadziło w wszystkie strony.
Abu i Balltram otrzepywali się z pyłu, który wypełnił całe pomieszczenie. Gdy ten już nieco opadł, weszli do korytarza prowadzącego niemalże pionowo w dół po wyślizganych, kamiennych stopniach. Krasnolud aktywował swój kryształ świetlny i spostrzegł w podłodze wyrwę długą na blisko cztery metry. Korytarz prowadził dalej prosto i skręcał w lewo. Jednak bardziej interesowało ich co jest w dole. A tam widzieli głęboko pod sobą źródło światła i poruszającego się Serafina.
Serafin wycofał się pod ścianę i zgasił kryształową tarczę. To co słyszał jeżyło mu włosy na karku. Ktoś się powoli zbliżał szurając nogami i jakby powłócząc za sobą łańcuchem i mówiąc grobowym głosem, "gdzie jesteś? nie ukrywaj się".
"Idę po linę" spokojnie powiedział Abu. Na pewno gdzieś tu można ją kupić. Jak powiedział tak zrobił. Balltram tymczasem przywiązał swoją linę do łóżka, samemu przywiązując się do drugiego końca. Zszedł ponownie po schodach i ostrożnie, wykorzystując swoje talentu przeszedł nad dziurą w tunelu. Tam się rozwiązał i poszedł dalej korytarzem. Po kilku metrach skręcił w lewo i tam tunel się kończył wyrytym w ścianie smoczym łbem.
Balltram zaczął mu się przyglądać i dostrzegł, że ma wyłupione oczy. W końcu postanowił poszukać jakiegoś ukrytego przejścia, jednak nie znalazł niczego takiego.
Abu dość prędko odnalazł handlarza od którego kupił pięćdziesiąt metrów liny, który w gratisie dorzucił mu duży, czerwony worek. Ork zapakował linę do wora i ruszył nazad do karczmy. Tam spotkał trolla karczmarza, który zadrwił z Abu że ten roznosi prezenty.
Abu wszedł do pokoju w piwnicy, zamknął drzwi i zszedł na dół. Tam przywiązał linę do liny Balltrama, który zdołał już powrócić na drugą stronę dziury. Zrzucili linę w dół, kiedy spostrzegli poruszające się światło pochodni.
Serafin siedział nadal skryty w zagłębieniu obserwując bacznie cała sytuację. Słyszał jak Balltram i Abu krzyczeli do niego, że załatwią linę i go wyciągną. Nagle zauważył jak z tunelu gdzie wcześniej zniknęła postać ciągnąca za sobą łańcuchy wydobywa się światło a wraz z nim głuchy odgłos szurania łańcuchów. Pomarańczowe światło zaczynało się zbliżać w jego stronę. W końcu zobaczył ów postać. Wysoki jak troll w starych, zniszczonych łachmanach, które niegdyś musiały być płaszczem, z wielkim kapturem na głowie. Postać ciągnęła za sobą pordzewiałe łańcuchy. "Nie uciekniesz mi" wypowiedział spokojnie. W tym momencie kamienne postumenty zaczęły się poruszać. Pierwsza postawiła krok w jego stronę. Serafin nie myślał długo. Wypił eliksir leczenia. Podniósł się, spróbował biec, jednak noga nadal go bolała. I w końcu skoczył. Linę złapał w połowę wysokości, na około piętnastu metrach.
Abu zaparł się jak mógł i zaczął wciągać Serafina. Balltram stał za nim i ubezpieczał orka, gdy nagle poczuli silne szarpnięcie z dołu. Abu nie puścił liny i to był jego błąd. Szarpnięcie było na tyle silne, że pociągnęło go w dół. Zaczął spadać. Na szczęście miał silny uścisk dłoni i nie puścił liny, która poraniła mu dłonie. Wisiał tak, pięć metrów od dziury w suficie, gdzie widział zaniepokojoną twarz Balltrama.
Serafin, który wisiał dziesięć metrów niżej również o mało nie puścił liny. Teraz jedną ręką zaplótł linę wokół niej, a drugą sięgnął po sztylet. Kolejne szarpnięcie nie było już takie silne. Następne też nie. W końcu Łucznik przeciął linę, która spadła z cichym łoskotem w dół.
Abu i Serafin wspięli się na górę, gdzie odsapnęli na schodach. Balltram spojrzał termowizją w dół ale jedyne źródło ciepła jakie dostrzegł pochodziło od oddalające się i niknącej w korytarzu, pochodni. Balltram postanowił jeszcze coś sprawdzić. Przewiązał się liną w pasie i ponownie przeszedł po ścianie na drugą stronę korytarza. Tam wszedł za róg i ponownie podszedł do kamiennej, smoczej głowy. Abu i Serafin nagle zobaczyli wielki płomień, który buchnął zza zakrętu. Pociągnęli za linę lecz dostrzegli tylko osmolony jej koniec.
***
"Balltram, ty idioto!" kolebało się w myślach Abu i Serafina. Galeb-Klek przewiązał się liną i przeskoczył na drugą stronę wyrwy w podłodze. Tam wszedł za winkiel. Balltrama nie było. Na podłodze leżała za to jego maska. Podniósł ją i skrył za pazuchą. Zaczął przyglądać się osmolonej głowie smoka. Abu ponownie dostrzegł snop płomieni, zaklął po orkowemu i splunął. Pociągnął za linę, jednakże jedyne co znalazł to tlącą się końcówkę.
Abu przewiązał się liną tak samo jak jego poprzednicy. Kilkukrotnie próbował przejść na drugą stronę, jednak jakoś nie mógł znaleźć odpowiedniego punktu zaczepienia. W końcu postawił pierwszy krok, później drugi na nierównej powierzchni kamiennej ściany. Udało się, był po drugiej stronie. Ork odwiązał linę i ostrożnie przyświecając sobie pochodnią zajrzał za winkiel. Tam, dwa metry dalej, spozierała na niego przypominająca smoczą, głowa o wyłupionych oczach. Ork podniósł odłupany kawałek ściany i spróbował zatkać nim otwarty pysk stwora. Łeb nagle plunął ogniem, a potem wszystko się rozmyło.
***
Balltram ocknął się w momencie gdy obok niego wylądował Abu. Rozejrzał się po cuchnącym pomieszczeniu i dostrzegł jak jedna z okrągłych klap zamyka się nad nimi. Serafin leżał obok. Zresztą wokół leżało sporo ciał i szkieletów. Z brudnych ścian pomieszczenia w kształcie dzwonu o wysokości sześciu metrów zwisały łańcuchy, a w nich dało się dostrzec nieraz pozostawione kości rąk oplecione resztkami koszul. Serafin ocknął się, a za nim Abu. Poświęcili chwilę na rozeznanie się w sytuacji, po czym Balltram podskoczył i złapał się krat, które wychodziły na spowity w mroku korytarz. W końcu puścił się i spojrzał na swych towarzyszy.
Z pomieszczenia wychodziło jedno wyjście. Ruszyli nim powoli oświetlając sobie drogę chłodnym światłem kryształów. Następne pomieszczenie było zbudowane niemalże identycznie. Również było okrągłe, tak samo wysokie, a po lewej znajdował się kolejny, łukowy korytarz. Jedną, dość znaczącą różnicą było to, że ciała Dawców Imion czy szkielety ubrane w przegniłe łachy i zbroje spiętrzone zostały pod ścianą prowadzącą do zakratowanego okna z wyłamanym prętem. Abu ponaglał aby iść dalej korytarzem, jednak po raz kolejny zwyciężyła ciekawska natura Zwiadowcy Balltrama.
Krasnolud zatarł dłonie i począł wspinać się po gnijącym stosie dziesiątek ciał Dawców Imion nie raz łamiąc kość na którą nadepnął. W końcu dotarł do okna, złapał się prętów i wychylił głowę przez kraty. Korytarz był chłodny i ciemny. Prowadził w lewo i prawo. Nagle z lewej strony usłyszał ciche szuranie i tarcie metalu łańcucha o kamień. Ktoś się zbliżał.
I w tym właśnie momencie coś chwyciło go za nogę. Później kolejna ręka złapała go za pas. Stos żywotrupów ożył i wciągał go w siebie. Balltram próbował skoczyć, jednak był obwieszony martwymi ciałami szczerzącymi do niego swego złowrogie zębiska. Abu usłyszał krzyk i biegiem wrócił do komnaty. Serafin już w tym momencie posłał strzałę w głowę położoną najbliżej Balltrama. Krasnolud zakotłował się, zdołał wyciągnąć miecz i ciąć na ślepo. Jedna z przytrzymujących go rąk odleciała o kilka metrów. Krasnolud wyswobodził się i zaczął turlać się ku dołowi. Miecz wypadł mu z ręki i gdzieś zagubił w ciele jednego z żywotrupów. Abu odkopnął jednego z ożywieńców i pomógł wstać swemu kompanowi. Zaczęli uciekać następnym korytarzem.
***
Następne pomieszczenie także miało kształt dzwonu. Nie było czasu na dłuższe rozglądanie się, za nimi zbliżała się horda żywotrupów. Na środku pomieszczenia znajdował się kamienny stół, a na nim kamienna tablica z wyrytymi dziwnymi runami i rysunkami. Abu spróbował je odczytać, jednak nie znał tego języka. Ruszyli dalej do kolejnego wyjścia znajdującego się na wprost, do którego prowadziło pięć kamiennych stopni. Weszli tam i od razu skręcili w lewo. Korytarz cuchnął i nie napawał optymizmem. Przyświecając sobie kryształami, nagle przed nimi, na granicy mroku i światła zmaterializowała się postać, tak jakby wypłynęła z cienia. Jakby człowiek w kolczudze z tarczą piechoty i w kolczudze zagrodził im drogę.
Pierwszy zaatakował Abu lecz jego cios został uniknięty. Następnie strzelił Serafin i jego strzała wbiła się w korpus przeciwnika. Ten wyprowadził skuteczny cios i zranił Abu, który o mało się nie przewrócił, jednak udało mu się zachować równowagę. Balltram wyjął swój drugi miecz, jednak jego atak był nieskuteczny. Za to Abu w końcu trafił, niezbyt mocno, ale jego miecz pokrył się smugą czarnej krwi.
Musieli się spieszyć. Ożywieńcy zbliżali się do nich z każdą sekundą. Abu znów wyprowadził cios i ponownie trafił, podobnie jak Serafin. Balltram postanowił sięgnąć po magię krwi, zranił się mieczem i postanowił zwiększyć możliwość trafienia w przeciwnika. Udało mu się, jednak same obrażenie nie było wielkie.
Przeciwnik znów trafił w Abu, który powoli zaczynał odczuwać kolejne ciosy w walce. Serafin wbił w woja kolejną strzałę, gdy wpadł mu do głowy pewien pomysł. Balltram natomiast był zdesperowany. Znów naciął swoją rękę sięgając po magię krwi, do tego postanowił wykorzystać amulet Desperackiego Ataku i odsłonić się w Agresywnym Ataku, aby tylko porządnie trafić i zadać duże obrażenia. Udało mu się, wojownik delikatnie zachwiał się, jednak nie upadł. Abu znów zaatakował, jednak jego cios został uniknięty.
W tym momencie za ich plecami ukazał się pierwszy żywotrup o lśniących oczach i rozwartej paszczęce. Serafin spojrzał na wojownika i wykonał Powstrzymujący Znak. Woj w kolczudze znieruchomiał. Abu i Balltram wyminęli go, po czym za nimi ruszył Serafin. Za chwilę ruszyli pędem i trafili do kolejnego, okrągłego pomieszczenia. To było puste. Jedynie po lewej znajdowało się kolejne przejście. Według ich obliczeń zataczali koło skręcając cały czas w lewo. Zajrzeli do korytarza. Mieli szczęście, kamienne schody prowadziły w górę.
***
Z początku myśleli że znajdą się w korytarzu, który wiódł za kratami w dwóch pierwszych pomieszczeniach. Mylili się, weszli dużo wyżej i wyszli w pomieszczeniu, gdzie znajdowała się kamienna armia. Pomieszczeniu, do którego jeszcze niedawno zaglądali przez dziurę w sklepieniu. Balltram zebrał linę ostrożnie przyglądając się rzeźbom i bacząc na to, aby się nie poruszyły przypadkiem. Chwilę zastanawiali się co robić. Serafin myślał aby wskoczyć na galerię wyżej, jednak Abu szybko odnalazł schody prowadzące w górę. Weszli po nich i znaleźli się na galeryjce. Przez balustradę dojrzeli jak czarna chmara żywotrupów wypełza z przejścia przez które sami wyszli. Dobiegł ich głos "stójcie, i tak przede mną nie uciekniecie." Szybko ruszyli dalej.
Weszli do pierwszego korytarza, który doprowadził ich do pomieszczenia z Kościanym Kręgiem. Teraz powróciło do nich wspomnienie, że ostatnio widzieli coś takiego w Kaerze Rospul, kiedy ostatni raz byli w Barsawii. Przez chwilę zastanawiali się co robić, czy przekraczać Krąg, dotykać go, przerwać? Nie wiadomo co mogłoby się wtedy stać. W końcu Abu przekroczył Krąg i przeszedł przez niego do następnego pomieszczenia. Dopiero po tym ruszyli Balltram wraz z Serafinem. W następnym pomieszczeniu wyłożonym dywanem znajdowała się podwieszana klatka z kolcami wewnątrz a w niej trup.
Ciało elfa zostało odarte ze skóry co najwyżej przed dwoma dniami. Z rozprutego brzucha wystawały jelita, które zwisały aż do ziemi. Czarna posoka krwi spowijała całe pomieszczenie. Obok na stole leżały przeróżne rzeźnicze instrumenta, a także torba, sakiewka, miecz, tarcza i dziennik. Zwinęli te rzeczy do torby i opuścili pomieszczenie.
***
Przeszli galerią do następnego pomieszczenia i tu już mieli ułatwione zadanie. Korytarz był nieco szerszy, a pierwsze na co natrafili to pułapka z kolcami w dole. Przeszli ją w miarę bezpiecznie i natrafili na kolejną pułapkę. Kilkanaście smoczych głów ziejących ogniem gdy się do nich zbliży. Na szczęście szybko wykombinowali, że wystarczy wyminąć je idąc na czworaka. Następna pułapka z włóczniami wystającymi ze ściany została już dawno zablokowana. Wyminęli ją i znaleźli się przed schodami. Ruszyli ku górze gdzie wyszli na prosty i szeroki odcinek korytarza zakończony przepaścią nad podziemną rzeką płynącą w lewo.
W dół, jak ocenili mieli sześć-siedem metrów. Do sklepienia jakieś cztery metry a do przeciwległego brzegu nieco więcej niż trzy. Zresztą to co było po drugiej stronie najbardziej ich interesowało. Zbudowany z grubych bali most zwodzony był podniesiony.
Zastanawiali się czy może zapukać, czy nie. W końcu usiedli, zjedli coś, a Balltram, który dość już się nacierpiał dzisiejszego dnia odprawił swój Rytuał Karmiczny. W końcu po prawie godzinnym odpoczynku, nie niepokojeni przez nikogo zaczęli wdrażać w życie swój plan.
Balltram po raz kolejny obwiązał się liną w pasie. Swoje rzeczy pozostawił na brzegu i korzystając z Wielkiego Skoku skoczył tak, że stanął nogami na krawędzi podniesionego mostu opierając się ciałem o skalną ścianę. Spojrzał w dół lekko chwiejąc się na palcach. W szczelinę pomiędzy ścianę a most mógłby wsadzić co najwyżej palec. Przeszedł po wąskiej krawędzi w jedną i drugą stronę. W końcu ostrożnie zszedł niżej, tak że teraz zwisał z mostu trzymając się go tylko rękoma. Podszedł na krawędź, zaparł się mocno o ścianę i pociągnął z całej siły. Zrobił tak jeszcze kilkukrotnie, gdy nagle coś jęknęło. Most rozwarł się na szerokość ręki. Balltram szarpnął ponownie i most rozwarł się jeszcze bardziej. W końcu podciągnął się, na wszelki wypadek wbił sztylet w drewno mostu aby ten przyblokował w razie kłopotów zamknięcie się go i ostrożnie ześlizgnął się po drugiej stronie.
Znalazł się w dziesięciometrowym korytarzu. Po swojej prawej miał wejście do niewielkiego pomieszczenia z mechanizmem otwierającym most, pustą beczką i krzesłem. Zwolnił mechanizm, który powoli ze szczękiem łańcuchów opadł na niewielką półkę po drugiej stronie. Abu i Serafin podnieśli swoje i Balltrama rzeczy po czym przeszli na drugą stronę. W chwilę później podnieśli most.
Korytarz kończył się kilkoma schodami wiodącymi w górę na szczycie których znajdowały się pancerne drzwi najeżone dwunasto-calowymi kolcami.
Serafin kuśtykając podszedł do nich i zaczął się przyglądać. Nie było żadnej klamki, kołatki, ani zamka. Oprócz kolców jedyne co się w nich wyróżniało to niewielkie, lecz zamknięte okienko. Zaczęli uderzać w drzwi, pukać (uprzednio mitrężąc czas na obmyślaniu planu otwarcia drzwi) aż w końcu usłyszeli hałas po drugiej stronie. Ktoś się zbliżał.
Niewielkie okienko w drzwiach otwarło się. Po drugiej stronie, w delikatnej poświacie kaganka, zamajaczyła szorstka gęba orka o popielatej cerze. Balltram odsunął się na granicę światła, aby ten nie dostrzegł jego szkaradnej twarzy po czym założył maskę, którą podał mu Serafin. Po szybkich wyjaśnieniach kim są i skąd się wzięli ork zamknął okienko i udał się do swoich przełożonych. Ci posłali innego żołnierza do karczmy Złoty Kłos po właściciela, trolla Dallorisa.
Abu się wkurwił. Nie był to gahad, ale mimo wszystko rozwalił krzesło o kolczaste drzwi. "Cierpliwości" rzekł Serafin "zaraz powinniśmy opuścić to ponure miejsce". Nie minęło pół godziny gdy zjawił się troll Dalloris i potwierdził ich wersję, a na pewno to, że byli jego klientami i znaleźli tajne przejście o którym sam nie wiedział. Powiedzieli także, że podróżują w to miejsce tylko z powodu listu, który muszą dostarczyć.
Dzień 292 - 35/3 1062 TE
Przez trzy kolejne godziny byli przesłuchiwani przez jednego z żołnierzy oraz dwóch therańskich pracowników cywilnych fortecy Aldjekull. Spisali zeznania, a jako dobrą radę otrzymali jak najszybsze opuszczenie miasta. Skorzystali z rady i po zabraniu wszystkich swoich rzeczy udali się na wschód, w stronę miasta Laraken, gdzie mieli dostarczyć kamień wiadomości. Odeszli na odległość kilku godzin drogi od miasta i rozbili obóz pod niewielkim brzozowym zagajnikiem.
Serafin w końcu mógł otworzyć dziennik znaleziony w podziemiach. Należał on do elfiego poszukiwacza przygód Ballinta, który przybył do Aldjekull wraz ze swymi kompanami z Martwych Ziem położonych na północny-zachód stąd, gdzie poszukiwał starożytnego topora trolla Lurdda. Znaleźli także dwustronną mapę prowadzącą do labiryntu gdzieś na północ od miasta Jaroslav w dżungli Arkhazid. Przejrzeli ją, a Abu powiedział tylko jedno "spalmy ją", okazując tym samym pogardę dla poszukiwania przygód i skarbów. Widać po nich było, że są zmęczeni i pragną tylko powrotu do domu, do Barsawii. Niestety, musieli jeszcze pozbyć się ciążącej nad Balltramem klątwy.