Sesje 26.10.2011, 29.10.2011 i 19.11.2011
Zostaliśmy podszczuci
CZĘSĆ 1
Dzień 231 - 23/2 1062 TE
Varen było niedużym miastem liczącym może 800 mieszkańców. Ciemne, brudne, zbudowane z drewna i kamienia, śmierdziało odchodami zwierząt i Dawców Imion. Nawet padający deszcz nie potrafił zmyć tego wszystkiego do rynsztoku. Karczma Pod Zatrutym Pucharem była jasnym punktem na mapie zapyziałego miasta. Wewnątrz pachniało ciepłym jedzeniem, ziołami, piwem i potem. Zasiedli za ciężkimi stołami, które miały już swoje lata i zamówili ciepły posiłek oraz miejscowe piwo.
Rozmawiali o tym co muszą dalej zrobić. Jak pozbyć się krasnoludzkiej klątwy, Palownikiem, może odszukać jakiegoś Czarodzieja, albo specjalistę od klątw. co zrobić z Waldorfem ? Co z cytadelą pełną plugawej magii na południu?
Orczyca Ramina postanowiła pozostać w Varen przez kilka dni.
Od elfiej karczmarki dowiedzieli się, że w mieście rezyduje Czarodziej Ravahi Ondento. Na sam koniec jej dnia pracy, opowiedziała im o Waldorfie, który według niej próbuje się pozbyć się Horrorów ze świata, jednakże jego środki do celu są kontrowersyjne i sprzeczne z naturą.
Poszli spać w wynajętych pokojach.
Dzień 232 - 23/3 1062 TE
Było pochmurnie i brzydko. Cieszyli się, że podczas ostatnich tygodni pogodę mieli dużo lepszą. Na korytarzu dostrzegli Kha’draza wychodzącego z pokoju z elfką mówiąc "nie osądzajcie mnie, rozmawialiśmy tylko".
Po śniadaniu udali się mokrymi ulicami Varen do Czarodzieja, tam jednak dowiedzieli się, że ten jednak potencjalnych petentów przyjmuje wieczorami. Chwilę później dostrzegają nad głowami przelatujący dywan z postacią siedzącą na nim. Ten zwalniając zbliża się do wieży maga i po chwili ląduje na specjalnej platformie.
Przesnuli się po mieście i pouzupełniali swój ekwipunek. Resztę dnia spędzili w karczmie Pod Zatrutym Pucharem.
Wieczorem powracają pod wieżę Czarodzieja Ravahiego Ondento. Kołaczą. Chwilę później odzywa się metaliczny głos z rzeźbionej głowy lwa nad wejściem. Przedstawiają sprawę Balltrama. Mówią o klątwie nałożonej na krasnoluda i jego wyglądzie. W końcu głos postanawia wpuścić jedynie Balltrama. Drzwi się otwierają i krasnolud niknie w ciemnościach.
W środku było ciemno i chłodno. Balltram instynktownie ruszył po schodach w kierunku migotliwego światła. Czarodziej czekał na niego przy stole, w dwóch szklanicach nalane było wino. Czarodziej przywitał go i przedstawił się jako Ravahi Ondento. Po wymienionych uprzejmościach przeszli do rzeczy. Czarodziej wysłuchał dokładnie krasnoluda i przedstawił mu swoje poglądy na to. Uważa, że klątwę można znieść na trzy sposoby: przy pomocy potężnej magii Czarodziejów lub smoków, wzywając potężnego ducha lub wypełnienie słów klątwy. Balltram zamyślił się. Ravahi powiedział, że w przypadku krasnoluda najprostszą opcją będzie spełnienie ostatniego sposobu.
Z czasem atmosfera rozluźniła się. Zaczęli rozmawiać o kobietach i o życiu. Zasiedli na wygodnych szezlongach, z pięknie rzeźbionej fajki wodnej zapalili zioła sprowadzone zza Aras od ludzi Zza Morza.
Dzień 233 - 23/4 1062 TE
Balltram poprzedniego dnia wrócił późno. Tego dnia, już popołudniu udali się ponownie na zakupy, gdzie Balltram zakupił maskę na połowę twarzy, aby ukryć naskórne szkaradzieństwa.
Wieczorem ruszyli do karczmy Twardy Sękacz. Znaleźli tam Raminę biorącą udział w pijackim pojedynku. Abu Hamza i Serafin dosiedli się do niej. Kha’draz dość szybko wypatrzył trójkę Zabójców Horrorów do których się przysiadł. Chciał się szkolić na kolejny Krąg. Balltram natomiast postanowił spędzić ten czas w samotności i posnuć się po ulicach miasta.
Zabawa w Twardym Sękaczu rozkręcała się. Bardowie grali skoczne melodie, orkowie pili, reszta gości próbowała rozmawiać. Z mijającymi godzinami z zewnątrz zaczęły dobiegać do nich odgłosy walki. Postanawiają wyjść i sprawdzić co się dzieje. Wchodzą na miejskie mury i oglądają odległa o niespełna kilometr potyczkę kilkudziesięciu Dawców Imion. Widzą ognie i błyski magii. Wśród gapiów dostrzegli Balltrama, któ®y powiedział im, że to oddział Waldorfa mierzy się z oddziałem therańskiego kapitana o imieniu Pirks.
Dzień 234 - 23/5 1062 TE
W trakcie śniadania, gdy w karczmie zbierali się jej mieszkańcy, postanowili pójść zobaczyć miejsce bitwy i ocenić dokładnie co się wydarzyło. Wychodząc z karczmy słyszeli okrzyki i wiwaty. Wzdłuż głównej ulicy Varen stała miejska gawiedź i spoglądała w stronę bramy, z której nadciągał oddział wojsk therańskich. Pierwsi jechali konni, dumnie wyprężeni siedzieli w siodłach. Następnie przeszło dwudziestu piechurów, za którymi jechały cztery gniade konie, a pomiędzy nimi szedł związany mężczyzna. Waldorf Brytan Palownik był olbrzymim człowiekiem. Ubrany w kolczugę i przeszywanicę, szedł dostojnie, ciężko stąpając okutymi butami. Na łbie z sumiastym wąsiskiem miał futrzaną czapkę z kolorowymi piórami. Tuż za nimi, na karym koniu o lśniącej grzywie jechał elfi dowódca w randze kapitana. Kapitan Pirks ubrał jaśniejszy od zwykłego, mundur galowy, by pokazać wyższość nad pospólstwem. Następnie przeszło jeszcze kilkunastu żołnierzy zamykających paradę. Idący na przedzie herold krzyczał, że Waldorf Palownik został pochwycony, jego oddział rozbity, a kapitan Pirks przetransportuje go do Ponurych Zamczysk.
Obserwujący to Dawcy Imion byli zmieszani. Część wiwatowała, część po cichu krytykowała. Jednak każdy był pod wrażeniem działania imperialnego wojska.
Gdy już dumny oddział imperialnej armii przeszedł ulicami i udał się do miejskiego ratusza, Kha’draz postanowił porozmawiać z kompanami. Przekazał im informację, że wyrusza z poznanymi Zabójcami Horrorów na południe, aby zinfiltrować odwiedzone kilka dni temu ruiny oraz żeby awansować na wyższy Krąg. Był już spakowany, pożegnał się z przyjaciółmi i poprosił ich, aby pozostawili mu informację w karczmie, gdzie się udadzą, bo zapewne będą kierowali się w stronę Ponurych Zamczysk.
Abu Hamza, Balltram i Serafin udali się na pole bitwy. Pogoda dopisywała, słońce grzało lekki wiatr dawał ochłodę. Kilku therańskich żołnierzy trzymało pieczę nad pobojowiskiem. Miejscowi uprzątali zwłoki i odkładali broń. Obeszli całe pole walki i Balltram po poszukiwaniach odkrył ślady czterech konnych prowadzące na południe. Jakby ktoś w pośpiechu opuścił walkę.
Wrócili do Varen po swoje rzeczy, zaopatrzyli się na kilka dni i około południa wyruszyli na południe za śladami. Wieczorem rozbijają obóz. Nocują przy cieple i świetle ogniska.
Dzień 235 - 24/1 1062 TE
O świcie, mający ostatnią wartę Abu, dostrzega samotnego konia o dereszowatej maści. Koń spokojnie podchodzi do niego na odległość trzech metrów. Abu budzi kompanów. Przyglądają się zwierzęciu i dostrzegają na nim zaschnięte ślady krwi.
Balltram znalazł trop i ruszyli za nim. Kilkaset metrów od obozu stanęli nad niewielką rzeką, którą nawet krasnolud przeszedłby nie mocząc sobie pasa. NA nieco zarośniętym brzegu łatwo natrafili na ślady stoczonej walki. Na przestrzeni trzydziestu metrów odnaleźli ciała czwórki Dawców Imion oraz trzy zaszlachtowane konie. Ślady morderczego stwora wychodziły z rzeki, by po rzezi powrócić do niej. Balltram ostrożnie zbadał najbliższą okolicę rzeki i w wysokiej, rzecznej trawie natknął się na półżywego starego człowieka. Sporządzają dla niego nosze, które następnie przytwierdzają do konia, by ten mógł je ciągnąć. Około południa ruszają w drogę powrotną do Varen.
Kilka godzin później starszy mężczyzna budzi się. Wypytywany, nie jest w stanie udzielić odpowiedzi na wszystkie pytania. Ostatnie co pamięta to atak therańskiego wojska i powietrznego statku theran na oddział w Waldorfa. Opowiada także, że miesiąc wcześniej został złapany przez łowców niewolników u podnóży Wielkich Grani, gdzie zajmował się polowaniem. Podczas walki zdołał uciec z pola walki wraz z innymi niewolnikami. Później wszystko dla niego jest zamglone. Serafin nie daje mu wiary. Przejmując inicjatywę, oskarża go o kłamstwa i daje mu czas do zmierzchu, aby przyznał się kim jest, bo jak nie to go zabiją. Stary człowiek, ciężko ranny, wygląda na pogodzonego ze swoim losem, choć odpiera ataki Łucznika mówiąc „jakie macie prawo do decydowania o życiu lub śmierci człowieka, którego nie znacie”.
Serafin dostrzega pod paznokciami człowieka brud i uznaje, że może być to krew. Posądza dziadka o to, że to on zamordował czterech zbrojnych oraz trzy konie. W końcu o zmierzchu Serafin zabiera miecz Abu i odrąbuje nieszczęśnikowi głowę. Zabija bezbronnego człowieka nie mając wyrzutów sumienia.
Dzień 236 - 24/2 1062 TE
Powracają do miasteczka Varen. Postanawiają wyszukać sobie nauczycieli.
Dzień 237 - 24/3 1062 TE
Abu zamiast znaleźć nauczycieli, znajduje ucznia z drugiego Kręgu - wietrzniaka ze straży miejskiej o imieniu Hunzi. W tym samym czasie do karczmy przybywa orczyca Ramina, ogłaszając bohaterom, że udaje się do Vivane. Abu nagle olśniło - przecież ona jest Wojowniczką. Poprosił ją o naukę, a że kobieta potrzebowała co nieco grosza, zgodziła się. Koszt nauki wyniósł 1000 sztuk srebra, więc dał jej pierścień wart 700 sztuk srebra a resztę dopłacił pieniędzmi zdobytymi po sprzedaży konia oraz po wzięciu pieniędzy od swojego ucznia w wysokości 500 ss. Abu zaczął także nauczać Serafina Ognistej Krwi, co z początku nie szło za dobrze. U Abu zaczął się najbardziej intensywny okres w życiu.
Dzień 238 - 24/4 1062 TE
Balltram również w miarę szybko znalazł mistrza Kirvila, będącego krasnoludem na szóstym Kręgu. Ten przeprowadził na nim test jego zmysłów w karczmie (co przy klątwie mogło się nie udać). Kazał mu za pomocą swoich zmysłów sprawdzić co pewna kobieta w karczmie trzyma w dłoni. Balltramowi udało się to bezbłędnie wskazując mu, że jest to bransoletka. Mistrz zaczął swoją naukę od wykładu na temat zmysłów i tego, że nawet posiadając jedynie smak, można odkryć, że jest się w zawilgotniałych podziemiach.
Serafin natomiast znalazł mistrza t'skranga z piątego Kręgu. T’skrang Krotohis na początku urządził mały konkurs strzelecki w rzucaniu do celu. Nie wiadomo właściwie kto wygrał, ale nie to było celem. T'skrang sprawdził zdolności młodszego adepta i przyjął go pod swoje skrzydła.
I tak też minęły kolejne cztery therańskie tygodnie podczas których trójka bohaterów awansowała na V Kręg w swoich dyscyplinach. Niestety w tym czasie nie mieli żadnej wieści od swojego przyjaciela Vorsta Zabójcy Horrorów Kha’draza.
Abu poznał nauki hartowania siebie i swojej duszy. Wiedział już, że należy zahartować swoje serce aby dojść do upragnionego spokoju duszy poprzez wszelkie przeciwności. Balltram natomiast dowiedział się, że samo poznawanie świata wszystkimi zmysłami nie wystarcza, trzeba jeszcze poznać co pozostawione ślady znaczą i jaka jest ich natura. Serafin zaś dowiedział się, że czasem aby dojść do celu trzeba powstrzymać się od działania i pozwolić wydarzeniom potoczyć się samym, chyba że ktoś wie o twoich działaniach.
CZĘŚĆ 2
Dzień 257 - 28/3 1062 TE
Dni były coraz gorętsze. Słońce paliło skórę, kiedy wyruszyli na północ. Abu wsunął kamień wiadomości do sakwy. Miał dwa miesiące na dostarczenie go do adresata w mieście Laraken. Była to część zapłaty za usługi w miejskim burdelu.
Balltram z zaczerpniętych wiadomości w Varen, wiedział że część oddziałów Waldorfa zmobilizowało się na północy pod Wielkimi Graniami w miasteczku Grdywon. Chciał wybadać tamtejsze napięcia i zorientować się co jego ludzie mają zamiar zrobić po uwięzieniu Waldorfa przez theran i kapitana Pirksa.
Serafinowi powyższe plany nie były obojętne, wiedział że wszystkie można załatwić w drodze do Ponurych Zamczysk, gdzie ponoć przetrzymywany jest Waldorf Palownik, którego Balltram musi zgładzić, aby pozbyć się klątwy.
Kha’draz nadal nie powrócił, toteż pozostawili mu wiadomość w karczmie Pod Zatrutym Pucharem, nakreślającą cel ich podróży oraz informację o tym, że będą pozostawiali mu wieści w karczmach.
Dzień 262 - 29/3 1062 TE
Po kilku dniach podróży weszli w przełęcze południowych stoków Gór Karalkspu, mniej więcej na południowy wschód od Ildark.
Spotkali dziwnego dziadka o długiej, siwwej brodzi w znoszonych ubraniach, siedzącego na skałach. Poszli za nim, jednak gdy Abu otrzymał strzał z magicznej energii i zaczął krwawić z nosa i uszu, zrezygnował. Ruszyli dalej. Nie chcieli ryzykować.
Dzień 265 - 30/1 1062 TE
Zeszli z gór po północnej stronie Grani. Niewielkie kamienne miasto Grdywon przytulone było do pionowych skał, w dolinach widać było płynącą rzekę na północ. Balltram przywdział swoją maskę. Weszli pomiędzy pierwsze zabudowania i rozejrzeli się za karczmą. Niska, pokryta omszałym gontem gospoda przywitała ich zapachem jadła i napitkami.
Balltram przez kolejne dni ostrożnie wypytywał mieszkańców i przyjezdnych o Waldorfa. Dowiedział się o nim wielu rzeczy, jednak nic nie okazało się przydatne. Za to dowiedział się o trójce orkowych przyjaciół zwących siebie Mieczami Odkupienia. Drużyna ta jeszcze do niedawna służyła Waldorfowi, jednakże z nieznanych przyczyn odeszli od niego. Krasnolud po kolejnym dniu poszukiwań informacji dorobił się przydomku Zamaskowany Wypytywacz, a od jednego z pytanych dostał nawet maść, mającą pomóc w leczeniu krost na twarzy.
Dzień 266 - 30/2 1062 TE
W gospodzie spostrzegli l ludzkiego Trubadura, który urabiał jakąś wesołą kobietkę. Po niespełna godzinie dołączył do niego jego jasnowłosy kompan, który udał że nie zna krasnoludzkiego ani ludzkiego, gdy Serafin chciał z nim pogadać.
Dzień 268 - 30/4 1062 TE
Było rześko gdy wyruszyli na trakt. W upływem godzin robiło się cieplej. Schodzili z gór, by dalej iść wzdłuż niewielkiej rzeki na północ.
Dzień 271 - 31/2 1062 TE
Po kilku dniach dotarli nad rzekę. Tam w niewielkim mieście portowym podczas oberwania chmury spotkali ów Trubadura, który przedstawił się jako Bellon. Zapoznali się z nim i ruszyli następnego dnia razem. Okazało się, że ów bard udaje się do twierdzy Aldjelkul - ponurego miejsca, o którym opowiedział im historię.
Dzień 272 - 31/3 1062 TE
Następnego dnia rano Balltram, który rysował mapę (całkiem niezłą) postanowił spojrzeć na nią, jednak nie znalazł jej w swoich rzeczach. Po krótkiej analizie śladów doszedł do wniosku, że ktoś grzebał w jego rzeczach. Mapę znalazł w torbie Abu. Obudził go. W tym czasie Serafin zszedł na śniadanie, gdzie spotkał Trubadura Bellona. Balltram tymczasem postanowił posprawdzać ślady. Wyszedł nawet na dach, jednak jedyne ślady jakie tam zastał było jego.
Dzień 276 - 32/2 1062 TE
Po kilku dniach podróży statkiem z trzema marynarzami (dwoma elfami i orkiem) zostali napadnięci. Z prawego brzegu ostrzał dało trzech łuczników (później dołączyło jeszcze dwóch). A z chaszczy po lewej wypłynęła łajba z działem ognistym.
Serafin przeskoczył na prawy brzeg. Sięgnął po strzałę i zamarł na chwilę, nie miała grotu. Nie myślał długo i rzucił jednym ze swych sztyletów. Trafił mocno. Trzech innych łuczników strzeliło, jednak żaden nie trafił dzięki unikowi Serafina. Jeden z nich krzyknął "to adepci, uciekamy!" I uciekli. Serafin rzucił celnie sztyletem i dogonił rannego. Złapał i zapytał, kto go nasłał, obiecał mu że jak powie prawdę to go nie zabije. Człowiek ten, przerażony jak diabli powiedział jedno: ojciec!
Abu w międzyczasie dostał jedną strzałą i upadł, próbując skryć się za masztem.
Coś znów walnęło o dno statku. Balltram chwycił Abu i spróbował przeskoczyć z nim na drugi statek, jednak nie udało mu się i wpadli razem do wody w połowie drogi pomiędzy statkami. w tym czasie z działa ognistego poleciał pocisk i walnął w burtę rozsypując ją na drzazgi. Statki popłynęły dalej, a jeden z elfów wpadł do wody ze strzałą w gardle.
Balltram i Abu dopłynęli do lewego brzegu. Krasnolud wyszedł z wody szybciej, Abu niestety został złapany przez wodorosty, które próbowały go wciągnąć pod wodę. Jednak, że był blisko brzegu zdołał się oswobodzić dzięki swojej sile i mieczowi. Balltram natomiast spróbował przeskoczyć na drugi brzeg. Rozbiegł się i wskoczył do wody, cztery metry od brzegu. Tym razem to nim zainteresowały się wodorosty.
Ruszyli brzegiem w górę rzeki. Po chwili dostrzegli jak dwa statki płyną razem w ich stronę prowadzone przed bandę ludzi i krasnoludów. Dostrzegli także jak najstarszy spośród nich, zapewne „ojciec” podcina elfiemu marynarzowi gardło i wrzuca do rzeki. Tego było już za wiele. Serafin postanowił przeskoczyć na statek, widział też że chce to zrobić Balltram.
Balltram rozbiegł się i ponownie wskoczyć cztery metry od brzegu do wody. Serafin natomiast doleciał do statku, jednakże dostał w locie strzała, upadł na pokład gdzie dostał korbaczem. Szybko ocenił swoje szanse, złapał się burty i skoczył do tyłu. Gdy lądował na brzegu, dosięgły go jeszcze dwie strzały. W międzyczasie wykonał Ognistą Krew, która co nieco złagodziła obrażenia.
Było po walce. Ciało Trubadura znaleźli kilkadziesiąt metrów dalej. Miał wbite trzy strzały w plecy. Jednak tylko jedna była groźna. Bard wypił Eliksir Zdrowienia i poczuł się lepiej. Abu z Balltramem przeprawili się na drugi brzeg jeszcze tego samego dnia, gdy dotarli do niewielkiej osady.
W tym momencie Balltram postanowił, że będzie sprawdzał samego siebie czy nie lunatykuje i nie szkodzi innym. Najpierw z mapą, a teraz ze strzałami Serafina. Zasypiał w miejscach, w których mógł łatwo odnaleźć ślady. Jednak aż do Aldjekuk nic takiego się nie wydarzyło.
Dzień 285 - 34/1 1062 TE
Po drodze, na stepach wyminęli łukiem dzikich trollowych nomadów oraz sforę dzikich zwierząt walczących z dziećmi tych trolli.
Dzień 291 - 35/2 1062 TE
Aldjekul. Przerażające miasto-forteca, będące domem dla pięciuset therańskich żołnierzy. Za podwójnymi murami mieszka przeszło trzy tysiące Dawców Imion i żeby się za nie dostać potrzeba było naprawdę dobrego powodu. Na szczęście mieli ze sobą Trubadura Bellona, który pokazał strażnikom dokumenty i używając swoich Talentów przekonał ich, aby otwarli dla nich wrota.
Miasto to nawiedzają częste plagi i choroby, niektórzy twierdzą, że dzieje się tak od czasu oswobodzenia miasta przez therańskiego Czarodzieja Tyrlantennisa z koszmarnej, rozkładającej się bestii z innego wymiaru. Bestia ta kontrolowała trolle, orki oraz ogry, którzy w tym czasie walczyli z oddziałami theran. Gdy bestia znikłą, theranie dokonali rzezi na oszołomionych i zahipnotyzowanych trollach. Gdy ci otrząsnęli się z letargu zaczęli uciekać, pozostawiając za sobą setki martwych kompanów. I na takim miejscu wybudowano miasto, przypomnieli sobie słowa Trubadura.
Wynajęli pokój w karczemnej piwnicy "Złoty Kłos" prowadzonej przez trolla Dallorisa. Pochodzi po mieście, a Trubadur Bellon udał się do kupca z którym był umówiony. Bohaterowie w trójkę rozgościli się w pokoju. Następnego dnia rano, okazało się że pieniądze zniknęły. Znalazły się dopiero w torbie Balltrama. A jeden z grotów Serafina dziwnym trafem wypadł z torby Abu.
Balltram prześledził swoje ślady i był niemal pewnym że to on sam okradł swoich kompanów. Poszli zjeść i gdy wrócili do komnaty, Balltram postanowił przetestować maść, którą otrzymał. Posmarował się, po chwili coś pękło mu na twarzy, zakręciło mu się w głowie i przewrócił wiadro z wodą. Woda rozlała się i spłynęła do najniżej położonego miejsca w pokoju. Tam przeciekła między kamiennymi płytami. Zaciekawieni, podnieśli płytę. Odkryli tajne przejście i zajrzeli do niego. Abu i Balltram nauczeni wydarzeniami w górach ze starym dziadkiem postanowili nie schodzić tam i zakomunikować o tej dziurze właścicielowi karczmy. Jednakże Serafin, ostoja mądrości, rozpalił swój kryształowy puklerz i powoli po wyślizganych stromych schodach zszedł na dół. Będąc jakieś pięć metrów niżej i dwadzieścia metrów od wejścia, nagle coś zachrobotało. Podłoga zawaliła się pod nim i zaczął spadać wprost na wyciągnięte dłonie setek żywotrupów.