044. Amalia Czarna cz. 1

Sesja 09.02.2011

Amalia Czarna cz. 1

Dzień 69 - 63/5 1061 TE
Rozstali się z Hoganem jeszcze przed południem. Ten, jakże miły troll Czarodziej ruszył na północ, w kierunku swoich rodzinnych stron, dzierżąc w dłoni zdobyty Totem Lyra - przedmiot należący do jego przodka. Totem który według legendy ma zjednoczyć potomków plemienia Lyra. Balltram przyjął podziękowania od trolla oraz zapewnienie, że wywiązał się znakomicie ze złożonej obietnicy swojemu mistrzowi. Bohaterowie pożegnali się i ruszyli na południe w stronę Nikodicii. Nie zarobili nic na tej wyprawie, nieco stracili, jedynie Balltram wywiązał się ze swych zobowiązań.

Pod wieczór dotarli do wioski otaczającej Świątynię Matki. Zauważyli na majdanie stojące wozy i krzątających się wokół nich kupców - ludzi, elfów i krasnoludów. Zaraz potem weszli do refektorium, gdzie wydawane były posiłki. Zasiedli za jednym ze stołów i poczekali na służkę. Ta zjawiła się dość szybko i od razu zaproponowała im ciepły posiłek, jako że chłód na dworze spory, a do tego mleko, wodę albo herbatę lub parzoną miętę. W kwadrans później jedli już pieczony drób. Gdy skończyli zaczęli rozpytywać kupców czy mogą dołączyć się do karawany. Ci, z lekkimi oporami, zwłaszcza na bezczelne propozycje Abu Hamzy, żeby ci im jeszcze zapłacili, zgodzili się. Serafin wynajął dwa pokoje na noc.

Siedząc dłużej w refektorium, Balltramowi wpadła w oko pewna czarna krasnoludka o miłej aparycji i zgrabnej kibici, ubrana w drogie szaty wyszywane złotymi nićmi, z pierścieniami na palcach i koralikami na szyi. Piła mleko przy szynkwasie. Balltram popatrzył na siebie, swoje zniszczone ubranie, brudne buty i pokrwawioną, pociętą koszulę. Zapiął zbroję, przeczesał przetłuszczone włosy i podszedł do krasnoludki o lśniących włosach.
"Nazywam się Balltram." Krasnoludka uśmiechnęła się odsłaniając mleczny wąs na górnej wardze "Miło mi, Amalia Czarna." Rozmowa była krótka i zaraz skończyła się zwrotem "Nie ma takich szans." Balltram odszedł.

Dzień 70 - 64/1 1061 TE
Abu obudził się, siadł na brzegu łóżka i wsłuchał się w uderzające krople deszczu o drewniany parapet. Otworzył okno i wpuścił orzeźwienie i chłód do stęchłego wnętrza pokoju. Spojrzał na krzątających się przy stajni kilku ludzi i krasnoludów. Szykowali wozy do wymarszu. Spojrzał na Balltrama i zaskoczony odkrył na jego policzku czerwony ślad ust.

Serafin otworzył oczy. Podniósł się i spostrzegł leżącą na podłodze swoją sakiewkę. Zdziwił się, podniósł ją i rozejrzał po pokoju, budząc jednocześnie Kha'draza. Usłyszeli jakieś hałasy dobiegające z korytarza, szybkie, pospieszne. Nagle Vorst stwierdził, że zniknęły jego dwa miecze, które będąc wątkowymi miały dla niego szczególną wartość. W kilka minut później, gdy okazało się, że kilku innych gości zostało również okradzionych wszczęto alarm i ogólne poszukiwania złodziei.

Okazało się, że Serafinowi zniknął kryształowy puklerz, Kha'drazowi miecze, Abu sztylety a Balltramowi przyrządy do nawigacji oraz kryształ świetlny. Ponadto eliksiry i maści oraz niemal wszystkie pieniądze (zostało im tylko około 70 sztuk srebra). Innym gościom skradziono również głównie pieniądze oraz kamienie szlachetne czy nieco biżuterii. Nikt nic więcej nie zgłosił.

W półgodziny po pobudce Balltram wraz z Serafinem krążyli wokół palisady próbując znaleźć jakieś ślady ucieczki z przyświątynnej osady. Zwłaszcza, że żadnych nie znaleźli na "miejscu zbrodni". W końcu obchodząc od północy, wschodu i południa Balltram odnalazł jakieś ślady wchodzące z ugorów na trakt wiodący w stronę Nikodicii, na południe. Cieszył się, gdyż zużył już sporo Karmy, a Przeszukiwanie kosztowało go też nieco wyczerpania.

Ruszając za podświetlonymi blado śladami doszedł do palisady, gdzie złodziejka (jak mniemali ów Amalia Czarna, na co wskazywały rozmiary śladów oraz pocałunek na policzku Zwiadowcy) przeskoczyła ją. Balltram zrobił tak również, po czym wskoczył na dach jednego z budynków, którędy wiódł trop. Mokry gont nie ułatwiał łażenia po dachach, na szczęście nie było tego dużo. Ślady faktycznie prowadziły do pomieszczeń w których nocowali okradzeni goście.

Przeszukanie pokoju Amalii niewiele dało. Znaleźli jeden czarny, długi włos, jednak nie mieli pewności czy to jej. Serafin już wcześniej wystrzelił Strzałę Kierunku wykorzystując szminkę z policzka krasnoluda. Ta jednak nie wskazała żadnego kierunku. Kobieta była ponad sześć kilometrów od nich.

Kupcy powiedzieli, że stracili co nieco grosza, jednak umowy zobowiązują ich do dotarcia do Nikodicii i nie pozostawią swego towaru wyruszając szybciej w pościg za złodziejką. Podali bohaterom nazwę karczmy "Złoty Smok" w której powinni spotkać się z bohaterami kiedy kupcy przybędą do Nikodicii, bo nie ulegało wątpliwości, że do tego właśnie miasta udaje się zbieg.

***

Po szybkim śniadaniu bohaterowie wyruszyli na południe. Deszcz przestał padać i zza ciemnych chmur wyjrzało słońce, grzejąc i wprowadzając nadzieję, że nie wszystko jest stracone.

Przeszli może z połowę drogi do Nikodicii, gdy ślady którymi podążali odbiły w lewo, na wschód. Trakt tam prowadzący był nieco rozjeżdżony i błotnisty, szło się nieco wolniej. Po kilku kolejnych godzinach, mijając po drodze pieszych wędrowców i kupców na wozach wypytywali czy nie widzieli jakiejś krasnoludki, która wędruje samopas. Większość potwierdzała, że tak, mijali taką podążającą na wschód.

W końcu dotarli do farmy. Jeden budynek mieszkalny i dwa inne gospodarcze usadowione niemalże przy trakcie sprawiały miłe i gościnne wrażenie. U starszego elfa zakupili po placku i posiedzieli przeszło godzinę, aby Balltram mógł wypocząć i zregenerować siły. Po wszystkim ruszyli dalej, Balltram nadal śledził trop dzięki Tropieniu i Karmie. W końcu, po niemal dziennym marszu dostrzegli przed sobą mury miasta.

Miasto, mniejsze od Nikodicii, zdawało się być miejscem gdzie na co dzień żyje góra trzy, trzy i pół tysiąca mieszkańców. Miasto, którego okalający gruby, kamienny mur miał nieco przeszło pięć metrów wysokości otaczał dobrze zbudowane miasto na planie pięcioboku, gdzie od strony południowej dało zauważyć się wyższą budowlę - twierdzę, górującą nad miastem.

Podeszli pod bramę, gdzie ustawili się w kolejce za konnym, który popędzając szybko konia wyminął ich jeszcze na trakcie. Balltram zauważył, że podświetlony trop prowadził od bramy na południe, jakieś pięćdziesiąt metrów i tam się kończył. Podszedł tam bliżej, mówiąc głośno i dobitnie "idę się odlać" czym wzbudzi zainteresowanie strażników. Jeden z therańskich orków nawet wyjrzał za nim, jednak Balltram powrócił po "załatwieniu potrzeby". Strażnikowi nie podobało się jednak podejście krasnoluda do nich, który zaczął nadgorliwie wypytywać o jakieś sprawy miasta. Zażądali od niego pięciu srebrników za wejście, od pozostałych po dwa. Zapłacili.

Miasto było zbudowane z kamienia i cegły. Większość budynków nie przewyższała wysokością drugiego piętra. Ulice były równe i w miarę zadbane, wybrukowane. Miasto sprawiało wrażenie nowego, i w istocie tak było. Pogadali chwilkę ze sobą co robić i postanowili rozdzielić się. Abu i Kha'draz udali się porozglądać do karcz za Amalią Czarną, a Serafin i Balltram udali się w miejsce gdzie stracili z oczu ślady.

***

Karczma Strażnicza, prowadzona przez jakiegoś t'skranga była miejscem raczej spelunowatym. Karczmarz polał po szklance palącej blat gorzałki Kha'drazowi i Abu. W lokalu było niewiele osób i to w większości takich, z którymi spotkać się w ciemnej uliczce mogło skutkować w najlepszym wypadku rabunkiem. Tak się zdawało, ale w końcu Abu i Kha'draz byli adeptami, im to nie groziło. Karczmarz zapytany o czarnowłosą krasnoludkę odburknął tylko coś pod nosem. Chyba jej nie widział.

Druga karczma, zwana "Wojskową" była w połowie zapełnioną w większej części właśnie przez wojskowych theran lub Dawców Imion z wojskiem skojarzonych. Pozostali goście zdawali się być kupcami lub adeptami. Widać, że karczma nie była tanim miejscem. Na ścianach wisiały obrazy przedstawiające bitwy i walki. W kominku poważnie płonął ogień, a za barem stał elf o bystrym spojrzeniu i krótkich siwych włosach. Abu i Kha'draz zasiedli niedaleko drzwi i zamówili po piwie. Gdy już tracili nadzieję, Abu zdało się, że w oddali widzi krasnoludkę o czarnych włosach. Podniósł się i ruszył w tamtą stronę. Przechodząc między stolikami, nagle ogromny troll odsunął przed nim krzesło, potrącając orka. Jeden z żołnierzy, krasnolud wyższy stopniem krzyknął "Drak, Drak, nie warto". Troll, therański żołnierz, tylko spojrzał na Abu, odsunął go ręką i udał się do drzwi. Abu nie chciał kłopotów, usunął się przed theraninem i wymijając krzesło podszedł do czarnowłosej. Gdy był blisko, ta się odwróciła i zapiszczała, gdy tylko pijany ork klepnął ją w tyłek. To była ludzka kobieta, sądząc z zachowania, kurwa. Abu dopił piwo i skinął na Kha'draza który poszedł za nim. Wyszli. Abu rozejrzał się jeszcze za trollem, jednak nigdzie go spostrzegł.

Następna karczma, oddalona od poprzedniej o kilka budynków sprawiała dużo lepsze wrażenie. Była jaśniejsza, pachniało w niej świeżym i ciepłym jedzeniem a wystrój zachęcał do dłuższego posiedzenia. Krasnoludzka karczareczka podeszła od razu i zaproponowała do picia lekkie obiadowe piwo. Vorst przytaknął, że z chęcią, zwłaszcza że alkoholu raczej nie pijał (wódki w Strażniczej nie wypił). Siedli i zaczęli się rozglądać. Karczmareczka zaproponowała coś do jedzenia, gdy już podała lekkie piwko. Abu odmówi. Zapytał o Amalię, ta jednak nie znała takiej. Siedzieli i myśleli co też dalej robić.

***

Serafin zaczepił przechodzącego krasnouda i wypytał co nieco o miasto i czarną krasnoludkę - Amalię. Ten nic o niej nie wiedział, jednak o mieście powiedział, że znajduje się tu fort ze stacjonującym wojskiem therańskim rekrutującym żołnierzy z mieszkańców Vagothii.

Balltram wspiął się na dach budynku stojącego zaraz przy murze, w miejscu gdzie Amalia przez niego przeskoczyła. Jak domniemywał, nie weszła do miasta normalnie, a przeskoczyła przez mur najpewniej przez to, że miała przy sobie sporo skradzionej broni i przedmiotów. Pytanie pozostawało inne, dlaczego nikt ze strażników nie zareagował na taki uczynek? Szybko odnalazł ślady i ruszył po dachach kilku budynków za nimi. Zatrzymał się na chwilę popatrzył na wielką kamienną twierdzę górującą nad miastem, na jej wysokie wieże o czarnej dachówce, na budynki i dormitoria o wysokich i wąskich oknach. Na kamienną powietrzną batę przycumowaną do jednej z wież i ruch jaki odbywał się na jej pokładzie. Zeskoczył w alejce pomiędzy dwoma budynkami mieszkalnymi i zaczekał na Serafina.

Wyszli na sporawy plac z kilkoma wysokimi urzędowymi budynkami wokół niego, kilkoma karczmami w szaro-kamiennych, prostych budynkach. Na placu wyróżniały się trzy wysokie kolumny na postumentach których znajdowały się wizerunki trzech różnych Pasji (w tym jednej na dziwacznym koniopodobnym wierzchowcu). Innym budynkiem rzucającym się w oczy była "Biblioteka Massiasa" z wielką płaskorzeźbą przedstawiającą tego legendarnego uczonego nad wrotami.

Przeszli pomiędzy straganami zatrzymując się co pewien czas przy sprzedawcach i wypytując ich o to co się dzieje w mieście Shiranum (jak się dowiedzieli). Balltramowi nie szło to jakoś najlepiej, bo ludzie zdawali się być agresywni. Zwłaszcza gdy pytania zadawane były w sposób "co tu tyle wojska robi?". Jeden nawet mu pogroził, żeby sobie poszedł jeśli nie chce mieć kłopotów.

W końcu dotarli do budynku niewiele wyróżniającego się spośród innych. Miał dwa piętra, był tak samo kanciasty i szary jak wszystkie obok. Ślady jednak mówiły jasno, śledzona osoba weszła do środka. Zwiadowca obszedł budynek, jednak nigdzie nie dostrzegł wychodzących śladów. Amalia była w środku. Zapukali do drzwi. Otworzyło się niewielkie okienko i ze środka doniósł się basowy głos "czego?"

***

Spotkali się w karczmie. Balltram i Abu opowiedzieli, że wiedzą gdzie jest Amalia i że zamtuz do którego weszła otwierają dopiera za jakieś pół godziny. A do tego czasu powinni obmyślić jakiś plan działania.

***

Kha'draz zakołatał w drzwi zamtuza, który jak dowiedzieli się od Serafina i Balltrama nie miał nazwy, a napis na szyldzie był tylko zwykłym bohomazem. Spojrzeli w górę na dwa balkony, gdy otworzyło się okienko mówiąc "czego?" uiścili opłatę 20 sztuk srebra i otworzyły się drzwi. Za nimi stał krasnolud o ciemnych włosach spiętych z tyłu, ubrany w skórznie i z pałką u boku.

Weszli dalej przez czerwoną zwiewną zasłonkę i znaleźli się w pomieszczeniu z miękkimi siedziskami i barem z delikatnego drewna. W powietrzu roznosił się zapach lawendy i aromatycznych świec. Spostrzegli siedzącego na miękkim fotelu orkowego żołnierza i wijącą się na jego kolanach ludzką kobietę. W chwilę później do pomieszczenia weszła elfka, będąca zapewne tutejszą gospodynią, przywitała mile nowych gości.

Kha'draz zaczerpnął Karmy i spojrzał w astral, w celu spostrzeżenia, czy gdzieś w zasięgu jego wzroku nie ma jego przedmiotów magicznych, które skradła Amalia. Przejrzał przez ściany, gdzie dostrzegł tylko dwie osoby będące jakby w kuchni. Przeglądanie przez przedmioty mąciło obraz i nie widziało się go zbyt dokładnie. Zresztą, gdy przejrzał przez jeden przedmiot, to przez ten już mu magia talentu nie pozwalała. Vorst nie dostrzegł nic niepokojącego i godnego uwagi.

Abu nie zwracał na nią uwagi i od razu podszedł do wielkiego i mocarnie umięśnionego człowieka za ladą i zapytał o Amalię Czarną. Ten jednak nie znał takiej, gdy Abu zaczął się narzucać, człowiek wyciągnął spod lady nabitą kuszę i wycelował w orka. Abu próbował odtrącić kuszę, gdy ta wypaliła, szczęściem bełt przeleciał obok orka i wbiła się w drewnianą boazerię za nim. Kobiety zapiszczały, rozpętała się panika. Żołnierz zaskoczony powstał i biegiem udał się do wyjścia. Abu natomiast przeskoczył przez ladę i zaczął okładać człowieka.

Kha'draz wyciągnął miecz i walnął nim krasnoluda-odźwiernego, ten zalał się krwią i padł niemal bez życia. Abu również wyciągnął miecz i ciął nim olbrzyma. Nagle od zaplecza otwarły się drzwi i stanął w nich niewysoki, łysawy człowiek o donośnym głosie, krzyknął: "Stop, kurwa!". Olbrzym uniósł dłonie w geście, że się powstrzymuje od walki, jednak Abu nie chciał tego widzieć, walnął mieczem i zabił oponenta.

Niski człowiek popatrzył na to co się dzieje, na cały ten burdel, oparł się o framugę i najspokojniej w świecie rzekł; "co się tutaj dzieje?" Abu zapytał go, czy zna Amalię Czarną, krasnoludkę o czarnych włosach, która ukradła ich rzeczy. Ten odpowiada, że nie zna takiej, ale na górze jest jakaś krasnoludka o ciemnych włosach i że może ich tam zaprowadzić. Ruszyli za łysawym człowieczkiem, przeszli przez zaplecze, gdzie wyminęli dwójkę wystraszonych ludzkich kucharzy, wyszli na korytarz i po drewnianych schodach weszli dwa piętra wyżej. Stanęli na korytarzy, a człowieczek zapukał w dębowe drzwi, po czym za pozwoleniem ze środka otwarł je. Obsydianin w fioletowej szacie, dwóch krasnoludów w skórzanych zbrojach, jeden t'skrang w drewnianej zbroi i rapierem przy boku oraz człowiek w stroju podróżnym i szpiczastym kapeluszu z klamerką na głowie spojrzeli na dwójkę bohaterów i człowieka. W tym samym momencie brązowowłosa krasnoludka w ciemnym podróżnym stroju i torbą przewieszoną przez ramię otworzyła szeroko oczy po czym zasłoniła je ręką. Wielki błysk wypełnił komnatę oślepiając przebywających w niej Dawców Imion. W tym samym momencie Kha'draz dostrzegł jak kobieta chwyta zawinięte w koc miecze i inne przedmioty i wyskakuje przez okno.

Błysk zniknął po kilku chwilach, krasnoludki nie było w pomieszczeniu, za to obsydianin o karminowych oczach spojrzał na dwójkę obcych i z plugawym uśmiechem rzekł do swych towarzyszy "dajcie ich tutaj".

***

Balltram stał w ciasnej uliczce między wysokimi budynkami, tak że miał widok na dwie strony zamtuza, łącznie z tylnym wyjściem. Stał skryty w cieniu i sprawiał wrażenie, jakby miało go tam nie być. Nagle usłyszał trzask, spojrzał w górę i spostrzegł, jak przez okno na drugim piętrze w jasnej poświacie wyskakuje na dach krasnoludzka postać. Balltram spojrzał porozumiewawczo na Serafina stojącego od frontu zamtuza. Ten ruszył w stronę Balltrama, gdy tylko spostrzegł, że ten wykorzystując Wielki Skok wskoczył na dach domu za burdelem.

Balltram biegł za krasnoludką po stromych dachach krytych gontem. Odbijał się i przeskakiwał na następne. Biegł Sprintem, jednak uciekająca biegła szybciej, aż w końcu znikła mu z oczu. Zwiadowca dobiegł do miejsca, gdzie zdawało mu się, że widział jak krasnoludka zeskoczyła z dachu na ulicę siedem metrów niżej, wypatrywał jej, poszukiwał i znalazł. Sześć budynków dalej niska postać w czarnej pelerynce zniknęła w odmętach kamiennego domu. Balltram poczekał na Serafina i ruszyli w kierunku budynku o ciężkich ścianach i małych okienkach. Obeszli go wokół jednak nic nie wskazywało na to, że którędyś wybiegła poszukiwana. W końcu postanowili wejść do środka. Serafin zapalił kryształ świetlny, gdyż wewnątrz panował nieprzenikniony mrok, zwłaszcza że na zewnątrz zrobiło się już ciemno.

Wewnątrz było chłodno i pachniało pleśnią i butwiejącym drewnem. Przeszli dwa pomieszczenia i spostrzegli klapę w podłodze. Balltram zauważył lekkie ślady zniszczenia, więc wykorzystał Tropienie i zagłębili się w podziemne korytarze znajdujące się kilka metrów poniżej.

Tunele były stare i zniszczone, ich łukowe sklepienia popękane, mokre i nieprzyjemne, pokryte grzybem, mchem i robactwem. Podłogę pokrywały kałuże. Delikatnie podświetlone ślady prowadziły wąskim korytarzem prosto, po czym skręcały w lewo w szerszy i wyższy korytarz. Szli śladami, gdy nagle Balltram zatrzymał się i spostrzegł przed sobą pułapkę mechaniczną w podłodze i zaraz za nią drugą. Ślady tropionej przeskakiwały nad jedną, potem nad drugą pułapką i szły dalej. Balltram uczepił się ściany i powoli zaczął przechodzić nad pułapkami, Serafin wziął rozbieg i przeskoczył je dzięki Wielkiemu Skokowi, mając szczęście, że jest odpowiednio wysoko.

Po drugiej stronie ruszyli dalej, by po kilkunastu metrach dotrzeć do niewielkich, metrowej wysokości wręcz, drewnianych drzwi. Drzwi za które prowadził podświetlony trop. Drzwi były zamknięte i nie sposób je było otworzyć, nie chciały ustąpić również pod presją siły. W końcu zrezygnowani postanowili pomyśleć co z tym fantem zrobić, gdy w kilka chwil później drzwi nagle zaczęły zmieniać się - urosły niemal dwukrotnie i przesunęły się nieco w prawo względem swego iluzorycznego odpowiednika. Serafin zaklął "nie dość, że Złodziejka, to jeszcze Iluzjonistka." Otworzyli drzwi i zajrzeli do ciemnego i mrocznego korytarza prowadzącego w nieznane.

© 2025 Your Company. All Rights Reserved. Designed By Wu Czyż

Please publish modules in offcanvas position.