Sesje 19.11.2010 i 18.12.2010
Obietnica Krwi
Tekst spisany kursywą jest autorstwa sirserafina, mojego gracza, który gra Łucznikiem Serafinem.
Słowa spisane jesiennego wieczoru roku 1520TH przez anonimowego skrybę w karczmie "Pod Wierzbą", usłyszane z ust wędrowca, który twierdzi, iż w wydarzeniach owych przed laty brał udział. Historia opisuje perypetie czwórki adeptów: Abu Hamzy - orka Wojownika, Balltrama - krasnoluda Zwiadowcy, Kha'draza - Zabójcy Horrorów z plemienia Vorstów oraz Serafina - Łucznika z plemienia Kleków, którym prawdopodobnie był ów wędrowiec.
Dzień 16
Ludzie, orki, krasnoludy i elfy - wszyscy umalowani w niebieskie wzory zakrywające ich twarze i inne odkryte części ciała. Jeden z nich wystąpił lekko przed szereg i krzyknął: Dlaczego bez pozwolenia przechodzicie przez tereny króla Loryego? I co byście mu wtedy odrzekli? Sebulba, który próbował nas wytłumaczyć zaraz został uciszony, a nasze próby sformułowania czegoś sensownego spełzły na niczym. "Rzućcie broń," powiedział w końcu król. Z przerażeniem patrzyłem jak moi kompani po kolei opuszczają swoje miecze i tarcze. "Na Pasje, przecież jesteśmy adeptami!" huczało w mojej głowie. W końcu i ja pozbyłem się swego żelastwa, które zaraz zostało zwinięte przez kilku nomadów. "Wracamy!" krzyknął ich przywódca i nomadzi poczęli się oddalać.
W oczach towarzyszy widziałem pustkę. "Spokojnie, wytropimy ich i odzyskamy broń" powiedział Zwiadowca. O nie! Kolejne dni tułaczki po tym lesie, w dodatku bez łuku i strzał? Ani mi się myśli! Podbiegłem kawałek i zaraz zrobiłem wielkiego susa ma jeźdźca, który uchodził z moim łukiem. Uczepiłem się go, wyszarpnąłem jakiś brzeszczot z pochwy wiszącej przy siodle i wraziłem go w bok orka. Koń stanął dęba, a my obaj grzmotnęliśmy o ziemię.
Ani myślałem się szarpać. Wstałem i przybrałem pozycję, jakbym ze wszystkimi miał walczyć samotnie. Moi jednak biegli i byli coraz bliżej. Broczący krwią ork powstał, uniósł miecz i już mieliśmy się zewrzeć, gdy posłyszeliśmy "Przestańcie!" Król Lory podszedł i rzekł "Młody, młody i głupi, ale waleczny. Wszyscy jesteście adeptami? Porozmawiajmy" powiedział, nie czekając na naszą odpowiedź.
Rzuciłem miecz naszemu Wojownikowi - zrobiłby z niego lepszy użytek, gdyby przyszło nam dalej walczyć. Najpierw nasza broń! krzyczałem ledwo panując nad sobą, jak ork w gahadzie. W porządku. Rzucono nam ją przed nogi. "Pojedziecie z nami. Mam dla was propozycję."
Zwolniliśmy Sebulbę z obowiązku dalszego towarzyszenia nam, a ten szybko się oddalił. Dosiedliśmy się jako pasażerowie do kilku jeźdźców i powoli ruszyli na wschód. Miejsce, do którego trafiliśmy to mała osada. Jeśli to ma być królestwo to nic dziwnego, że nie chcieli z nami walczyć. Straciliby zbyt wielu mężczyzn, pomyślałem. Ork, którego zraniłem i z którym przyszło mi jechać, nie chciał pomocy przy opatrzeniu rany. Pokazano nam gdzie możemy odpocząć i podano jedzenie. W skrzynce, którą zabraliśmy z podziemi znaleźliśmy kurzą łapkę, która emanowała magiczną aurą. Nie mieliśmy wówczas pojęcia, czemu może służyć.
Wioska znajdowała się zaraz za linią drzew Ciemnego Lasu. Jeden duży dom bez ścian pokryty trzciną i kilkanaście namiotów ze skóry wraz z przyległymi ziemiami to było całe królestwo króla Loryego. Mężczyźni oporządzili swoje konie i zasiedli po prawej stronie wielkiego domu, pozostawiając jego lewą - z prowizoryczną kuchnią - kobietom.
Bohaterowie zasiedli na stołkach których siedziska przypominały kształtem żółwie. Kobiety podeszły do nich i podały do picia coś żółtego w glinianych miskach. Od Wowonsta Kawalerzysty ranionego przez Serafina dowiedzieli się, że nazywa się to mahniok i "sprawia lekki szum w głowie dzięki któremu jest się odważniejszym." Napili się i poczuli delikatnie gorzkawy smak owoców i alkoholu.
Podział tej małej społeczności na mężczyzn i kobiety był niezwykle widoczny. Kobiety przygotowywały jedzenie, szyły, zbierały jedzenie i opiekowały się dziećmi. Mężczyźni walczyli, zdobywali jedzenie, budowali, zajmowali się końmi.
Na Loryego przyszło nam czekać aż do wieczora. Przy ogniu opowiedział nam o problemie, z którym borykali się mieszkający tu Dawcy Imion. Niegdysiejszy członek ich plemienia, troll podążający ścieżką Czarodzieja, wszedł w konszachty w theranami, czym sprowadził śmierć i niewolę na okoliczne ziemie. Z powodu, którego nam nie ujawniono, nikt z tego plemienia nie mógł wyruszyć i zgładzić zdrajcy. Poproszono więc o to nas. W zamian zażądaliśmy informacji o Owocach Pasji, Al-Ghuzlu i plemieniu Flaga Kruka. Umowa została przypieczętowana krwią przez Kha'draza i króla Loryego.
Kha'draz naciął swoją pierś powyżej serca oraz czoło, podobnie uczynił król Lory. Magia Krwi wirowała w powietrzu i dało się ją wyczuć podobnie jak ciężkie powietrze tuż przed burzą. Kha'draz i Lory powstali. Spoglądali sobie w oczy i kolejno wypowiadali słowa Obietnicy Krwi oraz warunki jakie ze sobą niosła. W końcu podali sobie dłonie a ich krew wymieszała się. Obietnica Krwi została zawarta. Kha'draz obiecał zabić trolla Czarodzieja Gehaba pod warunkiem, że to co o nim wie jest prawdą. Król Lory zaprzysiągł się odpowiedzieć na wszystkie pytania jakie postawią mu bohaterowie, po tym gdy wypełnią Obietnicę Krwi.
Dzień 18
Z kilkoma członkami plemienia wyruszyliśmy o świcie. Przed zmierzchem dotarliśmy w pobliże wieży, którą miał zamieszkiwać Czarodziej. Balltram który wyruszył na zwiad ujrzał kogoś, kto wyglądał na elfiego ożywieńca, wieża zaś otoczona była wysokim na 3 metry cierniowym żywopłotem. Kha'draz chciał samotnie wyruszyć zbadać domniemanego ożywieńca, jednak zapadł zmrok, a drużyna obawiała się do czego pchną go plemienne i dyscyplinarne wzorce.
Jechali skrajem lasu na wschód. Pod wieczór zatrzymali się i rozbili obóz. Dalej na wschód widać było Rzekę Zheikuez. Szeroka rzeka przecinała Vasgothię z południa na północ.
Balltram wszedł w Ciemny Las, aby zbadać co się w nim kryje i czy nie grozi im jakieś niebezpieczeństwo. Zbliżał się zmierzch przez co w Ciemnym Lesie panował już półmrok. Po niemal godzinie kluczenia dotarł do dziwnej, kamienistej polany na której ułożone zostało kilka przenikających siebie kręgów. Postanowił nie wchodzić na tę polanę i zaczął ją okrążać, gdy nagle pod jednym z drzew oplecionych przez pnącza dostrzegł ruch. Podszedł bliżej i dostrzegł że jest to leżący niemal martwy elf o poczerniałej cerze. Ruszył ostrożnie, gdy ten nagle wyczuł zbliżającego się Zwiadowcę i jęcząc zaczął czołgać się w jego stronę. Balltram wycofał się. Był niemal pewny że elf był jakimś rodzajem żywotrupa.
Za polaną Balltram dostrzegł kilkupiętrową wieżę z białego kamienia otoczoną trzymetrowym żywopłotem. Nie przyglądał jej się bliżej. Zrobiło się już niemal całkowicie ciemno, postanowił powrócić do obozu.
***
Kha'draz wiedział, że musi wejść w Ciemny Las po rewelacjach jakie przyniósł ze sobą Balltram. Pomimo tego, że noc już zapadła nad Vasgothią i na niebie pojawiły się gwiazdy nie mógł oprzeć się pokusie zbadania ożywionego elfa. Ciężko przyszło Serafinowi i Abu Hamzie wyperswadować mu aby odpuścił sobie to do jutrzejszego dnia, ale w końcu im się to udało biorąc za argument fakt, że jest noc oraz nie wiedzą co jeszcze mogą zastać w Ciemnym Lesie w tym miejscu.
Dzień 19
Wyruszyli zaraz po śniadaniu. Wyminęli dziwną polanę z kamiennymi kręgami i udali się pod białą, dwupiętrową wieżę o małych okienkach. Po drodze nie zauważyli nigdzie ciemnego, wychudzonego elfa o którym opowiadał poprzedniego dnia Balltram. Wieża otoczona była gęstym żywopłotem pnącym się na trzy metry w górę. Sforsowanie go nie należało do trudnych zadań. Rosnące blisko drzewa ułatwiły im zadanie. Serafin i Balltram przeskoczyli na drugą stronę dzięki Wielkiemu Skokowi, reszta przeszła po konarach drzew i zeskoczyła na dziedziniec przed wieżą.
Abu Hamza zaklął po orkowemu i pokrył swoje ciało Drewnianą Skórą. Reszta trzymała broń w pogotowiu, nie wiedzieli czego się spodziewać. Wieża posiadała okute metalem, grube drewniane drzwi. Kilka okien znajdowało się na pierwszym i drugim piętrze, jednak zamknięte w nich były okiennice. Przy odrobinie szczęścia może udałoby się przez nie przejść.
Balltram obszedł wieżę dookoła i postanowił wskoczyć na jeden z parapetów. Tymczasem Abu, Kha'draz i Serafin postanowili sforsować drzwi. Gdy tylko się do nich zbliżyli zadziałała magiczna pułapka i cała trójka została rażona piorunami.
Tymczasem Balltram na parapecie spróbował otworzyć okiennice i nagle jego też poraził grom. Spadł na ziemię i ciężko oddychał. Podniósł się i po chwili spróbował ponownie. Tym razem nic się nie stało, pułapka była już nieaktywna.
Abu i Kha'draz ponownie uderzyli w drzwi i ponownie uderzył w nich piorun. Poranieni i osmoleni zastanowili się robić. Vorst Zabójca Horrorów zajrzał z pomocą Karmy w przestrzeń astralną. Ta była splugawiona, czarne wiry energii magicznej wirowały wokół jak oszalałe i wprawiały patrzącego w nie w delikatne otępienie. Spróbował przejrzeć przez drzwi, jednak okazało się to za trudne. Poddał się.
Balltram otworzył okiennice i wskoczył do wnętrza wieży. Wyciągnął swój krasnoludzki miecz. Powoli wyminął łoże z baldachimem i udał się w kierunku schodów prowadzących w dół. Ostrożnie zszedł po nich i spostrzegł stojącego przy drzwiach smukłego trolla w czarnej, powłóczystej szacie, trzymającego w ręku różdżkę z jakąś czaszką na jej końcu. Czarodziej tkał kolejne zaklęcie dotykając drzwi. Z zewnątrz dobiegł go znajomy dźwięk błyskawicy i przekleństwa w orczym języku. Zwiadowca wyciągnął łuk i posłał precyzyjnie strzałę w trolla. Ten jęknął z bólu. Zaskoczony takim obrotem spraw zrobił coś czego krasnolud się nie spodziewał. Zaczął uciekać. Zrobił kilka dużych kroków i zniknął w dziurze pod schodami. Balltram dobiegł do drzwi i otworzywszy je wpuścił kompanów do środka.
Nomadzi z plemienia zostali w obozowisku, my zaś ruszyliśmy w kierunku wieży. Dzięki talentom bez trudu sforsowaliśmy żywopłot, wszystkie okna i drzwi były jednak zamknięte. Balltram mocował się z okiennicami na piętrze, Abu i Kha'draz próbowali wyważyć główne drzwi do wieży. Pioruny, które pojawiły się przy próbach wejścia nieco ich przypaliły. W końcu jednak drzwi puściły pod ich naporem.
W tym samym czasie Balltramowi udało wedrzeć się przez okno. Zszedł po schodach na dół i zaatakował Czarodzieja, który stał przy drzwiach i tkał kolejne zaklęcie. Gdy Abu i Kha'draz sforsowali drzwi, mag przerwał walkę ze Zwiadowcą i puścił się w bieg na prowadzące w dół schody i dalej, podziemnymi korytarzami.
W tunelach wyczuwaliśmy i widzieliśmy poruszające się czarne postaci, prawdopodobnie ożywieńców. Po kilku minutach gonitwy, wypadliśmy na powierzchnię. Mag zniknął między drzewami, a my postanowiliśmy wrócić tą samą drogą do wieży i dokładniej ją zbadać. W końcu będzie musiał wrócić.
Tunel zanurzony był w mroku. Serafin posłał strzałę za uciekającym trollem, jednak ta nie sięgnęła celu. Czarodziej w odpowiedzi posłał Umysłowy Sztylet w nadbiegającego Abu Hamzę. Ten złapał się za głowę i upadł. Troll zatrzasnął za sobą drzwi.
Abu wstał i ruszył dalej za pozostałymi. Otworzyli drzwi i spostrzegli kilku ożywieńców leniwie snujących się po czarnej komnacie. Wyminęli ich i dopadli drabiny. Wyskoczyli na powierzchnię przez zakamuflowaną klapę, jednak Czarodzieja nigdzie nie było.
Powrócili do wieży. Przeszukali ją. Parter przeznaczony był na składzik i kuchnię. Pierwsze piętro było sypialnią z wielkim łożem pod baldachimem, stołem i krzesłami, gdzie znaleźli księgę zaklęć Czarodzieja. Jednak to drugie piętro było najważniejsze. Laboratorium posiadało kilka stołów. Na jednym z nich leżało ciało jakiegoś człowieka. Jego wnętrzności leżały obok w misach lub były zanurzone w słojach. Na ścianie znajdował się wielki arras przedstawiający Horrora, który wyglądał jak połączenie wielkiej glizdy z pyskiem krokodyla. Pod nim leżało kilka ciał Dawców Imion z brzuchów których wydobywały się podobne Horrorowi glizdy wielkości psów.
W wieży znaleźliśmy księgę zaklęć Czarodzieja oraz wielki arras przedstawiający Horrora-glizdę i jego "potomstwo" rodzące się z ciał Dawców Imion.
***
Kha'draz poszedł do tajnego tunelu od strony wyjścia. Zszedł w dół po starej drabinie do czarnego pomieszczenia i rozejrzał się. Żywotrupów nie było nigdzie w pobliżu. Oświetlając sobie pochodnią dostrzegł jednak wijące się po ziemi trzy... nie, cztery glizdomordy, które musiały wyjść z brzuchów Dawców Imion. Wyciągnął swój vorstowy miecz i zaczął nierówną walkę. Co prawda był mocno ranny, jednak spokojnie dał im radę. Jeden z nich ukąsił go, co odezwało się bólem w noce. Zabójca Horrorów upadł na kolano i czekał na to co zrobi potwór. Ten nagle kwiknął i odbijając się od ściany upadł martwy na mokrą posadzkę. Obok stał ork Abu Hamza. "Pozbyliśmy się już tych czterech żywotrupów" powiedział. "Nie stanowiły dużego problemu, choć raniły i mnie i Balltrama. Teraz musimy odpocząć i pozbyć się ran."
Balltram z Serafinem pojawili się obok Abu i Kha'draza. Serafin nie wiedział co robić i jaki obrać cel. Czy ważniejsze było pokonanie Czarodzieja Gehaba (a jeśli tak to w jaki sposób?), czy może odpoczynek i wyleczenie się?
Balltram wyszedł po drabinie na zewnątrz i jął poszukiwać śladów jakie mógł zostawić uciekający troll. W końcu poszczęściło mu się. Wykorzystał Tropienie i ślady Czarodzieja podświetliły mu się. Pozostali ruszyli za Zwiadowcą.
Trop wiódł lasem w jednym kierunku - na południowy-zachód. Troll wiedział gdzie zmierza. Z lewej dostrzegli prześwit polany z kręgami. Trop skręcił bardziej na zachód. W końcu dotarli do wejścia do jaskini skrytej za korzeniami kilku wysokich drzew. Wejście było niskie ale szerokie. Z wnętrza cuchnęło śmiercią. Zajrzeli do środka. Jaskinia po paru metrach skręcała na wschód, w stronę polany. Weszli do niej, jednak nie zagłębiali się w jej odmęty. Byli zbyt poranieni aby zmierzyć się na obcym terenie z wrogim Czarodziejem. Postanowili odpocząć. W wejściu rozpalili ogień, sami skryli się głębiej aby wykonać przysługujące im dzięki magii dyscyplin testy zdrowienia.
Dzień 20
Przez całą noc panował spokój. Nic z wnętrza jaskini nie wyszło, nic do jaskini nie weszło. Podleczeni i po porannym teście zdrowienia ruszyli wgłąb jaskini zmierzyć się z przeznaczeniem.
Jaskinie prowadziła głęboko w ziemię po nierównym podłoży w dół. Musieli zeskoczyć nieraz z półki i uważać na śliską i gliniastą nawierzchnię. W końcu dostrzegli przed sobą blade światło pochodni. Zbliżyli się nieco i kryjąc się za grupą stalagnatów dostrzegli przed sobą jak ściany jaskini wygładzają się, a w nich pojawiają się podłużne nisze na ciała.
Balltram ruszył pierwszy. Za nim Kha'draz, który próbował wejrzeć w przestrzeń astralną, następnie Abu Hamza w Drewnianej Skórze, a na końcu Serafin z łukiem w dłoni i strzałą na cięciwie. Wyszli do dużego, okrągłego pomieszczenia w którym znajdowało się kilka sarkofagów z dużą potrzaskaną rzeźbą zapomnianego bohatera na środku. Z komnaty prowadziło kilka wyjść. Nagle z jednego z nich poleciał ognisty pocisk i trafił on Balltrama. Ten nie myśląc długo ruszył w stronę skąd został zadany mu cios. Usłyszał odbiegające kroki, po czym za sobą usłyszał ryk. Został odcięty od towarzyszy w ciasnym korytarzu. Czarodziej przed nim posłał w jego stronę kolejny pocisk.
Abu, Kha'draz i Serafin skoczyli za Balltramem, ten jednak był szybszy i zniknął im w tunelu. Nagle usłyszeli ryk. Ściana po ich lewej eksplodowała i wyłoniła się z nich przeraźliwa paszcza Horrora mogąc przegryźć Dawcę Imion w pół. Ta kłapnęła w ramię Abu Hamzę. ten krzyknął, odwinął się i ciął w wielki łeb Horrora. Miecz ześlizgnął się po mocarnym pancerzu stwora.
Balltram podbiegł do Czarodzieja i zaatakował agresywnie. Troll nie spodziewał się tego. Wyciągnął swój krótki miecz i zmierzył się na ostrza ze Zwiadowcą.
Serafin posłał strzałę w otwarty pysk stwora. Horror atakował wściekle raniąc co i rusz Kha'draza i Abu, jednak nie zadając im większych obrażeń. Na jeden atak każdego z nich, Horror kąsał trzy razy. Walka była wyrównana. Abu w końcu wbił w paskudny łeb miecz, a Kha'draz odpowiednio przycelował i uderzył z ogromną siłą. Polała się krew.
Balltram był lepszym szermierzem od Gehaba. Troll walczył dzielnie jednak krasnolud miał niezwykłe szczęście. Dwa razy z rzędu mocno trafił oponenta tak, że ten przewrócił się. Czarodziej wykonał ruch ręką jakby próbował rzucić sztyletem. "O nie! Nie pozwolę ci rzucić zaklęcia" przeleciało przez myśl Balltramowi i odsłaniając się zadał ostateczne pchnięcie. Troll opadł na plecy i wyzionął ducha.
Serafin posłał kolejną strzałę w opancerzony łeb Horrora. Ta wbiła się poniżej oka, co wywołało wściekłość w Horrorze, który nagle zrezygnował z ataku i wycofał się. Abu, który był do tej pory po tej stronie tunelu co Balltram, wskoczył za stworem do tunelu i zaczął się szybko czołgać. W końcu, po paru metrach, wypadł do cuchnącego leża stwora. Tam stanął z nim oko w oko. Ciało dwumetrowego potwora w jednej trzeciej zajmowała paszcza, którą teraz rozdziawił w całej okazałości. Za Abu pojawił się Kha'draz. To pojawienie rozproszyło bestię. Abu zatańczył w Powietrznym Tańcu i zadał cios w nieosłonięty pancerzem korpus Horrora. Z ciała stwora buchnęła krwawa posoka. Zabójca Horrorów w tym czasie walnął swym mieczem z drugiej strony. Horror był martwy.