Sesja 11.11.2010
Dwie Wieże
Tytuł nawiązuje do dzieła J.R.R. Tolkiena pod tytułem "Władca Pierścieni: Dwie Wieże".
To tak jakby ktoś pytał.
Dzień 1
Kha'draz obudził się nagle. Czuł się nagi i w rzeczywistości taki był. Był w jakimś podłużnym pomieszczeniu o krzywej podłodze w którym strasznie wiało. Podniósł się i ruszył w stronę okna. Zdziwił się gdy spostrzegł, że znajduje się niknącej w chmurach wieży, a zaraz obok z chmur wyrastają podobne dwie.
Vorst rozejrzał się po pomieszczeniu. Podszedł do komody i znalazł na niej swoje rzeczy. Miecz, broń, sakiewkę. Odsunął szuflady i wewnątrz znalazł swoje ubrania i buty. Ubrał się i wyszedł z komnaty przez wąskie drzwi. Znalazł się w kamiennej komnacie przywodzącej na myśl architekturę krasnoludów. Znalazł w końcu schody i ruszył nimi w dół. Zszedł tak kilka pięter, gdy na swej drodze napotkał Zgrzytacza o wielkiej paszczy. Ten skoczył ku niemu i kłapnął ogromną paszczęką. Zabójca Horrorów nie zląkł się tylko wyprowadził trzy celne ciosy. Stwór padł martwy brocząc czarną krwią.
Nagle usłyszał jak ktoś wbiega po schodach. Odwrócił się w stronę drzwi aby być przygotowanym na atak. Nagle zza węgła wybiegł Endrifan - elfi Czarodziej i przyjaciel Kha'draza. Miał przerażoną minę. Szybko zamknął za sobą grube drzwi, przyłożył do nich rękę i wydał odgłos zamykanego zamka. Czarodziej w końcu odwrócił się i spojrzał na Zabójcę Horrorów. "Musimy uciekać z tej Wieży. Goni mnie horda Zgrzytaczy i niewiele brakuje a zaraz tu przedzierzgną. Chodźmy wyżej, zabezpieczę kolejne drzwi i poszukamy liny." Weszli wyżej i zapieczętowali kolejne drzwi.
Przystanęli na chwilę. Endrifan wyglądał na wielce zaniepokojonego. Wyjaśnił Kha'drazowi, że znajdują się daleko poza Barsawią, w krainie zwanej Vasgothią. Musieli zostać w jakiś sposób przeniesieni w to miejsce, najprawdopodobniej przez działanie splugawionej magii Horrorów. Zresztą te trzy wieże zbudowane są przez Horrory i nikt dokładnie nie wie w jakim celu, podobnie jak Księga Łusek. "To miejsce jest skażone straszliwą magią Horrorów, zapewne wyczułeś to już." Endrifan miał rację. Vorst spojrzał już wcześniej w przestrzeń astralną i to co spostrzegł niemalże odebrało mu zmysły.
Znaleźli długą linę. Zmęczony i ranny Endrifan przestroił szybko Matrycę i kontrolując linę posłał ją do najbliższej Wieży, gdzie tam zaczepiła się o belkę balustrady i powróciła do rąk elfiego Czarodzieja. Przywiązali ją i Kha'draz widząc pod sobą blisko stumetrową przepaść oplótł nogami linę i powoli zaczął przechodzić.
Gdy przeszedł ponad połowę, spostrzegł, że coś w komnacie Endrifana się dzieje. Nagle rozbłysła magiczna energia i rozległo się wycie. Coś z przeraźliwym jękiem kłapnęło szczęką. Zgrzytacze się przedarły. Endrifan nie zdążył, jego zaklęcia nie miały szans w starciu ze zbyt licznym wrogiem. W końcu coś na kształt długiej, oślizgłej macki wciągnęło Czarodzieja wgłąb Wieży. Kha'draz począł wracać jednak lina nagle pękła. Krzycząc, zaczął spadać. Odbił się od ściany Wieży, zacisnął mocno dłonie na linie i zjechał po niej kilka metrów w dół. Nie puścił liny. Wszedł na parapet, i ciężko dysząc opadł na podłogę.
***
Dochodził wieczór. Kha'draz wiedział że nie może zwracać na siebie uwagi toteż nie krzyczał w stronę pierwszej Wieży aby wywołać Endrifana. Wiedział że ten może sobie poradzić. Mimo tego czekał już przeszło dwie godziny, aby zobaczyć jakąkolwiek oznakę życia z jego strony. Daremnie.
Niedługo miała nastać noc, postanowił do tego czasu opuścić Wieżę. Miał do pokonania jakieś siedemdziesiąt metrów w dół. Ruszył. Kilka kondygnacji niżej, w pomieszczeniu przypominającym architekturę elfów wymieszaną z dziwnymi płaskorzeźbami ludzi o zwierzęcych twarzach znalazł tarczę obok zmurszałego ciała jakiegoś krasnoluda. Wziął ją.
Kolejne piętra różniły się od siebie pod każdym względem. W końcu przed sobą spostrzegł na schodach stojącego do niego frontem staruszka rasy ludzkiej. Ów człowiek, pomarszczony przez czas miał na sobie stare łachmany, a w ręce trzymał długi miecz.
Kha'draz odezwał się pokojowo. Starzec zaśmiał się obłąkańczo i postawił krok w stronę Vorsta, w końcu zaczął wchodzić po schodach unosząc swój miecz.
Cięcie było błyskawiczne. Zabójca Horrorów sparował je w ostatniej chwili, niemal się przewracając. W starcu było więcej sił, niż można by się spodziewać. Kha'draz wykonał Akrobatycny Atak i zadał cios. Walka była męcząca, a konstrukt ciężkim przeciwnikiem. Vorst krwawił z ran. Widział jednak dzięki magii Talentów, że konstrukt też jest już na skraju wyczerpania. Zaryzykował i zaatakował agresywnie odsłaniając się. Cios spadł na przeciwnika z mocą gromów. Z jego bebechów wypłynęła ciemna ciecz. Starzec padł, był martwy.
Kha'draz uciął łeb konstruktowi i wyrzucił go przez okno. Rozejrzał się. Ziemia w promieniu kilku kilometrów była całkowicie splugawiona. Czarna, wypalona, wyniszczona. Nic nie rosło tu z własnej woli. Nagle ujrzał światło. Na skraju lasu, kilka kilometrów od niego ktoś rozpalił ogień. Ruszył pośpiesznie w dół wciąż bacząc na pułapki i przeciwników.