Sesja 09.09.2010
Księga Łusek cz. 1: Mrok
05 Sollus [Sierpień] 1501
Serafin i Kha’draz odbili od brzegu zatłoczonego portu Daiche. Parostatek „Chwała Odważnym” dziarsko wypłynął na wody Tylonu, zrazu szybko, by później zwolnić na leniwych i płytkich wodach rzeki wpływającej do zachodnich rubieży Dżungli Servos. Elfka Kalinsha Mistrzyni Żywiołów ciągle nie mogła nacieszyć się swoim mężem, człowiekiem Falinim. Nestrin, wietrzniak Powietrzny Zwiadowca, również jakoś tak bardziej odżył. Cieszył się, że nie siedzi w Kratas, smrodliwym mieście pełnym zdrady i złodziejstwa.
Serafin i Kha’draz postanowili wykorzystać czas spędzony na pokładzie „Chwały” i zajęli się medytacją nad swoimi talentami. Galeb-Klek poświęcił się medytacji nad Rytuałem Karmicznym i Przewidywaniem Ciosu. Vorst natomiast nad Astralnym Spojrzeniem, Zewem Cierpienia i Rytuałem Karmicznym. Wszystkie na Poziom czwarty. Kha’draz medytował także nad trzecim Poziomem Oparcia się Mocy Znamienia. Mieli czas i go wykorzystali.
08 Sollus [Sierpień] 1501
Po powrocie do Przewozu i sprzedaniu głowy, Abu Hamza, Balltram i Khorel udali się do karczmy "Wieczorny Odpoczynek" gdzie byli zakwaterowani. Pogoda była w miarę ładna, słońce grzało więc nie spieszyło im się. Jakie było ich zdziwienie gdy spostrzegli, że do ich kompanii elfiego Czarodzieja VIII Kręgu - Endrifana, Zwiadowcy VII Kręgu - Sheltera Biegłego, Zabójczyni Horrorów IV Kręgu - Mileny oraz drużyny Czarodziejki VI i Wojowniczki V Kręgu Horfanty, w skład której wchodzili człowiek Friss Zabójca Horrorów VII Kręgu, ork Gumel Wojownik VI Kręgu, ork Ijmar Ksenomanta V Kręgu oraz krasnolud Gorman Fechtmistrz VI Kręgu, dołączyli długo oczekiwani Kha'draz i Serafin, którzy niespełna kwadrans wcześniej wysiedli na brzeg.
Było dopiero wczesne ciepłe popołudnie, więc po radosnym przywitaniu zasiedli do stołu, aby posilić się ciepłą karczemną strawą i napić schłodzonego piwa. Kha'draz z Serafinem zaczęli opowiadać o wydarzeniach jakie spotkały ich w Kratas, o radosnej wizycie w Mieście Złodziei, gdzie zycie toczy się inaczej niż w Travarze. O ukrywaniu się w kanałach, o Mocy Oka i Pomiocie Brochera, o Kroptorku handlarzu niewolnikami i w końcu o odnalezieniu Faliniego, męża Kalinshy, którego uwolnili. Przypłynęli z nimi do Przewozu, jednak oni pozostali na parostatku, gdyż ten jeszcze dzisiaj wyruszał w dalszą podróż, a oni chcieli udać się do swojego domu, w wiosce położonej niedaleko Domu K'tenshin.
Abu, Balltram wraz z Shelterem i Mileną opowiedzieli z kolei o swoich dokonaniach. O tym, jak w Farram natknęli się na Pana Gryfów z którym walczyli. Ten w końcu odpuścił i oddalił się poza miasto. Następnie w Travarze udali się do Kuriny gdzie zdali jej raport o zdobyciu kolejnej Łuski. Milena powiedziała, że Kurina dostała rozkazy od Rady, iż muszą jak najszybciej zaprzestać działania poza miastem na taką skalę, gdyż jest to coraz bardziej kosztowne.
Mówią też o tym, że duch zaklęty w tatuażu Balltram znikł i teraz ów tatuaż nie zmienia się i jest typowym tatuażem klanowym, jaki zrobił swego czasu mu dziadek. Zastanawiające jest, że duch znikł po odnalezieniu wszystkich Czterech Łusek, gdy jeszcze nie wiedzieli, że czwarta została odnaleziona. A było to, zbiegiem okoliczności, w Przewozie gdzie się obecnie znajdowali.
Następnie opowiedzieli o powrocie Horfanty ze Złoziemi, gdzie ta zdobyła kolejną czwartą i ostatnią Łuskę. Mieli tam trochę problemów z konstruktami, jednakże żadnego Horrora tam nie napotkali. Po powrocie do Travaru spotkali się z Endrifanem i ukryli Łuski w czterech różnych miejscach. Jak się niedługo potem okazało, musieli ponownie wyciągać Łuski, gdyż pojawił się Jertqow, sługa Vasdenjasa. W kilka dni później oddano mu łuski, które zabrał do swego pana działającego od pewnego czasu w porozumieniu z Lodoskrzydłym.
Shelter opowiada o spotkaniu jakie zdarzyło się pomiędzy nim właśnie a Jartqowem i Sarlonem Panem Gryfów. Ten ostatni powiedział, że jego pani, Charcoalgrin nie będzie już uprzykrzała życia bohaterom. Na dowód wdzięczności ofiarowuje im mapę, która może doprowadzić ich do miejsca, gdzie kultyści czczący Horrory i zbierający Łuski mają swoją główną siedzibę, mapę prowadzącą do miejsca w Lśniących Szczytach, gdzieś na północnych obrzeżach Szarego Lasu.
Abu z Balltramem opowiadają również o spotkaniu Traja Szybkorękiego i Garollana, starych znajomych, którym pomogli tym razem pozbyć się kłopotów w Farram. Sami też trochę na tym zarobili przed chwilą.
Balltram wspomina o Jarichcie, pracowniku Serafina w Travarze. Mówi, że ma się dobrze i nadal z powodzeniem prowadzi interesy. Serafin wzdycha i zastanawia się kiedy też znowu zobaczy Travar i swój dom.
Gdy już pojedli i popili, postanowili działać. Udali się na zakupy, gdyż następnego dnia postanowili wyruszać w stronę Lśniących Szczytów. Mieli szczęście gdy na swej drodze napotkali obwoźnego sprzedawcę eliksirów. Wykupili od niego cały zapas eliksirów zdrowienia i leczenia. Dłużej musieli naszukać się kupca, który będzie w stanie sprzedać im kilka eliksirów ostatniej szansy, czy amuletów Ochrony przed Horrorami i Oszukania Śmierci. Zakupili także sporą ilość prowiantu oraz dwa muły, które miały nieść większość z tych rzeczy. Tak przygotowani poszli wieczorem spać, podnieceni nową wyprawą i tym co może przynieść.
09 Sollus [Sierpień] 1501
Pogoda poprawiła się, letnie słońce miło grzało w kark, a wiatr od gór miło chłodził. Wyruszyli wczas rano, niedługo po otwarciu wrót miasteczka. Pozostawili za sobą otoczone murem i mokrą fosą miasteczko Przewóz z górującą nad nim czarną wieżą i udali się szlakiem ku zachodowi, szlakiem którym już zdarzyło im się wędrować.
W ciągu następnych dni przemierzyli sporą część szlaku przez w miarę ludną krainę pełną farm i gospodarstw, gdzie o nocleg i pożywienie nie było trudno. Następnie przekroczyli pamiętny most z grubych drewnianych bali nad wartką rzeczką, gdzie od czasu do czasu spotkać można było krasnoludzkiego Głosiciela Thystoniusa wyzywającego podróżnych na pojedynki. Za mostem krajobraz zmienił się. Ziemia stałą się bardziej jałowa, zaczęły przeważać stepy, a i niebezpieczeństwo wzrosło. W końcu dojechali też do sławnego kamienia milowego wskazującego, że do Przewozu pozostały cztery dni drogi pieszo, a konno dwa i pół. Kamień milowy, jak przypomniał Serafin, to tutaj wszystko się zaczęło. Tutaj z wujkiem Kirstenem odnaleźliśmy Dziennik Łusek i najpewniej jedną z nich. Tutaj mój wujek przestał być sobą i stał się marionetką jakiegoś plugawego Horrora, którego może uda nam się zabić.
14 Sollus [Sierpień] 1501
Kentaki, mała spalona aż do fundamentów wioska nie śmierdziała spalenizną i węglem tak jak przed kilkoma miesiącami. Co ciekawe wciąż po jej zabudowaniach biegały zdziczałe kury, grzebiące w ziemi i wysiadujące jaja. Udało im się złapać kilka na wieczór. Abu ugotował rosół w zakupionym w przewozie garnku, resztę kur upiekli. Była to miła odmiana od suszonego mięsa i sucharów. Siedzieli wśród zrujnowanych domów, Ijmar, jak od kilku dni to czynił, ponownie wystawił na straż duszka, a Shelter wraz z Balltramem ruszyli na wieczorny zwiad, by zobaczyć co też kryje się wokół nich. Gdy wszyscy zasiedli w końcu do wieczerzy spojrzeli na południowy-zachód, skąd dochodziły odległe pomruki i groźne huczenie nie tak wcale odległego wulkanu An'grak.
Milena od tego dnia sypiała w pobliżu Kha'draza, czasem grzejąc się w jego ramionach. Nie rozmawiali ze sobą dużo, ale widać było, że kobieta potrzebuje jego bliskości, którą ten odwzajemniał. Shelter zdawał się nie przejmować jej zachowaniem, kto wie, może tak faktycznie było.
Khorel natomiast zaczynał tęsknić za miastem, za Travarem. Zaczął grywać w karty wraz z dwójką ludzi Horfanty: Frissem i Gormanem. Dość często wygrywał. Czasem dołączali się inni, tak dla zabicia czasu.
16 Sollus [Sierpień] 1501
Późnym popołudniem wyminęli rozwidlenie z szlakiem Krataskim i pożegnali się kupcami do jakich dołączyli się poprzedniego wieczora. Było to kilku kupców z Przewozu, którzy wyruszyli dzień przed nimi. Mili i sympatyczni
22 Sollus [Sierpień] 1501
Lśniące Szczyty zachwycały po raz kolejny swoimi ogromem i różnorodnością, zwłaszcza o wieczornej porze, gdy znajdujące się na szczytach gór złoża kryształów odbijały i potęgowały ogniste błyski Morza Śmierci, dzięki czemu powstaje aura o ciepłej barwie, którą można zobaczyć z bardzo daleka. Gdy wjechali w przejście pomiędzy dwoma pasmami prowadzące w kierunku Szarego Lasu, aura znikła, gdyż szczyty gór ją przysłoniły, mimo to, niebo i tak wyglądało inaczej niż w innych rekonach Barsawii.
Kilka dni wcześniej wjechali w góry i podążali za mapą wzdłuż niewielkie strumienia meandrującego między kamieniami, usuwiskami i piargami, znajdując sobie najłatwiejszą drogę spłynięcia. Podróż z każdym dniem była coraz cięższa, już nie tylko należało się rozglądać za nieznanymi mieszkańcami gór, kryształowymi łupieżcami, ale także należało znaleźć dobrą drogę do przejścia także dla mułów, które skutecznie utrudniały wędrówkę, gdy należało się chociażby wspiąć po pionowej skale. Tutaj z pomocą przychodzili Czarodzieje i ich zaklęcia lewitacji. jednak Mimo pomocy, podróż niebezpiecznie wydłużała się.
W ciągu tygodnia podróży wyminęli dwie położone wyżej osady, do której postanowili nie zaglądać, zwłaszcza że Balltram znalazł szczątki Dawców Imion zjedzonych przez innych Dawców Imion. Aż w końcu Shelter stanął nad truchłami dwóch Dawców Imion zabitych całkiem niedawno.
Martwe ciała okazały się nie być już Dawcami Imion. Ten który był kiedyś elfem zamiast rąk miał kilkucalowej długości szpony, ten będący onegdaj człowiekiem zamiast rąk miał szczypce przypominające te jakie posiadają modliszki. Do zabicia tych konstruktów, jak ocenił Shelter doszło przed czterema, pięcioma dniami. Wykorzystując Analizę Śladów doszedł do wniosków, że konstrukty zaatakowały piątkę, szóstkę Dawców Imion obytych w wojowaniu i magii. Balltram, który towarzyszył swemu mistrzowi obszedł miejsce wokół jednak nie udało mu się znaleźć żadnych śladów, w którą mogli udać się obozowicze. W chwilę później doszła reszta drużyny. Zaczęła się rozmowa, w której Serafin palnął, że być może przed nimi idzie Mrina z Iopos, która od niemal samego początku knuje przeciw nim.
Oględziny śladów przed Endrifana i Horfantę nie dały więcej odpowiedzi, niż to, że atak konstruktów miał miejsce nad ranem. Kha'draz rozejrzał się po astralu. Miejsce to było zanieczyszczone przez Horrory, jednak nie tak jak Złoziemia. Do tego jeszcze wiele brakowało.
Ruszyli dalej, czekała ich jeszcze wspinaczka po stromym zboczu, po którym spływał kaskadami wodospad. A za wodospadem przedsionek Szarego Lasu.
23 Sollus [Sierpień] 1501
Szary Las nie nosił swojej nazwy bez powodu. Pomimo tego, że zahaczyli tylko o jego skraj, dało się zauważy, że rosnące w nim drzewa miały korę szarą, popielatą. Ich liście były kolory szarozielonego. Niewielka ilość traw, paproci czy jakichkolwiek krzaków spowodowana była sporą warstwą szarego popiołu zalegającą na ziemi. Miejsce to mimo wszystko żyło, jednak było tak niezwykłe i niepokojąco ciche, że aż przerażające. Drużyna nie zagłębiała się w las i szła jego bezpiecznymi obrzeżami, tam, gdzie popiołu nie było aż tyle, a roślinność mimo wszystko była bogatsza i zieleńsza.
25 Sollus [Sierpień] 1501
Shelter Biegły i Balltram od czasu spotkania na drodze trucheł konstruktów mieli ze sobą towarzysza. Kha'draz dzielnie im towarzyszył w zwiadach, gdy trzeba było pozostać z tyłu, pozostawał, gdy trzeba było siedzieć cicho w krzakach i nie ruszać się, to siedział. Tak jak pozostali.
Szli forpocztą przez las od kilku godzin, gdy nagle Shelter przystanął, szybko odwrócił się z palcem na ustach, by uciszyć pozostałych. Przykucnęli i skryli się za drzewami. Shelter wskazał im kierunek, gdy już myśleli, że nic nie spostrzegą, przed sobą jakieś czterdzieści do pięćdziesięciu metrów dostrzegli ruch, wśród szaro-zielonych krzaków jeżyn i malin. Jak się okazało Dawca Imion, elf lub człowiek odchodził od nich. Ruszyli za nim, w chwilę później dostrzegli jak wychodził na pochyła polanę przechodzącą dalej w halę i łączącą się z ciemnymi skałami Lśniących Szczytów.
Podkradli się bliżej, między niskie sosny i krzaki głogu, tak że spokojnie mogli obserwować co dzieje się na polanie. Kha'draz pozostał kilka metrów z tyłu. Nie chciał narażać przyjaciół i siebie na niepotrzebne wypatrzenie. Człowiek za którym ruszyli rzucił wiązkę chrusty i drwa w pobliże palących się dwóch ognisk. Podszedł do jednego ze swych kompanów i roześmiał się. Dwójka orków, siedząca niedaleko nich piła coś z bukłaka, co zapewne nie było wodą, gdyż po każdym łyku ciężko sapali. Trzeci człowiek, opierający się o zwalony pień ostrzył swój miecz. Obok niego leżała kusza.
Jednak to co głównie przykuło ich wzrok to czarny namiot z zielonymi ornamentami, a właściwie zdobiona płachta nad głowę z dwoma ściankami, chroniącymi od wiatru, całość postawiona na wbitych w ziemię palach. Pod tą płąchtą-namiotem siedziała młoda, niespełna trzydziestoletnia kobieta o ciemnych spiętych z tyłu włosach. Ubrana w ciemny, bogaty strój podróżny przeglądała jakieś dokumenty leżące na przenośnym stoliku, popijała przy tym czerwone wino z kryształowego kielicha.
Nagle na ułamek sekundy spojrzała w stronę skrytych w krzakach poszukiwaczy. Przywołała do siebie człowieka, którego śledzili. W tym momencie postanowili się wycofać, gdy przed nimi pojawił się nie wiadomo skąd duszek. Ten przeleciał nad Balltramen i Shelterem wypowiadając szybko słowa "Zapraszam panów do siebie. Całą trójkę." Shelter podniósł się, obciągnął czarny kaftan i rzekł "no dobra".
***
Gdy podchodzi do namiotu, dwójka orków i trójka ludzi przyglądała się im bacznie, gotowa na jedno skinienie swojej pani. Jeszcze zanim stanęli przed Mriną spostrzegli, że ta zarzuca płaszcz na leżące dokumenty na stoliku. Zdołali tylko dostrzec taką samą mapę, jaką sami posiadali, a dostali od Sarlona Pana Gryfów.
Mrina usiadła wygodnie na swoim przenośnym fotelu, sięgnęła po kielich z winem i zaczęła mówić.
"Zastanawiałam się kiedy tu dotrzecie. Już myślałam, że nie uda wam się. Przejdę do rzeczy, proponuję wam zawieszenie broni, wejście w komitywę. W tym momencie posiadamy jeden i ten sam cel, jakim jest pokonanie Horrora czającego się w starym Kaerze Rospul. W miejscu gdzie kultyści zbierają strony z Księgi Łusek i gdzie jest ich główna siedziba. Proponuję połączenie sił, gdyż wiem jak go pokonać, a do tego potrzebuję waszej pomocy, przyjaciele."
"Będziemy musieli przedstawić tę propozycję reszcie naszej drużyny. Niczego nie obiecujemy droga Mrino."
Gdy dalej wymieniali miedzy sobą uwagi, Kha'draz ostrożnie spróbował zajrzeć w przestrzeń astralną. Po udanej próbie, próbował przyjrzeć się temu co znajduje się pod turkusowym płaszczem na stoliku, jednak niczego nie dostrzegł. To coś musiało mieć wysoką Obronę Magiczną.
Wracając rozmawiali o spotkaniu, gdy przed sobą w końcu dostrzegli zbliżającą się resztę drużyny z dwoma mułami na końcu.
***
Przystanęli, siedli w kółku na kilkunastu sporych głazach i przewalonym pniu. Rzeczy rzucili sobie pod nogi, niektórzy skorzystali z przymusowego postoju i zdjęli buty, by stopy wypoczęły. Muły natomiast wesoło zaczęły skubać trawę i różane krzaki. Dawcy Imion słuchali tego co mają do powiedzenia Shelter, Balltram i Kha'draz, słuchali z zaciekawieniem i trwogą.
Zaczynają padać pierwsze propozycje dalszego postępowania. Serafin i Abu, proponują szybką dywersję na obóz Mriny. Co pozwoli im pozbyć się na początek jednego kłopotu. Pomimo tego, że Abu nie ma większej pretensji do Mriny za dawne czasy, gdy ta więziła go jako niewolnika, to jednak uznaje pozbycie się jej za dobry plan. "Po wszystkim można by poczekać ze trzy dni do wyleczenia się i iść dalej, na walkę z Horrorem" mówił.
Kha'draz nie był zdecydowany, jak postąpić. Zdawał sobie sprawę, że pokonanie Horrora jest najważniejszą rzeczą. Natomiast Balltram wręcz obstawiał za przyłączeniem się do Mriny i jej kompanii, przy czym zaczął podawać procentowe szanse na pokonanie nieznanego Horrora (o ile taki istnieje) samemu a z pomocą. Co prawda nie wszyscy pojęli tych procentowych tłumaczeń, że mamy 50% szans na pokonanie Mriny i 50% szans na pokonanie Horrora, co daje nam dwa razy 50%, a nie raz 50%, które było lepsze, bo dawało razem większe szanse na pokonanie Horrora. I nie trzeba było dzielić jednego 50%, gdyż razem z Mriną go nie było.
Horfanta w końcu przerwała jego wywód mówiąc otwarcie, że nie chce przyłączać się do osoby, która w każdej chwili może ich zdradzić i wbić nóż w plecy. Nie chce dołączać do kobiety, która nigdy nic dobrego im nie przyniosła, a wręcz przeciwnie, ciągle stała w opozycji. Była wrogą stroną, pragnącą dobra dla siebie i swojej rodziny z Iopos. Endrifan rozważa natomiast wszystkie za i przeciw, zwłaszcza, że ktoś zaproponował chwilę wcześniej przysięgę krwi jaką można zawrzeć z Mriną. Przysięgę, która będzie regulować wzajemną pomoc. Gdy czarodziej kończył zdanie, został uciszony nagle przez Ijmara Ksenomantę, orka w czarnych szatach w trupie czaszki. "Uspokójcie się, mamy gościa. Pewien całkiem przemiły duch przysłuchuje nam się od kilku chwil. Dajcie mi kilka minut a odprawię go."
Faktycznie nie minęło dziesięć minut, podczas których Ksenomanta przestroił matrycę do odpowiedniego zaklęcia i porozumiał się z duchem. Po chwili odesłał go z powrotem Mriny. Po tym pierwszy głos podniósł Khorel, mówiąc wszem i wobec, że dla niego decyzja jaka zapadnie jest dla niego obojętna. Ważne żeby jakaś zapadła. Milena wsparła Złodzieja, jednakże skłaniając się ku Mrinie i jej propozycji. "W końcu moim celem jest zabijanie Horrorów, a nie polityka." W tej kwestii poparł ją Friss również Zabójca Horrorów.
Kha'draz powiedział, że Mrina posiada tą samą mapę co oni, a także jakieś dodatkowe dokumenty. Dawcy Imion zaczęli się przekrzykiwać jak banda orków po pijaku. "Co nie ulega wątpliwości, rzekł w końcu Shelter, że mapę tą dała im ta sama osoba. Wszyscy wiemy o kim mówię, o Sarlonie. A dokładniej rzecz ujmując o jego pani - Charcoalgrin." Balltram przytaknął swemu mistrzowi i rzekł jeszcze, że pewnie ów pani chciała aby pokonać wspólnie Horrora. Endrifan uciszył resztę mówiąc, że zapewne dała im tą mapę ta sama osoba, ale nie możemy przesądzać swojej decyzji tylko domysłami. "Równie dobrze możliwym jest to, że chcą nas skłócić i doprowadzić do samozniszczenia. Innymi słowy wymordowania się nawzajem."
Nikt jej nie zauważył gdy przybyła. Nikt się tego nie spodziewał. Stała od nich oddalona o około piętnaście metrów na skraju rzadkiego lasu, gdy zauważalnie głośno chrząknęła. Wszyscy, jak jeden mąż odwrócili się, rozmowy ucichły w połowie zdań. Serafin sięgnął po łuk i od razu próbował postawić Mistyczny Znak na Mrinie. Udało mu się dopiero za trzecim razem, gdy ta już mówiła.
"Przybyłam w akcie dobrej woli, zakopać topór wojenny..." Serafin wybuchnął śmiechem. Kobieta spojrzała na Galeb-Kleka z pogardą, nie przejmując się jednak tym za bardzo rzekła "możesz wracać na zachód, do swojej rodzinnej wioski, do Copperpick, nieprawdaż?" Odwróciła od niego wzrok i poczęła mówić dalej "Przybyła zakopać topór wojenny. Chcę razem z waszą pomoc, a właściwie pomocą jednego z was pokonać Horrora drzemiącego całkiem niedaleko stąd. Potrzebuję Czarodzieja."
Drużyna zdziwiła się. Endrifan uniósł brwi i spytał "tylko mnie, dlaczego?" "Dostałam mapę, zapewne tą samą która was tu sprowadziła. Posiadam kilka stron wyrwanych z Dziennika Łusek, gdzie opisane jest zaklęcie ósmego Kręgu dla Czarodzieja zwące się Osłabieniem Marizmala. Tak, Horor, który siedzi tu niedaleko, skryty w ponurym lochu, ma na Imię Marizmal. Wszystko opisane jest na brakujących stronach Dziennika. Jeżeli dołączycie do mnie, dam je wam, abyście mogli je przejrzeć i sami zdecydować czy są prawdziwe czy nie." Mrina dalej mówi, że nie interesują ją już Łuski, chce tylko pozbyć się Horrora. Nikt jej nie wierzy, a część, głównie Serafin, mówi o tym głośno.
Kha'draz sięgnął głębiej w pamięć, jednak nie przypomniał sobie Imienie tego Horrora. W końcu spytał się, co to za Horror, na co Mrina odpowiedziała, że jest to najpewniej odmiana Robaczywca.
W tym momencie, Zabójca Horrorów od Horfanty powiedział, że przechodzi na stronę Mriny. Za raz po nim przeszła Milena "jestem Zabójczynią Horrorów, to jest moje zadanie, zabijanie bestii", Kha'draz "praca to praca". W największe zdziwienie wprawiła resztę Dawców Imion Horfanta z resztą swojej drużyny, która jeszcze pół godziny wcześniej zarzekała się, że za nic nie powinni sprzymierzać się z "tą wyrodną babą". Kha'draz zaczął coś podejrzewać, że Horfanta może coś ukrywać przed nimi skoro tak szybko zmieniła zdanie.
Abu Hamza i Balltram czekali na to co powie Endrifan, a ten po raz pierwszy odkąd go poznali nie wiedział co począć. W końcu po krótkim przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw podjął decyzję. Postanowił przyłączyć się do Mriny, jednakowoż pod jednym kryterium na które ta będzie musiała przystać. Przysięga krwi. Kha'draz wyrwał się do składania przysięgi, jednak Czarodziej ostudził jego zapędy powołując się na to, że to on będzie musiał rzucić zaklęcie, a Kha'draz wraz z resztą osłaniać go przed atakami Horrora.
***
W pięć minut później dotarli do błonie gdzie obóz rozłożyła Mrina i piątka jej najemników. Ci przywitali się z nowymi towarzyszami dość sucho, bez większego entuzjazmu.
Mrina, jak obiecała, tak dała bohaterom i reszcie wyrwane strony z Dziennika Łusek. Faktycznie na dwóch kartach zapisane było zaklęcie łącznie z bogatym opisem jak działa. Na pozostałych, wyrwanych z końca dziennika stronach, opisane było ucieczka z Kaeru Rospul wraz z dwoma kompanami, człowiekiem Almironem i krasnoludem Rumplem Ochrowym Noskiem. Pokrótce opisana jest ich podróż od kaeru, aż do miejsca, gdzie ostatnie słowa wskazują na to, że ucieczka została zauważona i są śledzeni przez plugawą czeladź zarobaczonego Marizmala. Autor nie wie czy uda mu się dotrzeć do Nowego Ustine, by tam przeciwdziałać w rozprzestrzenieniu się zła. Na końcu zawarte są, naprędce zapisane słowa "jeżeli ktoś znajdzie ten dziennik, niech pomści mnie, Midusa z Ymlac, Czarodzieja i Wojownika".
Shelter nagle coś sobie uświadomił. Skoro Midus wyruszył ze Lśniących Szczytów mniej więcej w okresie, gdy sam przebywał w Iopos i śledził poczynania Czarnego Kosa oraz ruchy dotyczące śledztwa w sprawie Księgi Łusek, to co się stało ze szpiegiem, którego tropił aż do Tessesty? Ze szpiegiem, który miał zabić Balltrama? Przecież był pewny, że to właśnie był Midus? Chyba, że właśnie miało to tak wyglądać, i wszystko co do tej pory przeszli było jedną wielką grą klanu Denairastów?
Gdy Balltram usłyszał imię Midus, zrozumiał. Krasnolud który przybył do niego na początku jego przygód, przed ponad rokiem był tym samym, który napisał Dziennik Łusek. Endrifan był równie zaskoczony. To rzuciło pewne nowe światło na rolę Midusa w tym wszystkim, widać było, że chciał postępować dobrze, jednak jego pokręcona świadomość splugawiona horrorowym językiem i podszeptem sprawiło, że stało się inaczej. Midus stał się mordercą, który spełniał prośby Horrora, mordując na Jarmarku w Tessesta, Pasjom ducha winnych, Dawców Imion. Shelter jednak nie pozostał osamotniony w swoich myślach i podzielił się nimi w dogodnej chwili z Endrifanem i Balttramem. Przestrzegł ich także, żeby mieli się na baczności jeszcze bardziej niż zwykle.
Rozpalili kilka ognisk i zaczęli przygotowywać się do snu. Każdy był czujny, obserwował nieznajomych, dumał nad następnym dniem, nad tym jak to będzie wszystko wyglądać. O zachodzie słońca Mrina i Endrifan odprawili Rytuał Krwi, w którym przysięgli sobie nawzajem pomagać dopóki nie pokonają Horrora Marizmala lub któryś z nich nie zginie z winy stwora lub dopóki nie rozwiążą Przysięgi za obopólnym porozumieniem. Przyrzekli także, wymagając to na swoich poddanych, że nie będą bruździć sobie nawzajem aż do momentu końca Przysięgi. Oznaczało to mniej więcej, że dopóki oczy nie widziały jak ręce sabotowały, dotąd sercu nie było żal.
26 Sollus [Sierpień] 1501
Skoro świt obóz zaczął przejawiać oznaki życia. We względnej ciszy i spokoju zjedzono śniadanie i poczęto przygotowywać się do mającej nastąpić niebawem, eksploracji. Zabrano ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy – broń, eliksiry, jedzenie i picie, źródła świata oraz dobre nadzieje. W końcu Mrina zarządziła wymarsz, mieli dwie godziny do celu.
***
Gdy dziewiętnastu Dawców Imion stanęło nad wejściem do kaeru, doskonale zrozumiało jak dziwnym było ów samo wejście. Dziura w ziemi na zielonoszarym stoku - gdzie kilkadziesiąt metrów poniżej rozpoczynał się Szary Las, a powyżej lśniły ostre i niedostępne szczyty zamieszkane przez trollowe klany - była sporym zaskoczeniem.
Dziura o średnicy blisko szesnastu metrów wiodła gładkimi ścianami przeszło czterdzieści pięć metrów w dół. Studnia, bo tak nazwał ją jeden z ludzi Mriny, była głęboka i nie zachęcała do wejścia, zwłaszcza, że światło nie docierało na samo dno oraz że dostrzeżono na dole migotanie pochodni, gdzieś przy wejściu w dalszy ciąg tuneli i podziemnych korytarzy. Ktoś wrzucił kamień w dół, chlupnęło.
Balltram z Shelterem postanowili sprawdzić ścieżkę prowadzącą z Szarego Lasu do Studni, do Kaeru Rospul. Ruszyli nie szczędząc czasu, zwłaszcza, że ślady które znaleźli były w miarę świeże i prowadziły do Studni. Wszyscy stali poniżej wejścia, przygotowując się, spoglądając na słońce, czerpiąc ostatnie wdechy świeżego powietrza, gdy nagle usłyszeli zgrzyt kamieni i krzyk. Jeden z najemników wpadł do Studni. Friss rzucił się za nim, wyciągnął dłoń, jednak nie zdążył złapać. W chwilę później usłyszeli głuche, mokre uderzenie. Krzyknęli, jednak nikt nie odpowiedział. „Nie ma co czekać, schodzimy” zakomenderowała Mrina. Pozostawili przy wejściu niepotrzebne rzeczy, przywiązali dwa muły i zaczęli schodzić.
Schody, płaskie pale wystające na metr ze ściany i okalające wnętrze Studni miały szerokość stopy i im głębiej tym były bardziej zniszczone i śliskie. Pierwszy szedł Friss, później Kha’draz i Milena, następnie Mrina, jeden z jej ludzi i szósty Abu Hanza. Zaraz za nim kroczyła Horfanta i reszta jej ludzi, później Serafin z Khorelem i pozostała trójka najemników Mriny. Pochód zamykali Endrifan, Balltram i Shelter (którym nie dane było dokończyć swojego zwiadu).
Pochodnie i kryształy rozświetlały mroczne, chłodne i mokre wnętrze Studni. W dole, tam gdzie szedł prowadzący Friss, który miał jeszcze jedno okrążenie do zrobienia, był jakieś siedem metrów nad powierzchnią wody i ostrymi, stalowymi szpikulcami wystającymi z niej. Na dwa z nich, poznaczonymi świeżym szkarłatem nabity był człowiek Mriny, nie żył. Nagle coś szczęknęło, coś drgnęło i metrowej długości stopnie zaczęły chować się w ścianie. Friss zaczął biec, za nim reszta, było jednak za późno. Ci na niższych stopniach dobiegli do ostatniego szerokie stopnia, który był progiem do wejścia. Abu i ork który był przed nim nie zdążyli i wylądowali w wodzie cudem nie nabijając się na ostry pal, inni nie mieli tyle szczęścia. Serafin, nim stopień schował się całkowicie w ścianie skoczył wykorzystując Wielki Skok i wylądował niedaleko Mriny, Kha’draza i Mileny na ostatnim stopniu. Część zaczęła wchodzić do korytarza prowadzącego dalej w głąb kaeru.
Khorel, podobnie jak Balltram, Shelter i Endrifan przylegli do ścian wykorzystując swoje talenty lub zaklęcia. Reszta taplała się po pas w śmierdzącej wodzie i krwawiła.