PBF rozegrany w dniach 10.04.2010-20.04.2010
Powrót cz. 1: Co dalej?
03 Gahmil [Czerwiec] 1501
Minęły dwa miesiące odkąd opuścili Travar. Dwa miesiące monotonnej podróży do miejsca, gdzie miała znajdować się jedna z czterech Głównych Łusek niesławnej Księgi Łusek, legendarnego przedmiotu przeklętego przez Horrory. Dwa miesiące podczas których przebyli niemalże pół Barsawii, zagłębili się w niezbadane tereny pełne niebezpieczeństw, dzikie ostępy Gór Delaryjskich, gdzie natrafić na oznaki jakiejkolwiek cywilizacji było niezwykle ciężko. Pomimo niedogodności i ciężkich przepraw obok orkowych nomadów, trolli z Lśniących Szczytów czy chociażby Całunu Ustrektu, gdzie spotkali sługusów Ago'asti, kryształowego bytu, Horrora, który przejął pod władanie starożytne Królestwo trolli.
Zaraz po przybyciu do obozu bohaterów, trolle z drakkaru zatrąbiły w rogi i zahuczeli na powitanie widząc że trolle które były z wami są do was pozytywnie nastawieni. Kapitan wyskoczył z brawurą i stanął na wyciągniętych wiosłach, wrzasnął, smarknął i wykrzyczał swoje Imię "jestem Yenik Kamiennołby, bratanek Cho’arrasa Jaśniejącego Kamienia, przywódcy przymierza Poszukiwaczy Niebios". Po czym zeskoczył kilkanaście metrów w dół i opadł lekko na ziemię.
Wieczór zapadł szybko w górach. Ogień w którym płonęły truchła żywotrupów wił się wysoko i rozświetlał drzewa doliny oraz ściany ostrej, poszarpanej grani o której oparte było wejście do Świątyni Kostnogłowego Uzurpatora. Miejsce to, bez żadnych wątpliwości, było przeklęte.
Shelter siedział na pieńku i z pomocą Mileny zmieniał swoje opatrunki przysłuchując się temu co mówił Endrifan. A elf rozważał ponowne wejście do świątyni, aby zbadać ją dokładniej i odnaleźć jakieś wskazówki, co do astralnego bytu, które został zauważony przez Kha'draza. Chciał też zbadać książkę, którą Vorst zabrał ze skrzyni, a miał ją schowaną w swoich tobołkach.
Dwie Głosicielki Mynbruje, elfka i ludzka kobieta, zabezpieczyły spalone ciało swojej niedawnej przywódczyni. Chciały zanieść je w miejsce poświęcone przez Pasje, aby tam złożyć jej ciało. Chciały też jak najszybciej udać się do swojej świątyni i zobaczyć co z pozostałymi Głosicielami.
Wietrzniak Nestrin Nikoc - Powietrzny Zwiadowca zatoczył kilka rundek wokół wielkiego ogniska. Widać, że był szczęśliwy i miał ochotę poszaleć, przynajmniej tej jednej nocy. Podleciał do rudowłosej elfki Kalinshy Mistrzyni Żywiołów i krzyknął, by podsyciła ogień. Elfka uśmiechnęła się zalotnie i spełniła prośbę kompana.
Statek powietrznych trolli zawisł nad starym obozowiskiem Białego Kosa, tam skąd wydobywał się jeszcze czarny dym ze spalonych ciał jego najemników. Valot Płomienny Topór, ten który pomógł bohaterom w podziemiach świątyni, przywitał się ze swymi braćmi z klanu kilka godzin wcześniej. Teraz kilkunastu trolli grzało się przy ogniu palonych ciał i drew i śpiewało starą pieśń ku chwale wszystkich Dwunastu Pasji (wymieniając Imiona sprzed Pogromu).
Przebywając w pobliżu wejścia do świątyni, tam gdzie płonął nowy stos, siedzieli i odpoczywali. Kilkaset metrów za nimi widać było maszty drakkaru wystające znad czubków drzew. Nestrin Nikoc w końcu podleciał do Kha'draza, podał mu nieduży, jak na człowieka, kubek z winem. Sam miał podobny drugi. Wychylili na raz za udaną wyprawę.
- Pogoda zaczyna się psuć - powiedział w końcu wietrzniak. Faktycznie, zaczynało nieco kropić. Od strony gór zawiało chłodniejszym powietrzem, a nad głowami księżyc zaczynał niknąć za ciężkimi chmurami.
***
Serafin rozejrzał się po obozowisku sprawdzając kto najbardziej potrzebuje pomocy. Poprosił Nestrina o pomoc przy zakładaniu szczególnie trudnych szwów.
Serafin przywołał z pamięci Imiona trolli. Valot Płomienny Topór adept Powietrzny Łupieżca IV Kręgu był przywódcą czwórki trolli. Później był Losok Wojownik II Kręgu. Następnie nie-adepci Aruk i Ulsh. Wszyscy pochodzili z przymierza Poszukiwaczy Niebios a ich obecność w Dolinie Ostrogłowej podyktowana była chęcią odnalezienia pradawnego monastyru Elianara Messiasa.
Szczególnie zainteresował go troll, który bardzo niefortunnie wpadł w pułapkę z Abu i Shelterem. Ponownie opatrzył jego rany. Jak przez mglę przypominam sobie moment, w którym kiedyś sam zacząłem swoją podróż ku Pasjom. Ledwo postąpiłem kilka kroków na tej ścieżce a Khorel przywrócił mnie życiu. Khorel... Złodziej, ale z trudem przyszłoby mi powiedzieć, że nie można na niego liczyć. Jeśli tylko uda się go w danej chwili znaleźć, oczywiście. Wydaje się jakby to było tak bardzo dawno temu... Opowiedział trollowi o tamtym doświadczeniu i poprosił, aby ten sam powiedział o tym co przeżył. W księdze lub na kawałku pergaminu spisuję jego słowa. Kiedyś powstanie z tego całkiem niezły traktat.
Wydzieloną żywność przepił sporymi łykami wina spoglądając z niewielkiej odległości na pląsającego przy ogniu wietrzniaka i bawiącą się płomieniami Kalinshę. Mimowolnie lekko się uśmiechnął, ale głowę zaprzątała mu sprawa astralnej istoty, którą wypatrzył Kha'draz. Czemu Endrifan wówczas niczego nie przedsięwziął? I kiedy w końcu poznamy zawartość magicznej skrzyni, starego woluminu i historię sztyletu, które wynieśli Kha'draz i Milena?
***
Balltram podszedł do rozmawiających Sheltera, Mileny i Endrifana. Zaoferował im swoją pomoc w ponownym zbadaniu świątyni pod kątem astralnego bytu. A po wszystkim, zasugerował, najlepiej zasypać jej wiejcie. Endrifan powiedział, że raczej nie będzie potrzebował pomocy w badaniach przestrzeni astralnej, przyda mu się za to pomoc Zabójców Horrorów, "w razie czego".
***
Kha'draz postanowił porozmawiać z Nestrinem na bardziej przyziemne tematy, w końcu zawarł z nim umowę krwi. Przypomniał sobie rytuał Blood Promise. Czas upływa, a do wypełnienia przysięgi zostały tylko dwa miesiące, aż do końca miesiąca Raquas [lipiec] 1501 TH. Podczas przysięgi zawarli porozumienie, że Nestrin pomoże mu pozbyć się Białego Kosa, z czego już się wywiązał. Kha'draz musiał teraz pomóc mu i Kalinshy uratować elfa Harella.
Wietrzniak zamachał skrzydłami. Spojrzał na Kalinshę, elfka kiwnęła głową przyzwalając mu mówić. "Porwali męża Kalinshy, a mojego dobrego przyjaciela Harella. Biały Kos na początku nas wynajął do tej wyprawy. Zapłacił nam i wszystko było w porządku. Jednakże później, w dwa dni przed wyruszeniem, widziałem jak Biały Kos przesłuchiwał kogoś w taki sposób... - wietrzniak zawahał się. - W końcu postanowiliśmy, że nie będziemy służyć takiemu człowiekowi, jednak Kos nie chciał o tym słyszeć. Zwłaszcza, że czas mu się kończył. Porwał wtedy Harella i zaszantażował nas. Dał nam wybór, albo on albo my. Wybór był prosty."
***
Shelter zamarł, spojrzał gdzieś pomiędzy drzewa, Abu powędrował za wzrokiem Zwiadowcy, podobnie jak Balltram podchodzący właśnie w jego stronę. Zobaczyliście jak z lasu wychodzi dwójka kolejnych trolli w zbrojach z połączenia metalu i kryształu prowadząc przed sobą krasnoluda. Endrifan wymruczał pod nosem "Ksenomanta". Faktycznie, krasnoludka mimo, że ubrana była w strój do podróży, miała kostur z czaszką jakiegoś siedmiorogiego stwora, oraz typowo wyszyte szaty, co od razu nasuwało na myśl jej dyscyplinę.
"Ksenomanta?" Serafin powtórzył jak echo po Endrifanie. "Myślę, że to właśnie jej duszek nas obserwował. Szpiegowała nas. Nie powinniśmy jej ufać." W czasie rozmowy uważnie przysłuchiwał się jej by wychwycić jakieś gesty, zmiany intonacji głosu, cokolwiek co potwierdziłoby jego przypuszczenia "Ciekawe od kogo usłyszała o naszych "problemach z duchem" skoro dopiero co się pojawiła", pomyślał.
Krasnoludka rozejrzała się po obozowisku, kiwnęła delikatnie głową w stronę Yenika Kamiennołbego i ostentacyjnie ruszyła w stronę Endrifana i reszty.
"Jestem Khauda Eowens, słyszałam, że macie problem z jakimś duchem?"
Endrifan spoważniał, zresztą zazwyczaj był poważny i tylko po długim okresie czasu z nim spędzonym, można było rzec, że elf ma ludzkie odruchy.
"To żaden problem" odparł Czarodziej.
Krasnoludka drgnęła, ale nie dała zbić się z tropu. "Jeżeli to możliwe, chciałabym pomóc."
"Myślę, że dojdziemy do porozumienia. Planujemy wejść tam z samego rana."
Kilku trolli dorzuciło świeżych szczap do paleniska, krzesząc iskry. Ogień buchnął wysoko, rozniósł się zapach palonej żywicy.
Valot wraz z Arukiem i kilkoma innymi trollami, którzy przestali już śpiewać podeszli w waszą stronę. Valot kopnął na pokaz magiczną skrzynkę i rzekł "może się przekonamy, co jest w środku?"
Ciekawość zobaczenia co znajduje się w skrzyni zwyciężyła. Spojrzeliście na skrzynię, jak i na inne cenne rzeczy wyniesione ze świątyni. Co prawda podział skarbów już był dokonany, jednak nadal nie było wiadomo co znajduje się wewnątrz ostatniej z wyniesionych rzeczy.
Endrifan stanął nad nią i zasępił się. W końcu spojrzał w przestrzeń astralną nie bez wysiłku i czerpania z zasobów energii karmicznej. "Wygląda na to, że nie jest zabezpieczona żadnym zaklęciem. Ale spróbujemy otworzyć ją jutro, gdy słońce wzejdzie nad nami, a sprawdzimy przed tym jeszcze znaleziony dziennik."
Yenik Kamiennołby wystąpił naprzód, wytarł ręką mokrą od deszczu twarz. "My, Poszukiwacze Niebios, chcielibyśmy również zajrzeć do dziennika. Może znajdziemy tam jakieś informacje, które pomogą nam oczyścić Barsawię ze splugawienia!"
***
Bohaterowie usiedli dalej od ogniska, pod lasem, tak aby skryć się przed deszczem. Milena wraz z Kalinshą i jednym z trolli, Ulshem, przynieśli ze starego obozu Białego Kosa płachty materiału, służące jako namiot. Z pomocą bohaterów oraz kilku trolli, rozwiesili je pomiędzy drzewami tak, aby chroniły od deszczu. Zaczynała się prawdziwa ulewa. Deszcz lał się strumieniami z nieba i wkrótce ogień ze stosu pogrzebowego przygasł. Udało się za to, z pomocą Mistrzyni Żywiołów Kalinshy, rozpalić dwa mniejsze ogniska pod zadaszeniem. Tak skryci wysłuchali krótkiej opowieści trolli i Khaudy Eowens, krasnoludzkiej Ksenomantki.
Okazało się, że krasnoludka jest członkinią zakonu Ksenomatów zwanego Wspólnotą Nocy położonego gdzieś w Górach Delaryjskich. Połączeni oni byli luźnym sojuszem z przymierzem Poszukiwaczy Niebios i w tej chwili pomagała im w poszukiwaniach pradawnego miejsca, świątyni, w którym wygnaniec z Dworu Elfów w Smoczej Puszczy, Elianar Messias natrafił na Księgi Cierpienia. Trolle chcą odnaleźć to miejsce, gdyż wierzą, że to pozwoli im uwolnić świat od Horrorów, ich wpływów i całego splugawienia.
Khauda Eowens usiadła na niewielkim przenośnym stołku, spięła do tej pory rozpuszczone czarne włosy i otworzyła się słysząc szepty i pytania. "O astralnym bycie dowiedziałam się od Valota Płomiennego Topora, który powiedział mi, że mogę być tym zainteresowana. I w rzeczy samej jestem. Ciekawi mnie też, oczywiście jeśli to nie problem, co to za łuskę znaleźliście i jakie jest jej przeznaczenie. Znam pewną legendę o łuskach, a i Świątynia Mynbruje na północ od nas nie jest mi obca. A właściwie to czego strzegła."
Endrifan spojrzał na kobietę w czerni. "Wybacz moją nieufność, jednakże to, po co się tu zjawiliśmy jest naszą sprawą i nie chcielibyśmy angażować w to osoby, których to nie dotyczy bezpośredni. Dla ich i naszego dobra."
Dalej rozmowa zeszła na temat samej świątyni Horrora i jej eksploracji. Z rozmowy wynikło, że Ksenomantka nie ma nic wspólnego z astralnym bytem, jaki Kha'draz zauważył wewnątrz świątyni, gdyż przybyła do tego miejsca razem z trollami z drakkaru, co było kilka godzin po tym zdarzeniu.
***
Valot, jak się dowiedział Balltram, poszukiwał tutaj monastyru Elianara Messiasa, tak samo jak reszta załogi drakkaru. Troll pokazał mu nawet mapę, którą widział wcześniej przelotem w lesie, gdy pierwszy raz ich zobaczył. Na mapie zaznaczone było kilka szczytów, jakaś rzeka i dolina, jednak nie było żadnego opisu. Mapa mogła tak naprawdę dotyczyć każdej innej doliny.
Yenik Kamiennołby odparł, że będą wracać lada dzień do swoich. Jednakże zawsze mogą "skrócić" sobie drogę za odpowiedni łup. Rozpoznał też w Serafinie jednego z Galeb-Kleków, których napadali tylko "od czasu do czasu".
Wietrzniak Nestrin z chęcią ruszyłby z Balltramem na zwiad, jednakże deszcz skutecznie uniemożliwiał mu taką eskapadę. W półgodziny później, gdy przestało lać, a z koron drzew padały większe krople niż z chmur wyruszyłeś na zwiad sam. Shelter powiedział ci, żebyś był ostrożny. Nie wydawało mu się, by coś wam zagrażało, ale jednak dobrze być przezornym.
Po tej rozmowie, Balltram, wyruszył na zwiad rozejrzeć się po okolicy, i sprawdzić czy nie mamy jakiś nieproszonych gości. Po powrocie zasiadł przy wspólnym ognisku. Gdy już zjadł i pośpiewał zagadnął trolli.
Abu podszedł do wietrzniaka, zauważając, że ten w końcu usiadł i zachowuje się spokojnie. "Jestem Abu Hamza i jestem wojownikiem. Nie mieliśmy okazji wcześniej się poznać. Chciałem ci podziękować za pomoc w pokonaniu Białego Kosa i w zdobyciu ważnej dla nas rzeczy. Choć jesteś niewielkiego wzrostu, odznaczyłeś się wielką odwagą w walce. Wiem też o przymierzu, które zawarłeś z Kha'drazem. Czuję się również zobowiązany pomóc ci w uwolnieniu twoich towarzyszy z Kratas. Zrobię to tym chętniej, gdyż z Kosem łączyły mnie już wcześniej pewne zażyłości. Wiem czym jest przebywanie w niewoli gdyż Czarny Kos - brat bliźniak Białego - uwięził mnie i zrobił niewolnikiem na długi czas. Jednakże w chwili obecnej, musisz wiedzieć, iż zarówno ja jak i moi towarzysze, w tym Kha'draz, mamy niezwykle ważne zadanie do wykonania. Niestety nie mogę w chwili obecnej wyjawić ci więcej szczegółów. Jak tylko się z tym uporamy z przyjemnością udam się z wami do Kratas by spłacić dług wdzięczności."
Wietrzniak rozpogodził się słysząc tak ważne dla niego słowa. Podziękował Wojownikowi za oferowaną pomoc i podał mu jeden ze swych małych pucharów, aby napić się z nim wina.
Reszta Dawców Imion położyła się spać. Mistrzyni Żywiołów osuszyła trochę zalane miejsce pod płachtami, aby zwiększyć komfort snu. Część trolli stanęła na warcie. Tak samo Abu i Kha'draz. Shelter zasnął jak zabity, w końcu omal nie stracił życia w jednej z pułapek, a jego ciało przebite przez kolce w trzech miejscach wymagało odpoczynku i rehabilitacji.
Milena zasiadła obok Kha'draza, chwyciła patyk i zaczęła grzebać w ognisku krzesząc iskry. "Jak myślisz, co powinniśmy teraz zrobić z tymi łuskami? Rozmawiałam z Shelterem i mówił mi, że decyzja jeszcze nie zapadła. Ponoć Vasdenjas ma jakieś plany."
Kha'draz spojrzał na Zabójczynię Horrorów z wyrzutem. "Coś dawno nie rozmawialiśmy razem, zapomniałaś już o mnie i teraz zwróciłaś się w stronę Sheltera, czy może zbrzydło ci towarzystwo żółtoskórego, wynaturzonego człowieka? Wybacz mi... jestem teraz bardzo zmęczony i przepraszam jeśli cię uraziłem - za dużo myśli kumuluje mi się w mojej głowie."
"Moim zdaniem powinniśmy ukryć gdzieś tę łuskę - tak jak poprzednie i powinien to zrobić Endrifan. Myślę, że moglibyśmy go odtransportować gdzieś w pobliże Travaru, a on mógłby już stamtąd udać się - powiedzmy z Shelterem i ukryć to gdzieś."
"Mówisz o Vasdenjasie - ja nie mam bladego pojęcia o co chodzi? Wiem tylko, że Abu, Baltram i Shelter się z nim widzieli, ale nic ponad to. Nie wiem jaki on ma w tym interes? I pierwszy raz słyszę coś o jakimś planie. Przyznam, że powoli robię się skołowany - za dużo się dzieje."
Milena: "Nie masz bladego pojęcia? Przecież odkąd poznaliśmy w zeszłym roku Sheltera, od tamtej wyprawy w okolice Głowy Dis, pracujemy dla Vasdenjasa. My wszyscy, z takich lub innych powodów. A interes ma taki, że to powstanie Księgi Łusek było i nadal jest niechlubną kartą w historii Smoków Barsawii. A Vasdenjas po prostu chce się tym zająć, w jaki sposób dokładnie? To już jest jego sprawa. Łuska, tak jak i pozostałe, zapewne zostaną ukryte przed oczami wścibskich. Problem polega na tym, że nie wiemy co jeszcze z nimi zrobić, nikt z nas nie wie, Shelter także." "
"No i oprócz tego mam dwa miesiące na sprawę w Kratas. Co ty o tym sądzisz? Bo ja im dłużej teraz o tym myślę i słyszę głosy innych to dochodzę do wniosku, że warto by było wyruszyć lada dzień - albo z Łuską i dostać się ze wszystkimi w okolice Travaru, a stamtąd już na północ i do Kratas rzeką, albo z Serafinem do jego matki i stamtąd do Kratas, na więcej mi nie starczy czasu... A co ty byś zrobiła na moim miejscu?"
"A tymczasem skończmy choć jedną sprawę - mam tu dziennik, który znaleźliśmy w grocie. Proponuję się mu przyjrzeć- zwłaszcza, że i tak posiedzimy tu jeszcze trochę. Pomożesz mi?"
Milena: "Zostawmy badanie dziennika do jutra, teraz jest ciemno, a Endrifan mówił przecież, że żadnych klątw na nim nie ma. Zresztą sami już badaliśmy go astralnie i też niczego się nie dopatrzyliśmy. Spróbujemy go odczytać przy dziennym świetle."
***
Abu zasiadł troszkę na uboczu pod drzewem tak, aby mieć wgląd na całe obozowisko i wejście do świątyni. Sztylet, który wyciągnęli z jej wnętrza coś mu przypominał, już gdzieś go widział. Nagle przypomniał sobie, że widział go w dzienniku swojego wuja Jashy. Szkoda, że dziennik przepadł i miał go teraz Verhut. Z tego co sobie przypomniał, to sztylet miał jakieś powiązania z historią Kara Fahd i poszukiwaniami jego wujka.
Łuska była zabezpieczona. Abu widział jak Endrifan zawijał ją w swój płaszcz, który, jak podejrzewał, nie był zwykłym płaszczem.
04 Gahmil [Czerwiec] 1501
Noc minęła spokojnie. Nic się nie działo i tylko trzaskający ogień, szum drzew i kapanie ciężkich kropel zakłócało ciszę.
Chłodnawy poranek był parny i zamglony. Bohaterowie wstali, na ile było to możliwe, wypoczęci. Kalinsha rozpaliła kilka ognisk, kilku trolli przyniosło drwa na opał. W tym momencie z lasu wyszedł Serafin, który odprawił tam Rytuał Karmiczny.
Endrifan szykował już jakieś jedzenie z pomocą wietrzniaka Nestrina. Shelter wstał w miarę wypoczęty. Podziękował elfiemu Czarodziejowi za wieczorne rzucenie zaklęcia Leczniczy Sen.
Milena wstała wcześniej od Kha'draza i wróciła znad strumienia, gdzie była się umyć i orzeźwić.
Zjedli śniadanie w spokoju i ciszy poranka. Nikomu, jak to bywa zazwyczaj rano, nie chciało się zbędnie strzępić języka. Każdy robił co miał do zrobienia we względnej ciszy. I tylko wietrzniak latał tu i ówdzie, denerwując trolli z Yenikiem Kamiennołbym na czele.
Po śniadaniu stanęli w końcu nad skrzynią. "Skrzynia ma magiczny zamek" powiedział Endrifan "a więc zrobimy to pewnym zaklęciem". Czarodziej odsunął się o dwa kroki do tyłu. Widząc to, reszta również się odsunęła.
Elf wydał z ust dźwięk trzaśnięcia, poruszył rękoma jakby próbował coś otworzyć i nagle, zamek w skrzynce przed nim, z głuchym łoskotem otworzył się.
Valot podskoczył do skrzynki, uklęknął i otworzył. Spostrzegliście na twarzy trolla najpierw zdziwienie a potem niedowierzanie. Nagle zaczął się gromko śmiać. Podeszliście bliżej i zobaczyliście zawartość skrzyni: pięć jabłek, trzy placki (z jabłkiem, truskawkami i kozim serem) posypane cynamonem, Dwie butelki elfiego wina, kawałek sera żółtego i kilka krasnoludzkich sucharów.
"No to mamy swój skarb. Ta skrzynka jest warta więcej niż jej zawartość" zahuczał Valot. Faktycznie, skrzynka świeżości była więcej warta.
Dwie Głosicielki podeszły do Balltrama i Sheltera. Zapytały się ich, czy nie odprowadziliby ich do miejsca skąd same już trafią do swojej świątyni.
W tym momencie bohaterowie spostrzegli, że krasnoludzka Ksenomantka stanęła twarzą do świątyni w połowie drogi między resztą Dawców Imion a budowlą. Stała tak kilka minut gapiąc się jak ciele w malowane wrota. Po czym odwróciła się i rzekła "zaczynamy badania"?
"Hola, hola" wtrącił się w końcu Yenik Kamiennołby. "Czy aby nie zapominamy o czymś? Po pierwsze, ty niczego tu nie zrobisz bez mojego pozwolenia. Pamiętaj, że jesteś tu by nam pomóc, nie my tobie. Po drugie, mieliśmy się dogadać co do pewnej "opłaty" za nasz drogocenny czas. Jeśli się teraz nie dogadamy, to weźmiemy co nasze i zostawimy was tu."
"Żywych albo martwych" dodał jakiś troll o jednym rogu krótszym od drugiego, w skórzanej, czarnej zbroi z futrzastym kołnierzem. Reszta trolli, jak jeden mąż, zawtórowała okrzykami i charknięciami.
Endrifan zrobił dwa kroki w stronę trollowego przywódcy, większego kilkukrotnie od elfa.
Spojrzał na gruboskórnego i nieokrzesanego (jakby się mogło wydawać mieszczuchom) trolla, uśmiechnął się do niego i przytaknął kilkukrotnie. "Tak, tak, tak. Daj nam chwilkę a odpowiemy ci szczegółowo o naszych wspólnych planach."
Troll popatrzył gniewnie, oparł rękę o topór i zadziwiająco pogodnie odpowiedział "nie ma sprawy".
Abu, Balltram, Kha'draz, Serafin, Milena, Shelter oraz Endrifan zasiedli kilkanaście metrów dalej przy jednym z ognisk. Endrifan otworzył jedno z win leżących w skrzyni i polał każdemu z kręgu. Zaczęli rozmawiać.
Kha'draz mówił, że na kilka dni może udać się do rodzinnej wioski Serafina, jednak nie dłużej niż na tydzień. Z tego co wie, do Kratas podróż z miejsca w którym byli może zająć około miesiąca (jeśli nic nie stanie na drodze), a tam będzie miał jakieś dwa tygodnie na wywiązanie się z przyrzeczenia.
Shelter chciał wracać jak najszybciej do Travaru, gdzie miał dostać kolejne instrukcje. Endrifan był tego samego zdania zwłaszcza, że czekać w Travarze miała na nich drużyna Horfanty.
"Łuska, którą posiadamy jest najważniejszą obecnie rzeczą przez nas posiadaną. Celem naszej wyprawy było jej zdobycie... udało się nam. Teraz powinniśmy wrócić." Shelter ściszył głos i jakby z nieukrywanym szacunkiem ale i strachem kontynuował "Mistrz Sekretów, Pożeracz Miast, Wielki Smok Vasdenjas ma przysłać do mnie jednego ze swych "ludzi", który zdradzić ma nam dalsze nasze poczynania. Jeśli Pasje nam sprzyjały, to posiadamy już wszystkie cztery Główne Łuski. Będziemy mogli ruszyć dalej ze zniszczeniem ich lub chociażby z oddaniem ich smokom. Reszta nie będzie miała znaczenia."
Shelter i Endrifan zgadzili się z tym, że nie było mowy o odwiedzinach rodzinnej wioski Serafina (niczego nie obiecywali, gdyż nie było to dla nich wyznacznikiem tej podróży, a tym bardziej priorytetem), ale siłą go zatrzymywać nie będą.
Milena... Milena była rozkojarzona. Nie wiedziała jeszcze co zrobić dokładnie. Dało się wyczuć, że ta niegdyś roztropna osoba potrafiąca sobie radzić w życiu, zagubiła się ostatnio. Najprawdopodobniej pójdzie za Shelterem lub Kha'drazem. Będzie musiała wybrać.
Nestrin i Kalinsha chcieliby wyruszyć jak najszybciej. Elfce tym bardziej zależy, że w ciągu najbliższych dwóch miesięcy musi odzyskać męża z rąk nieznanych jej oprawców w Kratas. Dlatego ponaglali Kha'draza, aby wyruszyć w stronę Miasta Złodziei jak najszybciej, choćby zaraz. Troszkę nie w smak im była podróż do mieściny Serafina. Zaprotestowali przeciwko temu, żeby tam szedł Kha'draz (powołując się na przysięgę krwi) i czas, który może tam spędzić. "Nigdy nie wiadomo, co może się wydarzyć."
"Jeśli mielibyśmy się rozdzielać" tu Endrifan spojrzał na Serafina "to nic na to nie poradzimy. Ty, Kha'drazie powiązany jesteś przysięgą, więc jesteś zobowiązany pomóc Nestrinowi i Kalinshy. Ja myślę tak, że w takim wypadku można by pomyśleć o podziale na dwie grupy. Jedną wracającą do Travaru i Kratas, drugą, Serafina, która ruszy w jego rodzinną stronę. Pytanie teraz brzmi, kto z nim ruszy?"
Balltram: "Przybyłem tu po łuskę, wiec zamierzam dopilnować by była bezpieczna i później, po drodze, może udam się z Kha'drazem do Kratas. Ale to jeszcze nie postanowione.
Ruszam z Sheterem i Endrifanem. Przy okazji będę miał możliwość awansować" i cicho dodając by trolle nie słyszały "Endrifan będzie miał sposobność zbadać tatuaż. No i być może dowiemy się czy powiodło się drużynie Horfanty."
Kha'draz popatrzył po przyjaciołach i w końcu rzekł. "Nie mam nic przeciwko waszym decyzjom. Sam pewnie bez wahania podjąłbym taką samą decyzję - Łuska to w tym momencie priorytet. Ja ruszam z Serafinem, bardzo przyda mi się jego łuk. Bądźmy dobrej myśli. Jeśli jednak uda wam się szybciej dotrzeć do Travaru to chociaż możecie wypłynąć mi na przeciw w kierunku Kratas, a kto wie może nawet zdążycie do mnie i Serafina dołączyć. Tak sobie myślę, że nieobecność nas dwóch wiele w tym momencie nie zmieni, dacie sobie radę."
"Teraz po prostu tylko na trochę dłużej będę musiał odłożyć swój awans, ale poza tym widzę same pozytywy płynące z podjęcia takiej decyzji.
"A więc jeśli zdążycie to widzimy się w Kratas za półtorej miesiąca albo w Travarze za dwa miesiące. Pora się zbierać, Serafinie jeśli mamy zawitać do twojej matki to ruszajmy jutro z samego rana, co ty na to?"
"Endrifanie, nawet nie odczujesz, że nas tu nie będzie. Abu da radę za takich dwóch jak ja. Abu i Balltramie, teraz wszystko w waszych rękach. Jeślibyście dotarli do Kratas to informacji szukajcie przy wjeździe do miasta od strony Travaru, jeśli nie zobaczymy się w Kratas, to w drodze powrotnej będę zostawiał wiadomość w każdym miejscu postoju na rzece, tak żebyśmy się przypadkiem nie rozminęli. Do zobaczenia... przyjaciele." Jeszcze trudno przechodziło mu to słowo przez gardło, ale wiązało się to z pewnego rodzaju zaufaniem jakim powoli obdarzał swoich kompanów.
***
Serafin cierpliwie czekał, aż wszyscy się wypowiedzą, choć w pierwszym momencie zaraz po usłyszeniu słów Endrifana i Sheltera, doświadczył uczucia opuszczenia.
"Z radością przyjmuję twoje słowa Kha'drazie. Twoje towarzystwo będzie mi osłodą i na pewno zwiększy szansę naszego następnego spotkania.
W końcu Serafin spojrzał po zebranych i rzekł: Rozumiem, że nikt z tu obecnych nie będzie czuł się urażony z powodu podjętej przeze mnie decyzji. Jak tylko Kha'draz wypełni swe zobowiązanie w Kratas, ruszymy do Travaru a jeśli tam już was nie będzie postaramy się was doścignąć i dołączyć w drodze. Nestrinie, Kalinsho... nie macie czego się obawiać z mojej strony. Nie zamierzam powodować zbędnej zwłoki, lecz przeciwnie - przysłużyć się jak najlepiej misji odratowania twojego męża" Kończę spojrzał tylko na elfkę."
"Chciałbym, abyście wybrali się wraz z nami do mego domu. Wszystko wszak zależy od tego jakie są plany trolli. Z ich pomocą moglibyśmy dostać się tam w niecały dzień... i jestem gotów sporo zapłacić, aby tak właśnie się stało. Już w czasie podróży, a jeśli to nie wypali, podczas pobytu w rodzinnym domu, powziąłbym kroki, aby zapewnić nam powietrzny transport do Kratas. Przy odrobinie szczęścia i dzięki naszym talentom powinno się to udać."
Serafin spojrzał po wszystkich: "Wiem, że i wam łacno byłoby zabrać się z trollami i skrócić sobie tym samym drogę do Travaru, ale weźcie pod uwagę me małe pragnienie - to tylko jeden dzień więcej. A może i nawet da się ustawić sprawy tak, że nasza czwórka wyruszyłaby jeszcze dziś, choćby natychmiast, a trolle wróciłyby po resztę jutro, co dałoby wam czas na ponowne zbadanie świątyni. Endrifanie, chyba nie zaprzeczysz, że to byłoby dobre rozwiązanie? Nikt by też nad wami nie stał, powodując niepotrzebną presję, której demonstrację już mieliśmy przed chwilą. Zaoferuj proszę Yenikmowi w moim imieniu podwójną stawkę za ten dzień i zbrojna pomoc na wypadek jakiegoś starcia w czasie podróży. A może i nawet suty obiad jeśli Kalinsha jeszcze raz zechce użyć swej magii. Mógłbym Cię o to prosić, droga Mistrzyni Żywiołów? Oczywiście, jeśli nie zechcecie zapłacić za tę podróż, zrozumiem i pokryję koszt waszego (elfki i wietrzniaka) pobytu na pokładzie... uważam, że nie powinniśmy się rozdzielać... i jeśli szczęście nam dopisze szybko nadrobimy ten pozornie stracony czas. Gdyby wszystko ułożyło się po mojej myśli bylibyśmy w Kratas najdalej w ciągu miesiąca... Ja jestem gotowy do drogi!"
"No to postanowione. Wybaczcie nam, Kalinsho i Nestrinie, że zdecydowaliśmy poniekąd za was." rzekł spokojnie Endrifan.
Endrifan odwrócił się w stronę trollów i przedstawił im swoją propozycję. Ci, zgodzili wyruszać się nawet zaraz. Powiedzieli też, że powrócą za dwa dni, by zburzyć to przeklęte przez Horrory miejsce. "Fakt, nie ma nic za darmo i to wyniesie was trochę grosza..." trolle zgodziły się w końcu, że wezmą dodatkowy tysiąc sztuk srebra jaki bohaterowie zdobyli w świątyni. Co do przedmiotów, widzieli, że Abu interesuje się sztyletem, jednakże nie wspominali o nim.
***
Kha'draz wstał, po czym udał się przygotować do długiej podróży. Przekazał wszystkie znalezione rzeczy Endrifanowi - dziennik z jaskini i inne. W końcu zapytał Abu: "czy mogę zachować oba miecze Kosa? Rozumiem jeżeli się nie zgodzisz, wówczas oddam ci oba, ale chciałbym się zacząć specjalizować w walce obiema brońmi na raz."
Abu: "Jeśli tak bardzo ci na nich zależy, weź oba. Pamiętaj, że są to miecze wątkowe. Trzeba będzie zbadać ich moc.
I lepiej nie pokazuj w Kratas, że je masz. Pamiętaj kto był ich właścicielem i pamiętaj, że postać ta była raczej dość znana w Barsawii. Nie wiadomo komu mogą one wpaść w oko w mieście złodziei.
Do szybkiego spotkania. Niech Pasje was prowadzą."
Abu: Podchodzę do Mileny na osobności.
"Widzę, że jesteś ostatnio trochę zagubiona... Popraw mnie jeśli moja orcza intuicja mnie zawodzi, ale czy nie jesteś w ciąży?
Jeśli tak, to najbezpieczniej dla ciebie będzie jeśli wrócisz z nami do Travaru... Mówiłaś mu już?"
Milena spojrzała na orka i uśmiechnęła się "wybacz, ale to nie twoja sprawa". Po czym odszukała wzrokiem pakującego się Kha'draza. Podeszła do niego, uściskała go i pocałowała w policzek. Podziękowała za słowa otuchy jakie skierował do Sheltera. Vorst odezwał się pierwszy "nie oczekuję, że pójdziesz ze mną, to jest o wiele bardziej ważne ode mnie. Do zobaczenia w Travarze. Opowiedz Kurinie o wszystkim co się tu wydarzyło."
Milena spojrzała mu w oczy "nie bój się, nic nam się nie stanie, a Kurinie opowiem wszystko, w końcu to też moja zwierzchniczka."
Nie minęła godzina jak drakkar kryształowych łupieżców był gotowy do drogi. Trolle napięli liny, rozwinęli żagle i zaopatrzyli się w świeżą wodę. Kilku Kryształowych Łupieżców wskoczyło dzięki Wielkiemu Skokowi na pokład, reszta wdrapała się po linach.
Abu podszedł do Endrifana i zagadnął go o sztylet, który trzymał w dłoni.
Przyglądając się sztyletowi przypomniał sobie, że takich sztyletów mogło było kilka, jednak nie więcej niż dziesięć. Powstały w czasach poprzedzających Pogrom, możliwe, że za czasów świetności Królestwa Orków. Endrifan przyjrzał się sztyletowi, jednakże nie był aktualnie w stanie odczytać runu, który wydawał się być jakimś znakiem lub emblematem.
Sam sztylet posiadał drewnianą rękojeść o głębokim czerwonym kolorze z małym, ciemnym szmaragdem w głowni. Runiczne rzeźbienia biegły zarówno po rękojeści, dookoła głowni i wokół błyszczącego stalowego ostrza. Z jednej strony ostrza znajdował się znak runiczny będący symbolem starożytnego królestwa Kara Fahd (udało ci się je rozpoznać sięgając do pamięci, gdy wujek Jasha opowiadał ci swoje historie) po drugiej stronie znajdowała się jedna duża runa, która zdaje się nie oznaczać nic.
***
W końcu rozstali się. Serafin wraz z Kha'drazem oraz elfką Kalinshą i wietrzniakiem Nestrinem Nikocem zaokrętowali się na drakkarze Poszukiwaczy Niebios. Poczuli w nozdrzach zapach otwartych przestworzy, a na grzbiecie delikatny dreszcz emocji towarzyszący unoszeniu się w powietrzu.
Abu i Balltram spojrzeli na powoli podnoszącym się w niebo drakkar i przyjaciół znajdujących się na jego pokładzie. Było południe, jednak słońce skryte było za górskimi szczytami. I tylko Shelter nie spoglądał w niebo, a popatrzył na swoich towarzyszy. "Dobra, nie mamy czasu. Musimy jak najszybciej dotrzeć do Trójrzecza."