028. Ostrogłowa Dolina cz. 1: Klucz

Sesja 30.03.2010

Ostrogłowa Dolina, cz. 1: Klucz

18 Mawag [Maj] 1501
Miasteczko Trójrzecze leżało u zbiegu trzech dużych rzek: Delaryjskiej płynącej od strony gór o tej samej nazwie, Liaj która swoje źródła ma w Dżungli Liaj oraz Niziny płynącej od południa poprzez ziemie starożytnego królestwa orków Kara Fahd. Samo miasteczko mieściło zaledwie kilkadziesiąt domostw zbudowanych głównie z drewnianych bali i pokrytych strzechą lub gontem. Ulice pokryte były lepkim błotem a lud wydawał się twardy i nie pozbawiony zadziorności. W przeważającej części mieszkali tu orki ale uświadczyć można było także ludzi i krasnoludów.

Siąpiło od kilku dni, niebo było szare i pokryte ciężkimi chmurami, które zniechęcały do jakichkolwiek działań. Abu Hamza zszedł po drewnianym trapie z promu na pokryte błotem belki pomostu, zaciągnął się powietrze jakby pierwszy raz oddychał i w duchu pomyślał "a więc tak pachnie Kara Fahd". Balltram wyminął go, ciekawy nowych miejsc ruszył powoli do przodu wypatrując jakiejś przyjaznej karczemki, a za nim ruszył Serafin wraz z Kha'drazem, który cieszył się na myśl, że to miasteczko przypomina mu rodzinne Vorst.

Shelter Biegły uregulował u pijanego w sztok przewoźnika opłatę i dołączył szybko do idącej Mileny, która ukradkiem spoglądała na Kha'draza który właśnie pogrążył się w rozmowie z elfem Endrifanem na tematy egzystencjalne.

Bohaterowie wypatrywali także Czarnego Kosa, który miał nad nimi ponoć kilka dni przewagi i mógł się właśnie znajdować w Trójrzeczu. Jednakże nie dostrzegli nigdzie nic podejrzanego i udali się w stronę pierwszych zabudowań.

Karczma Pod Mokrą Łachudrą nie napawała optymizmem swoją nazwą, jednak zapachy dobiegające ze środka oraz to, że można było się w niej ogrzać przeważyły szalę. Wnętrze było ciemne, duszne i pełne miejscowych oraz kupców, którym usługiwały karczmarki o wydekoltowanych biustach popiskując wniebogłosy za każdym razem, gdy któryś z pijanych kupców uszczypnął je w tyłek. Tak, to było dobre miejsce.

Zasiedli przy stoliku i od razu zamówili po grzańcu i ciepłej strawie. Abu zamówił hurlg, który smakował mu dużo lepiej niż zawsze. Gdy już ogrzali się i zjedli, Balltram jął rozpytywać o Czarnego Kosa. W końcu ktoś w pobliżu portu zdradził krasnoludowi i Shelterowi (który poszedł razem z nim) że widział podobnego jegomościa przed czterema czy pięcioma dniami. Ponoć ów Kos wyruszył na północ jakąś łajbą właśnie te kilka dni temu. Shelter wiedział, że nie mogli przebywać w Trójrzeczu zbyt długo i mimo, że pogoda nie nastrajała pozytywnie do podróży udał się razem z Balltramem do rybaków i przewoźników, aby wypytać o transport w górę rzeki Liaj.

19 Mawag [Maj] 1501
Niewielką żaglową łódką sterował stary i pomarszczony jak pień sosny ork o poczciwej twarzy i Imieniu Gurfik. Dość szeroka rzeka Liaj wiła się wzdłuż wschodniego podgórza Gór Delaryjskich ukazując co i rusz coraz piękniejsze widoki groźnych gór. Gdzieś wśród nich, jak wiedzieli bohaterowie znajdowały się klany górskich trolli, a także legendarne miejsce w którym Ellianar Messias odnalazł Księgi Cierpienia, dzięki którym możliwe było ocalenie świata.

Milena przytuliła się do ramienia Sheltera Biegłago i co chwilę wzdychała zachwycając się górskimi widokami. Kha'draz, jako silny mąż i Vorst, nie dał po sobie poznać, że czuje ukłucie zazdrości. Zresztą, to tylko kobieta, są ważniejsze sprawy do załatwienia niż chuć.

Abu i Balltram grali w kości razem z Endrifanem, a Serafin medytował w odosobnieniu nad kolejnym poziomem talentu Wytrzymałość.

W końcu pod wieczór zatrzymali się na zachodnim brzegu rzeki, sprowadzili swój zaprzężony w dwa konie wóz z pokładu łodzi i rozbili, pod trzema wiszącymi na skale sosnami, obóz.

20 Mawag [Maj] 1501
Z samego rana, gdy chłodny świt przywitał wesołą kompanię, przewoźnik Gurfik zwinął swój majdan i odpłynął na południe w stronę Trójrzecza.

Abu Hamza puścił kilka kaczek po spokojnej tafli wody Rzeki Liaj, po czym zabrał się razem z innymi za porządkowanie obozu. W międzyczasie Balltram wraz z Shelterem udali się na niewielki rekonesans, aby rozeznać się w okolicznej sytuacji. Było tak jak mówił Gurfik, z niewielkimi trudnościami dało się podróżować na północ, północny-wschód wozem wzdłuż Gór Delaryjskim, by potem wejść między nie i odnaleźć Ostrogłową Dolinę.

W końcu ruszyli, nie szczędząc czasu i zapału. Podróż nie była łatwa. Z początku wozem jeszcze dało się spokojnie i bez większych trudności przedzierać przez dzikie i niezbadane tereny podgórza, jednak im dalej tym było gorzej. Wóz co prawda wciąż jechał prowadzony przez dwa konie, jednakże z coraz większymi trudnościami. A to trzeba było omijać dziury w skalnym podłoży, a to przepychać zwalone pnie drzew. A to omijać zawaliska skalne. I tutaj pomagał Endrifan swoimi zaklęciami, w tym tak przydatną lewitacją.

W końcu trzeciego dnia podróży gdy już kierowali się na zachód północnym podgórzem Gór Delaryjskich na swej drodze napotkali pierwszą osadę należącą do ludzi, elfów i krasnoludów. Lud ten w większości zajmował się górnictwem oraz wypasem zwierząt. Mówili że ciężko im się żyje ale za to dobrze. Byli ciężcy w obyciu, ale serdeczni.

Następnego dnia banda poszukiwaczy przygód weszła w lasy porastające górskie stoki. Lasy w większości iglaste, pełne połamanych drzew, bujnych krzewów i kosodrzewin. Podróż piesza była ciężka, a wóz niemalże się nie poruszał do przodu. Zapadła decyzja, że trzeba będzie pozostawić gdzieś ten zbędny balast i dalej ruszyć na piechotę z tobołkami na plecach.

Przenocowali na niewielkiej polance z której mieli piękny widok na położone w nizinach stepy. Widok kilku siół, obozu orkowych nomadów oraz odległej Dżungli Liaj napawał piersi zadumą.

25 Mawag [Maj] 1501
Wioska Denim była, tak jak poprzednia, wioską górniczą z tą różnicą że ta utrzymywała się jeszcze z produktów leśnych. Dotarli do niej jeszcze przed południem i wielce szczęśliwi rozgościli się na dwie godziny w domu zarządcy osady.

Jakie było zdumienie Serafina, Abu, Kha'draza, Serafina i pozostałych gdy usłyszeli, że górnicy widzieli przed ponad tygodniem karawanę podróżującą na zachód pod dowództwem niejakiego Kosa. "Ale czy on Biały był to nie wiem, miłościwy panie."

Mieli stratę czasu i to sporą. Biały Kos wyprzedzał ich o przeszło tydzień drogi. Do samej Ostrogłowej Doliny mieli jeszcze jakieś dziesięć, może jedenaście dni drogi a to oznaczało że Trzecią Łuskę najpewniej zdobędą przed nimi. Co prowadziło do kolejnego wniosku, że trzeba będzie się zmierzyć z Białym Kosem i jego kompanią około dziesięciu Dawców Imion.

Nie było czasu do stracenia. Przepakowali się zabierając najpotrzebniejsze przedmioty, pozostawili wóz, który ciążył im niemiłosiernie i ruszyli dalej na wschód, aby jak najprędzej dotrzeć do Ostrogłowej Doliny gdzie czekało ich przeznaczenie.

27 Mawag [Maj] 1501
Las był obfity w roślinność. Wysokie drzewa nie utrudniały dostaniu się promieni słonecznych w niższe partie lasu, co skutkowało jej bujnym wzrostem. Pełne zieleni krzewy, porosłe mchem i oplecione korzeniami skały, zwalone pnie obrośnięte paprocią i grzybem.

Balltram ostrożnie przeszedł pod nawisem skalnym i znalazł się na niewielkiej otwartej przestrzeni, leśnej polance, na której nie rosły żadne krzewy ani młode drzewka a jedynie trawa sięgająca mu do kolan. No i wielki dąb. Shelter pojawił w chwilę po nim i również to zobaczył. Do dębu, za ręce, przywiązany był młody mężczyzna. Zdawał się być nieprzytomny. Ostrożnie zbliżyli się do niego, gdy ten nagle zerwał się, charknął i wrzasnął, by go rozwiązano.

Uspokoili go dość prędko po czym zaczęli wypytywać. Byli na obcych ziemiach, nie wiedzieli z kim mogą mieć do czynienia. Człowiek ów wytłumaczył im w końcu, że został przywiązany do Drzewa Sprawiedliwej Oceny przez Najświętszą za przewinienia które uczynił. I on, jako Głosiciel Mynbruje odbywa tu karę dopóki ktoś się nad nim nie zlituje i nie uwolni go, lub nie zemrze. Zapytany o swoje przewinienie odpowiedział, że nie dopilnował Kamienia Mynbruje, który został skradziony przed dwoma dniami. Jak się dalej okazało, do samego drzewa był przywiązany od wczorajszego dnia.

Balltram i Shelter zaczekali na pozostałych członków swej drużyny. Głosiciel opowiedział ponownie swą historię. Bohaterowie postanowili go uwolnić w zamian za przeprowadzenie ich do Ostrogłowej Doliny nad którą pieczę trzymali Odkupiciele - grupa Głosicieli Mynbruje, której był członkiem.

Przed rozcięciem węzłów Kha'draz wraz z Mileną spojrzeli na niego astralnie, aby sprawdzić czy ów człowiek nie ma nic wspólnego z Horrorami i czy nie nosi jakichś znamion na wzorcu. Był czysty. Uwolnili go, a ten w zamian przedstawił się jako Norrik i opowiedział im pokrótce o Ostrogłowej Dolinie, Bramie oraz Kluczu.

28 Mawag [Maj] 1501
Zostawili za sobą zgaszone palenisko i obgryzione kosteczki po upolowanym dziku. Ruszyli na południo w stronę gołych i ostrych szczytów górskich masywu Delaryjskiego. Przyzwyczajeni do ciężkiej wędrówki, teraz ponownie poczuli ból w mięśniach. Zmęczenie przychodziło szybciej o powietrze, które stało się rzadsze, pochłaniali głębszymi oddechami. Jednak widok jaki wokół nich się roztoczył był oszałamiający. Odległe doliny, lasy, Dżungla Liaj, rzeki, wszystko to zapierało dech.

W końcu, niemalże po sześciu godzinach wspinaczki po stromych stokach i nieprzyjacielskich przełęczach dotarli do miejsca, wąskiej przełęczy pomiędzy wysokimi, masywnymi skałami pnącymi się pionowo w górę. już tutaj można było zobaczyć ścieżkę prowadzącą za przełęczą w lewo (na wschód) i w dół. Pod sobą, jakieś pięćset metrów niżej dostrzegli podłużną, zieloną nieckę - Ostrogłową Dolinę. Jej zachodni kraniec niknął za skałami. Teraz zdali sobie sprawę, że zaoszczędzili kilka dni podróży. Być może nawet wyprzedzili Białego Kosa i jego drużynę w dotarciu do tego legendarnego miejsca.

Po kilkunastu minutach dalszej podróży w końcu spostrzegli przed sobą, nieco w dole na szerokiej skalnej półce kilku Dawców Imion zajętych rozmową i codziennymi zajęciami. Dopiero po chwili zauważyli, że pilnują oni kilku wejść wykutych w skale prowadzących do prywatnych pomieszczeń tego zakonu Głosicieli.

Kilka wykutych w skale niskich, jajowatych wejść pod nawisem skalnym prowadziło w głąb góry. Jedna z elfek stojących nieopodal spostrzegła obcych zmierzających w ich stronę i wycofała się do jednej z grot. Gdy wyszła z kilkoma mężczyznami zaskoczona zobaczyła Norrika w towarzystwie poszukiwaczy przygód wyjaśniających co ich sprowadziło. Elfka przybyła w towarzystwie innej elfki. Ta niezwykła kobieta o popadających w zieleń długich lokach, urokliwym nosku i głębokich, niebieskich oczach ubrana była w zwiewną, ciemnoniebieską suknię z wszytymi kolorowymi cekinami na ramionach i wokół talii. Uśmiechając się dobrotliwie podeszła do nieznajomych i śpiewnym głosem przywitała podróżnych przedstawiając się jako Matka Głosicielka.

Czarodziej Endrifan chrząknął tak, jakby spoglądał na najcudowniejszą istotę w Barsawii. W końcu, nie tracąc rezonu jął wyjaśniać w jakim celu zjawili się na takim odludziu i co robi z nimi Norrik.

"Tak, więc Matko Głosicielko, jak widzisz, przybyliśmy aż tutaj aby zdobyć jedną z kart Księgi Łusek, którą mamy zamiar oddać we władanie smokom. Potrzebujemy twojej pomocy, aby dostać się do miejsca gdzie jest ona przetrzymywana, a jedyne co wiemy to to, że jest ona gdzieś w Ostrogłowej Dolinie" mówił Endrifan, a Matka Głosicielka słuchała.

Gdy Czarodziej przestał mówić, Głosicielka powstała, spojrzała na przybyłych i z nieukrywanym smutkiem rzekła "posiadam kilka Imion i jednym z nich jest Opiekunka, innym Matka Głosicielka, a jeszcze innym Dorris, tego którego pragniecie i do którego przybyliście jest Klucz. Jestem Kluczem otwierającym Wrota, Wrota za którymi skrywane są tajemnice i przekleństwa, Wrota za którymi skrył się strach z przerażeniem. Wrota za którymi znajduje się to czego szukacie. Jednakże nie możemy ich otworzyć dopóki nie przejdziecie Testu Prawości poprzez Kamień Mynbruje, co jest dość kłopotliwe, gdyż nie dalej jak przed kilkoma dniami ów relikt został skradziony."

Wielka trwoga wlała się w serca bohaterów. Przebyli taki szmat drogi, poświęcili na to tyle czasu i energii, i co? I teraz mieli się poddać z powodu kradzieży jakiegoś kamienia? Nie, powiedzieli sobie w duchu. Odnajdziemy ów kamień chociaż miałoby to doprowadzić do naszej śmierci. Jak się okazało później, niektórych doprowadziło, jednak nie było to ani w Ostrogłowej Dolinie, ani też w samych Górach Delaryjskich.

"Odnajdziemy ów Kamień Mynbruje" niemalże krzyknął podniecony Balltram. "Odnajdziemy i przyniesiemy prawowitym właścicielom." Pozostali przytaknęli, a Endrifan uśmiechnął się tajemniczo. Milena spojrzała na Kha'draza, później na Sheltera i również się uśmiechnęła, bynajmniej nie tajemniczo. Abu westchnął i usiadł z myślą, że dłużej tu zabawią, a Serafin po prostu zaklął.

***

Wieczorem zasiedli przy skromnym posiłku, przy ognisku. Oddano im do użytku jedno pomieszczeni, w którym spokojnie mogli się rozłożyć i przespać. Sama świątynia Głosicieli też nie była duża. Kilkanaście pomieszczeń połączonych wąskimi i krótkimi korytarzami z jedną dużą salą zebrań, w której znajdował się posąg Mynbruje z rękami uniesionymi nad głowę w których winien znajdować się Kamień. To właśnie stąd został zabrany ów artefakt. Z pomieszczenia prowadziły trzy wyjścia. Balltram z Shelterem sprawdzili miejsce, jednak nie dopatrzyli się żadnych śladów. Postanowili więc odpuścić sobie ten dzień i zacząć poszukiwania Kamienia Mynbruje z samego rano. Zwłaszcza, że słyszeli od Głosicieli, że niedaleko stąd widzieli drakkar trolli z przymierza Podniebnych Poszukiwaczy (Skyseeker). Mieli nad czym myśleć przez noc.

29 Mawag [Maj] 1501
Kha'draz przebudził się w nocy. Nie mógł spać. Rozejrzał się po skrytym w mroku pomieszczeniu i spostrzegł Milenę wtuloną w objęcia Sheltera. Vorst zdusił w sobie przekleństwo. Nie miał ochoty spać, nie tutaj. Założył buty, wziął koc, broń, bukłak z wodą i opuścił śpiących towarzyszy. Wyszedł przed świątynie Mynbruje, usiadł pod ścianą między jednym wejściem a drugim i spojrzał w gwieździste niebo. Myśląc o niesprawiedliwości wszechświata, Milenie i poczciwym Shelterze, usnął.

Obudził go krzyk. Jedna z Głosicielek, krasnoludka o dość piskliwym głosie wrzeszczała wniebogłosy. Kha'draz aż podskoczył, szybko przetarł czoło i poczuł dziwną lepkość na twarzy i dłoniach. Delikatnie zakrzepnięta krew spowijała jego ręce i ubranie. W mgnieniu oka zjawiła się niemal cała społeczność świątyni oraz reszta jego towarzyszy, o dziwo, bez Endrifana. Sam Zabójca Horrorów nie potrafił się wytłumaczyć skąd ma na sobie krew, i co ważniejsze czyja ona jest. Tajemnica (przynajmniej ta druga) wyszła na jaw chwilę później.

Kha'draz wstał a spomiędzy jego ubrań wypadł zakrwawiony nóż. W tym momencie na zewnątrz wybiegła jedna z Głosicielek, z przerażeniem na twarzy poinformowała, że siostra Klopink leży martwa w swojej komnacie.

Głosicielki chciały rozprawić się z Kha'drazem od razu i przywiązać go do Drzewa Sprawiedliwej Oceny. W tym momencie pojawił się Czarodziej Endrifan, który popisał się wyjątkową bystrością i umysłem, twierdząc, że nie jest możliwym aby Kha'draz kogokolwiek zabił bez wyraźnej przyczyny, "a wy, Głosicielki, z tego co same mówiłyście jeszcze wczoraj, nie możecie osądzać nikogo bez udowodnienia mu jego win lub bez przyznania się do winy. Tak więc pozwólcie zająć się nam odszukaniem prawdziwego mordercy. A teraz idę się wykąpać."

Serafin popatrzył po zgromadzonych i spróbował wyczytać jakie emocje kryją się w ich twarzach. Głównie była to trwoga i niedowierzanie. To miejsce nigdy nie było skalane morderstwem lub kradzieżą. A teraz, w przeciągu kilku dni doszło do obu zbrodni.

Balltram wraz z Shelterem poszli zobaczyć miejsce zbrodni. W ciemnej, dwuosobowej komnacie leżało ciało Klopnik z poderżniętym gardłem i kilkoma ranami na klatce piersiowej. Zabójstwo zostało dokonane przed kilkoma godzinami, gdy wszyscy spali, a współspaczka Klopnik była na czuwaniu. Tyle wyczytał z Analizy Śladów Shelter.

Balltram był w kropce. Ani on, ani jego mistrz nie znaleźli żadnych śladów za którymi mogliby podążyć, a co za tym idzie, odnaleźć zabójcę.

Kha'draz, Abu i Endrifan (oraz grupa trzech Głosicielek na straży) poszli nad niewielki potok spływający dalej z gór. Endrifan chciał zażyć orzeźwiającej kąpieli, natomiast Kha'draz obmyć się z krwi i pogadać o wydarzeniach w nocy. Poza tym chciał być z dala od Mileny. Abu dołączył do nich, wziął ze sobą swoją fujarkę, i miał zamiar nie mieszać się do tego co robią Głosicielki, dopóki one nie wmieszają się w jego sprawy.

Balltram nie dał za wygraną i zaczął rozglądać się ostrożnie po pomieszczeniach, jednak nie znalazł nic konkretnego. Wyszedł wtedy z założenia, że czego nie ma wewnątrz, może być na zewnątrz. I tak zaczął zataczać coraz szersze kręgi. Ruszył najpierw w dół na wschód, by później odbić na południe, gdzie robiło się mniej stromo, szerzej i bardziej zielono. Kosodrzewina rosła gęsto, wyrastając z kamienistego podłoża. I właśnie wśród tych krzewów znalazł coś co bardzo go zainteresowało. Pokryta zaschniętą krwią biaława koszulina pachniała zbrodnią. Nie mając czasu na zastanawianie się wziął łach pod pazuchę i jął szukać jakichkolwiek śladów zostawionych przez osobę, która nieudolnie próbowała zatrzeć za sobą ślady.

Zwiadowca przetarł czoło. Słońce, mimo że znajdowali się wysoko w górach, dawało mocno o sobie znać. Od świątyni Mynbruje oddalił się o dobre pół godziny drogi. A teraz musiał jeszcze iść pod górę usiłując nie ześlizgnąć się ze skał w kilkuset metrową przepaść. Ślady, które podświetliły mu się, miały co najmniej kilka godzin i, był o tym święcie przekonany, należały do mordercy.

Abu dla uspokojenie nerwów, niekoniecznie swoich grał na swojej fujarce pełną zadumy dawną melodię orkowych wojowników. Kha'draz siedział obok niego na niewielkim kamieniu i spoglądał w przestrzeń astralną próbując wyczytać cokolwiek z krążących wokół nich Dawców Imion. Nic konkretnego jednakże nie znalazł i musiał zadowolić się na razie myślą, że Endrifan wie co robi. Czarodziej Endrifan rozmawiał natomiast z elfką Klucz o możliwych scenariuszach postępowania. Elf był na tyle nieugięty i postawił sprawę jasno, że dopóki nie będzie jasnych dowodów kto jest winien śmierci Głosicielki, dopóty Kha'draz jest niewinnym człowiekiem. Mówił dalej, a Kha'draz i Abu się z nim zgadzali, że najpewniej za zabójstwem oraz kradzieżą stoi jedna i ta sama osoba.

Balltram dotarł do wykutej w skale, surowej świątyni i nie patrząc na siedzących nieopodal przyjaciół wszedł przez jedno z wejść do zacienionego i chłodnego wnętrza. Delikatnie iskrzące się ślady prowadziły korytarzami świątyni, wkraczały do pomieszczeń i przecinały się ze sobą.

Serafin stał w pomieszczeniu służącym do gotowania i przyrządzania potraw. Komnata znajdowała się nieco powyżej innych pomieszczeń i jako jedyne posiadało okno oraz wywietrznik. Galeb-Klek o srebrnych włosach rozmawiał z jedną z Głosicielek, krasnoludką Drazme, która wyznawała się na ziołach i lecznictwie. Łucznik, którego pasją była alchemia, ale także i znajomość ziół nie była mu obca, chciał się dowiedzieć czegokolwiek co mogłoby mu pomóc rozwinąć jego interes w Travarze.

Kobieta nie była zbyt przychylna jego natrętnemu zachowaniu, mimo to starała się mu pomóc. Sama też właśnie przygotowywała napar pobudzający dla Klucza, więc co nieco o nim opowiadała. Na końcu dodała jeszcze sproszkowanej byliny i nakazała Serafinowi pozostać w kuchni, a ona zaraz wróci i będą mogli dalej rozmawiać. W chwilę później do pomieszczenia wpadł zziajany Balltram, rozglądając się szaleńczo. Jego oczy skierowały się ku drugiemu wyjściu i tam udał się pospiesznym krokiem. Serafin zatrzymał go wpół kroku i zapytał go co się dzieje. Podążam za zabójca, odparł pospiesznie krasnolud.

Matka Głosicielka stała wśród kilku swoich podopiecznych i rozmawiała z Endrifanem. Do rozmowy od czasu do czasu mieszał się Kha'draz oraz - przerywając grę na fujarce - Abu. W tym samym momencie z wnętrza świątyni Pasji Mynbruje wybiegli Balltram i Serafin. Ten drugi, podniecony jak łoś na rykowisku, zapytał Zwiadowcę "która to?" Krasnolud wiedział, że jest blisko, i w końcu, niemal jak na zawołanie, ślady dotarły do osoby, która je zostawiła. "Tamta" odparł i wskazał palcem.

Serafina zlał chłodny pot. To była Drazme, Głosicielka z którą jeszcze nie tak dawno temu rozmawiał, a teraz... a teraz podawała napar Matce Głosicielce. Galeb-Klek rozepchnął się pomiędzy stojącymi Dawcami Imion i skoczył w stronę elfki, która właśnie przejęła puchar z naparem. Jednym zwinnym ruchem wytrącił jej puchar z ręki, który upadł na ziemię i rozbryznął swoją zawartość.

Nastała chwila konsternacji, która po ciągnącej się w nieskończoność ciszy, została przerwana przez Balltrama i Serafina tłumaczących, że to właśnie ów krasnoludzka kucharka Drazme jest odpowiedzialna za śmierć Głosicielki. Ta próbowała wymknąć się, słysząc oskarżenia, jednak Abu i Kha'draz szybko ją złapali, a Zabójca Horrorów spojrzał na nią astralnie. Po kilku chwilach odkrył u niej znamię Horrora. Ta w końcu zalała się łzami i powiedziała prawdę. To ona zabiła Głosicielkę, to ona podrzuciła zakrwawione narzędzie zbrodni Kha'drazowi, to ona ukryła swoją koszulę w kosodrzewinie i w końcu to ona ukradła Kamień Mynbruje, a teraz próbowała otruć Matkę Głosicielkę Klucz. A zrobiła to tylko dlatego, że tak podpowiedział jej wewnętrzny głos.

Sprawa była jasna dla Kha'draza i Mileny, która pojawiła się chwilę później z Shelterem. To podszepty astralnej bestii zmusiły ją do tego. Osąd był szybki, Matka skazała ją na przywiązanie do Drzewa Sprawiedliwej Oceny, gdzie miała odpokutować swoje winy (mimo, że to Horror miał na nią wpływ) i czekać na sprawiedliwość.

Zapytana o Kamień Mynbruje, szlochając przyznała się, że skryła go w swojej komnacie. I faktycznie, po szybkich oględzinach udało się odnaleźć ten legendarny przedmiot.

***

Wieczorem Drazme była zamknięta w swojej komnacie. Reszta społeczni Głosicieli siedziała w świątynnym pomieszczeniu z rzeźbą przedstawiającą Pasję Mynbruje trzymającą swój Kamień. Sam Kamień był wykonany z kryształu przypominającego bursztyn. Podłużny i zaokrąglony od góry, wysoki na dwadzieścia centymetrów z trzema poprzecznymi zagłębieniami opasającymi go wokół. Drużyna poszukiwaczy przygód również siedziała w świątyni przysłuchując się mantrycznej mowie Matki, wdychając zapach palonych ziół i skupiając wzrok w niedoświetlonym pomieszczeniu.

Matka elfka rozejrzała się po pomieszczeniu i powoli nakazała podchodzić gościom, aby sprawdzić jakie mają intencje. Każdy kto trzymał w ręku Kamień Mynbruje musiał powiedzieć prawdę, inaczej artefakt rozświetlał się czerwienią i parzył niemiłosiernie, aż do mięsa.

Każdego po kolei pytała jaki jest cel ich wizyty, a ci odpowiadali, że zdobycie karty z Księgi Łusek. Na pytanie o to co zamierzają z nią zrobić, mówili, że zniszczyć i nie dopuścić do tego, aby wpadła w niepowołane ręce. Na pytanie czy są sługami któregoś z plugawych Horrorów świadomie odpowiedzieli, że nie. Żaden z nich nie skłamał, żaden nie zająknął się, nikt z nich nie miał nic do ukrycia. Serafin przekonał się, że Shelter, które nie darzył zaufaniem, nie jest takim złym człowiekiem.

Kha'drazowi przeleciało przez myśl, czy nie wykorzystać Kamienia na Milenia i nie wypytać ją o jej stosunek do niego i do Sheltera. Powstrzymał się jednak, nie chciał wiedzieć.

W końcu ceremonia dobiegła końca. Świece dopalały się, woń kadzideł skutecznie otumaniał i wprawiał w miły nastrój. Matka Głosicielka popatrzyła po zebranych i powiedziała to, czego większość się spodziewała. "Jutro zejdę razem z tymi mężami i otworzę Wrota. Ja Klucz poświęcę się dla wyższych celów."

© 2025 Your Company. All Rights Reserved. Designed By Wu Czyż

Please publish modules in offcanvas position.