025. W pogoni za Łuskami cz. 4: Czarny Kos, Biały Kos

Sesja 05.01.2010

W pogoni za Łuskami cz. 4: Czarny Kos, Biały Kos

Tytuł nawiązuje do filmu Emira Kusturicy pt. Czarny kot, biały kot. Jednego z moich ulubionych evar!
Poza tym, część poniższego tekstu jest autorstwa sirSerafina, jednego z moich graczy, który gra człowiekiem Łucznikiem Serafinem.


Dodatkowo tutaj znajduje się poglądowa mapa Miasta Szesnastu Wież.

12 Charassa [marzec] 1501
Serafin wracał ze składu miotając przekleństwa i obmyślając srogą zemstę na przebiegłym t'skrangu. Jednocześnie próbował wymyślić jak nieco dozbroić towarzyszy i wymiana eliksiru na kilka mieczy i kołczan pełen strzał wydała mu się jedynym sensownym rozwiązaniem. Wymyślił również by w kolejne konszachty z t'skrangami wdawać się za pośrednictwem Czarodzieja, który o co najmniej dwie głowy przewyższa go i znajomością ich obyczajów, i nabytymi umiejętnościami.

Szedł a myśli te klarowały się w jego głowie, gdy ktoś nagle dotknął jego ramienia. Szybko odwrócił się i bez wielkiej nadziei na sukces wyprowadził z półobrotu cios ręką w niewidocznego przeciwnika, który już po chwili zmaterializował się pod postacią... Mileny. Rzucił się na nią, by ją uściskać, lecz zaraz zdał sobie sprawę z napięcia między nimi i faktu, że w zasadzie nie było kiedy ich rozładować. Cóż - pomyślał - i teraz nie czas na to. Zdał w kilku zdaniach relację z ostatnich wydarzeń i zaczął wypytywać co u niej i Khorela. A z Khorelem, jak się okazało, było nieciekawie. Z opowieści Mileny wynikało, ze został pochwycony podczas "akcji wywiadowczej" i osadzony w więzieniu. Nim oboje poznali szczegóły swych opowieści, odnaleźli Endrifana i drużynę Horfanty siedzących w niewielkiej karczemce po południowej stronie Wieży; trzeba było zaczynać od początku.

Czas naglił. Serafin zaspokajał głód i pragnienie (Endrifanowi udało się "wyczarować" skądś trochę pieniędzy), a reszta uzgadniała plan działania. Wszyscy byli wyczerpani po walce i przesiedzeniu kilku godzin na pokładzie Ognistego Selachi, a dodatkowo drużyna Horfanty, w odczuciu Serafina, wydawała się rozbita, jak ich rozpadający się Wzorzec. Milena zdecydowała się pożyczyć nieco srebra na zakup broni i po jakimś czasie wraz z Endrifanem i Horfantą wrócili niosąc siedem krótkich mieczy i niezbędne strzały.

Teraz można było myśleć nad odszukaniem Abu, Baltrama i Kha'draza. Serafin wziął kawałek Balltramowej koszuli i przymierzył się do wystrzelenia w niebo strzały, która wskaże mniej więcej jego obecne położenie, gdy z jednego z korytarzy niespodziewanie wyłoniły się sylwetki Abu i Khorela.

***

Abu Hamza, Balltram i Kha'draz przeszli z Wieży Zeugmani do Wieży Edeinos po chybotliwym moście linowym zawieszonym nad powierzchnią wody na wysokości przeszło trzydziestu metrów. Będąc już wewnątrz wieży stanęli w miejscu. Podświetlone delikatnie ślady pozostawione przez tropionego znikały za zamkniętymi drzwiami. Chwilę pomyśleli, podrapali się po głowie i w końcu Abu z Balltramem otworzyli drzwi, by przekonać się za nimi znajduje się jakieś biuro, a t'skrang który siedział za biurkiem nagle spojrzał nienawistnym spojrzeniem, jakby ktoś nagle przerwał mu knucie złych planów. Balltram jednak zdążył spostrzec to, czego szukał, ślady stóp kręciły się nieco po pomieszczeniu, po czym znikały za kolejnymi drzwiami. Bohaterowie przeprosili za zamieszanie i opuścili biuro.

Byli w kropce. Nie wiedzieli gdzie ślady dalej prowadzą, a co za tym idzie nie wiedzieli gdzie udał się k'tenshiński oficer (a właściwie ktoś pod niego podszywający się). Postanowili spróbować i rozstali się. Abu ruszył w dół, a Kha'draz z Balltramem w górę po nierównych schodach wyglądając przez okna i drewniane balkony na bezmiar Węża i piękno nocnego miasta Szesnastu Wież.

Abu szedł wolno kamiennym korytarzem, gdy nagle usłyszał przed sobą kroki kilku osób. Była już na tyle późna pora, że w wieżach panowała względna cisza, toteż dźwięk kroków skutecznie wyprowadził go z zamyślenia. Wszedł na drewniany, dobudowany balkon z rzeźbionym zadaszeniem i czekał, aż wyminą go idący Dawcy Imion. Usłyszał w końcu piskliwy i ponaglający język t'skrangów, po czym dobiegł do niego znajomy głos. Głos Khorela. "Co jest?" pomyślał ork, gdy nagle obok niego pojawiła się dwójka t'skrangów w k'tenshińskich barwach, prowadząca na uwięzi Khorela, człowieka Złodzieja, którego znał z Travaru.

"Kurwa mać" zaklął po cichu i wyszedł za nimi z balkonu. Usłyszeli go. Zresztą o to mu chodziło, zatańczył w powietrzu i ciął ostrzem swego miecza pierwszego t'skranga, który zaskoczony nie zdążył zareagować. Zdążył też wyprowadzić drugi cios, który położył na ziemi oponenta. Drugi t'skrang zdołał wyciągnąć krótki miecz, jednak nic więcej z nim nie zdołał zrobić, gdyż Khorel zarzucił mu na szyję łańcuch krępujący ręce. Abu wiedział co robić, przebił machającego bezsilnie rękoma i ogonem k'tenshina. Jego ciało osunęło się na ziemię.

"Posprzątajmy to, zanim ktoś się zjawi" rzekł Khorel, który właśnie próbował pozbyć się kajdan za pomocą talentu Magiczny Wytrych. Gdy mu się to udało pomógł zaciągać ciała na drewniany balkon, po czym szybko oddalili się z miejsca, jakby nie patrzeć, zbrodni i przestępstwa.

Abu pokrótce opowiedział Khorelowi co się działo w ostatnich dniach i jaka jest obecna sytuacja z Łuskami i pozostałymi członkami drużyny. Khorel uśmiechnął się tylko, poprawił kapelusz i kazał wskazać ów skład w którym zostały zamknięte skonfiskowane przedmioty. Ruszyli pospiesznym krokiem, nie mieli wiele czasu zanim ktoś się zorientuje, że transportowany Złodziej gdzieś zniknął.

Przeszli pośpiesznie do Wieży Zeugmani i odnaleźli skład. Khorel, rozglądając się bacznie wykorzystał swoje talenty i w mgnieniu oka otworzył drzwi do magazynu. Wewnątrz już było bezpieczniej, zero Dawców Imion, jedynie spora ilość przedmiotów które można przywłaszczyć. Abu jednak nie było to w głowie, chciał szybko odnaleźć przedmioty należące do jego przyjaciół. Nagle dostrzegł charakterystyczny miecz z zadziorami należący do Kha'draza. Obok leżały inne przedmioty. Szybko spakował je do dużego, plecione worka i postanowił opuścić skład. Khorel natomiast poczuł się jak w żywiole. Widać było, że żyłka Złodzieja pulsuje w nim najmocniej, a wprawne oko wyszukuje najcenniejsze przedmioty. Tak też Khorel wzbogacił się o kilka drogich pierścieni i naszyjników.

Opuścili skład po kilku minutach i udali się ostrożnie acz pospiesznie do tej niewielkiej karczemki, gdzie pozostał Endrifan z drużyną Horfanty, Serafinem, Shelterem Biegłym i Mileną. Weszli kilka poziomów wyżej, gdy wpadli na Serafina z łukiem i strzałą w ręku.

***

Gdy Abu na przemian z Khorelem skończyli opowiadać historię ostatniej godziny, zjawił się Kha'draz. Ucieszył się jak rzadko kiedy z odzyskania swojej broni i uściskał za to dłoń Khorela. Vorstowie nie byli zbyt wylewni, jednak potrafili okazać wdzięczność. Kha'draz powrócił aby powiedzieć, że wiedzą dokąd prowadzą ślady. Endrifan, który rzucił zaklęcie Cichej Rozmowy, bacznie obserwował karczmarza i kilku innych gości, po czym sam dołączył się do rozmowy mówiąc, że im więcej czekają tym staje się tu (w K'tenshin) coraz niebezpieczniej, "zwłaszcza biorąc pod uwagę ucieczkę Khorela, oraz nasze ostatnie walki pod Słonecznym Portem. Muszę wam przypomnieć, że to nie uszło uwadze shivalahali K'tenshin, a władzom Travaru też się pewnie to nie spodoba." Horfanta potwierdziła jego słowa, a Shelter podniósł się, mimo że wciąż był ciężko poraniony, i powiedział: "czas ruszać i zakończyć tą przygodę".

Wszyscy zgodzili się z tymi słowami, chociaż nie wiedzieli jak dokładnie tego dokonać. Najpierw trzeba było udać się za Kha'drazem do Wieży Edeinos i odnaleźć Balltrama. A potem się zobaczy, nie było co myśleć nad większym planem.

***

Serafin nie wiedział, iść czy nie iść, w końcu jednak włożył trochę jedzenia dla głodnego krasnoluda do torby i wybiegł za nimi w noc. Po chwili szli już razem po chybotliwym, drewnianym moście zawieszonym ponad trzydzieści metrów nad poziomem Węża. Chłodny wiatr skutecznie oczyszczał myśli i sprawiał, że trzeźwo się myślało. K'tenshinj już spało. Jedynie gdzie nie gdzie widać było poruszające się migotliwe światełka lub przechadzających się strażników. Trzeba było się trochę pogimnastykować, aby ich nie wykryto. W końcu dotarli do Balltrama, będącego kilka pięter wyżej niedaleko wyjścia do Wieży Kiatsu. Linowy most zawieszony był w połowie wysokości wież i prowadził, jak zdołał powiedzieć Shelter, do wieży w której znajdowały się pracownie k'tenshińskim magów, alchemików i astrologów oraz stocznia dla k'tenshińskich parostatków. Ponoć najlepsza na Wężu.

"Zaraz za nią znajduje się Wieża Jik'harra należąca do Szkoły Wojskowej K'tenshin skąd w kilka minut może przybiec kilkuset żołnierzy gotowych do walki, na południowy-zachód od niej znajduje się Wieża P'skarrot będąca prywatną wieżą samej shivalahali K'tenshin, będąca Wojowniczką dowodzi tutaj twardą ręką. Może nawet uda nam się ją zobaczyć z mostu. Innymi wieżami nie musimy się przejmować. Te trzy skutecznie nas rozpierdzielą w drobny pył, jeśli coś pójdzie nie tak. To jak, idziemy?"

I ruszyli. Weszli na linowy most: Abu, Balltram, Kha'draz, Serafin, Milena, Shelter, Endrifan, Khorel oraz drużyna Horfanty. Weszli na most z nadzieją, że już niedługo odnajdą osobę, która ukrywała się pod iluzją k'tenshinskiego oficera i uda im się odzyskać skradzioną z Travaru Łuskę, a do niej tą drugą, wykradzioną przez Rismela z Parlainth. Ślady sprzed kilku godzin prowadziły właśnie do Kiatsu. Zresztą, jak podsłuchał Endrifan wcześniej tego dnia, Łuski miały zostać zaniesione do badania. A gdzież lepiej to zrobić niż w wieży zajmowanej przez magów wszelkiej maści? Pozostało im jeszcze mieć nadzieję, że nie spotkają Mriny, Czarnego Kosa i Rismela, którzy - jak się okazało - współpracowali ze sobą.

Trójka strażników w drewnianych zbrojach obleczonych twardą skórą i ponabijanych metalowymi ćwiekami stanęło im na drodze chwytając za rękojeści mieczy i halabardy. "Droga zamknięta!" powiedział jeden o fioletowym grzebieniu, "Musicie zawrócić. Nikt dzisiaj nie ma wstępu do tej wieży. Prowadzimy śledztwo."

Horfanta nagle zaczęła chrapać, jednak niewiele osób zwróciło na to uwagę, gdyż Abu, Kha'draz i Endrifan rozmawiali w miarę głośno ze strażnikiem. Balltram i Serafin zdumieni spojrzeli na krasnoludkę, gdy ta nagle przestała głośno chrapać i wskazała na trójkę strażników. Ci nagle pokładli się na podłodze i smacznie usnęli. Nie było chwili do stracenia. Abu z Kha'drazem związali jednego ze strażników, Fris i Gumel z drużyny Horfanty skrępowali drugiego, a Serafin wraz z Khorelem trzeciego. Mieli otwartą drogę do Wieży i jej zagadek.

Weszli przez łukowe wejście zwieńczone trzema rzeźbami przedstawiającymi magów w bojowych pozycjach i znaleźli się w szerokim korytarzu prowadzącym wzdłuż zewnętrznej ściany wieży od strony podwodnego ogrodu Haropakilei - Kwiatu Haropas.

Przeszli blisko trzydzieści metrów gdy korytarz rozszerzył się na niewielki placyk z kilkoma stolikami i ławkami oraz niewielką fontanną z kamienną rybą z której pyska leciała cienka strużka wody. Ale nie to było najważniejsze, bowiem przed nimi stało kilkunastu zbrojnych t'skrangów oraz Mrina Denairastas wraz z elfem Rismelem Mistrze Żywiołów i jego trzema kompanami wyglądającymi na zaprawionych w bojach wojów i złodziei. A przed nimi stał k'tenshiński t'skrang o czerwonawym grzbiecie i krótkim pysku. I to właśnie on rozkazał ruszyć do ataku swoim podwładnym.

Balltram, który jako jedyny widział delikatnie podświetlone ślady za którymi podążali, zauważył że zostawia je ów czerwonawy t'skrang. Ten kto się skrywał przed k'tenshinami pod iluzjami najwyraźniej często je zmieniał. I jedyne co jeszcze przychodziło na myśl Balltramowi to to, że ten ktoś przybył tutaj po to samo. Po Łuski należące do Księgi Łusek.

Walka rozpoczęła się na dobre. Nagle zapanowała grobowa ciemność. Endrifan nie pozostał dłużny Mrinie i magicznie rozświetlił mrok. Lodowa włócznia trafiła Gormana z drużyny Horfanty. Kha'draz wraz z Abu wybiegli nieco do przodu i starli się z k'tenshińskimi żołnierzami, chwilę później dołączyła do nich Milena, Horfanta i reszta jej drużyny. Shelter ściągnął z pleców łuk i stanął obok Serafina próbując ustrzelić któregoś z magów przeciwników. Khorel natomiast poważnie oberwał i krwawił obficie.

Balltram tymczasem dostrzegł, że skrywający się pod postacią czerwonawego t'skranga Dawca Imion zniknął. Jak spostrzegł, podświetlone ślady prowadziły na górę. Jako że droga była zatarasowana przez kilkudziesięciu walczących, Balltram podbiegł do balustrady niewielkiego balkoniku, wdrapał się na niego i przywarł do zewnętrznej ściany Wieży Kiatsu. Zaczął się wspinać.

Kha'draz skutecznie uniknął magicznego ataku Mriny, co wprowadziło kobietę w szał. Sam Vorst położył właśnie pierwszego t'skranga na ziemi i dobił go sztychem. Problem z t'skrangami był taki, że ni byli adeptami. W kilka chwil później przewaga Mriny i Rismela stopniała znacznie. Abu doskoczył nawet do elfa, jednak ten był szybszy i posłał w niego Ognisty Cios. Abu odwrócił się i ciął niemal na ślepo. Napotkał opór ciała na swoim mieczu. Rismel jęknął cicho. W tym samym momencie długa strzała wbiła się w ciało elfiego Mistrza Żywiołów. Elf konał i nic nie wskazywało na to, że zobaczy najbliższy wschód słońca.

Milena krzyknęła z bólu. Upuściła miecz i złapała się za swoją rękę z którą działo się coś niedobrego. Kończyna pulsowała czerwienią i dziwnie się wyginała. Endrifan dostrzegł na twarzy Mriny parszywy uśmiech i Uderzył w Aurę kobiety. Tym razem skutecznie. Kobieta przewróciła się.

***

Balltram wspinał się na tyle szybko, że zdołał dostrzec przez nieduże okienko jak czerwonawy t'skrang zabija jakiegoś k'tenshińskiego Czarodzieja wbijając mu sztylet w gardło. Po wszystkim ów czerwonawy przemienił się w swoją postać. Balltram nie mógł uwierzyć własnym oczom, stał przed nim Czarny Kos, człowiek który zginął kilka miesięcy wcześniej na Złoziemiach zabity przez ludożerców. Słyszał co prawda od Abu Hamzy, że ci też go widzieli przed kilkoma godzinami na pokładzie jednego ze statków podczas Bitwy pod Słonecznym Portem.

Czarny Kos przeszukał pośpiesznie pomieszczenie. Nie znajdując nic konkretnego wykorzystał Mimikrę oraz jakieś iluzyjne zaklęcie i już wyglądał jak zamordowany przed chwilą t'skrang. Kos ruszył dalej, schodami w górę. Balltram trzymając się chropowatej i nierównej powierzchni zewnętrznych ścian Wieży Kiatsu wspinał się coraz wyżej. Wiatr mocno dawał sobie znać na tej wysokości, próbując zdmuchnąć niechcianego gościa z sześćdziesięciu metrów prosto w mroczną toń wód Wężowej Rzeki. Krasnolud jednak nie dał się i nie korzystając z Karmę wspinał się coraz wyżej. W końcu znów dostrzegł jakiś ruch i cienie. Podkradł się do okienka, gdzie dostrzegł jak Czarny Kos zabija kolejnego t'skranga. Tym razem jakiegoś grubego Iluzjonistę o zgniłozielonej łusce w płaszczu zmieniającym barwę zależnie od światła. Czarny Kos znów przejrzał pomieszczenie i znów przebrał się za t'skranga, którego zabił. I znów ruszył dalej.

Balltram poruszał się niespokojnie. Poszedł nieco w górę i w bok, tam gdzie dostrzegł niewielki drewniany balkon z trójkątnym zadaszeniem. Musiał trochę odpocząć i zastanowić się co dalej robić. Nagle z pomieszczenia z balkonem doszedł do niego cichy huk. Podkradł się na balkon i wszedł na niego, dając odpocząć rękom. Za zwiewnymi kotarami dostrzegł t'skranga w magowskich szatach oraz Czarnego Kosa. Walczyli ze sobą. Jednak nie to w głównej mierze przykuło uwagę rezolutnego krasnoluda, a dwie metrowej wielkości Łuski położone na stole. Łuski które dawno temu Horrory splugawiły zapisując na nich plugawe runy.

"Kim jesteś?" wypalił nagle mag. "Czego tu szukasz?"
"Przybyłem tutaj po te dwie Łuski, którymi się zaopiekowałeś tak łaskawie. A nazywam się Biały Kos i jestem jednym z dwóch braci Kosów, który jeszcze żyje."
"Co?" pomyślał Balltram. "To czarny Kos jednak nie żyje. Nie ma jednak co o tym teraz myśleć, trzeba wykombinować jak zabrać te dwie Łuski."
Walka rozpoczęła się na nowo. T'skrang nie miał dużej szansy na wygraną. Zwłaszcza, że Biały Kos sięgnął po swoje dwa zdobione miecze i używając jeszcze do tego zielonego Efemerycznego Pocisku miał znaczącą przewagę. Balltram wykorzystał zamieszanie z walki i wkradł się do pomieszczenia, zawinął w swoją kurtkę dwie Łuski i już miał niepostrzeżenie wyjść gdy dostrzegł jeszcze bogato zdobione jajo w kielichu. W Balltramie odezwała się złodziejska żyłka i zawinął ów bogaty przedmiot. I wtedy właśnie Biały Kos dostrzegł intruza. T'skrang, z którym walczył właśnie wykrwawiał się na śmierć, jednakże w tym samym momencie z wielkim hukiem otwarły się kolejne drzwi i do wnętrza wpadło kilku k'tenshińskich strażników. Balltram, który był już na balkonie i wykorzystując talent Wspinaczki powoli schodził do swych kompanów, zauważył jeszcze jak Biały Kos wybiega na balkon i z rozpędu skacze w dół w asyście kilku pospiesznie wystrzelonych strzał. Krasnolud przełknął ślinę. Blisko sześćdziesięciometrowy lot w dół, nawet do wody, mógł okazać się katastrofalny w skutkach. Kilku strażników wyszło na balkon, jednak ci nie dostrzegli Balltrama, który zszedł pod balkon i tam przeczekał do momentu aż się nieco uspokoiło.

***

Rismel nie żył. Mrina, która została niemal sama w asyście dwóch kompanów Rismela i czwórki zbałamuconych t'skrangów ponownie rzuciła zaklęcie sprowadzające ciemność, a następnie przywołała Astralnego Rumaka na którym odleciała w ciemną noc zanim ktokolwiek się zorientował.

Milena krwawiła, podobnie jak Kha'draz i Khorel. Horfanta i jej ludzie również nie mieli się najlepiej. Najlepiej ze wszystkich trzymał się Serafin, który stojąc z tyłu niewiele dostał obrażeń. Ktoś nagle krzyknął, że od strony Wież Jik'harra oraz P'skarrot zbliżają się straże. I to spore ich ilości. Należało się ewakuować i to prędko. Balltram zjawił się w samą porę, by pokazać że misja jednak się powiodła. Endrifan i Shelter byli zadowoleni z młodego Zwiadowcy. Nie było jednak czasu na pochwały odwagi, należało się zwijać i to już.

13 Charassa [marzec] 1501
Powrót do Wieży Zeugmani okazał się nad wyraz prosty. Shelter, który pozostał nieco z tyłu aby zatrzeć ślady dogonił ich w miarę szybko. W tym czasie Endrifan, który umiał nie jedną osobę przekonać do swych racji, nakłonił jakiegoś spóźnialskiego t'skranga, aby ten zabrał ich do Travaru. Wszystko układało się po myśli, gdy nagle Horfanta zakomunikowała, że musi pozostać w Szesnastu Wieżach, aby odzyskać jeden z zagrabionych Przedmiotów Wzorca drużyny Horfanty. Nie chciała o tym mówić wcześniej, aby nie kłopotać reszty Dawców Imion. Teraz, gdy było już po wszystkim, mogła już powiedzieć o swoim planie pozostania. Khorel, o dziwo powiedział, że zostanie z nią i pomoże jej odzyskać skradzione przedmioty. I to może jeszcze tej nocy.

Endrifan nie chciał jednak tyle ryzykować i wraz z Mileną, Shelterem oraz Abu Hamzą, Balltramem, Serafinem i Kha'drazem a także zdobytymi Łuskami wsiadł do niewielkiej żaglowej łódki i odpłynął w chłodną i wilgotną noc na bezpieczne wody Byrozy w stronę upragnionego Travaru.

© 2025 Your Company. All Rights Reserved. Designed By Wu Czyż

Please publish modules in offcanvas position.