023. W pogoni za Łuskami cz. 2: Kradzież

Sesja 12.12.2009

W pogoni za Łuskami cz. 2: Kradzież

Malevolence (Wrogość) - nazwa statku wykorzystywanego podczas wojen klonów przez Konfederację Niezależnych Systemów w Gwiezdnych Wojnach.

9 Charassa [marzec] 1501
Było już dobrze po świcie, gdy Abu i Balltram skończyli po raz kolejny tłumaczyć co robili na nabrzeżu, dlaczego walczyli, co to był za czarny dym, po którym pozostała tylko pochodnia i dlaczego obudzili połowę mieszkańców Pływającego Miasta. Oczywiście powiedzieli tylko tyle, ile nakazywał im zdrowy rozsądek, nie mówiąc nic o Księdze Łusek, tylko o magicznym przedmiocie, który skradł im ów elf - Rismel. Powiedzieli też, że ich przyjaciel, ten, który uciekł, niejaki Shelter Biegły - na pewno udał się w pogoń za Rismelem. Strażnicy przeszukali karczemny pokój Rismela, jednak nie znaleźli w nim nic ciekawego. Podobnie nie powiodły się poszukiwanie trzech towarzyszy ów elfa, którzy musieli gdzieś wsiąknąć.

W końcu drzwi do ciemnego, trzcinowego pomieszczenia otworzyły się i w progu stanął wysoki, wyprostowany t'skrang o ciemnozielonej łusce, małych oczkach i długim dziobie. Ubrany był we fioletowoczarną szatę, a u boku miał pałasz ze zdobioną rękojeścią osłaniającą dłoń. Popatrzył przenikliwie na orka i krasnoluda i zaczął zadawać pytania. Te same. Ten w końcu przerwał, widząc zniecierpliwienie na twarzy osadzonych i przedstawił się: "jestem Instrop, zaufany shivalahali V'strimon. Prowadzę wasze śledztwo."

T'skrang zasiadł na krześle, skrzyżował ręce na klatce piersiowej i powiedział coś, czego dwójka bohaterów nie spodziewała się. "Ten Rismel, to podejrzany gość. Dość dziwne było, gdy udał się biblioteki w Wieży Ziemi i zaczął przeglądać księgi o starych legendach, poszukując zwłaszcza informacji o Shivoam, o T’shlome Słońce, a zwłaszcza o... powiązaniach t'skrangów ze... smokami. Ponoć szukał informacji o pradawnej i złej Księdze Łusek, więc łaskawie powiedzcie mi, czy aby tego nie szukaliście w pokoju pana Rismela?"

Abu i Balltram nie wiedzieli co powiedzieć, więc Instrop mówił za nich. A mówił, że podejrzewa Rismela o niecne plany, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, z kim go widziano poprzednim razem, gdy odwiedził Pływające miasto przed kilkoma miesiącami. W końcu Instrop wyszedł z propozycją nie do odrzucenia: "wy nam pomożecie, my pomożemy wam". Balltram zdziwił się, że Instrop, a przez to władze miasta, interesują się Rismelem, tylko dlatego, że ten przeglądał jakieś legendy, jednak nie powiedział tego na głos. Pewnym było, że mają też jakieś sprawunki z nim, o których nie powiedziano im. Instrop zaproponował im wspólne"polowanie" na elfa, który najprawdopodobniej opuścił, lub ma zamiar, miasto. T'skrang wyciągnął do nich rękę i uśmiechnął się. Mieli porozumienie.

***

We dwie godziny później, gdy miasto pełne było Dawców Imion, kupców, handlarzy, złodziejaszków, rybaków i tragarzy, a kanały zatłoczone łódkami, Shelter wpadł na Abu i Balltrama niedaleko karczmy Córka Shivoam w której zatrzymali się poprzedniego dnia. Opowiedzieli mu o wszystkim co się wydarzyło, a on powiedział, że wytropił Rismela, jednak było już za późno, by go złapać, gdyż ten wypłynął parostatkiem Perłowiec płynącym do Travaru.

Nie zastanawiali się długo, i całą trójką udali się do Straży Shivoam, miejsca gdzie byli przesłuchiwani przez Instropa, i tam postanowili co robić dalej.

Gdy zbliżał się wieczór, Abu, Balltram, Shelter oraz Instrop zaokrętowali się na wielkim wojennym parostatku V'strimon o dumnej nazwie Ognisty Selachi, na pokładzie którego znajdowało się kilkadziesiąt dział ognistych, kilka masztów z porozwieszanymi linami, beczki i marynarze oraz żołnierze w ciemnozielonych strojach z błękitnymi wstawkami z trzcinowymi bransoletami na nadgarstkach. Wielkie koła łopatkowe uderzyły w wodę z ogromnym hukiem, pieniąc ją i kłębiąc. Wypłynęli na przepastne Jezioro Ban i skierowali się w kierunku zachodzącego słońca, tam gdzie przed kilkunastoma godzinami odpłynął Rismel.

Instrop popatrzył swymi małymi oczkami na Sheltera, Balltrama i Abu i rzekł im "mam nadzieję, że znajdziemy go jeszcze przed Jeziorem Pyros. Dalej już będzie przejebane z K'tenshinami."

10 Charassa [marzec] 1501
Serafin od przeszło dwóch tygodni praktycznie nie opuszczał swojej pracowni i razem ze swoim pracownikiem Yarichtem tworzyli kolejne eliksiry, z których ten pierwszy opłacał kamienicę, podatki i pracownika. Szło im całkiem nieźle i zdołali co nieco podreperować budżet. W tym samym czasie Kha'draz (zamieszkujący u Serafina na poddaszu) wraz z Mileną pracowali pod dowództwem Kuriny Najwyższej Strażniczki, w tzw. Straży Ochrony, elitarnej miejskiej jednostce do zwalczania wszelkiego zagrożenia, które mogło napłynąć ze strony Horrorów, kultystów plugawych bestii czy po prostu potworów. Często wiązało się to po prostu z łażeniem po bibliotekach, odwiedzaniem okolicznych wiosek i sprawdzaniem plotek.

W końcu, dokładnie 1 dnia Charassa, otrzymali list od Endrifana, że do miasta przybyły posiłki w liczbie sześciu osób pod postacią Drużyny Horfanty. Udali się wtedy do Endrifana, aby poznać ów drużynę. Weszli do mieszkania Endrifana, (który wynajmował piętro w jednej kamienicy) i przywitali się z nowymi ludźmi, którzy przybyli aż z Wielkiego Targu na prośbę sławnego obsydiańskiego Wojownika - Isama Derra, którego odwiedzili ponoć przez kilkoma tygodniami Shelter, Abu Hamza i Balltram.

Horfanta była około pięćdziesięcioletnią krasnoludką o czarnych włosach, ubraną w skórzaną zbroję i mającą kilka rodzajów broni przy sobie. Okazało się, że oprócz bycia Wojowniczką na Szóstym Kręgu, jest także Czarodziejką Piątego Kręgu, co można było zauważyć po wyszytych szatach wystających spod zbroi, a także po dzierżącej w ręce różdżce.

Oprócz niej do jej drużyny należeli przeszło 30letni człowiek Friss, o twarzy pociągłej i poznaczonej bruzdami, będący jednocześnie Zabójcą Horrorów Siódmego Kręgu. Kha'draz przypomniał sobie, że słyszał o nim i jego sławnym pokonaniu Narfo'strenna - Horrora terroryzującego swego czasu okolice Daiche i ponoć samo Kratas! Kolejnym Zabójcą Horrorów był Mylost, również człowiek, raczej niższy i bardziej krępy o długim i gęstym zaroście na twarzy.

Oprócz nich było jeszcze dwóch orków - Gumel i Ijmar. Pierwszy był 30letnim Wojownikiem na Szóstym Kręgu o płowych włosach i chudych rękach, ubrany w błękitnie lśniącą kolczugę (zapewne magiczną). Ijmar był Ksenomantą Piątego Kręgu, którego można było poznać po szatach i kościanych ozdobach. Miał chudą twarz i zapadnięte oczy. Zdawał się wyglądać jak sama śmierć. Ostatni z członków drużyny był krasnoludem Fechtmistrzem na Szóstym Kręgu, a na imię miał Gorman. Zdawał się być najbardziej normalną osobą spośród całej Drużyny Horfanty. U boku miał miecz i sztylet, a o stół opierał kryształowy puklerz.

Wtedy też dosyć długo porozmawiali o samej Księdze Łusek i wszystkich faktach jakie znali bohaterowie i Endrifan. Opowiedzieli także o ostatnich wydarzeniach jakie zaszły w Travarze i wcześniej na Złoziemiach. Friss popatrzył podejrzliwie na Serafina, czy aby ten na pewno nie jest naznaczony przez Horrora, po czym rozeszli się.

Przez kolejne dni niewiele się działo. Każdy powrócił do swojej codziennej rutyny. Serafin smażył kolejne koktajle, użerał się z dostawcami i sąsiadami (ach, ta stara, jędzowata pani Klintok!), a Kha'draz nudził się, nie mając wiele do roboty, od czasu do czasu spotykając się z Mileną.

Tego dnia jednak miało być inaczej. Jeszcze przed śniadaniem, gdy Kha'draz schodził do kuchni, rozległo się głośne walenie do drzwi. Vorst zbiegł szybko wymijając Yarichta i dopadł drzwi. Za nimi stał młody, niewyspany krasnoludzki chłopaczek z listem w ręku. Vorst wziął list i zamknął drzwi. W chwilę później dał go Serafinowi, mówiąc że to od Endrifana. Odpieczętowali wspólnie i przeczytali. Czarodziej donosił, że ktoś włamał się do jego mieszkania i skradł magicznie zabezpieczoną Łuskę. Pisał także, że poinformuje również Drużynę Horfanty, w końcu po coś tu przybyła.

Serafin powiedział Yarichtowi, żeby nie czekał na nich ze śniadaniem. Kha'draz ubrał się tak szybko jak mógł, jednak Serafin i tak na niego czekał. Wybiegli na skąpane w deszczu ulice i po dziesięciu minutach już byli pod białą kamienicą Endrifana. Weszli na piętro i spotkali się z Ijmarem, ów orkowym Ksenomantą który wyglądał jak sama Śmierć. Weszli dalej do mieszkania Endrifana, gdzie ten żywiołowo rozmawiał z Horfantą na temat bezpieczeństwa i nieostrożności jaką podjął Endrifan. Złodziej jednak nie uniknął magicznej pułapki założonej obok łuski i coś eksplodowało mu w twarz i ręce. Zabójca Horrorów Friss podłapał już trop pozostawiony mokrymi butami na parapecie, więc szybko wykorzystując Tropienie stwierdził, że złodziej nie był zbyt ostrożny (zapewne młody i niewprawny), a jego ślady wiodą w stronę portu.

Kha'draz wraz z Frissem udali się do portu, jednak tam zgubili ślad. A właściwie nie tyle co zgubili, a urwały im się na molu, skąd musiał odpłynąć jakiś statek. Friss sklął pech na czym świat stoi, i już po chwili wracali do Endrifanowego mieszkania, dowiedziawszy się uprzednio, że statek Tryton odpłynął przed godziną na północ w stronę K'tenshin.

W kilka godzin później, gdy Kurina wyraziła aprobatę dla misji Kha'draza, mówiąc jednocześnie, że Księga Łusek jest sprawą na tyle obszerną i niepokojącą, więc także dotyczącą miasta Travar, bohaterowie szli na nabrzeże w kierunku miejskiej galery Malevolence. Endrifan ucieszył się na myśl, że Serafin również popłynie, który pozostawił swój sklep pod opieką Yarichta, swego pracownika. Na pokładzie znajdował się także Khorel, który dowiedział się o wszystkim od Endrifana.

Deszcz siekł niemiłosiernie, gdy wchodzili po trapie na wąski pokład sporej travarskiej galery. Drużyna Horfanty, będąca już na pokładzie zajmowała wygodne miejsca. Serafin spoglądał na powoli oddalające się tłoczne nabrzeże portowe miasta o złotych wieżach. Przed nimi, jak sądzili, było kilka, może kilkanaście, dni wojaży bo niebezpiecznych rzekach południowej Barsawii.

11 Charassa [marzec] 1501
Dżungla Servon nie była przyjaznym miejscem, wiedział o tym każdy kto tylko zagłębił się na kilka mil w jej odmęty. Ognisty Selachi ciął wezbrane wody Wężowej Rzeki swoim mocnym kilem. Przepłynęli już świetliste Jezioro Pyros, nad brzegiem którego Abu i Balltram dostrzegli znajome miejsca, jak chociażby elfią osadę Quolella, i mknęli dalej częścią rzeki, która należała już do Domu Dziewięciu Diamentów, do K'tenshin. Wpływanie na ich tereny wojskowym parostatkiem grozić mogło wielkimi reperkusjami, a kto wie, czy nie bitwą rzeczną.

Abu spoglądał w mroczne czeluści Servos, patrzył jak stado małp siedzi na kilku drzewach i zajada się jakimiś pomarańczowymi owocami. Patrzył na zieloną zasłonę liści i pnączy, które swą dzikością urzekały i niepokoiły. Grał rzewną melodię na swojej fujarce, a dwójka t'skrangowych marynarzy, którzy akurat nie mieli nic do roboty, przysłuchiwała się i w odpowiednich miejscach biła brawo.

Nagle małpy z dzikim piskiem zerwały się z drzew i znikły gdzieś pomiędzy koronami drzew. W tym samym momencie, jeden z t'skrangów będących obecnie wysoko na bocianim gnieździe krzyknął coś i wskazał na północ, na niebo. Abu spróbował coś dopatrzeć, gdy nagle rozległ się dziki wizg i skrzekanie. Kilkanaście gryfów zrobiło kółko nad statkiem i zaatakowało.

Balltram, który do tej pory siedział pod pokładem, wyszedł akurat w momencie, gdy pierwsze gryfy zaczęły szarpać marynarzy. Od razu wyciągnął swój miecz i tarczę. Zaatakował. Abu już też walczył, ciął i szarpał, broniąc się jednocześnie przed ostrymi szponami i dziobami wielkich stworów. Shelter strzelał ze swego łuku, robiąc jednoczesne uniki. Część żołnierzy skoczyła od razu do ataku, wykorzystując sieci i wiążąc dwa gryfy na pokładzie. Inni skakali i latali na linach tnąc aż do kości.

Nagle dwójka gryfów nadleciała od tyłu i pochwyciła Balltrama unosząc go w przestworza. Abu dostrzegł to z drugiej części statku i próbował tam dopiec. Jednak jeden z gryfów zasłonił mu drogę. Było już za późno. Balltram wznosił się coraz wyżej. Nagle Abu, pod wpływem impulsu uczepił się za szpony jednego z gryfów, który najwyraźniej miał zamiar odlecieć, i wzniósł się z nim w powietrze. Gryf jednak szybko strąciłł go swym dziobem i ork wylądował w ciemnej i chłodnej wodzie Wężowej Rzeki. Gdy się wynurzył dostrzegł, że gryfy odlatują, a sam Ognisty Selachi odpłynął już sporo dalej. Ork, nie umiejąc pływać ledwo doczłapał się do pobliskiego brzegu Węża i oparł się o korzenie pokracznych drzew wystające z wody. Odsapnął chwilę i brocząc w mętnej i śmierdzącej zgnilizną wodzie sięgającej pasa ruszył w głąb ciemnej Servos.

Las namorzynowy był istnym labiryntem i plątaniną korzeni, konarów i gałęzi z niewysoko nad nimi zawieszonymi zielonymi koronami drzew. Zachodziło słońce, a do tego w tym gąszczu, było jeszcze ciemniej. Wszędzie coś pluskało, mlaskało, syczało. Abu krzyknął kilka razy, raczej dla siebie, bo nie spodziewał się efektu, jednak Balltram mu nie odpowiadał. W końcu zrezygnowany wyszedł na brzeg, tam gdzie wpadł do wody, i uczepiony korzeni czekał. Pomarańczowe Słońce chyliło się ku zachodowi. Zaczęło padać.

***

Balltram obudził się. Czuł ciepło na twarzy i słyszał strzelanie palącego się drewna. Z dalszej odległości dobiegło go niecierpliwe skrzeczenie gryfów. Otworzył oczy i powoli podniósł. Był skrępowany, co mu nie ułatwiło zadania. Przy niedużym ognisku pośród wysokich i ciemnych drzew siedziała do niego bokiem jakaś tajemnicza, zakapturzona postać. Ta nawet nie drgając, rzekła zachrypniętym, jakby wydostającym się spod ziemi, głosem: "gdzie jest Rismel?"

***

Szesnaście ogromnych wież wystało na dziewięćdziesiąt metrów ponad poziom wody, sprawiając doprawdy imponujące wrażenie. Jeszcze bardziej imponujące jednak było to co kryło się pod wodą: wielkie i dziwaczne miasto Dziewięciu Diamentów. Kopuły każdej z zewnętrznych dwunastu wież schodziły się do środka niczym płatki kwiatu. U zbiegu kopuł leżał wydzielony podwójny ogród zwany Haropakileą - Kwiatem Haropas. Legenda mówiła, że shivalahala K'tenshin kazała go założyć na krótko przed Pogromem, aby przypominał jej ludowi piękno zewnętrznego świata. Ogród wyróżniały kwitnące roślinny niezwykłych rozmiarów, kształtów i barw, z których wiele urzekało emitując ciepło i światło.

Malevolence dotarł do K'tenshin jeszcze przed zmrokiem, i Kha'draz mógł popodziwiać powtórnie piękno i niezwykłość, tego hałaśliwego miejsca. Nikt zresztą nie chciał mu towarzyszyć, gdyż uważano, że nie należy za bardzo oddalać się od spraw i miejsc, które och interesują. Kha'draz jednak uznał, że czasem warto przejść się i podumać, gdyż może rozwiązanie samo wpadnie w ręce. I rzeczywiście. Będąc w jednej ze środkowych wież i patrząc w głębię wody na wydobywające się niezwykłe światła z Haropakileą nagle obok niego przeszedł wysoki mężczyzna o kruczoczarnych włosach, w którym rozpoznał nieżyjącego Czarnego Kosa! Co prawda widział tego człowieka raz i to z oddali, ale był niemal pewnym, że to był on. Ruszył chwilkę za nim, jednak po chwili zrezygnował, gdy spostrzegł, że dołączyła do niego młoda kobieta o ciemnych, spiętych włosach będąca elegancko i funkcjonalnie ubrana.

Kha'draz powrócił to niedużej tawerny w której przesiadywali Serafin, Endrifan oraz Horfanta i Zabójca Horrorów Mylost, i opowiedział im o wszystkim. Ci nie pozostali bezczynni i, już gdy zmrok zapadł i zrobiło się ciemno, po wiszącym moście, przeszli do środkowej wieży, w miejsce gdzie Vorst widział Czarnego Kosa i nieznaną kobietę. Mylost, jako że też posiadał talent Tropienie, szybko podłapał wskazany mu przez Kha'draza ślad. Przeszli kilka krętych pięter wysokiej wieży i mniej więcej w połowie jej wysokości, na jakiś pięćdziesięciu metrach, przeszli po kolejnym wiszącym pomoście do zewnętrznej wieży w północno-wschodniej części miasta. Tam jednak Mylost zgubił ślad, jakby ktoś go zatarł, lub śledzona ofiarą wzbiła się w powietrze, gdyż było to na jednym z długich tarasów. Zostali w kropce. Raz, że nie dogonili jeszcze Trytona, dwa, że coś musiało się kroić w K'tenshin, skoro właśnie natknęli się na ślad Denairastów z Iopos.

Serafin rzekł, że nie ma co i należy wracać. Horfanta jednak bacznie obserwowała w mroku otoczenie wież i statki jakie znajdują się wokół nich. Nagle coś niedużego, półprzeźroczystego przeleciało obok głowy Kha'draza. Duszek zatańczył wokół nich i szybko czmychnął w noc. "No ładnie, ktoś chyba wie, że go szukamy" powiedziała dobitnie Horfanta. A Milena, Khorel oraz Serafin pokiwali głowami na znak, że się zgadzają.

© 2025 Your Company. All Rights Reserved. Designed By Wu Czyż

Please publish modules in offcanvas position.