Sesja 13.11.2009
Ptaki
Przygoda nawiązuje do sławnego filmu z 1963 roku w reżyserii Alfreda Hitchcocka, o tym samym tytule.
7 Strassa [styczeń] 1501
Serafin, gdy tylko zjawili się ponownie w Travarze udał się od razu do swojej kamienicy, rozpakował i wypytał Yarichta o to jak idą interesy w nowym roku. Ten powiedział, że wszystko dobrze, sprzedaż idzie jak po maśle i tylko składników zaczynało brakować, ale tym też się zajął i zamówił u kupców odpowiednie rzeczy. Wziął też przywiezione od Serafina zioła i zaczął przygotowywać maści i inne dekokty.
Kha'draz pozostawił swoje rzeczy u Serafina, u którego mieszkał od czasu powrotu ze Złoziemi i udał się do Kuriny. Ta jednak powiedziała mu, że na razie nie ma żadnych zadań dla niego i może sobie spokojnie poleniuchować. Wyszedł od niej pożegnawszy się z ponurakiem Jahimem, Kuriny służącym, i udał się do Lipy z Miodem, gdzie wciąż zamieszkiwała Milena. Ta ciągle nie mogła pogodzić się z faktem, że jej twarz została tak oszpecona podczas ostatniej wyprawy. Zaczęła się zastanawiać i dowiadywać, gdzie też mogłaby poprawić swoją urodę. Ponoć istnieją zaklęcia i eliksiry, które mogłyby to naprawić, jednakże potrzebowałyby kilku tysięcy sztuk srebra, aby przejść odpowiednią kurację.
Gdy pod wieczór Kha'draz wracał do domu "U Vristala" spostrzegł głośno kraczącego kruka na gzymsie ponad wejściem. Machnął w jego stronę próbując go odgonić, jednak ten tylko zatrzepotał skrzydłami, podskoczył dwa razy i zakrakał powtórnie. Kha'draz dał sobie spokój i wszedł do środka. Po wspólnej kolacji z Serafinem poszli spać. Oddzielnie.
9 Strassa [styczeń] 1501
Będąc już od dwóch dni w Travarze, postanowili w końcu dowiedzieć się czegoś więcej o Kielichu Wiecznego Życia. W tym celu Kha'draz udał się do Biblioteki Travarskiej, wyminął dwóch strażników - orka i człowieka - i wszedł za ciężkie drzwi gmachu biblioteki. Uiścił opłatę 20 sztuk srebra u ubranego na biało krasnoluda z zakurzoną i brudną od inkaustu brodą i wraz z pomocnikiem, którego mu przydzielono, zaczął poszukiwania w starych księgach i woluminach.
W tym czasie Serafin skierował swe kroki do Kuźni Przymierze Waldorfa, jednej z najlepszych w mieście, gdzie oddał swój łuk do dwukrotnego przekucia oraz monetę z wybitym na nim Kielichem Wiecznego Życia, do zbadania. Resztę dnia spędził w swojej pracowni alchemicznej, gdzie przygotowywał Eliksir Zdrowienia i maści.
***
W przeciągu kilku kolejnych tygodni dowiedzieli się, że Kielich Wiecznego Życia, to starożytny artefakt należący do jednego z królów Kara Fahd o Imieniu Wujemba, co potwierdzało słowa jednego z orków z plemienia Dwóch Kłów. Według podań i legend, ów kielich zapewniał pijącemu z niego wieczne życie, szybsze odzyskiwanie zdrowia itp. Był ponoć używany przez królów Kara Fahd podczas Wojen Orichalkowych, jednak w trakcie ruchawek, zaginął i do dnia dzisiejszego nie został odnaleziony. Według legendy skradł go jakiś złodziej z Landis, człowiek, i ukrył go w niewiadomym miejscu.
Serafin odebrawszy monetę po badaniach, dowiedział się, że jest to przedmiot magiczny wielkości pięści z wyrytymi na nich inskrypcjami w starożytnym języku orków. Dowiedzieli się, że jest to sentencja jaką należy wypowiedzieć, by wskazała im miejsce ukrycia Kielicha. Moneta najprawdopodobniej może posiadać ograniczenie co do zasięgu.
14 Strassa [styczeń] 1501
Pogoda nie sprzyjała do wyjazdów. Padało z przerwami od kilku dni, niebo było niemal cały czas pokryte ciężkimi chmurami, a chłodnawy wiatr nie dawał o sobie zapomnieć. Pora deszczowa zaczynała o sobie dawać znać. Kha'draz spakowany był już poprzedniego dnia, aby za bardzo nie tracić czasu z rana przez swój Vorstowy pietyzm. Milena przybyła do niego w godzinę po świcie i razem udali się w stronę południowej bramy miasta. Zakupili jeszcze sobie po dwa świeże pączki i wyszli poza mokre, wysokie, kamienne mury Travaru i trafili na błotnisty, rozjeżdżony przez wozy, konie i stadziany trakt.
Kilka godzin później dotarli do położonej na uboczu wioski Barani Łeb, gdzie zatrzymali się w niewielkim zajeździe. Zajęli jeden pokój, to były ostatnie godziny podczas których mogli sobie pozwolić na chwilkę relaksu i odpoczynku, od następnego dnia czekał ich trening. Kha'draz był gotowy, aby awansować na kolejny Krąg.
17 Strassa [styczeń] 1501
Serafin podobnie chciał podnieść swój Krąg. Poszukiwania zaczął już kilka dni wcześniej, jednak znalazł chętnego nauczyciela dopiero po rozmowie z kilkoma innymi. Łucznik III Kręgu, który niejako miał zgodny charakter i zbieżną wizję swej Dyscypliny z Serafinem był t'skrangiem, w dodatku załogantem poszukującym zatrudnienia na jakimś parostatku. Miał na Imię Pikosh, był wysokim, dobrze ubranym t'skrangiem o pozazdroszczenia barwnym i wysokim grzebieniu i krótkim dziobie. Ten, zgodził się wyszkolić Serafina za 300 sztuk srebra. Nauki zaczęli następnego dnia.
18 Strassa [styczeń] 1501
Dzień był długi. Serafin wstał rano, przygotował podkład pod mające powstać tego dnia kolejne eliksiry, zjadł śniadanie i otworzył sklep razem z Yarichtem, po czym udał się do swojego mistrza Pikosha na nauki dotyczące aspektów postrzegania świata, tego, że cel jest równie ważny jak droga do niego, a wytrzymałość pozwala osiągnąć cel kosztem większego wyczerpania i trudu. Gdy popołudniem wracał do siebie spostrzegł, że jego kamienicę obsiaduje kilkanaście kruków i wron. Wszedł do domu z krakaniem w tle.
21 Strassa [styczeń] 1501
Kha'draz uczył się, że wytrzymałość i wytrwałość w dążeniu do celu, jest równie ważna na arenie fizycznej jak i psychicznej, zwłaszcza jeśli za przeciwnika ma się Horrora. Przez kilka ostatnich dni nauczył się bardzo dużo. Wiedział już jak oprzeć się klątwie, wiedział jak zwiększać swoją Wytrzymałość, w końcu, jako dodatkowy talent, wybrał Unik, nad którym musiał samotnie posiedzieć i odkryć jego sposób działania. W końcu stanął na przeciw Mileny i w walce z nią i jej niespodziewanymi atakami (jak sypnięcie piachem w oczy, co miało demonstrować nieprzewidywalność Horrorów) awansował na Drugi Krąg.
Kha'draz zapłacił jej, mimo że filozofia ich Dyscypliny zabraniała pobierania opłat, gdyż wytrzebienie Horrorów z Barsawii było ważniejsze od pieniędzy. Vorst powiedział jednak, żeby Milena zatrzymała pieniądze i uznała je za dar, który będzie mogła wykorzystać na poprawę wyglądu twarzy. Następnego dnia wrócili do Travaru.
25 Strassa [styczeń] 1501
Serafin był gotów do awansu. Wstał wcześnie rano i udał się ze swym mistrzem Pikoshem poza miasto, aby tam na spokojnie poddać się próbie. Galeb-Klek przez ostatnie dni nauczył się jak wytropić dzięki Strzale Kierunku osoby lub miejsca, które znajdują się w zasięgu działania Talentu, nauczył się operować tak swoją Siłą Woli, aby móc zwiększać swoją Wytrzymałość i dodatkowo poświęcił czas na medytację i naukę Wielkiego Skoku. Ale przede wszystkim dowiedział się, że cel jak i droga do jego osiągnięcia są równie ważne. Bo przecież, jedno bez drugiego nie istnieje, są jak "wódka i zakąska", niby osobno smakują ale razem współgrają i uzupełniają się nawzajem.
Padało całą noc, więc stanęli po kostki w błocie na oddalonej od traktu polanie. Pikosh rozmieścił dwa cele strzelnicze, nieduże drewniane tabliczki na dwóch drzewach oddalonych od siebie o kilkanaście metrów. Serafin miał przebiec około czterdziestu metrów i w biegu strzelić do nich. Gdy się rozpędzał, grząskie błoto skutecznie uniemożliwiało mu szybszy bieg, gdy zbliżał się do pierwszego celu, napiął cięciwę i posłał strzałę, ta utkwiła w drewnianej tabliczce łamiąc ją na pół. Drugi cel pokonał z podobną łatwością, wykorzystując Karmę i Celny Strzał. Pikosh zaklaskał i z uśmiechem na jaki tylko może pozwolić sobie t'skrang pogratulował młodemu człowiekowi. Serafin pomyślnie awansował na drugi Krąg.
Po wszystkim Serafin powrócił do swojej kamienicy, przebrał się w robocze ubrania i zasiadł na przygotowywaniem kolejnych eliksirów.
***
Kiksamon był elfim kupcem, którego Kha'draz spotkał jakieś dwa i pół miesiąca wcześniej na parostatku Rzecznej Strzale, gdy powracał z rodzinnego Vorst do travaru. Vorst w pewien sposób polubił kupca, który nosząc bokobrody i zachowując się bardziej po krasnoludzku niż elfiemu, był swego rodzaju ewenementem. Spotkali się teraz przypadkiem na jednej z ulic Travaru, a że elf miał akurat trochę wolnego czasu to poszli razem do pobliskiej karczemki Slosha o Północy. Porozmawiali sobie tam o aktualnych swoich sprawach przy szklanicy czerwonego, półwytrawnego wina z północnych stoków Gór Grzmotu. Kiksamon opowiadał, że dość niedawno słyszał o zaginionej karawanie właśnie na podgórzu Gór Grzmotu, która nie powróciła do Travaru, a miała się w nim zjawić kilka dni temu. Dalej mówił, że ponoć były widoczne w tym rejonie karawany żywotrupów, które atakują wszystko i wszystkich na swej drodze. Kha'draz zainteresował się tym faktem, i gdy tylko pożegnał się ze znajomym udał się do Kuriny. Ta powiedziała, że zajmie się tym i wyśle tam kogoś w najbliższych dniach. Vorst pożegnał się z Najwyższą Strażniczką i udał się na spotkanie z Mileną, a wieczorem razem z Serafin zjadł kolację świętując udany awans jednego i drugie na kolejne Kręgi doświadczenia. I nawet te kilkadziesiąt wron i kruków przesiadujących na kamienicach Serafina i kilku pobliskich nie zepsuły radosnej atmosfery.
30 Strassa [styczeń] 1501
Serafin wracał z zakupów. Pogoda dopisywała, a i ludzi jakoś mniej na ulicach niż zwykle było. Nad głową latało mu kilka czarnych ptaków, których w mieście namnożyło się ostatnimi czasy i nawet służby miejskie zaczęły zastanawiać się jak pozbyć się tego wszystko obsrywającego kłopotu. Podobnie rzecz się miała z wszelkiej maści gryzoniami, których skondensowany atak przybrał na sile, jednak z nimi całkiem dobrze radziły sobie koty i kilka granlainów.
Serafin miał do pokonania jeszcze dwie przecznice, gdy spostrzegł przyglądającego się mu orka idącego z naprzeciwka. Ten nagle odezwał się i rzekł coś o matce Galeb-Kleka, że jest wszeteczną dziwką. Nim ten zdołał odpowiedzieć, nagle przechodzący obok krasnoludzki rzemieślnik w skórzanym płaszczu rzekł "trzeba było zobaczyć jak stchórzył na tym statku, kiedy zaatakowali go Henghyoke, o-ho-ho, było na co patrzyć". Elfka, która trzymała swego berbecia na rękach, spojrzała wymownie na Serafina i rzekła "a trzeba było zobaczyć jak uciekał ze swojej wioski Copperpick, zostawił tam matkę, która nie mogła sobie poradzić po śmierci męża, którego wilki rozszarpały na strzępy. Zostawił ją i zamieszkał w Travarze, niegodziwiec." Więcej Serafin nie słuchał, roztrącił zdziwionych Dawców Imion, którzy przed chwilą osaczyli go i szykanowali, a teraz wyzywali od "nieuważnego gamonia" i czym prędzej pognał do swojej kamienicy. Tam zatrzasnął za sobą drzwi, zakupy rzucił na ziemię i zawołał Yarichta, potem Kha'draza. Opowiedział im co się wydarzyło.
1 Veltom [luty] 1501
W deszczowy poranek ruszyli razem do Endrifana, wynajmującego piętro w jednej z kamienic w południowej części miasta. Weszli do niego, a ten zaprosił ich do swego gabinetu. Tam znajdowały się półki z księgami, manuskryptami, kości i przeróżne szpargały. Na komodzie, w kryształowej skrzyni znajdowała się Łuska. Nie widzieli jej od pewnego czasu i teraz, gdy znów na nią spojrzeli, zdali sobie sprawę jak wiele jeszcze przed nimi. Porozmawiali chwilę z elfim Czarodziejem o Łuskach i Księdze Łusek, o nadchodzących wyprawach i powrocie Sheltera, Abu i Balltrama. Później gładko przeszli do ostatnich wydarzeń z Wrishorem Miedzianym Kosturem, którego spotkali na Złoziemiach a także o Dwóch Kłach i legendzie dotyczącej Kielicha Wiecznego Życia.
W końcu Serafin, mówi o właściwym celu podróży. Podejrzewa, że mógł zostać naznaczony przez Horrora Wrishora, który niekoniecznie został przez nich zgładzony. Czarodziej pomyślał chwilę, po czym wykorzystując swoją wiedzę, talenty i zaklęcia spojrzał w przestrzeń astralną, aby zbadać dokładnie wzorzec Serafina. W kilka minut później było jasne, niepozorne znamię Horrora, było silnie zakotwiczone we wzorcu Łucznika. Aby się go pozbyć istniały dwie możliwości: zabić Horrora lub zabić naznaczonego. Serafin nie myślał o drugim wyjściu.
Kha'draz również poddał się badaniu, jednakże jego wzorzec wydał się czysty i nieskażony wpływem Horrorów. Jeszcze. W końcu był Zabójcą Horrorów, kiedy będzie trzeba dać się naznaczyć, aby wytropić bestię.
Gdy wyszli od Endrifana, który poradził im ostrożność i jak najszybsze działanie, zwłaszcza, że mogłoby to zaszkodzić ich misji, udali się do kamienicy Kuriny. Tam jednak spotkali jej służącego Jahima, który powiedział im, że Najwyższa Strażniczka udała się gdzieś wraz z Porashem, orkiem Zabójcą Horrorów, z którym wędrowali ostatnio po Złoziemiach. Zapowiedzieli się na następny dzień i udali do serafinowej kamienicy, gdzie Serafin począł przyrządzać kolejne dekokty, a Kha'draz odpoczął chwilę i poszedł na spotkanie z Mileną.
2 Veltom [luty] 1501
Kurina zasiadła wygodnie w swoim fotelu. Serafin usiadł pośrodku pokoju, przyglądając się jego ciemnemu, złowrogiemu i zadymionemu wnętrzu. Kości, zakurzone woluminy, przyrządy alchemiczne, ludzki szkielet, słoje z żółtymi preparatami i mały szarawy kundel pod oknem robiły dziwne wrażenie szaleństwa. Kha'draz stał z boku i przyglądał się jak Kurina tka kolejne wątki zaklęcia. Jak przywołuje na pomoc duchy mogące pomóc w zbadaniu wzorcu i czasu naznaczenia. Mogące odpowiedzieć na wiele pytań, na które nie odpowie samo astralne spojrzenie. Serafin patrzył, aż w końcu jego oczy zaczęły widzieć jakby naraz w astralu i rzeczywistości. Światy zaczęły przeplatać się, wirować, łączyć. Duchy wizgały, wyły, kotłowały się, mówiły. Kurina skupiała się, machała naprężoną ręką, pociła się. Sprawiało jej to ból. Kha'draz myślał, przecież to nie może być zaklęcie, to jakiś rytuał, jakaś potworna moc, której nie mogą mieć wszyscy. A może się mylę, nie znam przecież wszystkich mocy Ksenomantów. Może to tylko sen, w którym nas próbuje uwięzić Kurina?
Obudził się nagle, jakby ktoś wyrwał go ze snu. Serafin przetarł czoło i spojrzał na Kha'draza. Vorst mówi, że Serafin odleciał i zapadł w sen kilka godzin wcześniej. Serafin uniósł się na łóżku, Kha'draz podał mu wodę do picia i mówił dalej, że Kurina odkryła że naznaczenie nie jest stare i ma może z dwa miesiące. Podejrzewa, że naznaczenie mogło pojawić się na Złoziemiach od jakiegoś potężnego Horrora, być może nawet Nazwanego. Naznaczenie nie posiada jakiś szczególnych cech, dzięki którym mogłaby dookreślić co to za Horror.
W międzyczasie przybył Porash. Cała czwórka zasiadła przy stole i poczęła rozmawiać o tym co wypadałoby zrobić z Serafinem, a przede wszystkim z sytuacją w mieście. Kha'draz podejrzewa nawet, że w mieście mogą znajdować się dwa Horrory, jeden odpowiedzialny za Serafinowe wizje i jego naznaczenie (biorąc pod uwagę fakt, że na Złoziemiach napotkali konstrukty innego Horrora, z którym nawet nie walczyli). Drugi to natomiast Wrishor Miedziany Kostur, który najprawdopodobniej nie zginął na Złoziemiach, a w jakiś cudowny sposób przetrwał i dostał się do Travaru. Kurina odpowiada mu, że jest to możliwe, jednak bardziej prawdopodobne jest że to jeden i ten sam Horror, choć pewności nie można mieć.
6 Veltom [luty] 1501
Mija kilka kolejnych dni. Kupcy i mieszkańcy od blisko dwóch tygodni wznosili raban, gdyż w Travarze zwielokrotniła się liczba szczurów, myszy i innych szkodników, które niszczyły zapasy, wyjadały pożywienie, przegryzały pościele, ubrania i nawet arrasy. Skarżyli się artyści, malarze i przyjezdni. Jednym słowem wszyscy. W końcu miasto wynajęło kilkunastu Władców Zwierząt, trucicieli i innych heretyków zdolnych wytrzebić plagę. Do uszu Serafina i Kha'draza doszły słuchy o młodym człowieku, który ponoć dzięki magicznej fujarce wyprowadził część gryzoni poza miasto, gdzieś w oddalone rejony i pustkowia, aby te nie powróciły zbyt szybko. Usłyszeli także w Lipie z Miodem historię o niejakim orku Garollanie, który za pieniądze od prywatnych mieszkańców i kupców wyprowadza szczury poza miasto i daje gwarancję, że te nie powrócą.
8 Veltom [luty] 1501
Serafin wyszedł połazić po uliczkach między wysokimi kamienicami i pomyśleć nad wydarzeniami ostatnich tygodni. Pogoda była idealna do spacerów, więc chodził powoli i zamyślony, a wszędobylskie czarne ptaki krążące nad nim i nad miastem jakoś nie przeszkadzały mu dzisiaj. Nagle ktoś zastąpił mu drogę, starszy dziadek o szerokim, demonicznym uśmiechu. Rzucił się na niego z pianą na ustach i lagą w dłoni, gdy Vorst zasłonił się ręką, poczuł ból. Odepchnął dziadka i uderzył pięścią w twarz. Ptaki na belkach i w wykuszach domów poderwały się, załopotały skrzydłami, zakrakały. Dziadek podskoczył i ruszył w te pędy. Kha'draz zaskoczony ruszył za dziadkiem, biegł za nim dobre kilka minut ciasnymi uliczkami, gdy nagle wybiegł na Biały Plac przy Sanktuarium Garlen. Dziadek zniknął mu z oczu, za to ukazała się scena z Vtrilem, Porashem, kilkoma strażnikami miejskimi i martwą Głosicielką Garlen. Kha'draz podszedł do Porasha patrząc na martwą, zalaną karminową posoką elfią Głosicielkę, na leżący obok długi sztylet umazany krwią i na drugą Głosicielkę z rękami i szatą umazanymi krwią, tępo przyglądającą się Porashowi. I Vtrilowi.
Porash zdziwił się, że tak szybko zjawił się Vorst, gdyż dopiero po niego posłali. Ten odpiera, że był w okolicy. Porozmawiali chwilę. Okazało się, że jedna z Głosicielek, zabiła drugą przed niespełna godziną, bo coś w głowie kazało jej to uczynić. Po wszystkim - dokończył krasnoludzki Zabójca Horrorów Vtril - wzięła ciało, wypatroszyła i wyniosła z Sanktuarium na środek placu. "Wiesz co teraz się stanie? Ludzie stracą zaufanie do Głosicieli Garlen, zaczną protestować i wywierać presję na władzach. Zacznie szerzyć się panika." "Spokojnie - odparł Porash - niedługo znajdziemy i zabijemy tego Horrora."
9 Veltom [luty] 1501
Kurina, Kha'draz, Serafin, Vtril, Porash, Milena oraz obsydiański Mistrz Żywiołów Faridal Oma siedzieli w jadalni u Kuriny i gorączkowo rozmawiali. Dwa okrutne morderstwa w ostatnich dniach podniosły ciśnienie w mieście. Wielu kupców prowadzi interesy ostrożniej i nie ufa nowym ludziom. Nikt nie czuje się bezpieczny, a to, że rozmawiają w obecności Serafina, który jest naznaczony również wpływa na bezpieczeństwo w mieście i ewentualny niepokój. Porash proponuje aby przeforsować godzinę policyjną w mieście, aby ludzie nie pałętali się po nocy i przysparzali niepotrzebnych kłopotów. Kurina odpowiada jednak, że byłoby to nierozsądne, gdyż wzbudziłoby popłoch i uświadomiło ludzi, że jest naprawdę źle. Vtril nie wiedział co czynić, gdyż wszystkie ślady jakie miał urywały się, a kolejne przesłuchiwania Głosicielki nie dawały żadnych rezultatów. Feridal Oma przysłuchiwał się i nie wtrącał zbyt często do rozmowy. Był dawnym przyjacielem Kuriny i zacnym mieszkańcem miasta powiązanym z Radą Miejską.
Usłyszeli kołatanie do drzwi, Jahim - krasnoludzki odźwierny z paskudną szramą na czole - który stał do tej pory z boku ruszył do korytarza, chwilę go nie było, a gdy zjawił się z powrotem za jego plecami ujrzeć można było Gnashaga Zmyślnego, orka i członka Rady Miejskiej, który wygrał ostatnią Wielką Grę. Ten wszedł i nie zdejmując swego futra z soboli popatrzył z politowaniem i wściekłością na radzących przy stole Dawców imion. I krzyknął żeby w końcu przestać gadać i robić coś. Nakazał aby odnaleźli tego pierdolonego Horrora i go w końcu ukatrupili, gdyż miasto traci na tym sporo pieniędzy, prestiż i zaufanie ludzi. A jak się dowiedział od Kha'draza, że mogą być nawet dwa Horrory, to wtedy plunął, zionął i tym bardziej rozkazał załatwić tą sprawę. Popatrzył na Kurinę i pogroził jej, że skończą się dla niej dofinansowania na taką skalę, jeżeli czym prędzej nie załatwi sprawy dwóch Horrorów, dodatkowo postara się ograniczyć wpływy u urzędników i spróbuje przeforsować ustawę ograniczającą jej kompetencję tylko do terenu Travaru, dla którego pracuje. po czym Gnashag opuszcza posiedzenie wraz ze swoim ochroniarzem.
Kha'draz przeprosił Kurinę, że wspomniał o swoich podejrzeniach względem drugiego Horrora, jednak nie dane mu było dokończyć mowy, gdyż nagle diabolicznie i bez opamiętania roześmiał się Serafin, gdy skończył, z jego ust dobiegł chrapliwy i zgrzytający potok słów: "wy głupcy. Myślicie, że uda wam się Mnie złapać? Jesteście bardziej ograniczeni niż ślepy i głuchy kot. Nigdy mnie nie złapiecie, nie próbujcie Mnie szukać to pozwolę wam żyć w tym marnym mieście!" Kha'draz i Vtril złapali Serafina pod ramiona i zatkali mu usta. Ten nagle jakby oprzytomniał. Kurina postanowiła odsunąć go od śledztwa, zresztą i tak za dużo już ryzykowali do tej pory pozwalając mu przebywać w swoim otoczeniu.
Gdy Serafin i Kha'draz powrócili do kamiennicy "Vristala" Vorst postawił sprawę jasno: "wyprowadzam się do Mileny" mając na uwadze to, co powiedziała mu na osobności Kurina, że Vtril będzie obserwował Serafina przez najbliższe dni.
12 Veltom [luty] 1501
Milena wynajmowała niewielkie mieszkanie niedaleko Lipy z Miodem. Szedł właśnie z karczmy, gdzie widział się Wracał właśnie z karczmy, gdzie widział się z Begoiem i Doldrigaremem zaniepokojonymi ostatnimi wydarzeniami w Travarze i stanem zdrowia Serafina. Milena również próbowała pomóc, zresztą jako Zabójczy Horrorów miała pełne prawo się tym interesować. Myślała nawet o tym by zabić Serafina, jednak doszła do wniosku, że pomimo tego, że nie przepada za Galeb-Klekiem, to lepiej wiedzieć kto jest naznaczony i móc go w pewien sposób kontrolować, niż nie wiedzieć zupełnie nic. "I dopiero zabić, gdy nie będzie potrzebny."
Kha'draz zbliżał się pomału do serafinowej kamienicy, gdy w ciemnej uliczce po swojej lewej spostrzegł dziwny ptasi ruch. Spojrzał w tamtą stronę i zobaczył dziada. Tego samego staruszka, którego widział poprzednim razem. Ten patrzył na niego, uśmiechał się i krzywił, jakby miał nieskoordynowane ruchy. Po chwili znieruchomiał i rzekł: "co czułeś w momencie gdy widziałeś tylu martwych na pustyni? Co, panie Kha'draz?" Po czym postać uniosła ręce i zmienił się w kilkadziesiąt czarnych ptaków. Kha'draz cofnął się o krok i obejrzał jak ptaszyska odlatują nad ciemne dachy domów.
Vorst ruszył dalej i w duchu odpowiedział sobie, że tym co czuł był strach. Zaczął padać chłodny deszcz.
13 Veltom [luty] 1501
Serafin spakował się już poprzedniego dnia wieczorem, gdy tylko usłyszał o tym co spotkało Kha'draza, a także o braku postępów w śledztwie. Sprawdzono sanktuarium Garlen i ich wszystkich Głosicieli, jednak nie przyniosło to porządanych skutków. Coraz głośniej mówiono o godzinie policyjnej. Ptaki straszyły wszystkich, a o najmniejsze przykrości obarczano Horrory i Radę Miasta.
Serafin oddał sklep "U Vristala" pod rządy swego zaufanego pracownika Yarichta, krasnoluda alchemika i udał się ku południowej bramie. Kha'draz z Mileną patrzyli jak odchodzi na kilka dni, gdzie miał zaszyć się aby przemyśleć sprawy i odetchnąć świeżym powietrzem.
19 Veltom [luty] 1501
Kha'draz obudził się i przewrócił na bok. Pierwsze co zauważył to brak miecza. Podniósł się i obudził Milenę. Ta przeciągnęła się odsłaniając swoje krągłe piersi o różowych brodawkach, uśmiechnęła miło na widok Vorsta. Powiedział jej o mieczu. Zaczęli szukać, jednak nie znaleźli go. Milena ubrała się, gdy nagle zapukał ktoś do drzwi. To był Yaricht. Ten miły krasnolud powiedział, że Serafin odkąd dwa dni temu powrócił z samozwańczej banicji, znikał co noc. Pierwszej nocy nie był pewien, czy jego pracodawca gdzieś wychodził, obudził go tylko jego powrót. "Tej nocy natomiast już go przyłapałem na gorącym uczynku. Niedługo po północy ubrał się i wyszedł z kamienicy. Nie wiem dokąd, ale gdy go rano zobaczyłem wyglądał paskudnie. Podkrążone oczy, zszarzała cera, skołtunione włosy, które straciły blask..." Kha'draz podziękował za informację i nakazał młodemu krasnoludowi nie wracać do pracy, gdyż mogło to być skrajnie niebezpiecznie, za to powiedział mu, żeby tymczasowo zamieszkał u swojej rodziny.
Yaricht odchodząc wyminął się z innym krasnoludem na schodach, to był Vtril, Zabójca Horrorów Kuriny. Rudy karzeł spojrzał na Kha'draza i z niepokojem w głosie rzekł: "znaleźliśmy następną". Kha'draz zaklął. Milena go uspokoiła: "ja pójdę zobaczyć co się dzieje z Serafinem, ty idź na miejsce zbrodni". "Dzięki - odparł Vorst - wiem jak go nie lubisz."
Arena. Był na niej dopiero raz podczas jakichś konkursów. Teraz na samym środku wielkiej budowli w kształcie koloseum leżało ciało zaszlachtowanej Głosicielki Garlen, jej karminowa krew wsiąkała w żółty piasek. Porash, Kurina, kilku strażników miejskich oraz Feridal Oma i człowiek Ksenomanta Apone z Rady Pięciu stali w pobliżu ciała i rozmawiało. Brakowało tylko Gnashaga Zmyślego, pomyślał Kha'draz. Vorst przywitał się i wysłuchał od zebranych, że ciało znalazł strażnik pilnujący Areny, robiąc akurat obchód. Oma rzekł, że "Horror bawi się z nami. Zostawił nam ciało na Arenie. Chciał nam unaocznić, że jest głównym aktorem w tym teatrze. Żywi się tym jak hiena padliną."
Kha'draz popatrzył na ciało i zauważył to, co właśnie mówiła Kurina. Ciało pocięte zostało jakimś ostrym, szarpiącym narzędziem z zadziorami. Kha'draz już się domyślał, gdy nagle jeden ze strażników przeszukujących trybuny krzyknął, że coś znalazł i uniósł miecz Kha'draza do góry. Miecz z zadziorami. Oma donośnie krzyknął żeby ten idiota nie dotykał narzędzia zbrodni. Vorst spocił się w momencie. Vtril, Kurina i Porash spojrzeli na Kha'draza. Ten nie czekając na oskarżenia zaprzeczył od razu, mówiąc że całą noc spędził u Mileny. Oma powiedział, że to sprawdzą, ale póki co dla niego jest głównym podejrzanym, Kurina stanęła w obronie Vorsta ręcząc za niego swoją posadą.
Kha'draz zbierał myśli. Nagle Vtril, który zdołał wejść na trybuny krzyknął, że zabójca pozostawił odcisk buta. Kha'draz podniósł się, a Kurina wydała rozkaz, aby Vorst, Porash i właśnie Vtril ruszyli za śladami. Krasnolud sięgnął po magię talentu Tropienie i ruszył za śladami.
Ślady wiodły zakosami, ciasnymi uliczkami i bramami, przez targ aż na Biały Plac z pnącym się wysoko Sanktuarium Garlen. Pierwsze krople deszczu uderzyły o kocie łby i zaczęły moczyć gorące głowy Kha'draza i pozostałych Zabójców Horrorów. Ochłodziło się i pociemniało. Ptaki, które siedziały na dachach, balkonach, rzygaczach, rynnach, parapetach i wieżyczkach wszystkich budynków wokół krakały i trzepotały skrzydłami. Te siedzące na opuszczonych przez kupców wozach spoglądały swymi nienawistnymi ślepiami na trójkę Dawców imion zbliżających się Sanktuarium, gdy nagle dostrzegli Serafina wbiegającego po schodach i niknącego w drzwiach świątyni. "Biegnij po Kurinę, Vtril" rozkazał Kha'draz. Ten kiwnął głową, wiedząc że nie jest to głupi pomysł.
W kilka chwil później, gdy rozpadało się nieco i ulice spłynęły brudną wodą, a w powietrzu rozniósł się zapach mokrych piór i ptasiego gówna, Kha'draz podciągał się na parapet, by spojrzeć przez wysokie i wąskie okno świątyni, co też Serafin będzie tam robił. Wnętrze, ciemne dość i pozbawione jakiegokolwiek widocznego życia, sprawiało wrażenie przeklętego i opuszczonego przez głosicieli. Kha'draz odpędził się od kilku wron próbujących usiąść na parapecie, gdy nagle kilka z nich zaczęło dziobać i szarpać. W powietrze wzbiło się złowróżebne krakanie. Vorst puścił parapet i opadł w kałuże na brukowanej uliczce. Kruki i wrony szalały, niebo zaciemniło się od chmary splugawionego ptactwa. "Gdzie jest Porash", myślał Kha'draz. I w końcu zobaczył Go, Porash stał wśród latających ptaków i uśmiechał się pod nosem. Porash był tym potworem, którego poszukiwali, był Horrorem w ciele orka.
Ptaki lawirowały między nimi i wokół nich. Zrobiło się jeszcze ciemniej, deszcz lał się na głowy, rozmazywał widok tego co się działo przed oczyma. Porash nie wytrzymał, odezwał się, a z jego głosy biła pewność siebie, wyższość i przekonanie, że udało mu się wszystkich oszukać. "Dwa Horrory? Pochlebiasz mi, Vorście." Kha'draz chciał coś powiedzieć, nie znalazł słów, które woda skutecznie wypłukała z jego głowy. "........
Kha'draz wyciągnął sztylet - jedyną broń jaką miał, zasłonił się tarczą. I zaatakował z Karmą. Ptaki szalały. Cios minął cel. Porash z nonszalancją walnął swoim mieczem, spod zbroi Kha'draza popłynęła krew i zmieszała się z brudną wodą na kocich łbach. Kha'draz atakował lecz jego ciosy nie robiły wrażenia na Horrorze. Ten tylko unikał i oddawał ciosy. Kha'draz wiedział, że umrze jeśli się coś nie wydarzy, że odda ducha i nikt nie dowie się prawdy o Porashu, gdy nagle powietrze przeszyła strzała i ugodziła go w plecy. Horror w ciele orka wygiął się i odwrócił w stronę skąd dobiegł strzał. Serafin stał z łukiem w dłoniach i nakładach kolejną strzałę. Kha'draz wykorzystał ten moment i z całej siły, z pełną agresją, krzykiem na ustach i Karmą wbił sztylet w ciało Porasha. Ten spojrzał na niego, kopnął mocno i ciął ponownie przez bark. Vorst upadł na kolana ledwo przytomny. Kolejna strzała Serafina trafiła w rękę Horrora, ten jednak nie ruszył się. Gdyby w tym momencie ktoś obserwował przestrzeń astralną zauważyłby ciemną energię magiczną pędzącą w zawrotnym tempie w stronę Serafina. Zauważyłby także jak oplata go i miażdży. Serafin zawył z bólu, na jego mokrych ustach pojawiły się bąble krwi. Poczuł jak pod jego skórą zaczyna wrzeć, a skóra palić, płonąć, pękać.
Mały, zielonkawy duszek lecąc z dużą szybkością przeniknął przez chordę ptaszysk i zaatakował Porasha skutecznie odwracając jego uwagę od Serafina. Ten opadł na ziemię i zwijając się z bólu, próbował łapać dech. Porash zawył tak, że aż poleciał tynk ze ścian, a szyby w oknach z tej strony Sanktuarium Garlen eksplodowały milionami ostrych drobin. Porash złapał ducha i zdusił w nim życie, a obrażenia, kte miał przekazał Serafinowi, by dokończyć dzieła. Kurina zaatakowało niemal w tym samym momencie, klinga jej miecze błyszczała i rozmazywała się czerwonawą poświatą w deszczu piór i wody. Ksenomanta Apone rzucał kolejne zaklęcia, walka odbijała się echem w połowie miasta. Kha'draz, który podniósł się zaatakował agresywnie, jednak zbyt wykończony padł bez przytomności rozorując jeszcze zbroję i rękę Porasha.
Apone mrugał i zamykał oczy wskazując swoją różdżką Porasha, obniżając jego możliwości ataku po czym Trzaskał Kości. Porash jednak swoje wiedział i wyzwalał się spod czarów, jednak spod cięć Kuriny już nie zdołał. Mimo, że ta krwawiła, jej ręka z tarczą zawisła bezwładnie, to miecz rąbał, aż w końcu odrąbała mu rękę wyżej łokcia, lepka krew buchnęła na bruk w tym samym momencie, w którym Apone przekazał mu swoje obrażenia, które wcześniej otrzymał od Horrora. Porash upadł na kolana i spoglądając z nienawiścią, ale i żalem przygotował się na ostateczny cios. Jego głowa odleciała kilka metrów dalej. Ciało upadło w błoto. Drgało jeszcze dobrych kilka chwil.
23 Veltom [luty] 1501
Po znamieniu na wzorcu Serafina pozostał trwały ślad, jednak żeby go odnaleźć należałoby się nieźle nagimnastykować w przestrzeni astralnej. Kurina nie uśmiechała się. Stała w sali audiencyjnej obok Kha'draza, Serafina i Vtrila i czekała na oficjalną część skromnej uroczystości. Magistrat w dziwny sposób podziękował tym, którzy "wytropili" i zabili Horrora. Za czwórką Dawców imion stała Milena, Yaricht, Doldrigarem i Begoi oraz kilku innych ludzi oraz urzędników, będącymi świadkami uroczystości. Kha'draz i Serafin otrzymali po 100 sztuk złota. Kha'drazowi dodatkowo zaproponowano pracę w Straży Ochrony pod dowództwem Kuriny. Vtril i Kurina dostali oficjalne pochwały i premie do swoich pensji.
Gdy trollica Niss Revess, człowiek Altrento Majak i ork Gnashag Zmyślny, obecni członkowie Rady Miasta ofiarowywali im odznaczenia i nagrody z boku na trąbce rzewną i patetyczną melodię grał miejski Trubadur. Z boku stał Apone, który obserwował całe wydarzenie i zamyślony myślał o dalszych wydarzeniach i następstwach pokonania Horrora.
Po wszystkim udali się do Lipy z Miodem, by tam spokojnie uleczyć swe rany w szklanicach grzanego wino. I tylko Kurina udała się do siebie, nie świętując, bo dobrze wiedziała, że Gnashag Zmyślny dopiął swego i ograniczył środki miasta na walkę z Horrorami poza Travarem.