017. Wiele twarzy Wrishora Miedzianego Kostura [Kha'draz, Serafin]

Sesje 30.08.2009 i 13.10.2009

Wiele twarzy Wrishora Miedzianego Kostura

16 Doddul [grudzień] 1500
Dzień był słoneczny, jednakże dość chłodny. Kha'draz wstał wypoczęty w swoim pokoju w Lipie z Miodem. Zjadł pożywne śniadanie wraz z kilkoma innymi mieszkańcami przybytku, przywitał się z Doldrigaremem odwiedzającym swojego wuja Valiela, właściciela karczmy. Od tego drugiego dowiedział się, że Milena wstała wcześniej i wyruszyła gdzieś na miasto. Kha'draz wyszedł przed karczmę i spokojnym tempem ruszył do sklepu Serafina. Tam porozmawiali o wydarzeniach ostatnich dni. Serafin dość zaniepokojony powiedział Kha'drazowi, że Rohan, właściciel Kompanii Handlowej Rohana, stary przyjaciel jego wuja Kirstena, chce się z nim zobaczyć. Serafin wysłał także list do Rohana, w którym proponuje jako miejsce spotkania Sanktuarium Garlen. Poprosił też Vorsta o to, żeby towarzyszył mu w tym spotkaniu, jako obserwator, Zabójca Horrorów zgodził się.

"Do kupca Rohana
Dotarła do mnie wiadomość, iż pragniesz ze mną pomówić. Mając jednak w pamięci dziwną przemianę mego wuja, jego niezrozumiałe zachowanie oraz fakt, iż udzielałeś mu schronienia, nie domyślam się nawet co moglibyśmy mieć sobie do powiedzenia. Nie mam zamiaru przekraczać progu twego domu, ani też spotykać się w odludnym miejscu. Jeśli masz mi do przekazania jakąś informację, wiesz przecież, że wystarczy odpowiedni posłaniec lub kamień wiadomości. Jeśli czujesz zaś potrzebę rozmowy spotkajmy się w południe w Sanktuarium Garlen.
Serafin"


Po opuszczeniu sklepu Serafina, Kha'draz udał się na jeden z targów, gdzie kupił sobie coś do jedzenia. Tymczasem Serafin wraz ze swoim pracownikiem zasiedli do alchemicznych retort, ampułek, alembików i wszystkiego innego co mieli na stole alchemicznym. Tak minął niemal cały dzień, aż do wieczora, gdy posłaniec Rohana przyniósł wiadomość. Akurat Serafin z Yarichtem jedli kolację, toteż wyglądając przez okno z pierwszego piętra kazali mu wsunąć wiadomość pod drzwiami. Było to też spowodowane kwestią bezpieczeństwa. Serafin rzucił posłańcowi kilka miedziaków, a Yaricht poszedł po wiadomość. Serafin odpieczętował list i wyraźnie się ucieszył, Rohan przystał na jego warunki jutrzejszego spotkania.

17 Doddul [grudzień] 1500
Serafin wszedł przez wysokie drzwi do jasnego i pełnego przestrzeni wnętrza Sanktuarium Garlen. Zrazu przywitali młodego człowieka Głosiciele, jednak ten nie chciał z nimi rozmawiać, powiedział że czeka na kogoś. Spostrzegł pod południową ścianą - w pobliżu mozaiki przedstawiającej epizod jednej z legend o Garlen - Kha'draza. Vorst rozmawiał akurat z wietrzniaczką w białej szacie, co wskazywało, że jest Głosicielką. Kiwnął delikatnie głową, na znak, że spostrzegł Serafina.

Rohan zjawił się niedługo potem, był w asyście jednego ze swoich zaufanych ludzi. Ork, ubrany w najlepszą travarskią skórę i vivaneskie jedwabie, przeczesał popielate włosy.
"Cieszę się, że przybyłeś" rzekł, podchodząc do Serafina, Rohan.
Zaczęli rozmawiać, okazało się że Rohan chciał zakopać topór wojenny. Opowiedział również o Kirstenie, że był to jego najlepszy przyjaciel, z którym - jak Serafin wiedział - przeżył niejedną przygodę w Prowincji Vivane. Mówił, że kiedy Kirsten zjawił się u niego przed paroma miesiącami, nie mógł odmówić mu pomocy, jednakże w końcu dostrzegł, że Kirsten stał się innym człowiekiem. Obawiał się najgorszego, a gdy Serafin potwierdził, że najprawdopodobniej został naznaczony przez Horrora, cicho zaklął. Wiedział, że najpewniejszym sposobem na pozbycie się zagrożenia, jest zabicie Kirstena. Rzadko zdarza się inny sposób.

Rozmowa była krótka acz treściwa. Jeden i drugi powiedzieli sobie szczerze co mieli na sercu. Rozstali się w pokojowej atmosferze. Rohan na odchodne obiecał, że gdy dowie się czegoś o Kirstenie, pośle wiadomość Serafinowi. Młody Galeb-Klek ucieszył się, że może teraz polegać na Rohanie, a cała ta sytuacja z nieufnością była tylko kwestią nieporozumienia.

Gdy Rohan wyszedł, do Serafina podszedł Kha'draz. "Chodź, musimy się przygotować. Jutro czeka nas wymarsz, pamiętasz?"

18 Doddul [grudzień] 1500
Zabójczyni Horrorów Milena, Złodziej Khorel oraz Zabójca Horrorów na usługach Kuriny <zabójczyni horrorów="" i="" ksenomantka,="" zarządczyni="" bezpieczeństwa="" travaru=""> - Porash, z samego rana zjawili się w Lipie z Miodem. Mimo że karczma otwierana było dopiero w południe, Valiel postanowił zrobić wyjątek dla Kha'draza i Mileny tam mieszkających.

Szybko, cała piątka, pozbierała się i ruszyła w stronę miejskiej bramy. Pogoda była w miarę ładna, Słońce zaczęło powoli wschodzić i ginąć w pierwszych chmurach. Chłodny wiatr z północy orzeźwiał. Ciężkie plecaki wbijały się w ramiona i tylko Serafin szedł zadowolony prowadząc swojego muła.

Ruszyli na zachód, w stronę Złoziemi. Kha'draz prowadził, wiedział że dzisiaj muszą dotrzeć do Vardinyan, niedużej wioski na skraju Złoziemi, obdarzonej darem obfitości przez Pasje. Im dalej szli, tym plecaki, sakwy i torby stawały się cięższe. Milena podeszła w końcu do Kha'draza, "mam nadzieję, że mu zdechnie ten muł!" Milena ponownie wyraziła niechęć do Serafina. Przypomniała też moment w którym się spotkali, i jak o mały włos nie zabiła młodego chłopaka, za niewyparzony język. "Naprawdę, mam taką nadzieję."

Pogoda popołudniu zmieniła się i zaczęło lekko siąpić z nieba. Z początku wyminęli kilka niedużych wiosek, jednakże im dalej szli tym oznaki cywilizacji, jak i bujniejszej roślinności znikały. Aż dziw brał, że przechodząc w ciągu dnia zaledwie trzydzieści kilometrów, może tak bardzo zmienić się krajobraz. Inaczej rzecz się miała przy Vardinyan, tam wokół wioski, ziemia była żyzna a las pełen zieleni.

Nastał wieczór. Vardinyan przywitało ich ostrożnie, jednak gdy zobaczyli, że jest wśród nich Kha'draz od razu się uspokoili. Kowal Arnno, u którego nocował ostatnio Kha'draz, przywitał ich swoją gorzałką i miejscem do spania w niedużej obórce. Kilkoro dzieci zleciało się i chciało posłuchać opowieści od bohaterów. Serafin oraz Porash zdecydowali się co nieco opowiedzieć. W tym czasie Vorst poszedł zobaczyć jak mają się prosięta dzików, które przyprowadził ostatnim razem z pobliskiego lasu.

Położyli się wcześnie spać, następnego dnia czekał ich dużo cięższy dzień.

19 Doddul [grudzień] 1500
Z samego rana opuścili Vardinyan uprzednio uzupełniając zapasy wody. Było słonecznie. Ruszyli na północ-północny-wschód w stronę Starej Stanicy, tam gdzie uprzednio walczyli z - jak się zdawało - członkami rodu Denairastów z Iopos.

Dotarli tam późnym popołudniem. Khorel zmówił krótką modlitwę do Pasji, za pogrzebanego w tym miejscu Benjamina, Łucznika i byłego mistrza Serafina.

Obwarowali się. Pierwszy postanowił czuwać Porash, później zmieniła go Milena itd. I tak przenocowali do następnego dnia.

20 Doddul [grudzień] 1500
Kha'draz szedł przodem. Pęknięcia w ziemi, spowodowane przez hordy dzikich bestii podczas Pogromu, skutecznie utrudniały wędrówkę i stawały się dobrym miejscem na zasadzkę. Vorst przystanął nagle, gdy coś niezwykle szybko przebiegło u wylotu kamienistego jaru którym szli. Zatrzymał cały pochód, jednak nie zdążył nic więcej powiedzieć, gdy stwór wielkości konia, połączenie Dawcy Imion z odnóżami pająka i włochatym korpusem lwa, skoczył na niego zwinnie i niemalże bezszelestnie.

Serafin wyciągnął łuk i strzelił w kierunku stwora. Milena krzyknęła, że są to konstrukty. Rozpętała się walka. Drugi z konstruktów zaszedł ich od tyłu i powalił dwoma ciosami Serafina, ten wydał ostatni dech i umarł w powiększającej się kałuży krwi.

Porash dobiegł do Kha'draza i razem, ramię w ramię stoczyli bój z konstruktem. Vorst nie szczędził Karmy, niemalże co atak stwora dodawał sobie tą magiczną energię do Uniku. Nie wszystkie uniki jednak się powiodły i nim konstrukt padł martwy od ciosów dwójki Zabójców Horrorów, sam był ledwo żywy.

Drugi konstrukt walczył dłużej z Mileną i Khorelem, Porash zjawił się w odpowiednim momencie i już wspólnymi siłami dobili bestię.

Kha'draz wychylił eliksir zdrowienia i zaczął uprzątać martwe stwory. Khorel wtarł w ciało Serafina maść ostatniej szansy. Ten dobrze podziałał na zmarłego, gdyż Serafin w kilka minut później otworzył oczy. "Dzięki ci Khorel, to już drugi raz ratujesz mi życie."

Wieczór na Złoziemiach nastał szybko. Wcześniej jednak dotarli do wejścia do kaeru, gdzie ostatnio uratowali Endrifana z rąk ludożerców. Ludożerców nie było co prawda widać, ale i tak zachowywali się czujnie. W godzinę zbadali okolice i wnętrze kaeru. Przed wejściem rozpalili ognisko i założyli obóz.

Kaer nie był duży. Większość była zawalona. Pierwsza, okrągła komnata, zaraz po wejściu pełna była kości Dawców Imion. Znalazło się też tu trochę zniszczonych ubrań i przyrządów codziennego użytku. Jakie było zdziwienie Mileny, gdy na ścianach tej komnaty odkryła słabo widoczne krwawe napisy prezentujące część historii kaeru i Wrishora Miedzianego Kostura - Horrora!

Jak niosła opowieść Kaer Nadzieja został zapieczętowany przed Pogromem i strzegło go dwunastu dzielnych adeptów wraz ze sławnym Mistrzem Żywiołów Arlhem Wiatrotwórcą. W kilkadziesiąt lat później okazało się, że kaer był zamieszkany przez astralnego przybysza, straszliwego Horrora Sytrusa Pożeracza. Dalej opisane było przybycie orka Wrishora Miedzianego Kostura, do otwartego i splądrowanego już kaeru. Wrishor przybył w to miejsce śledząc i tropiąc Horrora pod elfią postacią, o Imieniu Ahigien. W tym miejscu nastąpił opis walki i śmierci Horrora. Dalej, jakby pisał to sam Wrishor... "w końcu zrozumiałem. Nie zdołałem pokonać Horrora, to on pokonał mnie. Przejął mą duszę i moją wolę. Teraz sam jestem Horrorem..."

Siedzieli przy ognisku i zastanawiali się co robić dalej. Jedzenia mieli jeszcze na kilka dni, więc spokojnie mogli poświęcić czas na dalszą eksplorację, co jeśli jednak nic nie znajdą? W końcu postanowili oddać się snu i zadecydować nazajutrz.

21 Doddul [grudzień] 1500
Wstali skoro świt. I tylko Milena, która czuwała jako ostatnia, oraz Porash, powracający właśnie ze zwiadu, zdawali się być w miarę do życia. Pozostałej trójce nie służył pustynny klimat Złoziemi. Serafin od razu wykonał test zdrowienia, podobnie jak Kha'draz i Khorel.

Porash odezwał się zbliżając do obozowiska. "Znalazłem ślady prowadzące na północ. Wygląda na to, że opuścili to miejsce niedługo przed tym jak się tu zjawiliśmy. Nie, nie wiem ile ich może być, szli gęsiego, skutecznie ukrywając swoją liczbę." Po szybkim śniadaniu i krótkiej toalecie ruszyli na za śladami na północ. Mniej więcej po godzinie trop skręcił na północny zachód, by w dwie-trzy godziny później iść już typowo na zachód, w głąb złowrogich Złoziemi. Krajobraz ciągle monotonny, poprzecinany jarami pełnych ostrych kamieni, nie sprawiał, że droga stawała się łatwiejsza. Gorące słońce paliło karki, a nogi co i rusz potykały się o wystające kamienie. Szczęściem nikt nie skręcił nogi, gdyż oznaczałoby to niechybny powrót.

W końcu, z niewielkiego wzgórza dostrzegli przed sobą niewielkie zielono-brunatne bajoro. Ślady prowadziły wzdłuż niego, więc mając się na baczności zeszli nad jego brzeg. Woda była oleista i śmierdziała rozkładającym się truchłem. Wokół rosło, lub próbowało rosnąć, kilka pokracznych drzewek. Nad brzegiem leżało sporo kamulców, które odgradzały wodę od ścieżki o jakieś dwadzieścia kilka metrów. Serafin spostrzegł pomiędzy nimi leżące ciało. Od razu krzyknął do reszty. Zatrzymali się.

Ciało było w znacznym rozkładzie. Dla bezpieczeństwa nie podeszli zbyt blisko. Kha'draz spróbował wejrzeć w przestrzeń astralną, jednakże tereny Złoziemi były zbyt splugawione. Dopiero Porash, który z niemałym trudem spojrzał w astral, powiedział, że może to być żywotrup Horrora pozostawiony na przeszpiegi. Rozprawili się z nim od razu.

Pod wieczór znaleźli się na terenie jeszcze bardziej nieprzystępnym do podróży. Labirynt rowów i jarów poszarpany przez Pogrom zdawał się nie mieć końca. W końcu rozbili obóz i przy nikłym świetle księżyca spożyli kolację. Porash wiedział, że zbliżają się do korowodu żywotrupów, który miał nad nimi jeszcze kilkugodzinną przewagę. W końcu postanowili, że jeśli w ciągu następnych dwóch dni ich nie dogonią, to powrócą do Travaru. Nie było sensu ryzykować śmierci będąc tak nieprzygotowanym do podróży po Złoziemiach. W końcu mieli tylko spacyfikować kaer.

22 Doddul [grudzień] 1500
Mgła zaskoczyła ich nagle. Ostatni wartę trzymał Khorel, gdy mgła zgęstniała zbudził pozostałych, pogrążonych we śnie towarzyszy. Nie widzieli prawie nic. Próbując się poruszać natrafiali co rusz na jakieś szczeliny lub ostro zakończone kamienie w podłożu. Zbili się w kupę, stanęli jeden obok drugiego nasłuchując co też może przynieść to dziwo. Byli wszyscy za wyjątkiem Porasha i kha'draza. Nagle usłyszeli coś, cichy, delikatny jak płatek róży, oddalony łoskot a zaraz za nim trzepot kilku par ptasich skrzydeł.

Kha'draz zapiął spodnie z wyraźną ulgą. Szaroczarna wrona przycupnęła na brunatnej, suchej skale na wysokości głowy Vorsta. Zatrzepotała skrzydłami i spojrzała mu w oczy, było w tym coś dziwnego, coś co mroziło krew w żyłach i sprawiało, że najmniejszy ruch może spowodować lawinę nieprzewidzianych zdarzeń. Gdy już zdawało się, że nic się nie wydarzy wrona zakrakała chrapliwie i rzężąco. Kha'draz drgnął i powoli sięgnął ręką po miecz. Ptak zatrzepotał skrzydłami, i nagle, bez ostrzeżenia, dało się usłyszeć odpowiedź wielu podobnych ptasich kraknięć. I wtedy zaatakowały. Wrony i kruki nadleciały z wszystkich stron, zaczęły dziobać i szarpać. Vors machał mieczem, jednak wiedział, że jest to bezcelowe. Miejsce jednego martwego ptaka zajmowały dwa kolejne. W końcu zaczął biec potykając się o ostre kamienie i wdrapując się po zboczu. W końcu wybiegł z mgły, obolały, lecz bez żadnego ptaka.

Minęła chwila. Kha'draz poprawił zbroję, przetarł czoło z krwi i potu, i wszedł z powrotem w mgłę. Po omacku starał się odnaleźć towarzyszy, krzyczał, jednak krakanie go zagłuszało. Mgła zdawała się przerzedzać aż w końcu, chłodny wiatr przeszedł po plecach i mgła została rozwiana. Odpłynęła szybko, oddalając się chaotycznie, skłębiając się w jakby trąbę powietrzną. Chwilę później nie było po mgle żadnego śladu.

W kwadrans później wszyscy szli dalej za śladami. Nikt nie wiedział co oznaczała ta mgła i co niosła ze sobą. Wszyscy jednak zdawali sobie sprawę, że Złoziemia są niezbadanym tworem Pogromu, i nie wiadomo było co też może ich spotkać. Milena wraz z Porashem stwierdzili, że mogła to być jakaś manifestacja Horrora, lub jakiś nieznany konstrukt, albo nawet splugawiony w niezwykły sposób, duch.

23 Doddul [grudzień] 1500
Niecka pomiędzy skałami na niewielkim stoku była idealnym miejscem na obóz. Od tyłu osłaniała ich spora skała a przed sobą mieli dobry wgląd na otoczenie. Rozniecili niewielki ogień, dający ciepło i pozory bezpieczeństwa. Po niewielkiej kolacji zmęczeni poszli spać i tylko Kha'draz, oddalony od obozu o kilka metrów i skryty w cieniu, czuwał.

Kha'draz spoglądał w gwiazdy i myślał o następnym dniu. Spojrzał na resztę śpiących kompanów, jego wzrok zatrzymał się dłużej na Milenie. Nagle usłyszał w oddali chrobot, po czym jakby cichą rozmowę. Spojrzał, jak mu się zdawało, w kierunku hałasu, jednak niczego nie spostrzegł. Dopiero po chwili, dalej niż myślał i bardziej na lewo dostrzegł jakiś ruch. Powoli wstał, i w skulonej pozycji ruszył w tamtym kierunku, klucząc pomiędzy kamieniami i starając się nie spowodować zbędnego hałasu na nierównym podłożu.

Podszedł wystarczająco blisko by spostrzec, że cień który śledził to dwójka Dawców Imion, stojących nad urwiskiem. Jeden z nich coś wskazywał i mówił drugiemu, jednak Vorst nie był w stanie rozróżnić słów. Postanowił powrócić do obozu i powiadomić resztę. Zbliżywszy się do obozu natknął się na Porasha, który zaskoczył go skryty za ciemnym głazem.

W kilka minut później cała piątka była na nogach, wiedzieli co robić. Podeszli tak blisko, jak mogli. Dwójka Dawców imion, człowiek i elf, nadal stali nad przepaścią. Porash i Kha’draz podeszli bliżej. Serafin wycelował i strzelił, po czym zachwiał się i wywrócił. Ból promieniście rozszedł się od kolana. Strzała trafiła w elfa na wysokości lewej nerki. W tym momencie Kha’draz i Porash doskoczyli do dwójki, ork ciął dwukrotnie i pozbawił życia rannego. Horst natomiast skoczył za uciekającym człowiekiem, w dół zbocza, w ciemną przepaść.

Milena zaklęła, w kilka kroków znalazła się nad skarpą. Do osuwiska było ze cztery metry, zaryzykowała i skoczyła. Za nią skoczył Khorel z wyciągniętym krótkim mieczem w dłoni. Porash nie zdążył ich powstrzymać, krzyknął tylko coś o pułapce. Wziął dwa szybkie oddechy i zeskoczył za pozostałymi. Serafin, który zdążył się już podnieść, stanął na skarpie i wodził wzrokiem po dnie ciemnego uroczyska, jaru w którym nagle z załomów i dalszych części skrytych w cieniu wyłonili się kultyści.

Kha’draz dopadł uciekające człowieka o czarnych od zakrzepłej krwi rękach i wściekłych oczach. Gdy pozbawiał go życia, nagle wokół niego zapanował Nieprzenikniony Mrok. Na nierównym podłożu próbował wyjść z jego epicentrum, gdy nagle jego ciało odmówiło posłuszeństwa i zaczęło przerażający taniec, który rzucał co chwilę konwulsyjnie ciałem.

Serafin słał strzałę za strzałą. Widział jak Milenę otacza trójka pokręconych kultystów, marionetki Horrora, gotowe zaszlachtować każdego. Zabójczyni Horrorów uniknęła dwa pierwsze ciosy, jednak trzeci sięgnął celu z całą swoją zamaszystością i brutalnością. Krew bryznęła, poleciały zęby, Milena upadła na kolana. Serafin zdjął pierwszego napastnika, resztę odpędził Khorel. Uśmiechnął się do kobiety, pomógł jej.

Walka trwała dłuższą chwilę. W końcu Serafin zeskoczył na dół, gdy walka wyraźnie dobiegała końca, a pokraczne na wpół martwe sługi Horrora, zaczęły uciekać.

Zaklęcia rzucone na Kha’draza przestały działać. Gdy przetarł oczy, spostrzegł w dziwnej, nagle powstałej mgle przebiegającego obok niego Khorela z zakrwawioną klingą w dłoni. Podniósł się z klęczek i ruszył za nim. Wbiegł głęboko w wysoki wąwóz o ostrych, stromych ścianach. Biegł na tyle szybko, na ile pozwalały mu warunki, aż w końcu zgubił przed sobą Złodzieja. Biegł jeszcze chwilę, słyszał przed sobą jakieś chrobotanie, tarcie kamieni i osypywanie się ziemi. Mgła zrzedła nieco. Zaczął się wspinać, gdy usłyszała sobą kogoś, był to Serafin.

Wspinaczka na siedmiometrową poszarpaną niemalże pionową ścianę, w nocnej magicznej mgle, na Złoziemiach zdawała się być, delikatnie mówiąc, pomysłem szalonym. Jednak te siedem metrów pokonali dość szybko, chociaż samo wchodzenie nie było łatwe. Gdy zmęczeni stanęli na krawędzi przepaści, od razu spostrzegli stojących jakieś dwadzieścia metrów przed sobą szóstkę orków. Podeszli bliżej, gdy jeden z orków przywitał się z nimi.

Księżyc dobrze oświetlał szóstkę orków, nie było wątpliwości, że to co widzą naprawdę stoi przed nimi. Wyjścia były dwa, albo matka miała sześcioraczków, albo działała jakaś magia. Kha’draz był pewien, że była o magia, plugawa horrorza magia. Szóstka orków stała w oddaleniu od siebie o krok, zachowywała się podobnie, jednak każdy z nich miał osobną świadomość. Jak sześć osób, które są osobnymi istotami, ale razem są jednością. Gdy mówili, to mówili razem, jeden ork zaczynał, drugi mówił środek, trzeci kończył zdanie. Po to żeby czwarty mógł rozpocząć mógł następne, i tak dalej. Ubrani byli tak samo, w ciemne z powodu lat szaty, będące zapewne kiedyś strojem typowo ksenomanckim, co w połączeniu z mroczną nocą na Złoziemiach robiło swoje. Stało przed nimi sześć wersji Wrishora Miedzianego Kostura – Horrora którego poszukiwali.
W oddali coś zawyło przeraźliwie.

Kha’draz odwzajemnił przywitanie i ostrożnie wdał się w rozmowę. Sześć orkowych postaci uśmiechało się i gadało. Rozmawiali o ostatnich wydarzeniach, o tropieniu przez Złoziemia, o przeszłości i o przyszłości. Horror mówił, że nie zdołają go pokonać, że są zbyt słabymi, ślamazarnymi łachudrami. W Kha'drazie zaczęło kiełkować ziarenko niepewności. Może ma Wrishor ma rację?

Serafin, który zdołał się już wycofać i poszukać przyjaciół. Wracał ostrożnie wraz z Mileną i Porashem. Gdy zbliżali się do Kha'draza, ktoś z boku strzelił. Strzała trafiła jedną z postaci Wrishora, przerywając jego złowrogą przemowę, jego kuszenie. Postać naglę krzyknęła, złapała się za gardło i rozsypała się w piach i pył. Kha'draz otrząsnął się, spróbował dojrzeć iluzję, czy aby go wzrok albo sztuczki Horrora nie mamią.

Kilkoma szybkimi susami Porash Zabójca Horrorów doskoczył do Kha'draza, popatrzył na niego w przelocie i z "buunda z tobą" na ustach dobiegł do Wrishora Miedzianego Kostura, Horrora odpowiedzialnego za zniszczenie Kaeru Nadzieja. I walnął. Jedna z postaci eksplodowała mięsem, kośćmi i krwią. Pozostałe cztery zaczęły się bronić, jednak walka nie sprawiała nikomu problemów. Serafin strzelił kilkukrotnie, Kha'draz, Milena i Porash atakowali zawzięcie, cztery postacie Wrishora broniły się kosturami, odpychały, z pianą na ustach atakowały. Jednak nie wytrzymały naporu. Mocno ranione postacie rozsypywały się, zamieniały w śluz lub piach.

Gdy pozostała ostania postać, Porash stał nad nią z uniesionym wysoko mieczem i zadał ostateczny cios. Ciało martwego Wrishora zaczęło się starzeć, suszyć i pękać. W końcu przestało w momencie około 50-letniego rozkładu.

"Coś tu jest nie tak" powiedział w końcu trzeźwo Serafin. Reszta zgodziła się. Walka nie była trudna, więcej wyczerpania kosztowała ich podróż czy wcześniejsza walka z konstruktami. Faktycznie poszło zbyt łatwo, z drugiej strony może tak właśnie miało być? Może Horror w pojedynkach fizycznych był szkodliwy jak dziecko z drewnianym mieczem? Może potrafił tylko walczyć umysłowo i za pomocą swej plugawej magii?

Nie zastanawiali się długo. Zbadali na ile im pozwoliły Złoziemia martwe ciało Wrishora. Spojrzenie w astral było, dla niedoświadczonych Zabójców Horrorów jak Milena i Kha'draz, ciężką próbą swych możliwości. Kha'draz nie próbował więcej razy, Milena spojrzał w astral, jednak nic nie spostrzegła, jej zmysły wyostrzone dzięki Niskiej Magii także niczego nie wyczuwały. Bardziej doświadczony Porash potwierdził przypuszczenia Mileny, Horror faktycznie nie żył.

***

Wielki słup czarnego dymu unosił się wysoko. Swąd ze spalonych ciał kultystów, truchła Horrora i martwego muła, który padł nie wiadomo kiedy, gryzł gardło i drapał w oczy. Słońce powoli unosiło się na wschodzie. Było chłodno. Szybko opuszczali to miejsce, nie chcieli narażać się na niepotrzebne niebezpieczeństwo, tego co tu przypełznie, gdy tylko zobaczy dym.

26 Doddul [grudzień] 1500
Vardinyan przywitało ich miło lecz z lekkimi obawami. Mieszkańcy nie wiedzieli co mogą zastać po osobach powracających ze Złoziemi. Jednak już po kilku chwilach, gdy zdało się, że wszystko jest w porządku, mieszkańcy w niecierpliwości i podnieceniu oczekiwali opowieści. Wieczorem, gdy odpoczęli zasiedli przy ognisku i zaczęli słuchać opowieści bohaterów. Słuchał potężny kowal Arnno, znajomy i przyjaciel Kha'draza, z otwartymi ustami słuchały elfie i ludzkie dzieci, a ich matki próbowały zatkać im uszy, gdy dochodziło do krwawszych momentów. Słuchał także człowiek Darlon, który swego czasu myślał, że za śmiercią jego przyjaciela Rubiego stał Horror, a był to tylko nieszczęśliwy wypadek. Słuchał również elf Drocco, stojący z tyłu, jak zwykle spokojnie czuwający nad swoimi mieszkańcami.

I tylko z boku poza światłem ogniska, siedziała Milena. Twarz obwiązana miała nałęczką pod którą skrywała paskudną bliznę. Później dosiadł się Kha'draz i razem usnęli.

Epilog
Kha'draz z Mileną zdali raport Kurinie, Ksenomantce i Zabójczyni Horrorów, szefowej Straży Ochrony Travaru, swojej przełożonej. Ta przyjęła go z rezerwą, a Vorst powiedział, że przeszuka jeszcze bibliotekę, aby dowiedzieć się więcej o Wriszorze, Kaerze Nadziei oraz jego zagładzie. Milena chciała odpocząć. Nie mówiła tego głośno, jednak oszpecona twarz mocno ją dobiła.

***

Kha'draz wyminął dwójkę strażników, orka i człowieka, wszedł do biblioteki. Tam przywitał go uczony t'skrang Cwaldo. Ten zaprowadził go do osobnego alkierza, by mógł spokojnie tam pracować. W ciągu dwóch dni znalazł wszystko co chciał. A Cwaldo mu nieustępliwie pomagał. Dowiedział się, że Księga Jutra Kaeru Nadzieja znajduje się w Wielkiej Bibliotece w Królestwie Throalu. Dotarł jednakże do dziennika prowadzonego przez krasnoludzkiego Wojownika Aquarda, w którym ten opisał Kaer Nadzieję w 1447 TH. Kaer był już wtedy porządnie zniszczony. Dowiedział się również, że o Wrishorze Miedzianym Kosturze pierwsze wzmianki pochodzą sprzed blisko 50 lat.

1002 TH
Kaer Nadzieja został zapieczętowany 1 dnia Strassa 1002 TH. Liczba mieszkańców wynosiła 327. Zamieszkiwali go w większości ludzie. Prócz nich w kaerze mieszkał także krasnoludzki klan Borfinów w liczbie 43. W dniu zamknięcia znajdowało się w nim 12 adeptów, w tym sławny Mistrz Żywiołów, człowiek Arlh Wiatrotwórca.

1032 TH
Kilkuletni chłopak o imieniu Tolpa zostaje zabity. Nie odnaleziono zabójcy. Powodem morderstwa, jak twierdziła większość, były prorocze sny zwiastujące nieszczęście jakie ma dopaść Kaer Nadzieję.
Kilka miesięcy później rozgoryczeni rodzice (najprawdopodobniej dzięki podszeptom Horrora) postanawia na własną rękę pomścić śmierć syna. Zostają ukamienowani, gdy wychodzi na jaw, że pozbawili życia dwójkę ludzi.

1034 TH
Kolejne kilka rodzin popada w szaleństwo i zaczyna zabijać. Po tym incydencie Arlh Wiatrotwórca zaczyna większe badania. Jednak jego wiedza na temat innowymiarowych bestii nie jest zbyt wielka.

1036 TH
Jako ostatni z żyjących Arlh zapisuje słowa własną krwią.
"Od samego początku byliśmy zdradzeni. Jeden z krasnoludów, Turlus, nosił go w sobie od samego początku. Wykonywał rozkazy, podjudzał tłum. Za późno, by cokolwiek..."
"Większość moich przyjaciół zamieniła się w obrzydliwe potwory przypominające pająki. Razem z Uhinem, Seliną, Turuleusem oraz Vittem próbujemy je powstrzymać..."

1432 TH
Aquard mając 22 lata wychodzi z kaeru.

1447 TH
Aquard wraz ze swoją drużyną Wyzwolicieli otwiera Kaer Nadzieję. Oczyszcza go i plądruje. Robi zapiski w swoim dzienniku dotyczące kaeru. Znajdują Księgę Jutra. Po Horrorze, który splugawił kaer nie ma śladu. Zapewne poszedł dalej.

1450-60 TH
W Kaerze Nadzieja zjawia się Wrishor Miedziany Kostur śledzący Horrora pod postacią Dawcy Imion. Chcąc go odpędzić niechcący więzi w sobie ów Horrora.

1478 TH
Krasnolud Aquard odchodzi na emeryturę i zaszywa się w Górach Gromu. Swój dziennik pozostawia w bibliotece travarskiej.


Kha'draz zmęczony powrócił do kamienicy Serafina. Należało odpocząć, gdyż już następnego dnia było święto Końca Roku.

© 2025 Your Company. All Rights Reserved. Designed By Wu Czyż

Please publish modules in offcanvas position.