011. Głowa Dis [Kha'draz]

Sesja 29.05.2009

GŁOWA DIS

14 dzień Borrum [listopad] 1500
Kha'draz dopłynął do V'strimon popołudniu. Nie podobało mu się to całe pospieszne życie miasta i wolał spokojny żywot u siebie w Vorst, jednakże coś ciągnęło go w świat. Zresztą w Travarze przywykł do ciągłego ruchu i zabiegania, a w Pływającym Mieście bywał już kilkukrotnie. Pierwsze co zrobił, to zaczął poszukiwać statku pasażerskiego, który zabrałby go do miasta złotych wież. Gdy udało mu się w końcu dogadać z kilkoma t'skrangami i kapitan jednego z parostatków, postanowił znaleźć jakiś nocleg. Tawerna Zwinięty Wąż na południowym brzegu miasta była odpowiednim miejscem.

16 dzień Borrum [listopad] 1500
Parostatek Rzeczna Strzała w godzinę po świcie odbił od brzegów Pływającego Miasta. Kha'draz poprzedniego dnia pomógł załadować beczki ze słodką wodą, jedzenie oraz inne zaopatrzenie na pokład, by móc taniej podróżować. Gdy statek wpływał na skąpane we mgle, chłodne wody Jeziora Ban, Vorst stał pod zadaszeniem i spoglądał w dal. Część Dawców Imion żegnało się z bliskimi pozostawionymi na brzegu, część skryła się w kajutach, chroniąc się przed mżawką i chłodnym wiatrem, a w tym czasie marynarze zajmowali się swoimi sprawami.

Kiksamon był kupcem pochodzącym z Urupy. Wysoki jak na elfa, miał krótko ścięte ciemnoblond włosy i bokobrody. Ubrany był iście po kupiecku w bogate tkaniny. Był elfem jednak jego zachowanie było bardziej przystające orkowi lub krasnoludowi. Obsceniczny, mówiący co przyniesie język i dużo pijący. Kha'draz miał przyjemność płynąć z nim w jednej kajucie więc w ciągu kilku następnych dni byli skazani na siebie. Kha'draz dowiedział się od elfa, że pracuje on dla obsydiańskiego kupca Omasu z Travaru i był właśnie w Urupie, gdzie załatwiał interesy dla niego.

Kha'draz pływał już kilkukrotnie parostatkami pasażerskimi ale nigdy nie spotkał takiej osoby, zresztą zawsze pływał ze swoim ojcem. Jeśli chodzi o samą podróż, to też był przyzwyczajony do jego leniwego tempa. Zdarzało się zatrzymywać kilkukrotnie podczas dnia w jakichś osadach, by zabrać kogoś lub zostawić. Parostatek zresztą nie płynął szybko, po pierwsze, żeby mieć czas na zatrzymanie się, gdy ktoś z brzegu chciał wsiąść, po drugie miał już swoje lata. Tak też minęło te kilka dni podróży, dopóki nie dotarli do niewielkiej osady oddalonej o dzień drogi rzeką od Domu Dziewięciu Diamentów, osady Słoneczny Port.

20 dzień Borrum [listopad] 1500
Słoneczny Port był osadą niewielką, jednak dobrze prosperującą. Otoczona wałem ziemnym i palisadą stwarzała pozory bezpieczeństwa. Żyło w niej około trzystu Dawców Imion, z czego część pracowała w karczmach, głównej i dwóch mniejszych, lub uprawiała kilka poletek ryżu i warzyw wokół niej. Widać było, że ziemię pod jej budowę wydarto całkiem niedawno Dżungli Serwos na północnym brzegu Węża.

Część pasażerów i załogi wraz z kapitan zeszło na ląd i udało się do największej karczmy w Słonecznym Porcie. Na przystani widzieli inne statki w tym jeden parostatek. Weszli do karczmy. Kha'draz wraz z Kiksamonem zasiedli przy jednym stole nieopodal paleniska, chwilę później dosiadło się do nich kilku innych współpasażerów. Kiksamon zamówił dla wszystkich po kolejce wina, dla Kha'draza, który jakoś nie miał ochoty pić, wziął miód. Kiksamon uśmiechnął się i krzyknął do młodej, ludzkiej karczmareczki "dwójniaczka dla tego pana!" W karczmie panował harmider i zamieszanie. Wszędzie pełno było t'skrangów, ludzi, krasnoludów, elfów i nawet dwójka orków się znalazła. Część piła, część jadła, ale wszyscy gadali lub śpiewali. Karczma żyła.

Kha'draz spojrzał w stronę paleniska, a wzrok zatrzymał mu się na siedzącej przed nim i grzejącej bose stópki samotnej kobiecie. Młoda, około 22. może 25. letnia kobieta miała pucołowatą, miła twarz, zgrabny nosek i blond, wręcz żółte kręcone włosy. Ubrana była raczej po męsku w obcisły wams z rękawami. Karczmarka przyniosła miód co wytrąciło go z zadumy. Elfi kupiec wzniósł toast za bezpieczną podróż, Vorst uśmiechnął się i napił delikatnie miodu. Zaczął rozmowę, czy może ktoś nie słyszał o jakiś niezwykłych wydarzeniach do których mógłby nadać się Zabójca Horrorów, na co Kiksamon odpowiedział mu, że jedyne o czym dziwnego słyszał ostatnio to plaga szczurów w Urupie i to, że pewien ork z Biharju, dzielnicy tego miasta, ma trzy sutki.

Nagle obok Kha'draza dosiadł się młody, około dwudziestopięcioletni krasnolud w brązowo-zielonej kurcie o szatynowych włosach i brodzie. W ręce trzymał krótki nożyk, którym odkrawał kolejne kawałki jabłka, by potem je zjeść. Uśmiechnął się i rzekł "podobno interesują cię Horrory?" Vorst nie był przychylnie nastawiony do młodego krasnoluda, nie chciał aby ktoś mu się wtrącał w rozmowę w ten sposób, zresztą nawet sakiewkę schował bliżej ciała. Krasnolud jednak nie ustępował i mówił dalej o tym, jak miesiąc temu wyruszył ze swoim ojcem, jak to mieli w zwyczaju, by pozbierać w Serwos korzonki, zioła czy nasiona, kiedy w pobliżu Głowy Dis napotkali maszerujących ożywieńców. Kha'draz zaciekawił się, zobaczył też, że młoda kobieta o blond włosach odwróciła głowę w ich stronę, słuchała. Vorst dopytywał się dalej i dowiedział się, że było to jakieś trzy dni drogi od wioski i że nie był to odosobniony przypadek. Zabójca Horrorów nie był jednak pewien co do intencji krasnoluda, w tym samym momencie, blondynka odezwała się do krasnoluda "młodzieńcze, możesz tutaj podejść?"

Kha'draz ruszył do karczmarza, który potwierdził mu doniesienia krasnoluda. Podszedł do paleniska i wyciągnął ręce w jego kierunku a ucho w stronę rozmawiającej dwójki, jednak to co wychwycił było już tylko pożegnaniem. Kobieta odezwała się, "co tak podsłuchujesz?". Kha'draz nie dał się zbić z pantałyku i odparł, że ona pierwsza zaczęła. Jasnowłosa uśmiechnęła się, "mam na imię Milena". Vorst również się przedstawił i przyjrzał bliżej kobiecie. Obok niej leżał miecz i pakunki, a przez ławę przewieszony był kasztanowy płaszcz o futerkowym podbiciu. "Nie zaproponujesz mi niczego do picia?" zaczęła flirtować Milena.

Zaczęli rozmawiać. Okazało się, że Milena również jest Zabójcą Horrorów i przyjechała w te rejony, by móc rozejrzeć się za tymi żywotrupami w pobliżu Głowy Dis o których mówił krasnolud. Mówiła, że była tu około dwóch tygodni wcześniej i postanowiła powrócić, by zbadać tą sprawę. Kha'draz zdziwił się, że kobieta nie oczekiwała od nikogo zapłaty, na co odpowiedziała, że są Zabójcami Horrorów i zapłata powinna ich mniej obchodzić niż wypędzenie Horrorów z tego świata. W tym momencie karczmarz doniósł grzane wino. Milena pochuchała na nie i wypiła kilka łyków. Spytała się, czy by nie chciał towarzyszyć jej w podróży do Głowy Dis. Kha'draz wiedział co robić, poszedł zapłacić kapitan statku za przebytą trasę i wrócił do Mileny. Postanowił, że pójdzie z nią.

21 dzień Borrum [listopad] 1500
Kha'draz obudził się wczesnym rankiem, wstał i otworzył okno. Deszcz delikatnie i miarowo uderzał o parapet, było chłodno ale rześko. Spojrzał na oddaloną o kilkadziesiąt metrów Serwos, pełną niebezpieczeństw i piękna. Wychylił się i spojrzał w stronę przystani, na parostatku zobaczył poruszających się t'skrangów, szykowali się do wypłynięcia.

Vorst zszedł do izby karczemnej w której panował przyjemny spokój w porównaniu do wczorajszego wieczoru. Siadł przy ławie, w chwilę później dostał śniadanie składające się z kukurydzy i obsmażonego mięsa, do tego napar z herbaty i mięty. Do karczmy wszedł krasnolud, ten, który wczoraj dosiadł się do Kha'draza. Podszedł od razu do niego i wyciągnął rękę przedstawiając się jako Witril. Niedługo później zjawiła się Milena, miała teraz mocno spięte włosy z tyłu głowy, ubrane kozaki, przy boku miecz a za pasem dwa duże noże. Torbę postawiła przy stole, zjedli śniadanie i zaczęli wychodzić i tylko Witril cały czas coś mówił "pamiętajcie, że jeśli idziecie do dżungli to najlepiej wziąć suche buty, żeby nogi wam nie zgniły, no, a jeżeli będziecie chcieli iść na stronę, to pamiętajcie zakopać swoje pozostałości, coby nas żadne zwierzęta nie tropiły, a jak będziecie...". Kha'draz spojrzał jeszcze na Kiksamona i pożegnał się z nim, ten wzniósł toast za bezpieczne powodzenie wyprawy i życzył mu rychłego dotarcia do Travaru.

Wyszli w delikatny deszcz, wyminęli kilka budynków, a dwójka strażników otworzyła im wrota na zewnątrz. Wyszli poza osadę i stanęli na ścieżce między polami ryżu prowadzącej do Dżungli Serwos. Ruszyli przed siebie, by w niedługim czasie zniknąć pomiędzy pierwszymi drzewami i pnączami dżungli. Brama Słonecznego Portu zamknęła się.

23 dzień Borrum [listopad] 1500
Dżungla Serwos była nieprzyjaznym ciemnym miejscem. Ciągle trzeba było uważać którędy iść, jak postawić stopę, nie mówiąc już o unikaniu bogatej fauny tego miejsca. Dżungla żyła, węże, jaszczurki, koty i masa robactwa dawały się we znaki, na szczęście mieli ze sobą Witrila, który wiedział jak poruszać się po Serwos. Wilgoć i duchota również dawały się we znaki, co z każdym krokiem stawało się większym utrapieniem.

Witril prowadził ich ścieżkami widocznymi tylko dla niego, czasem poprowadził ich ścieżką dzikich t'skrangów lub ludzi żyjących niedaleko. W końcu zatrzymali się przy wielkich mahoniowcach pokrytych lianami i grzybami. "To tutaj" rzekł młody krasnolud, sięgając do paproci i odsłaniając wielką, pokrytą mchami, porostami i grzybami puste oczy Dis. Nagle spomiędzy drzew i zarośli wyleciała chmara nietoperzy, wydająca nieznośne piski. Witril z krzykiem upadł na ziemię zasłaniając głowę rękoma. Kha'draz przycupnął szybko, podobnie jak Milena. Poczekali chwilę, gdy nietoperze odleciały i podeszli do Głowy Dis. Była to leżąca na boku rzeźba ludzkiej głowy wielkością dorównująca dajrowi. Jeżeli była kiedyś większą całością, to cały posąg musiał być olbrzymich rozmiarów. Witril nie wiedział nic o niej więcej, poza tym, że przed Pogromem znajdowała się tu gdzieś świątynia Erendis, poprzedniczka Dis.

Kha'draz wraz z Mileną postanowił odpocząć przy niej, zjeść coś i zastanowić się co robić dalej. W tym czasie Witril, który nie chciał dalej iść, przygotował palenisko i nazbierał drewna. Kha'draz wraz z Mileną doszli do wniosku, że rozejrzą się po okolicy, a jeśli coś znajdą, to zadecydują co dalej.

Minęła niespełna godzina, gdy postanowili wracać do obozu. Przekroczyli z powrotem niewielką rzekę, gdy nagle Vorst nadepnął na coś. Nie zwróciłby na to normalnie uwagi, jednak coś kazało mu spojrzeć pod nogi. Ręka na którą nadepnął należała do orka lub człowieka i została oddzielona od ciała już po jego śmierci. Milena uśmiechnęła się, możliwe, że pogłoski o żywotrupach były prawdziwe.

Powrócili do obozu, gdzie Witril rozpalił ogień i przygotował posiłek. Posilili się i postanowili poczekać do następnego dnia, by ruszyć dalej w poszukiwaniu tego, po co przybyli.

24 dzień Borrum [listopad] 1500
Ruszyli we dwójką zaraz po śniadaniu, w kierunku gdzie znaleźli poprzedniego dnia martwą rękę. Szli kilka godzin, gdy nagle Milena złapała za rękaw Kha'draz i pociągnęła w dół. Ten chciał protestować, jednak kobieta zasłoniła mu usta i przykładając palec do ust nakazała ciszę.

Trójka żywotrupów wyłoniła się kilkanaście metrów przed nimi i idąc gęsiego minęli o kilka kroków skrytych w zaroślach Zabójców Horrorów. Milena spojrzała na Kha'draza, on kiwnął głową na znak, że rozumie. Odczekali chwilę, póki żywotrupy nie oddaliły się na bezpieczną odległość i wyszli z ukrycia, by móc niezauważenie iść tropem ożywieńców. Kha'draz zwrócił wcześniej uwagę, na to, że cała trójka miała wszystkie ręce, więc znaleziona poprzedniego dnia kończyna, musiała należeć do kogoś innego.

Szli już za nimi jakiś kwadrans, gdy nagle usłyszeli przed sobą ryk i skrzeczenia. Podkradli się bliżej, jednak jedyne co zobaczyli to oddalający się ruch między drzewami i lianami. Nie zdołali dostrzec co to było, byli jednak pewni, że było to coś większego od harpii i odlatywało w stronę w którą zmierzali. Podeszli bliżej i zobaczyli, że latający stwór pozbawił życia trójki żywotrupów. Byli rozczłonkowani, ciężko było nawet dostrzec, że kiedyś była to dwójka orków i człowiek. Milena splunęła "idziemy dalej".

W końcu dostrzegli przed sobą niewielką polaną, jednak zaintrygowały ich ruiny wyłaniająca się z dżungli. Widać było schody pokryte mchem i porostami prowadzące do świątyni, kilka nadszarpniętych zębem czasu zdobionych filarów i masę kamieni, będących zapewne kiedyś ścianami budynków. Obserwując świątynię stojąc kilka metrów od skraju lasu, nagle coś szarpnęło Vorstem. Upadł na ziemię i spostrzegł wystającą strzałę z ciała. I wtedy się zaczęło.

Ryk i wrzaski dobiegające od strony ruin wytrąciły ich chwilowo z równowagi. Milena ruszyła w lewo, by obejść od tej strony polanę. Kha'draz został sam, wiedział co robić. Wyciągnął strzałę i zaczął podczołgiwać się w stronę orka łucznika, co było łatwe dzięki bogatej szacie roślinnej. Podszedł do niego niemal niezauważenie, gdy nagle coś przeleciało nad nim i upuściło jakiś przedmiot. Spojrzał na niego, była to spora tabliczka mieniąca się jakimś zawiłym pismem. Nie miał czasu na przyglądanie się jej, ruszył dalej.

Kha'dras wyrósł przed orkiem o kilka kroków. Ork spróbował napiąć łuk, jednakże Vorst był szybszy. Ciął po ręce, w taki sposób, że wytrącił orkowi łuk z ręki. Od razu wyprowadził drugie cięcie. Ork upadł i w tym momencie zaczął mówić, a z jego ust zaczęły wydobywać się słowa, które sprawiały ból. Kha'draz zaczerpnął Karmę i wykorzystując Umysł ze Stali odparł dziwną moc orka. Zamachnął się po raz ostatni i zabił leżącego przeciwnika, po czym jeszcze kilkukrotnie przebił mieczem ciało orka, był Vorstem, wiedział że musi tak zrobić.

Kha'draz spojrzał na to, co działo się przed ruinami. Spostrzegł około trzydziestoletniego mężczyznę, który walczył z trójką żywotrupów oraz elfem i t'skrangiem. Dwóch już leżało od tego czasu unieszkodliwionych. Zauważył też Milenę, która z boku walczyła z kolejną dwójką ożywieńców. Kha'draz wyskoczył z zarośli i podbiegł, krzycząc, by zwrócić na siebie uwagę. Dwójka żywotrupów od razu ruszyła na niego. Walka nie była taka prosta, na jaką się zanosiło. Gdyby nie magia dyscypliny i Karma, nie zdołałby uniknąć perfidnego cięcia w czerep. Do tego skupiając się na precyzyjniejszym ataku, odsłonił się. Opłacało się, drugi żywotrup poległ.

Odsapnął trochę i spostrzegł, że walka praktycznie była skończona. Długowłosy nieznajomy walczył z ostatnim ożywieńcem, i tylko elf oddalał się z niesamowitą szybkością. "Sprint" pomyślał Kha'draz i sięgnął po łuk. Milena spojrzała na skupiającego się na celu Vorsta. Ten zwolnił cięciwę i strzała przecięła powietrze, trafiając w drzewo, kilka metrów przed uciekającym elfem. Chwilę później nie było już go widać.

Walka skończyła się na dobre. Obcy człowiek wytarł dłoń z krwi i podał mu rękę "Nazywam się Shelter Biegły i jestem Zwiadowcą VII Kręgu, dzięki za pomoc." Kha'draz uścisnął dłoń, Milena uśmiechnęła się i również przedstawiła. Opatrzyli swoje rany rozmawiając. Shelter zdradził im w jakim celu się tu znalazł, chodziło o jakąś Księgę Łusek. "Wieki temu, sądzimy, że podczas poprzedniego Pogromu stworzono pewną księgę nazwaną od sposobu w jaki powstała Księgą Łusek. Księga ta została stworzona przez grupę Horrorów, które schwytały i zabiły wielkiego smoka, czemu towarzyszył wielki ból. Z łusek, tego zapomnianego przez wszystkich smoka, Horrory stworzyły księgę, zapisując na jej kartach wiele plugawych informacji, nikt nie wie dokładnie jakich. Karty z tej księgi porozrzucane zostały po całej Barsawii. Istnieje kult, który próbuje złożyć Księgę i przyzwać Horrory, by mogły one dokończyć swoje wielkie dzieło zniszczenia."

Kha'draz miał pytania, które jednak musiały poczekać, najpierw musiał być pewnym, że zabici Dawcy Imion i żywotrupy nie powstaną z martwych. Przeszukali ciała i znaleźli trochę pieniędzy i biżuterii oraz jakiś magiczny amulet. Kha'draz najpierw porąbał ciała i wraz z pomocą reszty zaciągnął je do ruin świątyni, gdzie oblewając oliwą podpalił.

Niedługo potem ruszyli z powrotem, zabierając ze sobą jedną z kart Księgi, jaka upadła podczas walki obok Kha'draza. Milena wypytywała o Księgę Łusek, o to skąd się tu wziął Shelter, Kha'draz nie był taki ufny jak ona. Sięgnął po Karmę i spojrzał w astral na obcego. Nie przyglądał mu się specjalnie dłużej, jedyne co zauważył to bogaty wzorzec oraz odbicia magicznych przedmiotów.

27 dzień Borrum [listopad] 1500
Po kilku dniach spędzonych w Serwos powrócili w końcu do Słonecznego Portu, by odpocząć i zdać relację z wyprawy, zwłaszcza, że wrócili w czwórkę. Przez te kilka dni, jaki towarzyszył im Shelter, Kha'draz zauważył, że ani razu Zwiadowca nie dotknął goła ręką karty Księgi. Zresztą nie chciał jakoś więcej o niej mówić. Porozmawiali trochę o Horrorze, który podobno się gdzieś tam czaił w ruinach Głowy Dis, i jedyne do czego doszli, to to, że w trójkę nie daliby mu rady.

Słoneczny Port przywitał ich deszczową pogodą. Wynajęli pokoje w głównej karczmie, gdzie opowiedzieli o swoich przygodach, z czego Witril, mimo, że świadkiem walki nie był, mówił najwięcej.

29 dzień Borrum [listopad] 1500
W końcu nadarzyła się okazja, by wypłynąć do Travaru. Parostatek przycumował późnym popołudniem poprzedniego dnia. Shelter chciał ruszać do Farram, musiał tam załatwić kilka naglących go spraw związanych z kultem Księgi Łusek. Musiał się tam z kimś spotkać, miał gorący towar prosto z Głowy Dis, plotki się sprawdziły. Kha'draz chciał ruszać do Travaru, by spotkać się z Kuriną i pogadać o wydarzeniach ostatnich dni. Nie ufał nadal Shelterowi, mimo tego, że walczyli przeciw wspólnemu wrogowi.

Wypłynęli w trójkę, by wieczorem dobić do przystani w Domu K'tenshin. Szesnaście wielkich wież za każdym razem robiło wrażenie. Do tego dochodziły gwarne i kolorowo ubrane t'skrangi, niezliczona ilość łódek i parostatków kręcących się w pobliżu. Kilka powietrznych statków dopełniało obrazu. Shelter zszedł z pokładu, pożegnał się z Kha'drazem i Mileną. Życzył im szczęścia i rychłego spotkania. Widać było, że coś go trapiło. Być może nie było mądrym nie prosić o pomoc Zabójców Horrorów.

30 dzień Borrum [listopad] 1500
Kha'draz wstał skoro świt. Napił się mleka i przekąsił co nieco. Wyszedł na pokład i spojrzał na tonące w porannej mgle miasto. Było cicho i tylko mewy z kilkoma t'skrangami pracującymi od rana zakłócały ten spokój. Podeszła do niego Milena. Uśmiechnęła się przyjaźnie, a Kha'draz spojrzał w jej brązowe oczy. "Odchodzę" powiedziała. "Rozmawiałam z Shelterem, pojadę z nim do Farram, by dowiedzieć się więcej o tej księdze i kulcie. Do zobaczenia w Travarze." Milena odwróciła się i zeszła po trapie z pokładu, by po chwili zatonąć we mgle. Kha'draz pomyślał o Choro'shy, jej uśmiechu i ciepłym dotyku, którą po raz kolejny zostawił w Vorst. Od razu też przyszedł mu na myśl Madrovalk, przeklęty adorator jego lubej. Westchnął i udał się pod pokład, przed nim było jeszcze kilka dni podróż.

02 dzień Doddul [grudzień] 1500
Dzień był w miarę pogodny i nie zanosiło się na deszcz. Travar przywitał go swoim zwykłym gwarem i pośpiechem. Dziwne to było, bo czuł się jakby powracał do domu. Od razu ruszył do domu Kuriny. W progu przywitał się z Jahimem i pozostawiając mu swoją torbę ruszył na piętro do komnat kobiety. Przywitał się i po chwili zaczęli rozmawiać. Wymienili się poglądami na temat Księgi Łusek, potwierdziło się to co mówił Shelter, jednak nie kłamał. Rozmawiali o Horrorze i Głowie Dis. Opowiedział jej o wydarzeniach jakie go spotkały w pobliżu Głowy Dis i spotkaniu Mileny i Sheltera. Na koniec zapytał się jej czy wie coś na temat pewnego przedmiotu, który posiada i pokazał jej krąg z ruin, jakie odwiedził podczas Rytuału Wstąpienia, jednak ta nic nie wiedziała na ten temat. W końcu zmęczony ruszył do swojego pokoju.

04 dzień Doddul [grudzień] 1500
Wstał wypoczęty. W Travarze był już od dwóch dni. poprzedniego dnia dowiedział się, że Porash, Vtril i jeszcze kilku adeptów odwiedziło wioskę Tartam u podnóży Gór Gromu. Nie zastali tam już niczego, co by mogło naprowadzić ich na Horrora Joie. Zbadali tą jaskinię w której przebywał i nic, poza kilkoma rozkładającymi się ciałami mieszkańców wioski, tam nie znaleźli. Po Horrorze Joie nie było śladu.

Kha'draz przeszedł się po mieście szukając dla siebie zajęcia. Wiedział, że do końca roku będzie musiał wyprowadzić się od Kuriny. Był jej wdzięczny, że do tej pory mógł u niej mieszkać, jednak nie chciał nadużywać jej gościnności. Poza tym sama Zabójczyni Horrorów podała mu takie ultimatum. Wróciwszy do jej domu, zjadł obiad przygotowany przez Jahima i udał się do swojego pokoju prosząc, by nikt mu nie przeszkadzał. Wewnątrz rozpalił kilka ziół i oddał się medytacji nad talentem Umysł ze Stali, by podnieść jego możliwości, dokładnie tak jak poprzedniego dnia uczynił to z Powietrznym Tańcem.

© 2025 Your Company. All Rights Reserved. Designed By Wu Czyż

Please publish modules in offcanvas position.