Sesja 20.06.2009
KSIĘGA ŁUSEK, STARA STANICA I LUDOŻERCY
8 Doddul [grudzień] 1500
Serafin był zabiegany od rana. Szok, którego dostał, po przeczytaniu listu o spadku, nie minął szybko. Gdy już otrząsnął się z porannego szoku, postawił przed sobą kilka spraw, które chciał wykonać dzisiejszego dnia, by najdalej następnego dnia móc pochować Vristala. Najpierw udał się do Magistratu, gdzie przedstawił testament Vristala. Tam mieli jego kopię, tak więc wszystko się zgadzało. Po kilku łapówkach i długim wypełnianiu papierków zebrała się komisja, która musiała sprawdzić, czy aby na pewno Vristal zmarł, w tym wypadku Serafin wraz z jednym przedstawicielem miejskim, krasnoludem lekarzem, udał się do kamienicy Vristala, gdzie faktycznie potwierdził zgon denata. Po tym udali się nazad do Magistratu, gdzie Serafin zapłacił dwa tysiące sztuk srebra za obywatelstwo oraz niewielką łapówkę, by dostać wszystkie dokumenty tego dnia.
Następnie udał się na miejską nekropolią by załatwić sprawy z pogrzebem, oczywiście musiał zapłacić, by pogrzeb mógł odbyć się jak najwcześniej. Wtedy też kazano mu iść z powrotem do Magistratu, skąd miał wziąć zaświadczenie o obywatelstwie Vristala, coby nie grzebać kogoś spoza miasta. W międzyczasie okazało się, że musi także wykupić prawa do prowadzenia działalności gospodarczej, innymi słowy, opłacić podatek od sklepu i przepisać go na własne nazwisko. Dopiero późnym popołudniem udało mu się dojść do końca z bieganiem po Magistracie, staniem w kolejkach i zajmowaniem się sprawami najwyższej wagi.
Pod wieczór też przyszła do niego dwójka grabarzy wraz z Głosicielką Garlen wietrzniaczką o imieniu Tryla. Wietrzniaczka na wszelki wypadek zbadała ciało Vristala, czy aby na pewno nie żyje i odmówiła za niego modlitwę do Pasji Garlen. Po krótkim obrządku grabarze delikatnie wynieśli ciało i wnieśli je do specjalnego wozu na zwłoki. W tym czasie przed kamienicą należącą już do Serafina zebrała się grupka okolicznych mieszkańców, zastanawiających się kto też umarł. Serafin podszedł do nich i ogłosił smutną nowinę. Niektórzy zaczęli poklepywać młodego Galeb-Kleka po plecach i współczuć mu, inni natomiast zaczęli zazdrościć spadku, który jak słusznie podejrzewali, przynależeć będzie do Serafina.
Dopiero po zmroku Serafin mógł spokojnie usiąść w domu, zjeść coś i pomyśleć o tym jak bardzo będzie mu brakowało poczciwego Vristala, któremu przecież tak wiele zawdzięczał.
9 Doddul [grudzień] 1500
Minęło już kilka dni odkąd Kha'draz powrócił do Travaru i ponownie zaczął przyzwyczajać się do szybkiego tempa życia w mieście. Nie mając wiele do roboty, wędrował uliczkami miasta i niespiesznie rozglądał się za jakimś miejscem, które mógłby wynająć na mieszkanie. W końcu wszedł po raz kolejny na główną ulicę miasta i zaczął kierować się w stronę domu Kuriny. Pogoda zaczynała się psuć i Kha'draz nie chciał zmoknąć. Nagle usłyszał znajomy damski głos. Odwrócił się i spostrzegł przed sobą Milenę. Jej blond włosy spływały delikatnie po ramionach a oczy uśmiechały się do niego. "Szukałam cię" odezwała się pogodnie kobieta. Porozmawiali chwilkę na ulicy i weszli do jeden z karczm przy ulicy, by napić się grzanego wina.
Milena opowiedziała mu o pobycie w Farram, o tym jak z Shelterem spotkali się z pewnym elfim Czarodziejem, który wziął pod swoją opiekę Łuskę oraz nakazał spotkać się w Starej Stanicy wszystkim którym zależy na pokonaniu Horrorów i kultystów chcących przyzwać te straszne monstra. Zapytała się Kha'draza czy nie zechciałby dołączyć się do ich grupy i pomóc w oczyszczeniu Barsawii ze wszelkiego plugastwa. Ten nie zastanawiał się prawie wcale. Milena ucieszyła się słysząc pozytywną odpowiedź. Milena dopiła wino i wraz z Kha'drazem udali się do Za Winklem, karczmy prowadzonej przez potężnie zbudowanego trolla o czarnych włosach i finezyjnie poskręcanych rogach, Gryzzana.
Karczma była porządnie wystrojona, a jej klientelą byli adepci wojowniczych dyscyplin. Kha'draz od razu rozpoznał Sheltera, po jego długich ciemnych włosach i przyjaznej ale zmęczonej twarzy. Obok niego siedziało jeszcze dwóch innych ludzi, jak się po chwili okazało byli to Benjamin Łucznik, wysoki mężczyzna o blond włosach spiętych z tyłu głowy, jedzący mięso tylko przy pomocy niedużego nożyka. Drugim mężczyzną był Khorel Złodziej, o krótko ostrzyżonych ciemnych włosach, niewielkiej bródce i szelmowskim uśmiechu, ubrany był na ciemno a na jego palcach widać było kilka drogocennych sygnetów.
Kha'draz z Mileną usiedli i przywitali się. Shelter, po przedstawieniu swoich towarzyszy, zaczął mówić, że przybył do Travaru, by zebrać wszystkich Dawców Imion, którzy chcą przeciwdziałać rozprzestrzenianiu się kultu Księgi Łusek. Jeszcze raz przypomniał, wraz z Benjaminem, historię Księgi. Dalej powiedział Kha'drazowi o wizycie w Farram i spotkaniu w Starej Stanicy, które powinno odbyć się za kilka dni. Kha'draz słuchał i coraz bardziej zaczynał rozumieć wagę tego spotkania. Miało się tam wyjaśnić kilka rzeczy.
W końcu wstali, musieli odwiedzić jeszcze kogoś zanim wyruszą. Prócz tego Shelter musiał i tak zaczekać na dwójkę Dawców Imion, którzy byli na razie poza Travarem. Udali się kilka uliczek dalej. Pogoda popsuła się i zaczęło padać. Ulice szybko pokryły się kałużami a przechodnie poznikali z ulic i tylko nieliczni straganiarze przypominali, że to miasto żyło. Khorel zszedł po kilku schodkach i otworzył, zdawałoby się, zamknięte drzwi. Kha'draz spojrzał na szyld nad wejściem "U Vristala. Eliksiry, Zioła, Maści, itp."
***
Serafin wracał z pogrzebu cały przemoczony. Znajomi Vristala mieszkający w Travarze zjawili się dość licznie. Byli jego sąsiedzi a także klienci. Serafin, pomimo tego, że znał alchemika tylko przez kilka ostatnich miesięcy, na pewni nie zapomni go do końca swojego życia. Do swojej kamienicy wszedł poprzez sklep, gdzie od razu stanął w progu. W ciasnym sklepie zauważył Benjamina oraz Khorela. Dalej stała jeszcze trójka ludzi, około trzydziestokilkuletni człowiek o ciemnych włosach do ramion; niski i krótko ostrzyżony mężczyzna o żółtawym kolorze skóry, a także kobieta o blond włosach w pełnym pancerzu i z kilkoma sztukami broni.
Benjamin przedstawił po kolei wszystkich przybyłych. Kolejno byli to Shelter, Zwiadowca VII Kręgu, który przyniósł wieści o spotkaniu w Starej Stanicy. Następnym był Kha'draz Vorst, Zabóca Horrorów oraz Milena, Zabójczyni Horrorów. Benjamin na przemian z Shelterem przedstawili Serafinowi plan na kilka najbliższych dni. Mówili o spotkaniu z elfim Czarodziejem o imieniu Endrifan w Starej Stanicy i o tym, że ma się ono odbyć za trzy dni. Serafin jednakże miał do załatwienia kilka spraw i z tego co zrozumiał musieliby jutro rano wyruszyć. Ben uśmiechnął się i powiedział, że mogą razem pozałatwiać niektóre sprawy i znaleźć zastępstwo do prowadzenia sklepu za niego. Na koniec Serafin poprosił Khorela, by ten nie włamywał się już do niego w jakiejkolwiek potrzebie, na co ten się uśmiechnął.
10 Doddul [grudzień] 1500
Popołudnie było słoneczne i w miarę ciepłe. Abu stał oparty o burtę promu i spoglądał na zbliżający się wolnym tempem port Travaru. Ork widział kilkanaście t'skrangowych parostatków mieniących się wszystkimi kolorami tęczy, oprócz nich w porcie było także kilka galer o białych żaglach, wiele barek i mniejszych jednostek pływających. Abu przeciągnął się, cieszył się z powrotu do Travaru, gdzie będzie mógł zająć się sprawami związanymi z wujkiem Jashą. Balltram w tym czasie spoglądał gdzieś w bok, w kierunku południowym skąd płynęła wielka rzeka Byroza.
W tym samym czasie Begoi wraz z Grassem dotarł do Travaru i uprzedził Rohana, że karawana niebawem powinna zjawić się na Złotej, pod siedzibą Kompanii Handlowej Rohana. Doldrigarem przeglądał jeszcze towar i sprawdzał czy wszystko się zgadza, musiał w porcie przedstawić jeszcze spis towaru i uiścić opłatę portową. Sam podatek za wwożone towary miał opłacić Rohan, który, jako mieszkaniec miasta, mógł to robić raz na pół roku, a nie za każdym razem, gdy zjawiała się jego karawana w mieście. Pomagała mu w tym Melinda oraz Pirros Zasępiony, krasnolud, który nie jedno w życiu przeszedł. Dwójka krasnoludów i dwójka orków, będących ochroną oddawała się grze w karty razem z Andreo.
Nowo poznani kilka dni temu Władca Zwierząt Garollan oraz Fechtmistrz Traj Szybkoręki, szybko przypadli sobie do gustu i rozmawiali w pobliżu Balltrama o cudach natury, Pasjach i ich odzwierciedleniu w Tylonach.
W końcu dobili do brzegu, gdzie już czekali celnicy wraz ze Strażą Rzeczną i tragarzami. Ruch był dość duży, jak na tą porę dnia i celnik, starszy już t'skrang o karmazynowo-zielonej skórze w pomarańczowo-czarnym kaftanie i ciemnoszarych spodniach z piórem i pergaminami w ręku zapytał pretensjonalnie: "to, co dziś przemycamy?"
Doldrigarem wiedział już, że wyjście z portu potrwa trochę dłużej. Zwrócił się do Abu i Balltrama, aby ruszyli doLipy z Miodem, gdzie sam zjawi się wieczorem wraz z zapłatą. Sam posłał Andreo do Rohana przekazać mu, że zjawią się później.
Garollan wraz z Trajem przyłączyli się do Abu i Balltrama. Chcieli poznać trochę miasto, zwłaszcza Traj. Trajowi jednak nie pasował taki gwarny i szybki obraz życia, wolał spokój lasów i szum cicho przepływającej wody, chociaż z drugiej strony, ciekawość była większa niż niechęć do takiego miasta.
Do Lipy z Miodem trafili w godzinę po jej otwarciu i w progu drzwi wejściowych spotkali Valiela, wujka Doldrigarema. Weszli w czwórkę do środka, gdzie elf zaproponował całej czwórce po lampce wina. Kazał opowiadać o całej wyprawie, jednakże zmęczeni Abu z Balltramem woleli odpocząć przed wieczorem i powiedzieli tylko tyle, że jego siostrzeniec zjawi się pod wieczór. Garollan i Traj Szybkoręki wykorzystali okazję i wynajęli także pokój w karczmie. Nagle Balltram zauważył znajomą twarz siedzącą w obecności dwójki innych ludzi, był to Shelter. Tyrpnął lekko Abu i ruszył w tamtą stronę. Shelter wstał, uśmiechnął się delikatnie i rzekł; "mieliście czekać w Travarze, co się stało?"
Abu z Balltramem wyjaśnili pokrótce co robili poza murami miasta. Shelter ucieszył się, że nic im nie jest i przedstawił dwójkę towarzyszy siedzących obok niego i pijących wino, byli to Zabójcy Horrorów, dwudziestokilkuletnia blond włosa kobieta o przyjemnym uśmiechu i schludnym, lecz ciężkim ubraniu, Milena, oraz krótko ostrzyżony, niski ale krępy o żółtawej cerze człowiek, nieprzekraczający trzydziestki Vorst, Kha'draz.
Shelter opowiedział pokrótce co się z nim działo po rozstaniu. Mówił o tym, że Endrifanowi udało odczytać się położenie kilku ważnych łusek. Zdobył nawet jedną w miejscu zwącym się Głową Dis, w Dżungli Servos, gdzie spotkał na swojej drodze ów Zabójców Horrorów. Teraz chciałby, aby wyruszyli oni z nim do Starej Stanicy, gdzie mają spotkać się z Endrifanem oraz dwójką innych osób, Łucznikami, Benjaminem oraz Serafinem, którzy wyruszyli w tamto miejsce dzisiejszego dnia z samego rana. Abu nie za bardzo ucieszył się, że będzie trzeba wyruszać już jutro i to w kierunku Złoziemi, ale cóż, w końcu może wyjaśniłoby się coś więcej z tym tatuażem Balltrama.
Kha'draz wstał wraz z Mileną i Shelterem i wyszli z Lipy z Miodem, obiecując, że zjawią się jeszcze wieczorem, coby dogadać pewne kwestie. Vorst zastanawiał się, czy tatuaż Balltrama ma faktycznie aż taką moc jak mówił Shelter.
***
W końcu nastał wieczór i karczma zapełniła się Dawcami imion, kupcami, wędrowcami i mieszkańcami okolicznych kamienic. Shelter zawitał do Lipy z Mioddem, w momencie, gdy Abu akompaniował krasnoludzkiemu Trubadurowi Tribinowi. Balltram siedział za stołem i popijał pierwsze tegoroczne białe wino z Krenchyps. Shelter dosiadł się do Zwiadowcy, niedługo potem Abu skończył grać i zasiadł za stołem. Shelter opowiedział jeszcze raz, tym razem ze szczegółami, o zdobyciu jednej z Głównych Łusek, w miejscu zwącym się Głową Dis. Tam też spotkał Kha'draz i Milenę. Na sam trop łuski wpadli dzięki tatuażowi Balltrama, który przedstawia lokalizacje Czterech Głównych Łusek Księgi Łusek. Jedna z nich znajduje się na Złoziemiach, Druga w Parlainth, Trzecia gdzieś w Górach Delaryjskich, czwarta znajdowała się w Servos i ją właśnie teraz trzeba zbadać. Samą łuskę przekazał Endrifanowi, z którym mają spotkać się lada dzień w Starej Stanicy, gdzie powinno być na tyle bezpiecznie, aby nie narazić na splugawienie i klątwy Horrorów, Dawców Imion z Travaru.
W końcu dosiadł się Doldrigarem, który przyniósł pieniądze dla Abu i Balltrama. Opowiedział im, że Rohanowi bardzo spodobała się ich postawa i postanowił wynagrodzić obu za męstwo i brawurę podczas wyprawy. Łącznie za dwadzieścia sześć dni podróży mieli dostać po 180 sztuk srebra wraz z podstawą w wysokości 50 sztuk srebra. Rohan natomiast podwyższył im wynagrodzenie do 200 sztuk srebra. Abu i Balltram byli zadowoleni z takiego obrotu spraw. Postawili Doldrigaremowi oraz Trajowi Szybkorękiemu i Garollanowi po kolejce, zjedli jeszcze kolację i ruszyli do swojego pokoju, by wypocząć przed następną podróżą.
11 Doddul [grudzień] 1500
Stara Stanica pamiętała jeszcze czasy przed Pogromem. Była jedną z nielicznych budowli, które przetrwały w pobliżu Złoziemi ten ponury okres. Na dużej skale wyrastającej z ugoru, wznosiła się ku niebu zawalona w połowie wieża otoczona zrujnowanym murem. Ostrożnie zbadali teren wokół stanicy zanim do niej weszli, nie znaleźli żadnych toteż poczuli się bezpieczniej. Khorel Złodziej, który razem z Serafinem i Benjaminem zawitał w Starej Stanicy zaczął rozpalać ogień, natomiast Serafin poszedł nazbierać trochę chrustu z kilku okolicznych poskręcanych i wysuszonych drzew. Znajdowali się na granicy Złoziemi, niewiele rosło w tym miejscu, jednakże wystarczająco, by móc rozpalić ogień.
Strzała przeleciała o kilka cali od głowy Serafina. Łucznik rzucił chrust i padł na ziemie, podczołgując się do zasłaniającej go skały. Atak padł od strony stanicy. Wyjrzał zza skały i wypatrzył strzelca. Wychylił się na chwilę, by wróg mógł oddać strzał, schował się za skała i gdy strzała uderzyła o nią wychylił się i strzelił, celnie. Podbiegł do skały pod wieżą i przyległ do skalnej ściany. Ruszył ostrożnie w stronę wjazdu, gdy dostrzegł przed sobą, ukrywającego się za załomem elfa. Wymierzył spokojnie i posłał strzałę, elf cicho jęknął i osunął się na ziemię.
Serafin wszedł wyżej, spojrzał na elfa, który szybko wykrwawiał się i próbował łapać oddech jak ryba wyciągnięta z wody. Ruszył dalej i zajrzał ostrożnie na dziedziniec stanicy. Nie widział nikogo toteż ruszył przed siebie. Nagle z budynku pod wieżą wybiegł jakiś krasnolud w czarnej skórzni o posiwiałej brodzie, Serafin wycelował w niego, gdy nagle wielki wybuch rzucił nim o ścianę muru. Pył z zawalonej wieży uniósł się wysoko, Serafin oszołomiony widział jeszcze w pyle zarys krasnoluda, który z gracją pająka wspiął się po murze i przeskoczył na drugą stronę.
Serafin podniósł się po chwili. Otrzepał się z pyłu i gruzu, ruszył chwiejnym krokiem przed siebie trzymając się za głowę. W uszach dzwoniło mu strasznie. Przeszedł przez gruzowisko i spostrzegł leżącego i związanego Khorela. Odkneblował go i rozwiązał. Powiedział, że zaskoczyli ich. "Było ich czterech, jednego Ben zdołał zabić, mnie od razu złapali, po czym ten ich przeklęty Czarodziej uwięził w jakiejś pułapce Bena. Szukali łusek, tak mi się wydaje, bo nie słyszałem dokładnie o czym mówili. W końcu Benowi udało się uwolnić z tej pułapki, jednak ten Czarodziej nie był najlepszym jakiego widziałem, jeśli wiesz co mam na myśli. Krasnolud Czarodziej rzucił w Bena czymś, chyba kolcobombą, i wtedy zawaliła się wieżą... na Bena zawaliło się kilkadziesiąt ton kamieni..."
Gdy skończył mówić, wdrapał się na mur, nigdzie jednak nie dostrzegł agresorów. Zeskoczył z muru i razem z Serafinem zaczęli odkopywać Benjamina.
***
Vardinyan było niewielką osadą położoną na granicy Złoziemi, było to o tyle dziwne, że oddalona o dzień drogi na zachód od Travaru wioska posiadała niezwykle urodzajną glebę. Oddalając się o kilka kilometrów w każdą stroną ziemia stawała się bardziej jałowa i nieprzystępna. Kha'draz był już wcześniej w tej wiosce i ponowna jego wizyta została dobrze przyjęta w wiosce. Ludzie i elfy obawiali się trochę pozostałych obcych, jednakże Vorst zapewnił lud, że nic im nie grozi ze strony jego znajomych.
Kowal Arnno mile przywitał Kha'draza i od razu zaproponował nocleg w swojej obórce. Pogadali chwilę o tym co nowego wydarzyło się od ostatniego razu, a w tym czasie Balltram, Abu, Milena i Shelter Biegły zaczęli przygotowywać kolację. Kha'draz przed snem odwiedził jeszcze szóstkę wyrośniętych już dzikich świń u Drocco, elfiego wójta wioski.
12 Doddul [grudzień] 1500
Shelter, Abu, Balltram, Kha'draz i Milena zapuścili się głębiej w Złoziemia. Droga stała się bardziej sucha i wyboista. Trawa ustąpiła miejsca popękanej, suchej ziemi. Słońce paliło mocniej niż w Travarze a wiatr nie był przyjemny i zawiewał pyłem i piachem z pustkowi.
W końcu ich oczom ukazał się ponury widok, Stara Stanica była zrujnowana, nie tak ją zapamiętał Shelter. Zbliżyli się ostrożnie i spostrzegli świeży grób pod wieżą usypany z kamieni. Usłyszeli głos, odwrócili się i zobaczyli mężczyznę w lekkiej skórzanej, ciemnej kurtce z kapeluszem na głowie odchylonym do tyłu. "To Benjamin. Został wczoraj zabity. Chodźcie za mną."
Weszli wyżej i spostrzegli siedzącego przy niewielkim ognisku młodego człowieka o jasnych włosach do ramion, ubranego w skórznie i mającego nieopodal dwa łuki obok siebie. Serafin podniósł się i przywitał z wszystkimi. Khorel pokazał im miejsce z którego wygrzebali ciało Benjamina oraz krótki napis, który napisał własną krwią zanim zmarł. "Musiał się męczyć. Zanim go odkopaliśmy po kilku godzinach, zdołał przekazać nam wiadomość." rzekł Khorel.
Shelter i Balltram ruszyli na zwiad za śladami jakie wskazał im Khorel z Serafinem. Gdy wrócili przekazali nowinę o znalezieniu śladów czterech koni, które przybyły z północy i wczoraj ruszyły z powrotem na północ. Endrifan, ten który miał tu przybyć od strony Daiche i Farram również się nie zjawił. Shelter po namyśle, powiedział, że zaczekają do następnego dnia i jeśli nic się nie wydarzy ruszą śladami na północ.
Przez resztę dnia zastanawiali się, co też napisał Ben. Doszli do wniosku, że jest to Imię jakiejś osoby, miejsca lub przedmiotu, który powinien naprowadzić ich na trop. Jako, że mnogość Imion, które mogły powstać z krwawego napisu Bena powalała, nie ustalili dokładnie co napisał. Najprawdopodobniejszą wersją okazało się być Sodoj, Sodos lub Iopos. I jeżeli była to ta ostatnia możliwość, to mieli się czego obawiać.
13 Doddul [grudzień] 1500
Sępy spokojnie wyżerały wnętrzności z rozprutych końskich brzuchów. Śladów było sporo i nie potrzeba było Zwiadowcy, by odgadnąć co się mniej więcej wydarzyło. Shelter zbadał jednak dokładniej ślady, podobnie jak Balltram, ten pierwszy jednak dowiedział się więcej. Dwójka Dawców Imion rozbiła obóz w tym miejscu poprzedniego wieczora. W nocy zostali zaatakowani z zaskoczenia, walczyli przez chwilę, jednak nie dali rady ich pokonać. Kilkoro z atakujących poległo, jednak ich towarzysze wzięli ze sobą ich ciało i ruszyli w głąb Złoziemi.
Noc zapadła szybko. Weszli głębiej w Złoziemia, gdzie ziemia była poprzecinana wyrytymi w ziemi jarami. Marsz był ciężki. W końcu, po nieco ponad dwóch godzinach drogi dotarli nad krawędź większego jaru, którego dno znajdowało się sześć, siedem metrów niżej. Wędrowali wzdłuż niego, gdy usłyszeli przed sobą hałas i spostrzegli lekką poświatę od ognia, wydobywającą się zza załomu jaru.
Shelter ruszył do przodu razem z Balltramem i Khorelem, aby sprawdzić co mają przed sobą. Dostrzegli przed sobą kanion szerokości przeszło dwudziestu metrów w którym paliły się cztery ogniska. Wokół nich kręciło się kilkunastu Dawców Imion, głównie ludzi i orków. Po drugiej stronie wąwozu dostrzegli też wejście do kaeru, które wymalowane było czerwoną farbą. Balltram dostrzegł skrępowanego człowieka w czarnym odzieniu przy jednym z ognisk, któremu z czoła sączyła się krew. Shelter rozkazał mu wrócić do reszty, podczas gdy on z Khorelem przyjrzą się im bliżej.
Balltram opowiedział reszcie o tym co widział. Dla Abu polecenia Sheltera wydały się zbyt niejasne i postanowił się również rozejrzeć. Wszyscy podeszli na skraj urwiska i leżąc obserwowali wydarzenia w dole. Po drugiej stronie w ścianie jaru faktycznie znajdowało się wejście do kaeru. Kha'draz zwrócił uwagę na jednego z orków, który podszedł do leżącego na ziemi, skrępowanego człowieka w czerni. Abu był pewien, że już go widział wcześniej. Nagle przypomniał sobie, to był Czarny Kos, ten sam, który kupił go od orków Bandy Verhuta. Kilku tubylców męczyło się dłuższą chwilę, zanim rozbili mu głowę sporym kamieniem.
Nagle z wewnątrz kaeru został wyprowadzony elfi mężczyzna odziany w płaszcz i porządnie skrępowany i zakneblowany. Balltram i Abu rozpoznali w nim Endrifana, Czarodzieja z którym mieli spotkać się w Starej Stanicy. W tym momencie wydarzenia nastąpiły niezwykle szybko. Abu z Mileną, Balltramem i Kha'drazem zeskoczyli do jaru po łagodnym zboczu, które mieli po prawej, za zakrętem jaru. Serafin został na górze i przygotowywał się do ostrzału.
Ludożercy nie byli przygotowani, toteż odbicie było szybkie choć niezbyt przemyślane. Z kaeru zaczęli wyłaniać się kolejni Dawcy Imion, a ci będący na zewnątrz, szybko chwycili za kiścienie i metalową broń. W końcu uwolniony i oswobodzony Endrifan sięgnął po magiczną energię i coś na kształt burzy piaskowej pogrążyło ludożerców.
Po chwili oddalili się już na bezpieczną odległość, gdzie spotkali Khorela, zadowolonego, trzymającego pod pachą nową torbę, oraz Sheltera, który nie do końca był zadowolony z przebiegu akcji ratunkowej, natomiast cieszył się, że Endrifanowi nie stała się większa krzywda.
Balltram zaczął zacierać ślady, by nikt nie mógł ich wytropić, gdy zbliżył się do kanionu z wejściem do kaeru usłyszał głośny, nieludzki ryk.