Sesja 05.05.2009
TRAVAR WITA
2 Borrum [listopad] 1500
Poprzedniego dnia rozstali się z Shelterem i szli traktem w stronę aropagoi Dziewięciu Diamentów, t'skrangowego Domu K'tenshin, którego nie najlepsza sława znana była w całej Barsawii. Shelter mówił, że wróci po nich za dłuższy czas, moze nawet w przyszłym roku, więc dobrze by było, żeby osiedlili się jakoś w Travarze. Pogoda nie zachęcała do podróży. Z nieba padał niezbyt ostry deszcz, jednakże strasznie uprzykrzał podróż. Do tego dochodziły mocne podmuchy chłodnego wiatru, który sprawiał, że trzeba było mocniej opatulić się w kurtki.
Balltram jednak nie przejmował się do końca pogodą. Na jego twarzy niemal cały czas widniał uśmiech, w końcu został adeptem. Mimo tego, że ktoś go poszukiwał i próbował zabić, z deszcz lał nieustępliwie, to nic nie potrafiło zmyć zadowolenia z twarzy.
Popołudniem dotarli nad brzeg Węża, gdzie wpadała do niego Byroza. W oddali dostrzegli szesnaście wysokich wież Domu K'tenshin. Przeszli przez kilka wiosek i osad i w końcu zmęczeni zatrzymali się w jednej z nich na noc, by zregenerować siły przed kolejnym dniem.
6 Borrum [listopad] 1500
Od kilku dni lało, jednak z przerwami. Tego dnia było inaczej. Ciemne chmury na niebie nie zwiastowały niczego dobrego, a odległe, głuche grzmoty powodowały przemarsz mrówek po plecach. Jakieś dwie godziny po południu dotarli do kolejnej wioski, gdzie zatrzymali się w zajeździe. Mając trochę szczęścia dotarli tam zanim rozpętało się na dworze istne szaleństwo. Zrobiło się ciemno, zagrzmiało i lunął deszcz aż ciężko było zobaczyć cokolwiek za oknem na dalej niż dziesięć metrów.
Balltram, popijając wraz z Abu Hamzą gorzałki i rozgrzewając się ciepłym gulaszem wieprzowym i kukurydzą, spostrzegł za oknem zgarbionego mężczyznę o długich, siwych włosach. Spojrzał na niego, gdy nagle piorun z wielkim hukiem uderzył w nieszczęśnika. Krasnolud zaskoczył się, po czym spostrzegł, że człowiek idzie dalej i kolejne pioruny z wielkim hukiem w niego walą. Spojrzał na orka i zobaczył na jego twarzy to samo zdziwienie, jakie zapewne sam miał.
Krasnolud wstał od stołu i podszedł do ludzkiego karczmarza. Ten wyjaśnił mu, że stary Triko z nieznanych przyczyn przyciąga pioruny. Mało tego, potrafi równie dobrze i z doskonałą precyzją przewidywać pogodę na kilka najbliższych dni czy tygodni. Byli tu nawet przeróżnej maści Mistrzowie Żywiołów, Czarodzieje czy Ksenomanci usiłujący zbadać i rozpoznać przyczyny tego faktu, jednak nikt nie potrafił dokładnie odpowiedzieć co mu jest. Jedno było jednak pewne, niemal wszyscy badali go pod względem naznaczenia przez Horrory. Nie był naznaczony.
Balltram usiadł obok Abu. W tym samym czasie do karczmy wpadł przemoczony krasnolud. Zdjął płaszcz, otrzepał się i z uśmiechem przywitał z karczmarzem mówiąc coś o pogodzie i Pasjach. Zamówił piwo, rozejrzał się po lokalu i zasiadł przy stole dwójki bohaterów. "Witam, jestem Tidom" uśmiechnął się czarnobrody przybysz. Krasnolud popijając grzane piwo zaczął wypytywać przybyłych do wioski o cel podróży i skąd przybywają. Bez jakiegoś zakłopotania i z lekką natarczywością poprosił o opowiedzenie nielicznym gościom w karczmie jakichś swoich przygód. Abu z ochotę opowiedział swoje dzieje podkolorowując jednak wiele jej aspektów, po czym głos znów zabrał Tidom. Opowiedział o Horrorze, który jakiś tydzień drogi stąd zaatakował wioskę w Górach Gromu. Podobno bestia ta naznaczając mieszkańców sprawia, że sami się okaleczają, doprowadzając siebie do zagłady. Jednakże ból, który sobie przysparzają, sprawia im przyjemność.
Abu jeszcze tego dnia oddał się medytacji, by polepszyć swoje zdolności w Powietrznym Tańcu. W tym samym czasie Balltram wysuszył ubrania i odpoczął, by mieć siły na dalszą podróż. Pod wieczór, gdy nawałnicy przeszła, zza chmur wyjrzało zachodnie słońce. Krasnolud nie mając żadnego intratnego zajęcia wyszedł z karczmy i zwiedził wioskę oraz jej okolicę, po czym wrócił do zajazdu.
7 Borrum [listopad] 1500
Było chłodno i pochmurno, jednakże nie deszczowo. Dwójka adeptów szła dalej traktem w stronę Travaru, gdy około południa zobaczyli przed sobą niewielki wóz, mający kłopoty na moście. Młody elf o ciemnych blond włosach z zakasanymi rękawami próbował podnieść wóz, którego koło zjechało z mostu. Doszli bliżej i spostrzegli także drugiego Dawcę Imion, wietrzniaka siedzącego obok dziwnego stworzenia wielkości psa. Jak się później dowiedzieli, był to zoak, cudaczne stworzenie o nietoperzowych skrzydłach i ciele ptaka o ciemnych piórach.
Elf przetarł czoło i od razu spytał się o pomoc. Abu rzucił manatki i wskoczył obok elfa do wezbranej, acz niewielkiej rzeki, by pomóc podnieść wóz, natomiast Balltram stanął za wozem i z całej siły podnosił i pchał. W końcu po chwili koło wozu znalazło się z powrotem na moście, skąd pospiesznie elf sprowadził wóz.
Elf uśmiechnął się i podziękował dwójce adeptów. Przedstawił się jako Doldrigarem, kupiec z Travaru. Wietrzniak, również uśmiechnięty i szczęśliwy, że nie będzie musiał spędzić w jednym miejscu czasu, przedstawił się jako Begoi, adept Kawalerzysta a swego wierzchowca przedstawił jako Grass. Doldrigarem w zamian za pomoc zaproponował dalszą wspólną podróż, na co Abu i Balltram przystali. Wrzucili swoje pakunki na pakę i zasiedli z tyłu wozu. Elf strzelił lejcami i koń, zaprzęgnięty do wozu, ruszył opieszale.
Zaczęli rozmawiać. Abu opowiedział co nieco o sobie, jednak bez wdawania się w szczegóły. Mówił trochę o Wielkim Targu, o Varhucie i byciu niewolnikiem w kopalni żywiołu ziemi, opowiedział też o Inicjacji na adepta i tym co go sprowadza do Travaru. Balltram pochwalił się, że niedawno przeszedł Inicjację na adepta, trochę o swojej mieścinie Nowym Ustine i Jarmarku w Tessesta. Begoi też okazał się nad wyraz rozmownym kompanem. Opowiedział, że jest adeptem Kawalerzystą III Kręgu i mieszka w Travarze ze swoją żoną. Mówił dalej, na przemian z Doldrigaremem, że pracują dla pewnej kompanii handlowej i jeżdżą z towarem po wioskach. Elf mówił nawet coś o swoim wujku, który jest właścicielem jednej z karcz w mieście. I tak jechali rozmawiając, by za parę dni dotrzeć do Travaru, miasta o złotych wieżach.
9 Borrum [listopad] 1500
Travar był ogromnym miastem, w dodatku jednym z niewielu, które w stanie nienaruszonym przetrwały Pogrom. Miasto słynie z wielkiej zamożności obywateli, złotych dachów swych wież i iglic oraz dziwacznego widowiska, jakim są coroczne zawody polityczne, zwane Wielką Grą. Zeszłoroczną Wielką Grę wygrała Niss Revees, trollica Zbrojmistrz, która nieomal porzuciła swoją Dyscyplinę, by stać się najsłynniejszym złotnikiem w Barsawii.
W mieście jednym z najbogatszych mieszkańców jest obsydianin Trubadur Omasu, założyciel Kompanii Handlu Lądowego. Jego spółka handluje w całej Barsawii, począwszy od Iopos, poprzez Wielki Targ i Królestwo Throalu, a skończywszy na Vivane i Urupie. Dom K'tenshin utrzymuje stałe połączenia pasażerskie z Pływającym Miastem Domu V'strimon. Samo miasto posiada flotę sześciu drakkarów i czterech galer, choć chce do niej dołączyć więcej statków.
Miastu dostarczana żywność pochodzi z setek wiosek po obu stronach Byrozy. W mieście działa stała komunikacja promowa, a oba brzegi rzeki pokrywa dobry układ dróg. Ziemia w dolinie Byrozy rodzi doskonałe plony bawełny i zbóż, a na nizinach w pobliskich Górach Gromu znajdują się pastwiska dla owiec, bydła i koni.
Właśnie do takiego miasta dotarła czwórka Dawców Imion w chłodny i deszczowy jesienny dzień. Doldrigarem zaproponował dwójce poszukiwaczy przygód pobyt w karczmie jego wujka, jednak najpierw musiał jeszcze coś załatwić. Ruszyli zatłoczoną główną ulicą, by po chwili skręcić w lewo a następnie w prawo. Zatrzymali się przed karczmą, gdzie na nowym, metalowym szyldzie wyryte w kilku językach było Za Winklem. Weszli do środka, gdzie przywitał ich ciepły powiew przytulnego wnętrza i zapach gorącej strawy. Za ladą stał potężny troll, o czarnych, krótkich włosach i fantazyjnie wykręconych rogach. Przed nim stał młody człowiek w miejskich szatach w napięciu słuchający słów gospodarza "był tu taki jeden i mówił, że mężczyzną się stanie, jak prześpi się z kobietą, a ty chcesz być mężczyzną? Pij!".
Doldrigarem podszedł do trolla i przywitał się. Troll omiótł wzrokiem resztę gości i nakazał wejść elfowi na zaplecze. W tym czasie Begoi, zasiadł na stole, a przy stole Abu z Balltramem. Podeszła do nich młoda ludzka kobieta i przyjęła zamówienia na grzane wino. Gdy kończyli pić, Doldrigarem wyszedł z zaplecza i kiwając głową nakazał reszcie wyjść.
Opuścili Za Winklem. W tym czasie spostrzegli, że Grass upolował jakiegoś szarobiałego kota, którego z zawziętością rozrywał i zjadał. Niedługo potem dotarli do kolejnej karczmy, tym razem, była to już docelowa tawerna. Lipa z Miodem była urządzona porządnie i iście po kupiecku. Znajdowała się dalej od głównych ulic miejskich, co w sumie było zaletą, gdyż ceny nie były zbytnio wywindowane. Abu spodobał się wystrój, inny niż w zwykłych knajpach. Były tu proste stoły i krzesła zamiast ław. Ściany pomalowane były we wzór nakładających się ze sobą fal od ciemnozielonej przy podłodze, do jasnozielonej przy suficie. Na ścianach też wisiało kilka obrazków z pejzażami. W środku panowała miła atmosfera, którą można by uznać za typowo elfią.
Doldrigarem uściskał się z wysokim elfem o błękitnej karnacji i ciemnych krótko ściętych włosach. Radości nie było końca, tak jakby wujek nie widział go co najmniej kilka lat. Valiel, bo tak miał na imię ów elf, wuj Doldrigarema, przywitał się z Begoiem, po czym bratanek przedstawił mu Balltrama i Abu i opowiedział jak się poznali. Valiel zaprosił wszystkich, by usiedli, po czym nakazał swojej pracownicy przynieść wino i jadło.
Tego dnia odpoczywali. Pokój wynajął im Valiel po niższej cenie, dzięki Doldrigaremowi. Begoi natomiast po posiłku udał się do swojej żony, która, jak mówił, czekała na niego.
10 Borrum [listopad] 1500
Abu wiedział po co jest w Travarze, miał swój cel, którego tak łatwo nie chciał odpuścić. W końcu półtora roku już uganiał się za swoim wujkiem Jashą po, można rzec, całej Barsawii. Teraz jedynym jego tropem były zeznania Mirda, zdrajcy z Bandy Verhuta, które wskazywały mu miejsce pobytu właśnie Verhuta. Ork ponoć oszalał na punkcie dziennika Jashy i coś odkrył w nim, po czym udał się właśnie do miasta złotych wież. Abu wszedł po schodach do gmachu miejskiej biblioteki. Stanął przed wysokimi, drewnianymi drzwiami, gdzie zatrzymała go dwójka strażników, ork i człowiek. Ork powitał go i powiedział, że musi zostawić im swoją broń, jeśli będzie chciał wejść do środka. Abu wytłumaczył mu, że chciał tylko sprawdzić pewną informację, czy ktoś znajomy nie odwiedzał jej jakiś czas temu. Strażnik kazał mu zaczekać i sam wszedł go środka. Dłuższą chwilę później wrócił razem z krasnoludem o ryżej brodzie w białej sukni i sandałach.
Młodszy Archiwista Bobbu, przywitał orka i zaprosił do środka. Weszli razem i ruszyli do niedużego pomieszczenia przed główną czytelnią. Tam ork opowiedział krasnoludowi o celu swojej wizyty. Abu wiedział, że Mirdo pracował w karczmie U Dravisa od miesiąca Rua tego roku i w tym samym czasie Verhut wyruszył razem z Bru do Travaru. Zaczęli sprawdzać rejestr odwiedzających bibliotekę. W końcu natrafili na daty, w których ork odwiedził ją. Były to trzy dni miesiąca Mawag, kolejno 19, 21 i 22 dzień tegoż miesiąca. Zapisane również było, ze poszukiwał on jakiejś wiedzy o starożytnym Kara Fahd.
Abu, pomimo, że było popołudniu i wiedział, że nie wykorzysta całego dnia na zapoznawanie się z księgozbiorem biblioteki, uiścił opłatę 20 sztuk srebra. Bobbu, pomógł mu w poszukiwaniach odpowiednich ksiąg. Znów czytał legendy i podania, a także limeryki i wiersze oraz niezwiązane na pierwszy rzut oka księgi i zwoje o Kara Fahd. Znów otwarcie lub między wierszami dowiadywał się o Wojnach Orichalkowych, starożytnych królach Kara Fahd, Piekle Ośmiu i Kathonie Krzywookim. Tym razem jednak poznał więcej szczegółów. Zaczął to sobie powoli układać w głowie. Wciągnęło go to bardzo i nim obejrzał się nastał wieczór i pora zamknięcia biblioteki, zabrał ze sobą notatki i wrócił do Lipy z Miodem.
Balltram w tym czasie postanowił pozwiedzać miasto i zająć się czymś zanim przyjdzie po nich Shelter. Przeszedł przez rynek, gdzie kupił i zjadł kilka pączków. Rozglądał się i poznawał miasto. Widział Arenę, na której, jak dowiedział się od Begoia, rozgrywana jest Wielka Gra w pierwszych tygodniach jesieni. Widział wysokie budynki i wieże o złotych dachach. Chodził i z ciekawością poznawał miasto i jego zwyczaje. Dostrzegł wiele sklepów sprzedających niemal wszystko. Miasto robiło przytłaczające wrażenie, mnogość Dawców Imion wielu ras była oszałamiająca. W końcu wycieńczony powrócił do Lipy z Miodem, gdzie zastał Doldrigarema.
11 Borrum [listopad] 1500
Abu, po wczorajszej rozmowie z Valielem, zatrudnił się w jego karczmie, gdzie miał pomóc w kuchni. Sam też zaoferował, że wieczorami może pograć trochę do kotleta. Dzięki tej robocie miał zapewnione darmowe posiłki i noclegi.
Wieczorem do karczmy przyszedł Doldrigarem. Było pełno Dawców Imion i panowała atmosfera ciągłego ruchu i zabiegania, co dobrze wróżyło karczmie. Balltram siedział przy jednym ze stolików, do którego w przerwie występu dosiadł się także Abu. Elf od razu zaczął z grubej rury i zaproponował pracę dwójce znajomym. Mieliby ochraniać karawanę czterech wozów zmierzających nad Jezioro Pyros i z powrotem. Powiedział także o stawce, która miałaby wynieść 50 sztuk srebra + 5 za każdy dzień. Balltram na początku nie chciał się zgodzić, gdyż ciągle miał nadzieję, że Shelter przybędzie lada dzień, jednak po namowach Abu szybko się zgodził. Elf uśmiechnął się, że udało mu się nakłonić dwójkę znajomych do pracy.
12 Borrum [listopad] 1500
Abu wstał wcześnie. Jeśli mieli wyruszyć za trzy dni, to chciał wykorzystać ten dzień na dalsze poszukiwania w bibliotece. Zaproponował Balltramowi, by ten poszedł razem z nim. Ten zgodził się ochoczo, jednak dowiedziawszy się przed wrotami biblioteki, że będzie musiał uiścić opłatę w wysokości 20 sztuk srebra zrezygnował. Abu wszedł sam i ponownie zagłębił się w księgi i zwoje, a nawet drewniane i kamienne tablice, dotyczące Kara Fahd.
Dzień był deszczowy i pochmurny, dlatego też Zwiadowca powróci do karczmy i oddał się nużącemu lenistwu.
13 Borrum [listopad] 1500
Balltram znudzony był bezczynnością, toteż wyszedł z karczmy, by obkupić się trochę przed wyprawą nad Jezioro Pyros. Chciał kupić jakieś zioła, może lepsze ubranie, czy zbroję. W końcu trafił do sklepu Vristala. W środku było ciemno i pachniało ziołami i naftaliną. Sklepik nie był wielki, a nagromadzenie wielu, gratów sprawiało, że był jeszcze ciaśniejszy. Spostrzegł w końcu siedzącego za stołem starszego, zgarbionego człowieka o wyłysiałego na łepetynie. Przywitał się i zaczął rozmowę. W końcu zakupił maść gojącą rany za 25 sztuk srebra, którego słoiczek wystarczał na jakieś dziesięć użyć. Zapłacił i po chwili krępującego milczenia zapytał "czy masz jakieś substancje odurzające?". Starszy człowiek uśmiechnął się szczerze wyciągnął pałkę i rzekł: "to jest jedyny środek odurzający jaki mam". Okazało się, że w Travarze takie środki są nielegalne. Tak samo jak trucizny i tym podobne substancje. Balltram odwrócił się i wyszedł.
W tym samym czasie Abu, mimo, że był to jego drugi pracujący dzień na kuchni w Lipie z Miodem miał już dość tekstu "Schabowy raaaz!".