007. Odwiedziny rodzinnego domu [Kha'draz]

Sesja 06.05.2009

ODWIEDZINY RODZINNEGO DOMU

12 dzień Riag [wrzesień] 1500
Kha'draz przetarł z wody ręką krótkie włosy na głowie. Kurina była z niego zadowolona. Vorst schował miecz, przed chwilą stał się adeptem Zabójcą Horrorów. Spojrzał na swoją mistrzynię, ta kiwnęła tylko głową. Zaczęli powoli schodzić ze wzgórza ku wielkiemu miastu o złotych wieżach leżącemu nad Byrozą. Kurina była wyraźnie zadowolona z osiągnięć swojego ucznia, co potwierdziły jej słowa. Powiedziała mu, że Vorstowie, pomimo tego, że wszystko wykonują dwa razy staranniej od innych Dawców Imion, co zajmuje im odpowiednio więcej czasu, to jednak mają oni naturalną predyspozycję do zostawania Zabójcami Horrorów, co wynika z ich bolesnej historii.

Dotarłszy do bram Travaru nadal padało, jednak na zachodzie, za ich plecami, wyjrzało słońce. Worst spojrzał, uśmiechnął się i wszedł do miasta.

14 dzień Riag [wrzesień] 1500
Poprzedni dzień poświęcił na odpoczynek i przechadzki po mieście. Zastanawiał się co teraz. Wiedział, że nie będzie mógł spędzić wiele czasu u Kuriny w jej gościnie i prędzej czy później będzie musiał się wyprowadzić.

Teraz szedł po schodach do wejścia biblioteki. W ręku dzierżył okrągły przedmiot z dziurą w środku, coś na kształt dużej monety. Stanął przed wejściem i od dwójki strażników, człowieka i orka, dowiedział się, że skorzystanie z zasobów biblioteki kosztuje 20 sztuk srebra. Zniechęciło go to dość znacznie, zwłaszcza, że chciał się czegoś dowiedzieć o tym przedmiocie. Jedyne co wiedział, to to, że był on w jakiś sposób magiczny, gdyż wcześniej zbadał go astralnie sięgając nawet po energię karmiczną. No cóż, pomyślał Kha'draz, kiedy indziej, i odszedł.

15 dzień Riag [wrzesień] 1500
Popołudniu Kurina zaproponowała Worstowi zbadanie pewnych doniesień z niedalekiej wioski o nazwie Vardinyan. Wieść niosła, że czai się tam w najgorszym wypadku Horror, który ponoć dwa tygodnie temu zabił jednego z mieszkańców. Kha'draz z miłą chęcią zgodził się, dopytując się o więcej szczegółów. Dowiedział się, że strażnicy patrolujący trakty pomiędzy osadami przynieśli jakiś czas temu takie wieści.

16 dzień Riag [wrzesień] 1500
Kha'draz wyruszył o świcie, pytając się strażników przy bramie o pogłoski dotyczące Horrora. Ci jednak nie potrafili nic powiedzieć konkretnego, w końcu należeli do innego oddziału strażników.

Zbliżając się do Vardinyan, Kha'draz zasięgał języka w mijanych wioskach. Zaczęły potwierdzać się pogłoski o Horrorze i jego wpływie na okolicznych mieszkańców. W końcu pod wieczór dotarł do celu. Wszedł do wioski i słysząc uderzenia młota kowalskiego udał się do Kuźni, gdzie stanąwszy w progu zobaczył rosłego kowala w skórzanym fartuchu o umięśnionym i mokrym od potu torsie aktualnie kującego kawał rozgrzanego metalu.

Kha'draz przywitał się i od razu powiedział z czym przyszedł do Vardinyan. Kowal skończył kuć, zanurzył rozgrzany do czerwoności metal w wodzie, aż para buchnęła i wytarłszy ręce w kawałek ścierki podał dłoń przybyszowi. Kowal usiadł i przedstawił się jako Arnno. Spod ławy wyciągnął niewielki gąsiorek i kiwnął głową, by Vorst podszedł. Napili się dobrej okowity i pogadali. Kha'draz zaczął dopytywać się o zagrożenia czyhające w wiosce. To kowal powiedział mu, że faktycznie coś straszy po nocach i zaczyna zbierać krwawe żniwo. Nie dalej jak przed dwoma tygodniami, coś z lasu wylazło i zabiło jednego z mieszkańców.

Jako, że ściemniało się już Kha'draz zapytał się, czy może gdzieś przenocować. Arnno odstąpił mu niewielką oborę, gdzie będzie mógł się wyleżeć na sianie.

Kha'draz przebudził się w nocy. Coś szperało za cienką ścianą obórki. Próbował przyzwyczaić wzrok do ciemności i wyostrzyć słuch, jednakże deszcz, który w międzyczasie zaczął padać, nie ułatwiał mu tego. Podniósł się i spróbował po cichu podejść do ściany. Nagle z zewnątrz, od strony drzwi dobiegł go hałas przewracanych rzeczy. Ruszył w tamtą stronę i wybiegł na zewnątrz, chwytając za broń. Na zewnątrz spostrzegł poprzewracane narzędzia i kubki, próbował odnaleźć jakieś ślady, jednakże deszcz szybko je zmył, zwłaszcza, że pełno było kałuż i grząskiego błota. Zagrzmiało. Ruszył za obórkę, by zobaczyć czy stwór, którego wcześniej słyszał nadal tam był. Podszedł cicho, a jedyne co zobaczył, to poruszające się w świetle błyskawic kłosy zboża uginające się przed czym co zmierzało w kierunku lasu.

Wrócił przed obórkę, gdyż usłyszał krzyki. Spostrzegł, że mieszkańcy wioski zaczęli wychodzić przed swoje domy trzymając w rękach pochodnie, lampy oraz widły, grabie i kosy. Wśród ludzi i elfów dostrzegł stojącego z boku Arnno. Mieszkańcy byli zaniepokojeni. Nagle jeden z elfów zaczął uspokajać zgromadzonych. Wysoki i postawny, mówiący spokojnie elf o Imieniu Drocco uspokoił mieszkańców Vardinyan. Rozkazał wszystkim ruszyć do swoich domów i obiecał, że dopilnuje, by stwory, zagrażające życiu mieszkańców zostaną pokonane. "A wszystko dzięki pomocy Zabójcy Horrorów, który przybył do Vardinyan."

Kha'draz odszedł od tłumu i podszedł do kilkuletniej dziewczynki trzymającej za rękę swoją matkę. Słyszał ją, jak mówiła matce, że widziała stwora. Porozmawiał z nią chwilę. Wiedział, że dzieci mają wybujałą fantazję, jednakże dziecko to, mogło naprawdę coś widzieć. Dziewczynka opisała mu dużego stwora o wielkich zębiskach, który przebiegł jej za oknem. Przestraszyła się wtedy i z krzykiem i płaczem pobiegła do swojej matki. Vorst uśmiechnął się do małej, obiecał jej, że już niedługo nie będzie musiała się bać potworów. Podniósł się i ruszył spać do obórki, dzisiejszej nocy już nic nie zdziała.

17 dzień Riag [wrzesień] 1500
Pogoda była dobra. Wiał ciepły, południowy wiatr a niebo nie zakrywały prawie żadne chmury. Kha,draz wyruszył około południa w stronę lasu, gdzie zginął jeden z mieszkańców wioski, Rubi. Udało mu się też nakłonić jego towarzysza z tamtej nocy, człowieka o Imieniu Darlon, by poszedł z nim. Zabójca Horrorów wypytywał Darlona o tamten dzień, w którym zginął jego przyjaciel. Doszli w końcu do miejsca, gdzie znaleziono ciało Rubiego, no niezalesionym zboczu wzgórza. Teren był kamienisty i poprzecinany wystającymi skałami i dołami pokryty gdzie nie gdzie trawą i krzakami. Las, znajdował się wyżej na wzgórzu. Vorst wiedział, że Darlon z Rubim byli wtedy pod wieczór w lesie i zbierali drewno na opał. Widział też, że Darlon nie lubi stronić od alkoholu. Przydybał go mocniej i wtedy wieśniak pękł i dopowiedział to, co skrywał do tej pory. "Wypiliśmy wtedy trochę i ruszyliśmy do lasu, po opał. Idąc z chrustem, coś wyskoczyło na nas, zresztą sam widziałem te stwory. Uciekaliśmy w stronę wioski, aż w końcu usłyszałem krzyk. Nie odwracałem się, byłem przerażony. Ta bestia go dopadła." Kha'draz zaczynał wątpić, czy aby na pewno za śmierć Rubiego odpowiada jakiś stwór. Z tego co wiedział, martwy miał zmasakrowaną twarz i poobdzierane ręce, równie dobrze mógł spaść po pijaku ze skały i złamać sobie kark.

Rozkazał Darlonowi zostać i sam ruszył do lasu. Na początku przejrzysty, las szybko stał się gęsty i nieprzyjemny do wędrówki. Pnącza, krzewy i paprocie skutecznie uniemożliwiały dostrzeżenie jakichś śladów, a komary i inne gryzące owady dezorientowany i wkurzały. Mijały kolejne kwadranse przedzierania się przez właściwie niewielki las, gdy w końcu coś usłyszał. Nie był to żaden z ptaków, na które nie zwracał już uwagi, coś poruszyło się za liśćmi paproci, Kha'draz wyciągnął ostrożnie swój miecz i odchylił ostrzem liście. Nagle coś zakwiliło i przemknęło mu między nogami. Zanim zdążył się zorientować co to było, to coś dużo większego zaczęło na niego szarżować. W ostatniej chwili uchylił się przed szablami dzika próbując jednocześnie ciąć go po grzbiecie. W tym momencie drugi dzik powalił go na ziemię. Kha'draz niewiele myśląc, pozostawił swój miecz i wspiął się na najbliższe drzewo.

Kha'draz splunął krwią. Odyniec i locha pilnowały barłogu. Miały młode, na oko trzy-czteromiesięczne. Nie myślał długo, wyciągnął łuk i posłał kilka strzał w dwa dorosłe dziki. Około 300 kilogramowy samiec padł na ziemię, zaraz po nim o połowę lżejsza samica.

Vorst powrócił do Vardinyan. Opowiedział Droccowi o tym co znalazł w lesie i na potwierdzenie swoich słów przynosząc jednego z prosiaków, którego udało mu się schwytać. Wyjaśnił też przyczynę śmierci Rubiego i to, że strach przed nieznanym potrafi wyrządzić więcej szkód niż jest to tego warte.

Wieczorem sprowadzono dwa martwe dziki do wioski wraz z kolejnymi pięcioma prosiętami. Drocco podziękował Kha'drazowi, jednakże poprosił go, by ten został jeszcze ze dwa-trzy dni, żeby mieć całkowitą pewność, że te straszne stwory, to tylko dziki. Zabójca Horrorów zgodził się bez problemów.

20 dzień Riag [wrzesień] 1500
Travar był jak zwykle zatłoczony. Wielu Dawców Imion ciągnęło do tego miasto dzień w dzień. Wszyscy kolorowo ubrani w pasiastą odzież, lub wyszywaną przeróżnymi wzorami, ktoś gdzieś prowadził karawanę wielbłądów, gdzieś kilku nomadów jechało na dziwnych, garbatych stworzeniach o nisko osadzonym łbie, na dajrach. Gdzieś kolorowa grupa t'skrangowych aktorów poprzebierana w cudaczne stroje prezentowała swój kunszt, a nad głowami widać było coraz to nowe przylatujące i odlatujące statki powietrzne wielu kompanii handlowych, strażników z podniebnego patrolu, czy też prywatnych właścicieli. Widać też było remonty kilku kamienic a place zapełnione były grajkami i cyrkowcami. Kha'draz powrócił do wielkiego miasto, które ponownie go przytłoczyło, jednakże cieszył się, że wykonał swoją misję i będzie mógł opowiedzieć o niej Kurinie, zwłaszcza, że trochę tam zarobił, a i wieśniacy dostali w zamian spokój i sporą ilość mięsa. No i oczywiście sześć warchlaków do wykarmienia.

Wszedł do kamienicy Kuriny, gdzie przywitała go ponura twarz Jahima. Ten coś burknął o gościach i ruszył do kuchni. Kha'draz pozostawił swoje rzeczy w pokoju i ruszył do Zabójczyni Horrorów. Mile się zaskoczył, gdy zobaczył siedzącego obok niej swojego ojca, Sher'draza, pijącego herbatę z miodem. Przywitał się z nim, ucieszył się, że go widzi. Jednak zanim mogli ze sobą pogadać, Kha'draz złożył słowny raport w wyprawy do Vardinyan. Kurina uśmiechnęła się tylko na myśl o strachliwych wieśniakach i pogratulowała mu pierwszego, udanego zadania.

Kha'draz zszedł z ojcem do kuchni, gdzie Jahim przyszykował już kolację. Porozmawiali przy niej o wydarzeniach ostatnich tygodni, o tym jak młody Vorst stał się Zabójcą Horrorów, o jego wyprawie w Góry Gromu, o tym co też ciekawego dzieje się w Vorst i wielu innych rzeczach. W końcu zmęczony Kha'draz położył się spać, a Sher'draz poszedł do karczmy, gdzie wynajął pokój.

21 dzień Riag [wrzesień] 1500
Kha'draz pospał dłużej tego dnia, należało mu się. Po śniadaniu poszedł do karczmy ojca, jednak nie zastał go w niej. Jako, że pogoda była sprzyjająca, a i tłok na ulicach jakoś nie przeszkadzał mu postanowił poszukać jakiegoś lokum dla siebie. W końcu Kurina sama powiedziała mu jeszcze przed wyjazdem do Vardinyan, że powinien znaleźć sobie własny kąt.

Minęło kilka bezowocnych w poszukiwaniach mieszkania godzin, podczas których zgłodniał. Ruszył z powrotem do karczmy Uśmiech Bazyliszka prowadzonej przez starszego już krasnoluda Adelraka, karczmy którą przed trzema miesiącami odwiedził z ojcem i przyjaciółmi z Vorst zaraz po przybyciu do Travaru. Ojciec siedział w izbie karczemnej i spokojnie jadł potrawę z kaszy, cielęciny i warzyw, popijając przy tym zsiadłym mlekiem. Przysiadł się do niego i zamówił to samo do picia. Ojciec zaczął mówić, że dobrze by było, aby Kha'draz odwiedził Vorst, swoją rodzinę i znajomych, zwłaszcza matkę, która za nim tęskni. "Właściwie to głównie dlatego przybyłem do Travaru, aby ściągnąć cię na trochę do nas." Kha'draz przyznał, że też myślał o tym, żeby wrócić do domu i zobaczyć się z tymi, których pozostawił za sobą, dodając w myślach "z Choro'shą". W końcu ustalili, że wrócą razem za kilka dni, jednym z parostatków t'skrangów kursujących regularnie na trasie Travar-K'tenshin-V'strimon.

24 dzień Riag [wrzesień] 1500
Port Travaru jak zwykle pełen był kolorowych, t'skrangowych parostatków, galer o białych żaglach, krasnoludzkich barek oraz mniejszych statków. Jednak najgorszy był panujący, na pierwszy rzut oka, chaos. Tragaże noszący beczki i skrzynie przechodzili obok kupców wykłucających się o swoje ze strażnikami portowymi i celnikami, do tego multum Dawców Imion, wędrujących we wszystkie strony i szukający nie wiadomo czego. Kha'draz wraz z Sher'drazem oglądali to już z burt fioletowo-srebrnego k'tenshińskiego parostatku odbijającego od pomostu. Cieszyli się z wspólnej wyprawy. Czekało ich co prawda jakieś dwa tygodnie podróży do rodzinnej wioski, jednak byli na to przygotowani, w końcu już tą trasą podróżowali wcześniej.

6 dzień Teayu [październik] 1500
Opuściwszy hałaśliwe i ciekawe Pływające Miasto Domu Trzcin, udali się niewielką żaglową łódką w górę Węża, gdzie pod wieczór zostali wysadzeni na brzegu rzeki. Tam przy cieple ogniska i świetle gwiazd odbitych w toni rzeki przeczekali chłodnawą noc.

7 dzień Teayu [październik] 1500
Pożegnawszy się skoro świt z przewoźnikiem z V'strimon Kha'draz wraz z ojcem ruszyli w stronę swojego domu. Gdy późnym popołudniem młody Vorst ujrzał znajome, ciężkie drewniane lecz nie palne dachy domów wystające spod ziemi, otoczone również niewidoczną osłoną z żywiołu powietrza. Zagłębili się w jeden z tunelów prowadzonych do wnętrza osady, witając się z dwójką strażników na posterunku i odprawiając krótki rytuał przywitania, jaki lud ten miał w zwyczaju od czasu Mrocznej Nocy.

Przeszli przez ciemne korytarze oświetlając sobie kopcącą pochodnią i wyszli na główny plac wioski, gdzie znajdowała się duża studnia, obok której stała balista wraz z kilkoma pociskami opartymi o mocarną, kamienną ścianę jednego z domów. Przeszli dalej i wyminęli Kuźnię Wor'stasha Twórcy, który nauczał właśnie najmłodsze pokolenie ideami Upandala i przysposobił do walki. Kha'draz rozglądał się, jednakże nigdzie jej nie widział, nigdzie nie było Choro'shy.

W końcu po raz kolejny zagłębiając się w tunele i okopy, Kha'draz wraz z Sher'drazem dotarli do swojego domu. Tam siedząca przed domem z kawałkiem drewna, rylcem i młoteczkiem, starsza już i siwiejąca kobieta uśmiechnęła się. Kha'draz zatrzymał się i spojrzał na nią, ona ruszyła do niego i z dumą i radością uściskała swego syna. Przywitanie było ciepłe ale też krótkie, Kha'draz ruszył przywitać się z dziadkiem, zanim jednak otworzył ciężkie wrota swego domu, spostrzegł Madrovalka Szczerego Uśmiecha, tego, który odebrał mu ukochaną. Tego, który będąc również jak i ona Mistrzem Żywiołów, nienawidził. Odpowiedział mu kiwnięciem głowy i wszedł do środka.

Dom nie zmienił się prawie wcale. Okna były małe, ściany grube i mocne, wnętrze pełne było broni, skór, futer i wszystkich innych przydatnych rzeczy. Spostrzegł dziadka, gdy ten siedział, jak to miał w zwyczaju, przed kominkiem i palił fajkę. Dziadka nie było w domu, co oznaczało, że najprawdopodobniej Rada Vorst obraduje.

***

Po powitalnej kolacji Kha'draz wyszedł przed dom, chciał popatrzeć na stare kąty, i wtedy właśnie przysiadł się Malik Lhia, młody przyjaciel Kha'draza. Zabójca Horrorów ucieszył się, zaczęli rozmawiać o wydarzeniach ostatnich miesięcy. Kha'draz opowiedział o tym jak stał się adeptem, o pierwszych misjach jakie dostał od swojej mistrzyni Kuriny, o Horrorze którego widział wraz z Porashem i Vtrilem, innymi Zabójcami Horrorów, a także o strachu ludzi przed nieznanym, pod postacią dwóch dzików w wiosce Vardinyan. Malik nie miał tylu ciekawych opowieści, mówił głównie o codziennych problemach, o tym kto spodziewa się dziecka, kto umarł. Opowiedział też o przygodzie z dzikami, które go poturbowały przed dwoma tygodniami na polowaniu. Po tej opowieści zaczęli się śmiać z tego zbiegu okoliczności i umówili się na polowanie. W międzyczasie zaczęli łazić starymi tunelami i placami wśród domów, gdzie Kha'draz spostrzegł Choro'shę. Podszedł do niej i przywitali się tak, jakby nie widzieli się od dawna.

9 dzień Teayu [październik] 1500
Polowanie z Malikiem było dobrym odświeżeniem przyjaźni i starych zabaw. Kha'draz zdziwił się jak Malik stał się dużo lepszym myśliwym niż jeszcze przed półroczem. Upolowali kilka kuropatw i rozpali ognisko by ogrzać się przy nim i wysuszyć. Nie spieszyli się z powrotem do domu, do którego wrócili niemalże o zmierzchu.

15 dzień Teayu [październik] 1500
Kha'draz wstał skoro świt. Wyszedł na podwórze by zaczerpnąć powietrza i wsłuchać się w budzący świat a przy okazji skorzystać z kibelka. Gdy wrócił do domu, matka już nie spała i zaczynała robić śniadanie. Wszedł do niewielkie i zagraconego pokoju dziadka, pełnego broni, ksiąg i innych szpargałów porozkładanych na ziemi i wiszących na ścianach. Podszedł do barłogu na którym leżał jego dziadek, Kryk'draz, i spojrzał na niego. Przeczuwał coś. Dotknął jego ręki, która była chłodna. Usiadł na brzegu łóżka i ostrożnie sprawdził czy starzec oddycha.

Sher'draz przyjął spokojnie wieść o śmierci swego teścia, natomiast Myrqa, matka Kha'draza i córka Kryk'draza zasmuciła się, nie uroniła jednak łzy, była Vorstem, a Vorstowie nie płaczą, są twardym ludem, dla którego śmierć jest naturalną rzeczą.

16 dzień Teayu [październik] 1500
Pogrzeb Kryk'draza był zwykłą ceremonią. Odbył się na placu poza wioską, gdzie na specjalnie przygotowanym stosie z polanego oliwą drewna obłożonym wysuszonymi kwiatami. Ciało ubrane było odświętne i owinięte w cienkie tkaniny. Krótką ceremonię poprowadził posiwiały Fyrschten, doświadczony Mistrz Żywiołów, który również, dzięki mocy swoich zaklęć, podpalił stos tak, by ciało zostało dokładnie i szybko spalone na proch.

Na uroczystości byli niemal wszyscy mieszkańcy Vorst. Odchodził w końcu jeden z nich, a także członek rady wioski. Ogień buchnął wysoko, Fyrschten, widać, lubił bawić się ogniem. Gdy po godzinie skończyło spalanie się zwłok, Fyrschten ostudził popioły, które zebrano i wrzucono do pobliskiej rzeki, by te dalej wpadły do Węża i rozniosły się po całej Barsawii, na znak wielkie cierpienia jakie przeżyli Vorstowie.

18 dzień Teayu [październik] 1500
Minęło kilka dni od śmierci dziadka. Kha'draz postanowił przejrzeć jego rzeczy. Wśród jego rzeczy, znalazł ulubiony miecz dziadka o błękitnej rękojeści. Znalazł także jego dziennik z różnymi zapiskami z życia, które, jak się okazało, nie było spisane chronologicznie. Znalazł także dziwną tabliczkę, której wygląd przypomniał mu o czymś, o czym dawno nie myślał, o niewielkim dysku z dziurą w środku, który znalazł kilka lat wcześniej w ruinach starożytnego miasta przodków. Postanowił przyjrzeć się tej tabliczce bliżej.

W ciągu kilku następnych dni rozmawiał ze starszymi Vorstami, przeglądał rzeczy dziadka i w końcu wiedział co ma robić, musiał udać się ponownie do starożytnych ruin.

23 dzień Teayu [październik] 1500
Kha'draz wiedział, że Madrovalk Szczery Uśmiech wyruszył dwa dni wcześniej do Urupy, by tam pozałatwiać jakieś swoje sprawy, nie interesowało go to właściwie. Chciał wyruszyć sam do ruin, jednakże zdradził się poprzedniego dnia z tym zamiarem Choro'shy, która zaoferowała mu swoją pomoc. Kha'draz nie mógł odmówić.

Wstał wcześnie i ruszył do Choro'shy, by wyruszyć do ruin. W tunelu przed wyjściem z wioski dogonił ich Malik, który miał za złe Zabójcy Horrorów, że nic mu nie powiedział. Jednakże po krótkiej wymianie zdań pogodzili się i wyruszyli całą trójką do ruin Arluka, miasta Vorstów, które nie przetrzymało Pogromu.

25 dzień Teayu [październik] 1500
Kha'draz rozpoznał pochłonięte przez las ruiny starożytnego miasta Vorstów, które odwiedził przed kilku laty. Wyglądało teraz jeszcze straszniej i bardziej ponuro niż wtedy. Teraz lepiej sobie zdawał z dziedzictwa jakie pozostawiły te ruiny jego ludowi. Mech porastający inskrypcje i malowidła na ścianach, korzenie przebijające się przez posadzki, drzewa wyrastające z kamienistych podłoży, to wszystko sprawiało, że Długa Noc wciąż była żywa w sercach Vorstów. W końcu Kha'draz doprowadził ich do dwóch ciał leżących pod ruinami dawnego pałacu. Gdyby nie dobrze zachowane ubrania ciężko by było rozpoznać ciała Dawców Imion, z których pozostały właściwie ciemne kości.

Choro'sha rozglądała się z niedowierzaniem, że to niegdyś wspaniałe miasto, było teraz ruiną, w jej oczach dostrzec można było łzy. Kha'draz rozpoznał inskrypcje i na ścianach pałacu, zgadzały się z tymi wyrytymi na dysku, jaki wziął przed kilkoma laty, orkowi. Orkowi, który właśnie leżał pod jego nogami. Malik zaczął wraz Z Zabójcą Horrorów przeszukiwać torby martwych orka i elfa. W końcu Malik uśmiechnął się i krzyknął "mam coś!", gdy Kha'draz poczuł nagle coś niepokojącego.

Jeden z ogarów skoczył na Malika przewracając go. Kha'draz wyciągnął miecz i biegiem ruszył w stronę przyjaciela. W tym czasie drugi z ogarów skoczył na Choro'shę, która zdołała uchylić się, sięgając jednocześnie po garść ziemi, leżąc podrzuciła ją o zamienione w ostre szpilki grudki ziemi, porozcinały skórę i futro krwiożerczego zwierza.

Kha'draz sięgnął po magiczną energię Karmy, by wspomóc swoje możliwości w walce z bestią, która okazała się twardym przeciwnikiem. Usłyszał krzyk Choro'shy, schylił się przed pazurami ogara i wbił miecz z pomocą Karmy w podbrzusze zwierzęcia. Ogar padł ciężko dychając, umierając wraz z upływem ciemnoczerwonej krwi na zieloną posadzkę.

Zabójca Horrorów odwrócił się i spostrzegł nieprzytomnego Malika leżącego na posadzce. Drugi z ogarów, mimo, że ranny, wciąż atakował Choro'shę. Mając przewagę nad odwróconą tyłem bestię, skoczył na nią czerpiąc po raz kolejny z magicznej Karmy. W chwilę później bestia była martwa.

Kha'draz dobił zwierzęta, oblał oliwą i podpalił. Nie chciał mieć później niemiłych niespodzianek. W tym czasie Choro'sha opatrzyła ciężko rannego Malika. Sami też byli ranni, lecz w porównaniu z Malikiem, nie musieli się niczego obawiać. Zabrali znalezione przy zwłokach przedmioty i ruszyli w drogę powrotną, budując uprzednio nosze dla przyjaciela.

26 dzień Teayu [październik] 1500
Przedzieranie się przez gęsty las z ciężko rannym towarzyszem nie należało do najprostszych rzeczy, dlatego tym bardziej ucieszyli się, gdy spotkali jednego ze swoich, Pirisha, samotnika mieszkającego w lesie. Pogadali z nim chwilę o ostatnich wydarzeniach i ruszyli razem do szałasu Pirisha. Tam przez kolejne dni opiekowali się Malikiem, który w końcu odzyskał przytomność, a po paru kolejnych dniach rwał się do powrotu do Vorst.

W tym czasie Kha'draz spędził z Choro'shą kilka miłych chwil. Rozmawiali o wielkim świecie i o głupstwach. Oglądali razem wschód słońca na zamglonej, urokliwej polanie, gdzie piękna Mistrzyni Żywiołów uplotła wianek swemu przyjacielowi. Kha'draz chciał by te dni nie minęły.

Kha'draz przejrzał też znaleziony przez Malika dziennik, jednakże niczego się z niego nie dowiedział, gdyż zapisany był w języku orków, or'zet.

07 dzień Borrum [listopad] 1500
W końcu powrócili do Vorst, by tam opowiedzieć o przygodzie jaka ich spotkała. Pirish przybył także z nimi, by przynieść kilka upolowanych i uwędzonych leśnych zwierząt i skór.

09 dzień Borrum [listopad] 1500
Kha'draz oddał się medytacji. Chciał zwiększyć możliwości talentu Unik, dzięki któremu zawdzięczał ostatnio życie. Czuł, że jest już gotowy poznać lepiej tajniki tegoż talentu. Wieczorem też odwiedził Wor'stasha Twórcę, Zbrojmistrza VIII Kręgu oraz Głosiciela Upandala. Pokazał mu zdobyty dziennik. Stary Wor'stash przejrzał go i opowiedział co skrywa. Dziennik był w fatalnym stanie, jedyne co udało mu się odczytać, znajdowało się na zagiętej kartce wewnątrz dziennika wraz z rysunkiem dysku.

"Dziennik ten, to zapiski orkowego poszukiwacza przygód o imieniu Zgulg. Pisze tutaj, że wraz ze swym elfim przyjacielem Mikulinotem, przybyli do ruin Arluka w poszukiwaniu dysku pamięci. Dysk ten podobno skrywa tajemnice Gór Kalarkspur i miejsca nazwanego Harmonią Poległych."

13 dzień Borrum [listopad] 1500
W końcu nadeszła nieubłagana chwila wyjazdu. Wstał skoro świt i wyruszył na trakt w stronę Jeziora Ban, a dalej do Travaru. Poprzedniego dnia pożegnał się ze wszystkimi, jednakże Choro'sha i tak czekała na niego przed wyjściem z wioski. Uściskała go i życzyła szczęścia na szlaku.

© 2025 Your Company. All Rights Reserved. Designed By Wu Czyż

Please publish modules in offcanvas position.