Sesja 18.04.2009
WUJEK KIRSTEN
28 dzień Mawag [maj] 1500
Serafin był przygotowany na ten dzień od dawna. Wiedział, że to musi się wydarzyć, taka tradycja rodzinna. Tego dnia wstał wcześniej niż zwykle, podniecenie nie dawało mu spać. Wuj Kirsten też już nie spał. Wymieniwszy ze sobą kilka słów, ubrali się i wyszli. Na zewnątrz panował półmrok, a delikatna mgła sprawiała, że było chłodniej niż w rzeczywistości. Jeszcze przed świtem opuścili Copperpick, rodzinną osadę Serafina na podgórzu Gór Delaryjskich.
5 dzień Gahmil [czerwiec] 1500
Minął tydzień odkąd Serafin opuścił dom. Do tego czasu wędrowali sami, jednak dzisiaj miało się to zmienić. Dołączyli do karawany kilku wozów kupieckich jadących w stronę Kratas. Sama karawana należała do obrotnych elfów i ludzi z Vivane, jednakże największe wrażenie zrobiły na Serafinie obsydianie. Szóstka tych Dawców Imion stanowiła ochronę karawany. Należeli oni najprawdopodobniej do jednego Bractwa, byli podobni do siebie, ubierali się w luźne szaty z kolorowych tkanin. Podróż była bezpieczniejsza i ciekawsza dzięki tej karawanie.
Serafin ogólnie był ciekawy świata i dopytywał się o wszystko, co czasami męczyło wuja. Teraz młody Galeb-Klek mógł wypytywać innych o cuda świata. Kirsten powiedział mu, że czasami dopytywanie się może zostać źle przyjęte przez drugą osobę i co czasem może się niedobrze skończyć.
20 dzień Gahmil [czerwiec] 1500
Serafin i Kirsten z samego rana rozdzielili się z karawaną kupiecką i ruszyli w swoją stronę, dalej na wschód w kierunku miasteczka Przewóz. Ciepłe wiosenne dni dawały się we znaki. Pora sucha także nie uprzyjemniała podróży, sucha trawa falowała na wietrze. Spękany trakt był niewygodny dla nóg. Nagle usłyszeli szczekanie psa a chwilę później niewielki szary burek wyskoczył przed nimi na trakt. Wymijając psa Serafin zauważył coś leżącego kilkanaście metrów po lewej, w trawie. Powiedział wujowi i razem ostrożnie podeszli do tego czegoś.
Dwa ciała krasnoludów i jedno orka leżały już od co najmniej dwóch, trzech dni. Przyjrzeli się zwłokom i doszli wspólnie do wniosku, że coś ich zabiło, jednak nie z żądzy pożarcia ich lub w celu rabunkowym, a tylko z żądzy morderstwa. Przeszukali ciała, zabrali pieniądze i ruszyli dalej pozostawiając ciała samym sobie. Burka pozostawili również.
Wieczorem dotarli do niewielkiej wioski o nazwie Kentaki. Mieszkańcy, głównie orki i krasnoludy, byli w miarę gościnni i pozwolili obcym przenocować w jednym z kurników. Właściwie to wszędzie były jakieś kurniki, a kur było od zatrzęsienia. Na kolację także dostali potrawkę z kurczaka, a na śniadanie jajka na kilka sposobów.
22 dzień Gahmil [czerwiec] 1500
Kamień milowy wskazywał, że do Przewozu były jeszcze cztery dni drogi pieszo, a konno dwa i pół. Sam kamień milowy też był inny niż pozostałe. Była to metrowej wysokości owalna skała położona obok traktu. Jednak w tym momencie ważniejszą sprawą było to, co znajduje się na ów kamieniu, a nie sam kamień. Człowiek był zakrwawiony od pasa w górę. Bełkotał, pluł krwią, w końcu ześlizgnął się z kamienia. Serafin spostrzegł, że nieznajomy ma dwie złamane strzały wbite w plecy. Nachylił się szybko i rozkazując wujowi, by przytrzymał nieszczęśnika, zaczął wyjmować pociski i opatrywać rannego. Na niewiele się to zdało, gdyż chwilę później obcy przewrócił oczyma i wyzionął ducha trzymając kurczowo za nogę Serafina.
Kirsten wstał i przetarł spocone czoło. Spojrzał na kamień, po czym jednym susem wskoczył na niego. Rozejrzał się. Na suchej trawie zobaczył ślady krwi i połamane kłosy oraz źdźbła trawy. Ruszył w tamtą stronę, mówiąc bratankowi, by zaczekał. Ten z kolei powiedział wujowi, żeby krzyczał w razie gdyby się coś nie tak działo.
Serafin odprowadził wujka wzrokiem i nie zwlekając dłużej zaczął przeszukiwać ciało denata i jego pakunek. Oprócz sakiewki z 37 sztukami srebra nie znalazł nic ciekawego, nic oprócz jakiejś księgi. Przejrzał ją i okazała się być jakiegoś rodzaju dziennikiem zapisanym jednakże w jakimś obcym języku. Przeglądając dalej natrafił na jakieś rysunki i nieopisaną mapę a także na liść jakiejś rośliny. Zasępił się na chwilę, gdy nagle usłyszał krzyk wujka. "Uciekaj!" Młody Galeb-Klek nie myślał długo, wstał i zaczął biec w pola. Obrócił się i zobaczył jak wuj dobiegł do traktu i zaczyna się śmiać. No ładnie, pomyślał Serafin, jaja sobie robi. Powrócił na trakt i zobaczył jak Kirsten zwija się ze śmiechu. Tego dnia Serafin szedł dalej obrażony na wujka za niewybredny żart.
24 dzień Gahmil [czerwiec] 1500
Upalne dni dawały się we znaki, toteż ucieszył ich fakt, że weszli do lasu, gdzie było chłodniej i przyjemniej. Las, a właściwie to przedsionek Dżungli Serwos, był miłą odmianą od bezkresnych stepów, gdzie czyhało wiele niebezpieczeństw. Fakt mijali osady i wioski i czasem nocowali w nich, ale nie było to regułą. Teraz w lesie trakt się zwężył a dzika roślinność wdzierała się na leśny dukt. I właśnie wtedy na drodze stanął im pewien krasnolud, a uściślając, było to na moście ponad bystrą rzeczką spływającą ze Lśniących Szczytów.
"Stawaj" zakrzyknął krasnolud. "Nazywam się Frips i jestem Głosicielem Thystoniusa. Nikt nie przejdzie przez most dopóki się ze mną nie zmierzy!" No i cóż było robić. Serafin płakał, nie chciał walczyć z krasnoludem, bo wiedział jak się to może skończyć. Ale Frips nie ustępował, "no, który z was będzie na tyle odważny, by stawić mi czoła w pojedynku? Może ty młodziku?". "Raz kozie śmierć" podsumował Kirsten. Serafin nie wiedząc co czeka, wystąpił do przodu. Wtem krasnolud uśmiechnął się przyjacielsko, wyciągnął z zanadrza taboret i rzekł "zmierzymy się na ręce w imieniu Thystoniusa." Walka nie trwała długo, ale też jej puenta była iście zaskakująca. Serafin wraz z wujem zostali puszczeni dalej i tylko młody Galeb-Klek pocierał obolałe ramię. "Dzięki za pojedynek, czcigodni panowie."
25 dzień Gahmil [czerwiec] 1500
Przewóz, niewielki miasteczko położone kilka kilometrów od ujścia Tylonu do Węża sprawiało miłe wrażenie. W końcu poczuli się w miarę bezpiecznie, jednakże uwagę ich przykuła wzniesiona pośrodku miasta wieża. Zwłaszcza Serafin zaczął o nią dopytywać wuja jak i przechodniów. Dowiedział się, że ta wznosząca się na blisko dwadzieścia metrów budowla, jest miejską wieżą więzienną. Zdziwiło to bardzo młodego wędrowca, bo po co w tak niewielkiej osadzie, tak duże więzienie i to w dodatku w wieży.
Pozwiedzawszy trochę Przewóz i zjadłszy obiad w jednej z karczm, ruszyli do portu, gdzie Kirsten chciał zaokrętować się na jednym z parostatków. Tam swoja wiedzą wykazał się Serafin, gdyż jego babka czy matka pracowała kiedyś w porcie w Copperpick. W końcu udało mu się namówić kapitan jednego z wolnych parostatków kupieckich Półksiężyc Mynbruje, by zabrała ich na pokład za odpowiednią stawkę. Następnego dnia wypłynęli w stronę Travaru.
28 dzień Gahmil [czerwiec] 1500
Półksiężyc Mynbruje wyminął poprzedniego dnia szesnaście wież Domu K'tenshin i płynął prostą drogą do Travaru. Pogoda nadal dopisywała toteż większość załogi ale i też pasażerów przebywało na pokładzie Półksiężyca. Serafin opierając się o bakburtę spoglądał na postać po drugiej stronie pokładu. Był to wysoki człowiek o długich blond włosach rozpuszczonych na wietrze. Wyglądał dostojnie w swojej szaro-srebrnej zbroi skórzanej i z długim, zdobionym łukiem przewieszonym przez plecy. Serafin wiedział, że był to adept Łucznik.
Wśród t'skrangów zawrzało. Od dzioby zbliżał się kolejny statek. Jak zawsze w takim przypadku, trzeba było być przygotowanym na każdą ewentualność, bo nigdy nie wiadomo było kogo można spotkać na rzece. Tym razem Półksiężyc Mynbruje nie miał szczęścia. Salwa z dział ognistych rozerwała bakburtę i część dzioba. Serafin odleciał kilka metrów w tył, stracił przytomność.
***
Ocknął się. Szum głowy nie pozwalał się skupić. Widział fragmentarycznie.
Ktoś nagle przeskoczył nad nim.
Krzyki, wrzaski.
Wrogi parostatek.
Czerwona posoka.
Czołganie się.
Człowiek Łucznik.
Walka, chaos.
W końcu oprzytomniał bardziej i odczołgał się pod jedną z burt za kilka beczek. Walka trwała już dość długo, bo parostatki były szczepione burtami i płynęły razem w jednym kierunku, w dół Byrozy. W końcu Serafin wyciągnął procę i kilka kamieni, które nosił przy sobie. Rozejrzał się, jednak nigdzie nie zauważył wujka. Wychylił się i kumulując w sobie całą złość posłał pierwszy pocisk w najbliższego wrogiego t'skranga. W tym samym momencie podskoczył do niego inny t'skrang, Serafin wypuścił drugi pocisk, jednak nie trafił. Walka trwała krótko. Chudy i żylasty t,skrang wyprowadził kilka cięć z których dwa sięgnęły celu. Serafin zachwiał się spoglądając na rany na swoim ciele. Nagle ktoś na niego wpadł i pociągnął go za sobą. Dwójka Dawców Imion chlusnęła do wody.
Serafin zachłysnął się wodą, jednakże zachowując resztki sił i odrobinę zdrowego rozsądku, odpłynął pod wodą na kilkanaście metrów. Wynurzył głowę i łapczywie zaczerpnął powietrza. Widział jak dwa parostatki, pogrążone w walce, oddalają się od niego. Zaczął płynąć w stronę bliższego, zachodniego brzegu rzeki.
Wyczołgał się na brzeg. Oddychał długo i głęboko. Po chwili szybko opatrzył swoje rany. Wstał i usłyszał czyjeś głosy. Odwrócił się i podszedł pod dwumetrowej wysokości skarpę. Zajrzał ponad nią i zobaczył oddalonych o kilkanaście metrów elfów i krasnoludów, rolników i farmerów z osady za ich plecami. Komentowali wydarzenie jakiego byli świadkami. Serafin zsunął się ze skarpy i zaczął biec za oddalającymi się parostatkami. Szybko się zmęczył i zwolnił, statki stawały się coraz mniejsze. W końcu usiadł na brzegu i zaczął płakać.
Minęła blisko godzina, gdy usłyszał, że ktoś się zbliża. Spojrzał na północ i zobaczył człowieka Łucznika z pokładu Półksiężyca, który szedł brzegiem rzeki i puszczał kaczki. Człowiek również go zauważył i uśmiechnął się przyjacielsko. "Widzę, że przeżyłeś" powiedział. Serafin wstał i zaczął się dopytywać, co się stało po jego przypadkowym opuszczeniu pokładu, co z jego wujem. Łucznik zaczął mówić, że walczył na tyle na ile pozwalały mu możliwości, jednakże musiał salwować się ucieczką, gdyż jego celem nie było ratowanie załogi statku, a dotarcie do Travaru. Zdziwiło to młodego Galeb-Kleka. Na pytanie, dlaczego pozostawił resztę załogi, człowiek odpowiedział, że walka była bezcelowa. Ci, którzy zdołali uciec to uciekli, innych najprawdopodobniej czekała zagłada albo niewolnictwo, gdyż zostali zaatakowani przez piratów Henghyoke. A jak ktoś zostaje przez nich pojmany to nie uchodzi z życiem, a wszystkie cenne rzeczy zabierają ze sobą. Dziwne było też to, że zaatakowali w dzień. O wujku Serafina powiedział tyle, że w ferworze walki nie zauważył co się z nim stało.
Człowiek w końcu przedstawił się jako Xiro, adept Łucznik VII Kręgu. Zaproponował on Serafinowi wspólną podróż do Travaru, gdyż według niego nie było sensu iść za parostatkiem, który najpewniej został zatopiony.
29 dzień Gahmil [czerwiec] 1500
Przenocowali w jednej z licznych wiosek w tych okolicach. Xiro opowiadał dalej o celu i środkach do jego osiągnięcia. Mówił o Travarze i tym, co chce tam osiągnąć. Mówił o Wielkiej Grze w której chce wziąć udział w tym roku, a by osiągnąć ten cel, musiał osiągnąć kilka pomniejszych celów, między innymi dotrzeć do Travaru. Serafina jednak nie zajmowała rozmowa tak, jakby mogła. Ciągle myślał o wydarzeniach ostatnich dni i utracie wujka. Zastanawiał się co zastanie w Travarze i gdzie się podzieje. Myślał nawet nad powrotem do rodzinnego domu.
Pod wieczór dotarli na prawie sto metrów od lasu. Jednak Xiro postanowił zmienić drogę. Na pytanie dlaczego, odpowiedział, żeby Serafin przyjrzał się lepiej lasowi. Galeb-Klek spojrzał i po chwili dosyć dokładnie dostrzegł, że na skraju lasu czają się jakieś postacie. Ominęli las od zachodu, gdzie przenocowali w kolejnej osadzie zajmującej się uprawą winorośli.
1 dzień Dni Ziemi
Travar był ogromnym miastem, w dodatku jednym z niewielu, które w stanie nienaruszonym przetrwały Pogrom. Miasto słynęło z wielkiej zamożności obywateli, złotych dachów swych wież i iglic oraz dziwacznego widowiska, jakim były coroczne zawody polityczne, zwane Wielką Grą. Zeszłoroczną Wielką Grę wygrała Niss Revees, trollica Zbrojmistrz, która nieomal porzuciła swoją Dyscyplinę, by stać się najsłynniejszym złotnikiem w Barsawii.
W mieście jednym z najbogatszych mieszkańców był obsydianin Trubadur Omasu, założyciel Kompanii Handlu Lądowego. Jego spółka handlowała w całej Barsawii, począwszy od Iopos, poprzez Wielki Targ i Królestwo Throalu, a skończywszy na Vivane i Urupie. Dom K'tenshin utrzymywał stałe połączenia pasażerskie z Pływającym Miastem Domu V'strimon. Samo miasto posiadało flotę sześciu drakkarów i czterech galer, choć chciało do niej dołączyć więcej statków.
Miastu dostarczana żywność pochodziła z setek wiosek po obu stronach Byrozy. W mieście działała stała komunikacja promowa, a oba brzegi rzeki pokrywał dobry układ dróg. Ziemia w dolinie Byrozy rodziła doskonałe plony bawełny i zbóż, a na nizinach w pobliskich Górach Gromu znajdowały się pastwiska dla owiec, bydła i koni.
W mieście rozpoczął się pierwszy dzień corocznego święta, obchodzonego w całej Barsawii. Dni Ziemi były okresem, kiedy większość Dawców Imion świętowało i dziękowało Pasjom za dobrobyt i prosiło o przeróżne rzeczy. Do miejskiej świątyni Pasji zjechało się wielu Głosicieli. Ulice były przyozdobione kwiatami, girlandami i flagami a z miejskich wież idealnie w południe wystrzeliwano serię z dział ognistych.
Serafin jednak nie zachwycał się pięknem miasta i nie zwracał większej uwagi na przechodniów. Xiro domyślał się co czuł jego kompan i w jakiś dziwny sposób czuł się odpowiedzialny za niego. Postanowił zabrać go do znajomej karczmy Za Winklem gdzie karczmarzem był troll Gryzzan. W karczmie nie siedziało wiele osób, ale za to znakomitą jej częścią byli adepci. Serafin usiadł pod ścianą i zmarkotniał jeszcze bardziej, a tymczasem Xiro poszedł przywitać się z Gryzzanem.
Nie minęła chwila, gdy do Serafina podszedł troll. Przywitał się i podał kubek. "Pij, pij... pokaż, że jesteś mężczyzną."
Młody nie chciał, ale po niedawnym incydencie z Głosicielem Thystoniusa postanowił nie wypróbowywać dalej swojego szczęścia i obrażać innych, bardziej wyczulonych na obrazy, Dawców Imion. "Ale mama mówiła, że nie stanę się mężczyzną dlatego, że będę pił gorzałkę. Powiedziała, że mężczyzną uczyni mnie dopiero kobieta." Trollowi błysnęła iskra w oku "O! Da się załatwić! Poczekaj do wieczora." No i się wpakował chłopak z deszczu pod rynnę... pijany, pokiereszowany po walce, przemęczony, wygłodzony, tysiące kilometrów od domu i na dodatek sam bez wuja, został w końcu przydybany przez prostytutkę i płacząc, dosłownie i w przenośni nad swym losem utracił dziewictwo i w dodatku sam musiał za tę wątpliwą przyjemność zapłacić.
2 dzień Dni Ziemi
Serafin pomyślał, że musi coś zrobić, w końcu wuj po coś jechał do Travaru. Przypomniał sobie, że rozmawiał z nim o jakimś spotkaniu ze znajomymi, jednak nie mógł przypomnieć sobie żadnego imienia. Od Gryzzana dowiedział się, że w mieście przebywa kilku innych adeptów Posłańców i polecił mu w szczególności dwóch, Yrtaqua i Rohana. Gdy Serafin usłyszał drugie imię, wiedział, że to o nim mówił wuj.
Ruszył dzielnie na ulicę Złotą, gdzie pod numerem 22 znajdowała się Kompania Handlowa Rohana. Miły służący ork wpuścił Serafina do środka, gdzie kazał mu zaczekać na dziedzińcu. Ork wszedł po stromych, wyślizganych stopniach na krużganki okalające dziedziniec i zniknął za jednymi z drzwi. Młodzieniec zastanawiał się co ma powiedzieć. Spojrzał na centralnie położoną studnię i zapatrzył się w jej zdobionej cembrowinie, gdy nagle usłyszał czyjś głos. Odwrócił się i spostrzegł starszego już orka w bogatych, kupieckich szatach. Ork o siwych włosach przedstawił się jako Rohan i usiadł obok Serafina.
Ten również się przedstawił i zaczął mówić o wujku i o wydarzeniach ostatnich dni. Gdy skończył, ork odparł, że to wielki honor zginąć w taki sposób, by nie odnaleziono ciała, co wcale nie musiało oznaczać, że Kirsten zginął. Opowiedział mu o wujku, że poznali się kiedyś w Vivane i razem przechodzili kolejne przygody. Obrali w tym samym czasie, jakieś dwadzieścia lat temu jedną Dyscyplinę. Sam kilka lat temu założył swoją Kompanię Handlową wraz z kilkoma znajomymi, którzy wnieśli jednak mniejszy wkład. Od tego czasu Kirsten czasem go odwiedzał, jednakże Rohan nie widział go od prawie roku i miał nadzieję, że niedługo się z nim spotka. Serafin upewniając się, że ork nie podejmie żadnych większych działań w odnalezieniu jego wujka, opuścił posiadłość Rohana.