Sesja 19.03.2009
JARMARK W TESSESTA
WERSJA Abu Hamzy
6 dzień Riag [wrzesień] 1500
Kilka ostatnich dni w górach po południowej stronie gór było przyjemniejsze i co ważniejsze, cieplejsze, niż ostatni miesiąc z Yawahilem. Przez kilka dni schodził z gór, by w końcu stanąć po wschodniej stronie Głębi Leśnych Dolin zamieszkanych w głównej mierze przez klany wietrzniaków. Idąc jej skrajem dotarł w końcu na brzeg Wężowej Rzeki, gdzie po kilku godzinach natrafił na niewielką t'skrangową osadę złożoną z dwóch wież wystających ponad poziom wody. Przy jednej z nich stał przycumowany dziwny parostatek, który miał pokład przystosowany do prowadzenia przedstawień z zadaszeniem w kształcie muszli koncertowej. Zauważył, że po pokładzie prócz rezolutnych t'skrangów plątało się także sporo krasnoludów i elfów a w powietrzu latała pełna obsada wietrzniaków, skorych do żartów i figli.
Gdy Abu wszedł na półmetrowej szerokości pomost łączący brzeg z wieżami, szybko podbiegł do niego jeden z t'skrangów. Porozmawiali chwilę o możliwości zaokrętowania się, po czym t'skrang, ruszając do kapitan statku, pozostawił go samego. Abu podszedł bliżej do innych t'skrangów, którzy aktualnie zanosili wyposażenie na parostatek. Stanął obok człowieka w czarnej skórzni ze srebrnymi ornamentami o spiętych czarnych włosach. Po chwili ze statku zszedł t'skrang, który wcześniej rozmawiał z Abu i powiedział, że kapitan wyraziła zgodę na zaokrętowanie dwójki dodatkowych pasażerów na Uśmiechu Astendar za stosowną opłatą dziesięciu sztuk srebra od łebka za transport do Tessesta na Jarmark, gdzie płynęli.
Abu zapoznał się z człowiekiem z którym miał dzielić kajutę. Był to Shelter Biegły, adept Zwiadowca będący na Czeladniczych Kręgach. Razem rozgościli się w kajucie i wyszli jeszcze na pokład, by przed jutrzejszym wypłynięciem zaczerpnąć powietrza.
7 dzień Riag [wrzesień] 1500
Rankiem Uśmiech Astendar wypłynął na szerokie wody rzeki. Po t'skrangowym śniadaniu we dwójkę wyszli na pokład gdzie mogli popodziwiać próby artystów parostatku. Tak więc widzieli żonglerów, połykaczy ognia i mieczy, aktorów, bardów, Trubadurów i Iluzjonistów. Abu z Shelter pogadali sobie trochę o tym skąd pochodzą, co robią. Ork dowiedział się, że Shelter jest adeptem Zwiadowcą pokaźnego Kręgu, który płynie właśnie do Tessesta, aby spotkać się ze starym znajomym. Mówił też, że pochodzi niedużej wioski w górach.
Statek płynął dość wolno toteż wieczorem przycumowali do brzegu, w jednej z nielicznych w okolicy, wiosek. Shelter zachowywał się dość dziwnie i powiedział, że musi załatwić pewną sprawę, po czym zszedł na ląd i zniknął w mroku.
8 dzień Riag [wrzesień] 1500
Abu obudził się. Zobaczył, że na koi obok leżał Shelter. Nie słyszał, by w nocy ktoś wchodził. Nie rozbudzony do końca jeszcze, przyjrzał się mu bliżej. Na ciele człowieka zauważył świeże rany, zwłaszcza jedną paskudną po cięciu na szyi. Dotknął go lekko, by go zbudzić, gdy nagle ten złapał go mocno za szyję. Abu poczuł jak jego ostre paznokcie wbijają mu się w skórę. Złapał człowieka za koszulę, ten jakby doszedł do siebie i powoli puścił orka, przepraszając za zamieszanie. Nie chciał powiedzieć co mu się przytrafiło, Abu nie pytał.
Przed południem dotarli do Tessesta, gdzie jeszcze przed przycumowaniem wietrzniaki wzbiły się w powietrze i ze śpiewem i śmiechem na ustach wleciały do miasteczka. Po kilku chwilach z przystani udali się po schodach do wejścia do Tessesta od strony Węża. Tam uiścili myto i weszli w kolorowy i wesoły świat Jarmarku. Wokół było kolorowo, tłoczno i hałaśliwie. Dawcy Imion przekrzykiwali się i kłócili o miejsca. Gdzieś ktoś krzyczał "złodziej!", ktoś gonił za wystraszoną świnią, jakiś iluzjonista trenował sztuczki a wymalowany człowiek na szczudłach starał się nie przewrócić i jednocześnie buchać ogniem z ust do czego przygrywał mu jakiś krasnolud.
Abu zaciągnął Sheltera do jednej karczmy, gdzie ostatnio był przeszło pół roku wcześniej. W tłocznym od Dawców Imion miejscu dopiero po pewnym czasie udało mu się wziąć człowieka karczmarza na spytki, jednak o bandzie Verhuta nie dowiedział się niczego konkretnego. Co tu dużo mówić, po prostu nie znał takich. Pozostała kwestia noclegów, jednak karczmarz nie miał nic wolnego. Z pomocą przyszedł Shelter, który sypnął srebrem. Karczmarz mógł oddać im tylko poddasze, gdzie trzymał jakieś stare rupiecie, a na posłanie dać stare sienniki. Przyjęli ofertę z radością.
Przez resztę dnia łazili po targu i uliczkach, a także poza miastem wśród namiotów i wozów, gdzie rozglądali się wśród towarów sprzedawanych przez kupców. Abu dodatkowo wypytywał o Verhuta i wuja Jashę, jednak z każdą chwilą tracił jakąkolwiek nadzieję.
9 dzień Riag [wrzesień] 1500
Pogoda mimo pory deszczowej była słoneczna i ciepła. Lekki wiaterek od rzeki tylko ożywiał, a nieliczne chmury przemierzające niebo dawały z rzadka cień. Dzień minął szybko, podobnie jak następny.
11 dzień Riag [wrzesień] 1500
Popołudniu, przy obiedzie w karczmie, dotarło do nich kilka plotek. Podobno zarządca miasteczka, t'skrang Vlash'kro, ma od przyszłego roku podnieść podatki. Gdzieś strażnicy złapali kilku złodziejaszków, ale najdziwniejsza była wiadomość o samobójczej śmierci jednego z kupców przybyłych na Jarmark.
12 dzień Riag [wrzesień] 1500
Tego dnia wyszli wcześniej na targ. Shelter miał do załatwienia jakiś interes z zarządcą Tessesty, t'skrangiem o imieniu Vlash'kro więc sam się udał do jego siedziby. Tymczasem Abu przechadzając się wczesnym rankiem główną ulicą zobaczył jak tłum gapiów spogląda na wisielca. Dwupiętrowy budynek naprzeciwko karczmy U Dravisa posiadał nowy element fasady, zwisającego z dachu trupa. Elf, do którego należało ciało, miał podrapaną twarz.
13 dzień Riag [wrzesień] 1500
Piątek trzynastego był ładnym i słonecznym dniem. Abu postanowił przejść się ulicą i zobaczyć jeszcze raz miejsce gdzie zawisł wczoraj elf, akurat tak się składało, że na przeciwko znajdowała się karczma U Dravisa więc postanowił zajrzeć tam na małe co nieco. Jakież było jego zdziwienie, gdy zobaczył Mirda, orka z bandy Verhuta, który aktualnie był jednym z pracowników przybytku. Widział, że ork się trochę zmienił. Nogę zastępował mu drewniany kikut a na rękach trzymał kilkumiesięczne dziecko. Podszedł do niego. Mirdo z początku nie rozpoznał Abu ubranego w dziwne futro i dość mocno zarośniętego. Jednak po chwili oddał dziecko żonie stojącej obok i kazał się jej odsunąć. Młody, około dwudziestoletni krasnolud stojący obok również usiadł i począł dalej jeść jajecznicę.
Abu powiedział, że go nie zabije, ale że ma żal do niego za sprzedanie go łowcom niewolników. Mirdo tłumaczył się, że nie mieli wyboru, gdyż Czarnemu Kosowi i Mridzie nie odmawia się. Dalej mówił, że Verhut oszalał na punkcie dziennika jego wujka i rzeczy jakie sobą niesie. Podobno udał się z nim na południe do Travaru. Po skończonej rozmowie Abu uderzył z całej siły w twarz karczmarza, który upadł i zalał się krwią. Dziecko zaczęło płakać, żona orka chciała naskoczyć na przybyłego, jednak Mirdo powstrzyma ją i kazał pójść do domu. Po wszystkim Abu zasiadł za barem i zamówił piwo od zdziwionego Dravisa, który jednakże nie wezwał straży na prośbę Mirda.
Nie minęła chwila gdy zagadał go siedzący obok elf w watowanym dublecie koloru srebra o miłej pociągłej twarzy i włosach koloru kasztanu. Przedstawił się jako Kirollo, kupiec z mieściny Axalekso położonej nad Jeziorem Vors. Zapytał się orka czy jest obecnie zajęty czymś i po krótkiej rozmowie zaproponował mu pracę jako ochroniarz do końca Jarmarku, gdyż po Tessesta rozchodzą się dziwne plotki o zabójstwach upozorowanych na samobójstwo. Ten bez większych problemów zgodził się na zaproponowane warunki. Miał dostawać nocleg, wikt oraz 10 sztuk srebra dziennie plus ewentualne premie "w razie czego".
15 dzień Riag [wrzesień] 1500
Ochranianie kupca może nie było ciekawym zajęciem i długotrwałym, ale za to w miarę dobrze płatnym. Od czwartku łaził za nim krok w krok nie mając praktycznie chwili czasu dla siebie. Jedyne co udało mu się załatwić to sprzedać swój futrzany płaszcz i kupić skórzany kaftan. Oprócz tego zgolił nieznośną rzadką brodę i umył się porządnie.
Pod wieczór odwiedził go Shelter i zaproponował wspólną dalszą podróż do Travaru. Orkowi pasowało to, miał tam do załatwienia stare porachunki, musiał kogoś odnaleźć. Zgodził się bez wahania.
16 dzień Riag [wrzesień] 1500
Pogoda była wyborna. Słońce grzało mocno już od samego rana toteż ork wstał radosny i pełen wigoru. Pomógł Kirollowi i jego świcie spakować resztę tobołów na wozy po czym rozliczył się z nim i pożegnał. Chwilę po tym podszedł do niego Shelter Biegły wraz z jakimś wytatuowanym poniżej lewego ucha krasnoludem, ubranym w skórznie.
- Jestem Abu Hamza - rzekł.
- Miło mi, Balltram.
Wersja BALLTRAMA
30 dzień Sollus [sierpień] 1500
Balltram wstał wcześniej niż zwykle. Na dworze było jeszcze przed świtem. Jedynie Burek wesoło machał ogonem. Krasnolud przeciągnął się, założył portki i cicho wyszedł przed dom, aby nikogo nie obudzić. Na zewnątrz panowała mgła gęsta jak mleko. Nowe Ustine spało jeszcze. Gdzieś we mgle dało się słyszeć jedynie szczekanie jakiegoś psa i pianie koguta.
Burek wybiegł ochoczo i zniknął gdzieś we mgle. Balltram przeszedł się na około domu, wysikał i wrócił do domu, gdzie już część rodziny zaczęła wstawać.
Pół godziny później wszyscy zasiedli przy wspólnym stole jedząc śniadanie. Ashnyk Starsza znów się popisała i przygotowała wspaniałe śniadanie. Parmo siedział jak zwykle zadumany, reszta rodziny czyli dziadkowie Wzdanka i Chobroy, rodzice Bilmo i Angri oraz dwie ciotki i ich mężowie oraz brat cioteczny gaworzyli jak najęci. O najbliższych planach, o planie dzisiejszego dnia, o zbliżającym się Jarmarku w Tessesta. Po prostu o wszystkim i o niczym.
Po śniadaniu Balltram wraz z ojcem zabrali przygotowane poprzedniego dnia torby i ruszyli na łowy. Młodsza siostra, Ashnnyk poprosiła o królika, bo dawno nie jadła takiego. Balltram obiecał zrobić co w jego mocy.
Dwójka krasnoludów ruszyła na południe w lasy Gór Tylońskich. Mgła się podniosła, jednakże zaczęło siąpić. W końcu taki był urok mieszkania na podgórzu, a także pory deszczowej. Weszli wyżej pomiędzy pagórkowate góry pokryte lasem. Porozkładali sidła i wędrowali sobie po okolicy. Mieli szczęście tego dnia, w jedne z sideł wpadła sarna. Bilmo dobił przerażone zwierze.
Podczas powrotu do Ustine zauważyli przed sobą na polanie jakiś ruch w trawie, coś jakby się czołgało. Ostrożnie podeszli a ich oczom ukazał się makabryczny widok. W krwi i błocie leżał trzęsący się z zimna i przemoczenia krasnolud. Był ciężko ranny, Balltram ocenił po wyglądzie ran i śladów na ziemi, że mógł być to jakiś dziki zwierz, możliwe, że niedźwiedź.
Przed bramą Nowego Ustine stał Wojko i bacznym wzrokiem Wojownika wyszukiwał zagrożenia. Zobaczył jak ze strony gór wraca dwójka krasnoludów z noszami i kimś na nich. Już z daleka usłyszał krzyki Bilma, by leciał po medyka.
Na głównym placu wioski zebrał się spory tłum krasnoludów i ludzi. Wszyscy byli ciekawi kim był nowy, jednak nie wszyscy byli entuzjastycznie nastawieni. Dało słyszeć się głosy, że trzeba było go zostawić i nie sprowadzać na siebie kłopotów. Inni odkrzykiwali, że nie można być nieludzkim i pozwalać na śmierć. Wtedy wkroczył zarządca, krasnolud Timm. Przekrzyczał wszystkich i kazał im się uspokoić. Powiedział dalej, że Nowe Ustine nie będzie odmawiać pomocy potrzebującym, bo kto wie, ale każdy może znaleźć się w takiej sytuacji, po czym poprosił Balltrama i Bilma, by poszli z nim do medyka Alvara, gdzie znajdował się już ranny krasnolud. Tam opowiedzieli o całym zdarzeniu.
2 dzień Riag [wrzesień] 1500
Balltram oprawiał kolejne kawałki upolowanej sarny. Siostra biegała obok razem z innymi dzieciakami i Burkiem hałasując w niebogłosy. Podszedł do niego krasnolud, którego uratował dwa dni wcześniej. Przedstawił się jako Midus adept Wojownik. Porozmawiali chwilę, Midus podziękował mu za ratunek.
4 dzień Riag [wrzesień] 1500
Wieczorna kolacja było inna niż zwykle. W końcu nazajutrz Balltram wraz Bilmem i kilkoma innymi mieli wyruszyć do Tessesta na Jarmark z zamiarem sprzedaży swoich towarów i zakupie potrzebnych rzeczy. Wszyscy byli podnieceni myślą o Jarmarku. Udzieliło się to zwłaszcza siostrze Balltrama, Ashnyk. Cały czas wymyślała to nowe prezenty jakie by chciała dostać od brata, aż w końcu stanęło na nowych czerwonych wstążkach i jakiejś zabawce.
5 dzień Riag [wrzesień] 1500
W końcu nastał dzień wyjazdu. Całe Ustine było podniecone faktem Jarmarku i przedmiotów jakie przywiozą kupcy. Bez mała wszyscy złożyli jakieś zamówienia, a to na nowy komplet noży, a to jakieś garnki lepsze, perfumy, zwierciadła, zabawki, piękne suknie i inne stroje, ktoś chciał nawet dywan z Wielkiego Bazaru.
W końcu zebrała się dziesiątka Dawców Imion, która miała jechać. Byli wśród nich Balltram z Bilmem, Mistrzyni Żywiołów Pitru, Urak krasnolud Wojownik, Abelard Zgryźliwy Zbrojmistrz, który musiał dotrzeć do swojej Kuźni, jeszcze trójka ludzi: Andos, Porto, Armisen Drągal oraz krasnoludka Mirofin Morflywer. Dziesiątkę uzupełniał Midus, który również chciał dotrzeć na Jarmark.
Parmo, dziadek Balltrama ze strony matki, ten który wytatuował mu pod lewym uchem znak dojrzałości, podszedł do swego wnuka. Wyciągnął do niego rękę i rzekł - żegnaj Balltram - po czym wręczył mu pakunek owinięty kocem ze środka którego wystawała rękojeść miecza. Krasnolud pożegnał się z dziadkiem, a w jego głowie kołatała się dziwna myśl, jakby dziadek żegnał się na dłużej niż na dwa tygodnie.
W końcu ruszyli. Dwa wozy załadowane m.in. skórami, futrami, koszami i innym towarem wyjechały na trakt, kierując się na północ w stronę oddalonego o kilka dni miasteczka Tessesta.
Pod wieczór już po rozłożeniu obozu, Balltram miał chwilę spokoju. Rozwinął paczkę od dziadka. W środku znajdował się koc, płaszcz, pochodnia, worek, miecz krasnoludzki oraz sakiewka z 50 sztukami srebra. Dziwny prezent od dziadka, pomyślał krasnolud.
8 dzień Riag [wrzesień] 1500
Zjeżdżając ze wzgórza dostrzegli przed sobą wstęgę szerokiej Wężowej Rzeki, a nad nią przycupnięte małe miasteczko Tessesta. Zbliżając się do niego zauważyli, że wokół niego utworzone było przez kupców miasteczko wozów i namiotów. Wjechali w nie. Wokół było kolorowo, tłoczno i hałaśliwie. Dawcy Imion przekrzykiwali się i kłócili o miejsca. Gdzieś ktoś krzyczał "złodziej!", ktoś gonił za wystraszoną świnią, jakiś iluzjonista trenował sztuczki a wymalowany człowiek na szczudłach starał się nie przewrócić i jednocześnie buchać ogniem z ust do czego przygrywał jakiś krasnolud. Patrząc w kierunku przystani, która znajdowała się poza miastem, kilka metrów w dół zbocza, widać było dopływający dziwny parostatek t'skrangów ze sceną na pokładzie. Ledwo dobił do pomostu, wyleciała z niego chmara wesołych wietrzniaków szukających sposobności do figli.
Po dwóch godzinach przeciskania się i opłaceniu podatku za możliwość handlu podczas Jarmarku wjechali do Tessesta, a tam udali się do karczmy U Dravisa, gdzie mieli zarezerwowane dwa pokoje i stajnię. Abelard od razu udał się do Kuźni, gdzie od dnia jutrzejszego miał dalej terminować. Midus skorzystał z zaproszenia reszty Ustinian i zamieszkał z nimi w U Dravisa.
9 dzień Riag [wrzesień] 1500
Pobudka była inna niż zazwyczaj. Hałas zza okna już od bladego świtu był przytłaczający. Balltram otworzył okno i wyjrzał na ulicę. Nie było jeszcze wielkiego ruchu ale w tłumie było już widać napięcie przed długim tygodniem.
Ubrawszy się zeszli do izby karczemnej, gdzie krasnolud Dravis, właściciel przybytku, przywitał ich. Szybko zaproponował coś na śniadanie, po czym zniknął w kuchni. Chwilę później zaczął obsługiwać ich nowy pracownik, ork o drewnianej nodze, Mirdo, który również wieczorami przygrywa do kotleta.
Po sytym śniadaniu wszyscy ruszyli z wozami targ, gdzie już większość wozów była rozłożona. Zajęli swoje miejsce i Bilmo wraz z Mirofiną Morflywer oraz Andosem, Portem, Armisenem Drągalem zaczęli opychać swój towar. Pitru w tym czasie przechadzała się pomiędzy straganami i wozami w poszukiwaniu jakichś błyskotek dla siebie, ale także starała się wyszukać jakieś przydatne przedmioty z listy jej mistrza Darnika Sędziwego. Urak natomiast miał inny plan, oprócz tego, że ochraniał wozy podczas podróży, chciał także kupić sobie lepszą broń i zbroję, i kto wie, może znaleźć nawet mistrza, który by go awansował.
Pogoda mimo pory deszczowej była słoneczna i ciepła. Lekki wiaterek od rzeki tylko ożywiał, a nieliczne chmury przemierzające niebo dawały z rzadka cień.
Mirofin w końcu wraz z Andosem ruszyli na zakupy, tak ważne dla Nowego Ustine. Mieli w końcu zakupić parę bel lepszego materiału na ubrania, nowe uprzęże, ziarno, t'skrangowe przyprawy i inne rzeczy.
W wolnej chwili Balltram również rozejrzał się po targu. Spotkał nawet w tłumie Midusa z którym połaził trochę i porozmawiał o trudach i zaletach bycia adeptem.
I tak minął pierwszy dzień.
11 dzień Riag [wrzesień] 1500
Jarmark trwał. Codziennie nowi Dawcy Imion przybywali do Tessesta i odchodzili z zakupionym przez siebie towarem. Na brzegu Węża siadali widzowie, którzy oglądali przedstawienia na pokładzie parostatku ze sceną. Przed Tessesta w miasteczku namiotów i wozów również wrzało życie. Była grupa cyrkowców a wśród nich szczudlarze, żonglerzy, połykacze mieczy, zaklinacze i iluzjoniści. Kupić można było wiele rzeczy, począwszy od pączków i prażonych orzechów poprzez przydatne magiczne przedmioty, takie jak samozamiatające miotły, a skończywszy na żywym inwentarzu i wnykach na zwierzynę.
Tego dnia Balltram miał więcej luzu i korzystał z niego pełną gębą. Chodził pomiędzy straganami i przyglądał się różnym specyfikom z całej Barsawii, a towarzyszył mu Midus.
Popołudniu, przy obiedzie w karczmie, dotarło do nich kilka plotek. Podobno zarządca miasteczka, t'skrang Vlash'kro, ma od przyszłego roku podnieść podatki. Gdzieś strażnicy złapali kilku złodziejaszków, ale najdziwniejsza była wiadomość o samobójczej śmierci jednego z kupców przybyłych na Jarmark.
Wieczorem Bilmo wraz z pozostałymi był zadowolony, udało im się załatwić już większość interesów i kupić najważniejsze rzeczy. Mirofina wzniosła toast ku Pasjom, za szczęście i udane interesy.
12 dzień Riag [wrzesień] 1500
Balltram otworzył okno jak czynił to każdego ranka, jednak widok za oknem był inny niż zwykle. Dwupiętrowy budynek naprzeciwko posiadał nowy element fasady, zwisającego z dachu wisielca. Elf, do którego należało ciało, miał podrapaną twarz. Pitru wyleciała na ulicę by pomóc w zdjęciu elfa.
Przy śniadaniu, Midus, który zawsze wstawał wcześniej, opowiedział co się wydarzyło. Zresztą, wszyscy o tym mówili. Podobno elf wszedł na dach, obwiązał linę wokół komina i szyi i skoczył. Niektórzy byli zaniepokojeni, bo podobno to już drugie takie samobójstwo w ciągu ostatnich dni w miasteczku. Nikt z obecnych nie widział na własne oczy pierwszego samobójcy, jednak myśl o serii takich przypadków napawała każdego niepokojem.
Później tego dnia Balltram przechadzał się z Midusem po miasteczku namiotowym zajadając pączki i rozmawiając o ścieżkach adeptów. Krasnolud wyznał, że zawsze chciał zostać adeptem Zwiadowcą, na co Midus odrzekł, że on sam jako Wojownik, mógłby pomóc mu znaleźć jakiegoś adepta tej dyscypliny, który mógłby wziąć go na termin. Po czym rozstali się, gdyż Midus miał do załatwienia jakiś interes z kilkoma orkami.
Balltram, pomimo upłynięcia już połowy tygodnia, ciągle poszukiwał kogoś z Hanto, w końcu Miwefe do której czuł sympatię, miała przyjechać na ten Jarmark. Brakowało mu jej. Nagle poczuł na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Odwrócił się i zobaczył wysokiego człowieka o czarnych włosach spiętych z tyłu. Ubrany był na czarno, a jego skórzana kurta posiadała srebrne guzy i ćwieki, a także naramienniki i nałokietniki. Przy boku człowieka znajdował się miecz i kołczan na strzały do łuku, który przewieszony miał przez ramię. Adept, bo nie ulegało to wątpliwości, miał na szyi w miarę świeżą ranę ciętą.
"Witaj Balltram."
Shelter Biegły adept Zwiadowca, pomyślał krasnolud, cóż za zrządzenie losu. Przywitał się i ruszyli dalej, rozmawiając o Nowym Ustine, Bilmie i Angri, o Marro, który razem z Isamem Derrem opuścił Ustine przed półtora rokiem, jednak Zwiadowca nie wiedział co się z nim dalej stało, gdyż opuścił kompanię obsydianina.
Nagle usłyszeli jakiś hałas i gdzieś pośród Dawców Imion zobaczyli dwójkę orków kotłujących się na ziemi. Prali się zaciekle, gdy nagle jeden z nich wyciągnął skądś nóż i wbił drugiemu w krtań, po czym z niedowierzaniem wyrzucił go mówiąc "co ja zrobiłem?" Świadkiem tej sceny było wielu Dawców Imion, Shelter nagle wyrwał się odtrącając innych i podbiegł do umierającego, by mu pomóc. Dwóch strażników szybko obezwładniło pierwszego orka.
Balltram rozejrzał się po tłumie, jednak nie dostrzegł niczego niezwykłego, za to zobaczył Midusa, który również był świadkiem wydarzenia. Chwilę później Shelter bezsilnie oświadczył, że ork zmarł. Zapytał się jeszcze krasnoluda o to, gdzie się zatrzymał i powiedział mu, że zajrzy do niego, po czym udał się razem ze strażnikami w celu wyjaśnienia całego zajścia.
13 dzień Riag [wrzesień] 1500
"Piątek trzynastego" powiedziała Pitru przy śniadaniu, zaczesując włosy do tyłu "ciekawe komu pech zajrzy dzisiaj w oczy".
Balltram usiadł za stołem obok Midusa, który jak zwykle był pierwszy na nogach. Bilmo wraz z Mirofiną podliczali po raz kolejny wydatki, a reszta w skupieniu zajadała jajecznicę na boczku. Midus wstał i powiedział, że musi skorzystać z kibelka, w drzwiach minął się z orkiem ubranym w grube futra zszyte z kozic, lisów i wilków.
Balltram wstając strącił sztylet pozostawiony na ławie przez Midusa. Podnosząc go rozpoznał, że był to ten sam, którym wczoraj zabito orka. Odłożył go na miejsce i ruszył w stronę karczmarza Mirdo, który właśnie rozmawiał z żoną i trzymał swego kilkumiesięcznego dzieciaka na rękach. W tym samym momencie ork w futrze podszedł do niego i odtrąciwszy krasnoluda zaczął coś gadać z żalem do orka. Krasnolud postanowił poczekać. Ork mówił, że go nie zabije, że ma żal do niego za sprzedanie go łowcom niewolników. Mirdo tłumaczył się, że nie mieli wyboru, bo Czarnemu Kosowi i Mridzie nie odmawia się. Dalej mówił, że niejaki Verhut ma jego dziennik i udał się z nim na południe do Travaru. Po skończonej rozmowie ork w futrze uderzył w twarz z całej siły karczmarza, który upadł i zalał się krwią. Dziecko zaczęło płakać, żona orka chciała naskoczyć na przybyłego, jednak Mirdo powstrzyma ją i kazał pójść do domu. Ork w futrze zasiadł za barem i zamówił piwo.
Chwilę później do lokalu wszedł Shelter, który ruszył od razu do stolika zajmowanego przez Ustinian. Ledwo zdążył przywitać się ze starymi znajomymi, gdy zauważył jak do lokalu wszedł Midus. Spojrzeli na siebie. Krasnolud uśmiechnął się i dał nogę, jednocześnie przewracając zaskoczoną karczmareczkę. Shelter ruszył za nim, a za nimi popędził Balltram, co wprawiło w osłupienie jego ojca i resztę.
Balltram wyskoczył na zewnątrz i pobiegł za Shelterem szybko znikającym w tłumie. Krasnolud przedzierał się wśród wyższych Dawców Imion robiąc użytek z łokci. Gdzieś przed sobą dostrzegł szybszy ruch, pobiegł tam. Zobaczył jak ludzka kobieta złorzeczy zbierając na kolanach wysypane jabłka z kosza. Ruszył dalej i wszedł z targu pomiędzy budynki, gdzie było mniej Dawców Imion. Szedł dalej, nie wiedząc, czy idzie w dobrą stronę. Nagle w jednym zaułku dostrzegł stojącego nad martwym Midusem Sheltera, który trzymał jeszcze go za krtań.
Shelter odwrócił się. "Był naznaczony przez Horrora. Miał za zadanie zaciągnąć cię do swojego Pana. Bo widzisz Balltram, jesteś kimś ważnym. Przybyłem tu po ciebie, by cię chronić i pomóc wejść na ścieżkę mojej Dyscypliny. Na razie nie mogę ci więcej powiedzieć. Nie tu i nie teraz."
Wrócili razem do U Dravisa gdzie młody krasnolud oświadczył ojcu i reszcie, że po Jarmarku ma zamiar wyruszyć razem z Shelterem w poszukiwaniu swojej ścieżki życia. Ojciec, powiedział, że spodziewał się takiej decyzji prędzej czy później i wyraził zgodę. Pitru pochwaliła go za śmiały plan a Urak patrzył z niedowierzaniem.
15 dzień Riag [wrzesień] 1500
Balltram wracał do karczmy z zakupionymi dla swojej siostry Ashnyk prezentami. Kupił jej obiecane wstążki oraz lalkę. Prezenty przekazał pod opiekę ojcu, by ten, jak wróci do Nowego Ustine, dał je Ashnyk. Oprócz tego kupił jeszcze dla siebie wnyki i sidła oraz długi rzemień.
16 dzień Riag [wrzesień] 1500
Z samego rana pożegnał się z ojcem, Urakiem, Pitru oraz pozostałymi. Ojciec wcisnął mu jeszcze niewielką sakiewkę z 50 sztukami srebra na wszelki wypadek i oddał go w opiekę Garlen i Jaspree oraz Sheltera. Chwilę później dwa wozy pełne zakupionego towaru na Jarmarku w miasteczku Tessesta zmierzały z powrotem do Nowego Ustine bez Balltrama, Abelarda Zgryźliwego, który pozostał w Kuźni oraz Midusa, którego posądzono o ucieczkę.
Balltram wraz z Shelterem ruszyli pod jedną z karczm, gdzie ktoś miał do nich dołączyć. Podeszli do orka, który właśnie odbierał zapłatę od jednego z elfich kupców. Po chwili odwrócił się i krasnolud rozpoznał w nim ów orka, który uderzył Mirda w karczmie Dravisa. Teraz ork ten nie miał na sobie dziwnego zlepku futer a skórzaną kurtkę.
- Jestem Abu Hamza - rzekł.
- Miło mi, Balltram.