Sesja 03.08.2009
KU GÓROM SCYTYJSKIM
16 Doddul [grudzień] 1500
Poranek był ciepły i przyjemny, lekki wiatr od rzeki orzeźwiał swoim fetorem, a mewy nad głowami próbowały przekrzyczeć gwar portu. Abu oparł się o kilka beczek i wypatrywał Sheltera z którym się tutaj umówili. Balltram natomiast, jako, że był krasnoludem, a wiadomo, że one wzrostem nie grzeszą, usiadł na jednej z beczek i czekał. W końcu zjawił się i Zwiadowca, szybko kazał ruszyć za sobą.
Parostatek Złota Ostryga, był duży, koloru złota, czerwieni i ciemnej, morskiej toni. Kilkunastu t'skrangów skakało pośpiesznie po pokładzie przygotowując go do wypłyniecie z portu, kilkudziesięciu podróżnych sterczało już na pokładzie i czekało na odbicie od brzegu, żegnając się z pozostawioną na nabrzeżu rodziną i przyjaciółmi, większość z nich było kupcami lub poszukiwaczami przygód, ruszającymi w stronę Pływającego Miasta Domu V'strimom.
Shelter wziął pieniądze od Abu i Balltrama i uiścił opłatę u bardzo entuzjastycznego t'skranga w spodniach w czerwono-złote pasy. Już na pokładzie położyli swoje toboły pod bakburtą i czekali na odpłynięcie. Wtedy właśnie Balltram zobaczył znajomą twarz na pokładzie. Ork ten, ubrany na czarno w skórzane i brokatowe odzienie podszedł do Sheltera i przywitał się. Kiwnął również głową w stronę krasnoluda, po czym podał mu rękę, a następnie Abu Hamzie.
"Cieszę się, że płyniecie" zaczął nieznajomy "Nazywam się Jertqow, i tak, Balltram, guz już prawie znikł." Dalej mówił szybko i bez ogródek, o tym, że muszą jak najszybciej udać się do Scyty, gdzie On na nich czeka. Mówił także, że czasu jest coraz mniej i, że pewne sprawy należy wyjaśnić. Gdy zabrzmiał sygnał odbicia od brzegu, ork spojrzał na Sheltera i spokojnymi lecz stanowczymi słowy rozkazał "opowiedz im". Jertqow spojrzał na Balltrama i zszedł na brzeg, gdzie zniknął w tłumie. Parostatek odbił od brzegu i wypłynął na szerokie wody Byrozy, wymijając statki t'skrangów, Straży Rzecznej i innych żeglarzy.
W końcu, gdy na pokładzie uspokoiło się trochę, część Dawców Imion zeszła do swoich kajut a marynarze zaczęli robić to co mieli w zwyczaju, Shelter opowiedział im swoją historię, co i rusz przerywaną przez pytania Balltrama i Abu Hamzy, Zwiadowcy i Wojownika, którzy chcieli wiedzieć więcej niż do tej pory im było mówione.
A opowiedział im to mniej więcej tak:
"Kiwisto był moim mistrzem, którego poznałem w pobliżu Gór Scytyjskich.
Mając osiemnaście lat i będąc na trzecim Kręgu swojej dyscypliny, zostałem wciągnięty przez Kiwisto do dzierżonej przez siebie tajemnicy. Udaliśmy się do Smoczej Turni (Mount Wyrmspire), gdzie przedstawił mnie Wielkiemu Smokowi Vasdenjasowi. Czułem się niezmiernie zaszczycony mogąc być na audiencji u jednego z Wielkich Dawców Imion. W tym samym momencie zostałem wtajemniczony w tajemnice smoków i zostałem jednym z członków jego Smoczej Sieci.
W przeciągu kilku następnych lat, moje drogi z Kiwisto rozeszły się. Nadal byłem członkiem Sieci Smoków, jednakże dostawałem mniej zadań. W tym czasie, dorobiwszy się znacznych pieniędzy na wyprawach do Gór Gromu i Smoczych, a także na Złoziemia, zamieszkałem w Travarze. Osiągnąwszy V Krąg w swojej dyscyplinie w roku 1495 spotkałem na swojej drodze sławnego obsydiańskiego Wojownika Isama Derra. Wraz z kilkoma innymi Dawcami Imion wyruszyliśmy wtedy w Góry Scytyjskie na poszukiwanie zaginionego okrętu powietrznego należącego do floty Travaru. Los sprawił, że znajdowało się to w pobliżu mojej rodzinnej wioski, którą widziałem wtedy z lotu ptaka. Udało nam się odszukać zaginioną galerę, jednakże była ona rozbita i zdołaliśmy odzyskać część towaru walcząc o nią z dzikimi mieszkańcami gór.
Wtedy też przeniosłem się do rozrastającego się Wielkiego Targu. Wraz z Isamem wędrowałem po Barsawii, by pod koniec 1498 roku dotrzeć do niewielkiej osady, Nowego Ustine. Tam wypatrzyłem na jednym młodym krasnoludzie tatuaż napisany zawiłymi runami przypominającymi dawno niewidziane pismo. Opuściwszy osadę już w 1499 roku udałem się do Smoczej Turni, by donieść o tym Vasdenjasowi. Ten zaciekawił się ów nowiną. Rozesłał kilka swoich sług po Barsawii, by dowiedzieć się co to znaczy, w tym jednego do Nowego Ustine, by potwierdzić te doniesienia. Na nieszczęście informacja ta zdołała wyciec w Iopos w 1500 roku. Przebywając tam wtedy dowiedziałem się o tym i pospiesznie udałem się do Nowego Ustine, by ochronić Balltrama (ów krasnoluda z dziwnym tatuażem) od śmierci. W międzyczasie dostałem wieści od jednego ze sług Vasdenjasa, że nie tylko Ioposi interesują się krasnoludem, ale także kult próbujący zebrać wszystkie łuski razem.
Vasdenjas zaczął pluć sobie w brodę, że nie nakazał odpisać tatuażu wcześniej i zaopiekować się tobą, Balltramie. Poprzez jednego ze swych sług, nakazał mi zabrać cię do Travaru, gdzie będziesz bezpieczniejszy oraz oddali cię to od Iopos. Po drodze miałem cię także zabrać do Czarodzieja Endrifana przebywającego w Daiche, by ten mógł zrobić odpis tatuażu. Teraz udajemy się do Gór Scytyjskich, by On mógł porozmawiać ze mną i zobaczyć cię z bliska, Balltramie. Proszę was też o dyskrecję, nie wspominajcie nikomu o tym co wam powiedziałem, nie ma sensu narażać się na niepotrzebne niebezpieczeństwo."
Abu i Balltram wysłuchali słów Sheltera ze zrozumieniem, teraz wiedzieli więcej i nie czuli się tak pomijani w dzierżeniu tajemnic jak przedtem, jednakże tajemnice te, mocno obciążały barki i sprawiały, że zagrożenie życia stawało się większe.
17 Doddul [grudzień] 1500
Abu wykorzystał czas spędzany na pokładzie Złotej Ostrygi, by podnieść swoje możliwości w Uniku. Zasiadł do cichej i spokojnej medytacji w swojej kajucie i poprosił Balltrama, by pilnował, żeby mu nikt nie przeszkadzał.
Statek tymczasem zbliżał się do Szesnastu Wież Domu K'tenshin, gdzie wziął na pokład kilku pasażerów i ruszył dalej, by przenocować w Słonecznym Porcie.
18 Doddul [grudzień] 1500
Było ciepło, duszno i parno, co było trochę nie na miejscu jak na ostatni miesiąc roku, jednakże zważywszy na to, że płynęli przez tą część Węża znajdująca się w głębi Dżungli Servos, nikogo nie powinno to dziwić. Niedawno też opuścili Słoneczny Port, w którym słyszeli plotki o żywotrupach, jakiejś Głowie Dis i drużynie Zabójców Horrorów, która uporała się z tym problemem.
Jeden z marynarzy, t'skrang o fioletowo-oliwkowej skórze w jasnozielonych spodniach krzyknął z bocianiego gniazda o nieznanym zbliżającym się parostatku od dziobu. Część marynarzy wybiegła na pokład, każąc jednocześnie pasażerom być czujnym, "a ci "lubujący się w potyczkach niechaj czekają ze swymi ostrymi bułatami w dłoni i gorącą krwią w żyłach!" krzyknął bosman.
Gdy zbliżyli się do ciemnobordowego parostatku ze złotymi zdobieniami, usłyszeli okrzyki dobywające się z niego, po czym ujrzeli kilkudziesięciu t'skrangów ubranych w lekkie zbroje i wymachujących orężem. Będąc na jednej wysokości, parostatek piratów zawrócił i szybko zrównał się ze Złotą Ostrygą od strony bakburty na odległość około dwudziestu metrów i jeden z t'skrangów o krótkim grzebieniu ozdobionym kolczykami z kolorowymi, papuzimi piórami, w stroju najbardziej kolorowym i jednocześnie bogatym i dostojnym wykrzyczał "Shivoam v'nokamai daureis!". Kilku marynarzy w widoczny i teatralny sposób odetchnęło z ulgą. Shelter również, który po tych słowach spokojnie oparł się plecami o sterburtę i dalej słuchał. Abu natomiast z Balltramem nie wiedzieli co się dzieje, szczęściem, jeden z marynarzy stojących obok powiedział im, że kapitan pirackiego statku zażądał opłaty za przepłynięcie przez jego wody, co dało się słyszeć w słowach które wykrzyczał tym razem w języku krasnoludzkim "duch rzeki prosi o dar!".
Abu rwał się do walki, jednak dalsze tłumaczenie marynarza uspokoiło go, okazało się, że teraz kapitanowie będą spierali się przez jakiś czas o kwotę zapłaty za możliwość podróży przez te wody przez rok i jeden dzień, dopiero jeśli nie dojdą do porozumienia, może zacząć się bitwa rzeczna.
W końcu po niespełna godzinie, dwójka kapitanów krzycząc do siebie z dwóch statków, doszło do porozumienia. Najpierw kapitan piratów zażądał dwustu sztuk srebra, potem po targach, żądaniach i zrywaniu ustalonych ofert udało się dojść do kompromisu. Statki zbliżyły się do siebie i czwórka piratów wraz z kapitanem dostała się na pokład Złotej Ostrygi by wziąć ustalone 120 sztuk srebra oraz huari travarskiego wina. Kapitanowie uścisnęli sobie dłonie i kapitan piratów zaśmiał się w głos, jakby odniósł niesłychanie wielki sukces. W kwadrans później, gdy statek zniknął im za rufą z oczu, wszyscy odetchnęli z ulgą.
20 Doddul [grudzień] 1500
Pływające Miasto Domu V'strimon leżało na środku Jeziora Ban. Jego szkielet tworzyło pięć wież zbudowanych na planie pięciokąta foremnego otaczającego szóstą w środku. Pomiędzy nimi wyrastała wypleciona gęsto z trzcin pływająca wyspa, mająca w najszerszym miejscu ponad trzysta metrów. Gdyby na tak małym skrawku lądu można było stłoczyć więcej osób, Pływające Miasto mogłoby rywalizować z Travarem bądź Urupą o miano najludniejszego ośrodka w Barsawii.
Po minięciu refsów Złota Ostryga musiała pokrążyć trochę po trzystu metrowej przestrzeni między nimi a dokami zanim dobiła do miejskich brzegów.
Zaczynał się już wieczór, więc Abu, Balltram i Shelter szybko zeszli na brzeg przy południowo-wschodnim nabrzeżu w pobliżu wysokiej Wieży Wody mieniącej się wszystkimi kolorami jakie tylko może przyjąć woda o zachodzie słońca. Stamtąd udali się na pokładzie wynajętej gondoli do jednej z lepszych karczm w mieście, do Złotego Półksiężyca.
Kolejne dni minęły Shelterowi na poszukiwaniach transportu w górę Rzeki Wiji, najlepiej aż do Ardanyan. Natomiast Abu i Balltram, nie będąc nigdy w tak niezwykłym miejscu jak Pływające Miasto Domu V'strimon postanowili pozwiedzać je. Odwiedzili wszystkie główne rynki i targowiska miejskie, począwszy od największego Placu Szarf w południowo-wschodniej części wyspy. Na rynku tym, pełniącym rolę giełdy, można było znaleźć domy aukcyjne, miejsca do załatwianie określonych transakcji, magazyny czy też specjalistyczne sklepy z towarami jakie dusza może tylko zapragnąć. Widzieli tu także takie dziwo jak miejsce z tablicę z napisem "Rynek Aukcji Wspólnot", gdzie można było kupić udziały członkowskie w podróżach parostatków. Odwiedzili też najlepsze zajazdy na jego obrzeżach.
Odwiedzili także Ulicę Wyplataczy Koszy, będącą właściwie kanałem biegnącym prosto od brzegu do centrum wyspy. Był on na tyle szeroki, że swobodnie mogły tędy pływać większe łódki zbierające trzciny z Południowych Bagien. Byli także na Placu Przypraw, w pobliżu północno-zachodnich nabrzeży wyspy, skąd unosiła się ostra woń świeżych ryb, pikli i przypraw korzennych - uważanych za zapach Domu V'strimon. Byli także na jednym z publicznych kąpielisk, gdzie Balltram postanowił oddać się przyjemnościom kąpieli.
Odwiedzili też sześć wież z których słynęło miasto, chociaż nie weszli do wszystkich. Wieża drewna była w istocie wielkim Drzewem, w pobliżu którego mieszkały wietrzniaki Almarra w Długim Gaju. Weszli na najwyższą wieżę, Wieżę Powietrza, skąd, roztaczał się przepiękny widok na Jezioro Ban i skłębione u brzegów Pływającego Miasta parostatki i inne jednostki pływające, widzieli brzegi jeziora, gdzie znajdowały się liczne wioski, dalej lasy, wzgórza i góry. Podobno nawet, jeśli było się Adeptem Marynarzem, można było ujrzeć każdą część Wężowej Rzeki od Wąwozu Lalai aż do Mglistych Bagien.
Widzieli także pomnik Westhralla - rzeźbę z żywiołu wody otoczoną wodnymi fontannami i kaskadami. monument upamiętniał kapitana parostatku Strzała Astendar, żeglarza znanego wyłącznie jako Westhrall, ukochanego bohatera wojny therańskiej.
22 Doddul [grudzień] 1500
Balltram został w karczmie, by wymedytować kolejny poziom talentu Unik, w tym czasie Abu z Shelter wyruszyli na umówione spotkanie z kapitanem statku kupieckiego, na którego pokładzie mieli płynąć następnego dnia do Ardanyan. Umówili się, że zjawią się na wschodnim nabrzeżu niedługo po świcie.
23 Doddul [grudzień] 1500
W końcu nadszedł czas wypłynięcia, Shelterowi udało się znaleźć parostatek kupiecki V'strimon, który zabrałby ich w górę Wiji. Wypłynęli skoro świt, by móc spokojnie dotrzeć do Katarakt Adipae przed zmierzchem i przygotować się do ich bezpiecznego pokonania.
24 Doddul [grudzień] 1500
Darranis było kilkutysięcznym miasteczkiem kupieckim położonym na szlaku handlowym z Królestwa Throalu i Wielkiego Targu do Pływającego Miasta Domu V'strimon. Balltram niezmiernie ucieszył się widząc z daleka wieże miasteczka i jego port. Niedawno przebyli Katarakty Adipae, ponad siedemdziesięciopięciokilometrowej odległości bród ze spiętrzoną wodą i wieloma skalnymi progami. Nieraz wydawało się, że mają rozbić się o skałę, jednakże jakimś cudem, wymijali ją i płynęli dalej. Krasnolud zachorował, nie lubił pływać statkami, a co dopiero gdy tak trzęsło i kręciło. W końcu dotarli do portu Darranis, gdzie mieli odpocząć jeden dzień.
Zaczynało się zmierzchać więc Shelter, Abu i Balltram udali się do karczmy, by posiedzieć trochę na stałym lądzie, posłuchać plotek i napić się piwa. Ruszyli do karczmy gdzieś w środku miasta, w pobliżu wieży o krwistoczerwonej barwie. Wewnątrz tawerny było ciasno i gwarno od Dawców Imion. Karczma była typową przedstawicielką jaką można było spotkać w każdym zakątku Barsawii, miała kamienną podmurówkę i ciężkie drewniane ściany zakończone wysokim stropem, gdzie unosił się dym. W powietrzu czuć było intensywny zapach jadła i alkoholu, co bardzo odpowiadało Abu, który zaczynał czuć już powoli smak rodzinnego Wielkiego Targu. W końcu zasiedli przy jednym stole z kilkoma krasnoludami, zamówili smażone jadło i mocne piwo. Wtedy właśnie dwójka Trubadurów zaczęła grać. Byli to krasnolud i wietrzniak, jako adepci potrafili uciszyć całą gwarną salę, która dała ponieść się ich melodyjnym głosom i dźwiękom instrumentów.
Gdy Abu pojadł trochę i wypił dwa mocne piwa, wstał ze swą orkową fantazją oraz fujarką w dłoni i ruszył w stronę Trubadurów, mających aktualnie przerwę na posiłek i alkohol. Nie minął kwadrans gdy razem, w trójkę, zaczęli grać, a ich muzyka rozpłynęła się po całej karczmie i poza jej murami, tak, że przechodnie z ulicy zaczęli wchodzić, a w progu drzwi tłoczyło się mnóstwo Dawców Imion.
Gdy skończyli grać, Abu usiadł na swoim miejscu przy Balltramie i Shelterze, rozmawiającymi o dalszej podróży. Abu nagle poczuł na sobie czyjś wzrok, podniósł głowę i ujrzał ją. Miała popielate włosy rozpuszczone na ramiona, miała na sobie szarawy gorset w kwiaty rozpinany od przodu, pod którym skrywała krągłe piersi. Orczyca usiadła mu na kolanach i objęła ręką szyję. Abu wiedział, że ta kobieta chce jednego. Postawił jej mocne piwo, samemu dopijając już kolejne. Balltram zniesmaczył się spostrzegawczy, jak orczyca o płowych włosach wsadzała mu język do ucha, śmiejąc się przy tym i opowiadając o swoim mężu, widział jak ork wkłada swoją rękę pod bluzkę kobiecie i ściska jej jędrną pierś, wychwalając jednocześnie swoje czyny, jakich dokonał jako Wojownik. Ona wierzyła mu, bo jaki był inny sens tego wieczoru? Wierzyła mu i oddałaby mu wszystko za jeszcze jedną zagraną melodię, oddałaby mu gdyby nie krzyki dobiegające z ulicy. On by wziął wszystko, gdyby nagle Dawcy Imion, jakby nie rozumiejąc co ich połączyło w tej chwili, nie zaczęli wybiegać z karczmy i krzyczeć coś o napaści.
Abu otrząsnął się szybko, zostawiając swoją niedoszłą kochankę. Spostrzegł Balltrama i Sheltera i razem wybiegli na zewnątrz karczmy. Widzieli powbijane w ziemię, ściany i dachy płonące strzały. Gdzieś nad miastem unosiła się łuna z płonącego budynku lub obory. Nad miastem rozbrzmiał ryk trąb ostrzegających o ataku na miasto. Zbrojni mieszkańcy pędem ruszali ku miejskim murom, dzieci płakały a ci, którzy nie wiedzieli co się działo, stali jak osłupiali. Shelter ruszył w stronę murów, stanowczym głosem karząc zrobić to samo Balltramowi i podpitemu Abu, którzy to mieli nieco inne plany niż pchanie się w nie swoje sprawy.
Weszli na mury w pobliżu głównej, zachodniej bramy miejskiej, gdzie poza murami, w odległości kilkudziesięciu metrów stało kilkuset orkowych nomadów z zapalonymi pochodniami i łukami gotowymi do strzałów. Abu dostrzegł nawet, że niektórzy z nich siedzą na wielkich grzmotorożcach, wierzchowcach wielu nomadzkich band.
Pod mury podjechało kilkunastu orków na grzmotorożcach i koniach. Ubrania orków były pozszywane z wielu różnokolorowych kawałków skór, a na ich tarczach widniały namalowane pokracznie czaszki, Trójka bohaterów usłyszała jak któryś z obrońców szepnął "Plemię Czaszkowego Wilka".
Naprzód wysunął się, dosiadający wielkiego czarnego grzmotorożca, stary ork, którego blizny na twarzy przypominają błękitne linie rzek na mapach. "Nazywam się Karak Krwawooki i jestem przywódcą Czeszkowego Wilka! Nie chcemy was niszczyć, wystarczy, że nam zapłacicie!" Abu wiedział kim był Karak, słyszał o nim. Ten krwiożerczy łupieżca nigdy nie oszczędzał napadanych mieszkańców wiosek czy kupców z karawan, jeśli postanowił zaatakować miasto wielkości Darranis, to albo do reszty postradał zmysły, albo bardzo potrzebował pieniędzy.
Negocjacje były delikatne, Karak wył i groził popadając w szaleńczy śmiech, jednakże nikomu z obrońców nie było do śmiechu. W końcu zapłacono mu ze skarbca dwa tysiące sztuk srebra oraz pięćdziesiąt duari różnego rodzaju jedzenia. Shelter, jak i Abu z Balltramem ucieszyli się, że sytuacja zakończyła się podobnie jak ta kilka dni wcześniej na Wężu w Servos. Następnego dnia w południe opuścili miasto, płynąc dalej na północ w stronę Wielkiego Targu.
28 Doddul [grudzień] 1500
Późnym popołudniem dotarli do Ardanyan, które było dziwnym miastem podzielonym na trzy części otoczone wysokimi murami. Krąg (The Ring) był najstarszą częścią miasta położoną w samym jego sercu. Otaczały go dwie kolejne części: Hangside, gdzie mieszkali wśród bujnej roślinności drzew najbogatsi mieszkańcy Ardanyan, oraz Landside gdzie mieściła się część dla biedniejszych i zapuszczonych mieszkańców.
Udali się do Spragnionego Smoka, tawerny położonej w Kręgu, prowadzonej przez elfiego Wojownika Errina, będącego obecnie na Ósmym Kręgu doświadczenia, jak dowiedział się Abu. Tam odpoczęli do następnego dnia w luksusach jakich nie wstydziliby się królowie Throalu, w końcu była to karczma, gdzie spotykali się bogaci kupcy i włodarze miasta.
Następnego dnia uzupełnili zaopatrzenie i pozwiedzali trochę miasto, odwiedzając chociażby Kuźnię Argiethiela czy Rynek. 29 dnia Doddul opuścili Ardanyan.
30 Doddul [grudzień] 1500
Odkąd opuścili Ardanyan wędrowali starym szlakiem prowadzącym z Wielkiego Targu do Tansiardy wzdłuż południowo zachodnich stoków Gór Throalskich.
Tego dnia pod wieczór pożegnali na szlaku stary rok i przywitali nowy 1501 rok według kalendarza throalskiego. Rozpalili ogień i usiedli wspominając wydarzenia jakie zdarzyły się w kończącym się właśnie 1500 roku. Shelter zauważył, że rozpoczynać właśnie się będzie nowy wiek, które może przynieść wiele zmian.
4 Strassa [styczeń] 1501
Abu był podniecony myślą, że już niebawem wejdzie na ulice Wielkiego Targu. Mijali właśnie niewielki zagajnik w którym skrył się, gdy uciekał z niego półtora roku wcześniej. Miał też mieszane uczucia, czy sprawa z jego czynem ucichła wystarczająco, jednakże był orkiem, adeptem Wojownikiem, nie bał się niemal niczego.
Wyminęli zagajnik i ich oczom ukazał się Wielki Targ leżący u podnóża niknących w chmurach ogromnych Gór Throalskich. Wielki Targ miasto wielkich możliwości, które od 1499 roku rozrosło się dość znacznie, co zdumiało Hamzę. Ruszyli dalej wstępując na Trakt Królewski prowadzący od południa do Królestwa Throalu przez Wielki Targ.