Zbrodnia to duże słowo. Na tyle duże, że rzadko dopuszczam się takich przygód, w których byłaby ona motorem napędowej całej przygody. Fakt, duża część przygód oparta jest na zbrodniach. A to trzeba odnaleźć kogoś kto zabił syna, wujka, króla lub dopuścił się innych niesławnych czynów w tym podpaleń, ludobójstw czy gwałtów. W Earthdawnie z tymi elementami bywa różnie. Pewne z tych rzeczy są na porządku dziennym. Nikt jakoś nie zwraca na to uwagi. A jak zwraca, to jest to tylko tłem całej przygody.
Zbrodnia ukryta
Poprowadziłem w życiu setki przygód. Prowadzę już kilkanaście lat i jedną z rzeczy jakich się nauczyłem to odejście od głównych założeń danego systemu chociażby na jedną sesję. Robię tak dość rzadko, jednakże z pełną premedytacją. Są to swego rodzaju przerywniki od głównej kampanii. Bywają więc to przygody z jajem, ale także i detektywistyczne ze zbrodnią w tle. I właśnie o tym drugim rodzaju chciałem napisać.
Pierwszą taką przygodę (podzieloną na dwie sesje, pierwsza to była solówka, druga dla dwóch graczy) poprowadziłem z dziesięć lat temu w systemie Wiedźmin: Gra Wyobraźni. Postać gracza została porwana przez mordercę grasującego po miasteczku Oxenfurt oraz jego uniwersyteckich włościach. Bohaterowi udało się uciec z miejsca kaźni, jednak w tym momencie trafił z deszczu pod rynnę. To on został głównym podejrzanym i musiał dojść do prawdy osaczony ze strony prawa i prawdziwego mordercy wypruwającego wątroby swoim ofiarom.
Druga taka przygoda o której chcę nadmienić, wydarzyła się w Earthdawnie w mieście Wielki Targ. Dwójka bohaterów została wynajęta przez zatroskanego ojca, do odszukania swego syna., który wyszedł z domu i nie powrócił. Bohaterowie zaczęli rozpytywać miejscową ludność. W końcu zaczęli zagłębiać się coraz mocniej w przestępczy świat, gdzie zbrodnia była tylko drogą do celu. I tak poznali ciemną stronę miasta, pełną wykorzystywania młode dzieci do zaspokajania swoich wyuzdanych celów. Poznali od podstaw walkę toczącą się o władzę nad miastem. Usłyszeli plotki o ginących dzieciach za które odpowiedzialny okazał się Horror Nebis.
W obu tych przypadkach bohaterowie zaczęli postrzegać zbrodnię od drugiej strony. Zaczęli przeżywać ją w ten sposób, jakby sami wiedzieli więcej lub nawet sami się jej dopuszczali. Poznali ją od drugiej strony i w każdym przypadku wiedza ta przytłaczała ich, bo wiedzieli, że nie mogą nic zrobić, aby się jej przeciwstawić. Byli zbyt małymi pionkami w grze, które zazwyczaj kończą zasztyletowane lub na dnie rzeki z wielkim kamieniem u szyi.
Zbrodnia z zimną krwią
Zdarzały się też momenty w grze, gdy bohater zabijał lub dopuszczał się innych karygodnych czynów w afekcie lub przez strach. Prym w tej dziedzinie wiedzie jeden z moich graczy – sirserafin. Całkiem niedawno znaleźli staruszka leżącego w krzakach obok obozowiska kilku ludzi wyciętych w pień. Dali dziadkowi czas do wieczora aby się przyznał. Ten szedł w zaparte mówiąc, że jest niewinny (nie ważne czy mówił prawdę czy nie). Wtedy to sirserafin wyjął miecz i zabił z zimną krwią dziadka.
Innym razem opisując przygodę napomknąłem coś o polującym sokole. Gracz – sirserafin – wpadł w panikę, że ktoś ich śledzi i zestrzelił ptaka. Piszę o tym, choć może się to wydawać błahym problemem, gdyż pozostali gracze wykonali typowego "facepalma" i mieli za złe graczowi zamordowanie Pasjom ducha winnego ptaka.
Zbrodnia z głupoty
Legendarne Kryształy Czasu były czasem zbrodni bez kary. Grałem naówczas półelfim złodziejem Snagiem. W drużynie mieliśmy jeszcze człowieka czarodzieja, człowieka zabójcę. Reszta drużyny nie dożyła momentu o którym chcę opowiedzieć. Wiele razem przygód przeżyliśmy na Orchii. W końcu po wielu wojażach powróciliśmy z Orchii Małej na Orchię Dużą. Po wizycie w Gaście udaliśmy się na północ, gdzie zatrzymaliśmy się w karczmie. Z tego co pamiętam byliśmy poszukiwani za wiele przestępstw i w głowie zaświtał nam plan. Otóż byliśmy w posiadaniu niezwykłego kielicha. Osoba pijąca z niego zamieniała się ciałami z osobą pijącą po niej. Kielich miał jedno ograniczenie, które właściwie było jego zaletą. Można było podać martwej osobie kielich i przetransportować jego duszę do żywej. Ograniczenie było jedno, trzeba było to zrobić najpóźniej w godzinę po śmierci. Jak się później okazało działało to także na konie.
Będąc w karczmie udało nam się pozbyć gości i córkę karczmarza zamknęliśmy w piwnicy. Chyba nawet z karczmarzem krasnoludem. Czekając na gości nudziło nam się, a gdy już ci się zjawili to mieliśmy pełne ręce roboty z wymordowaniem ich. W końcu po walce, jako jedyny posiadałem swoje ciało i mogłem zareagować, nasz złodziej zamienił się ciałami z krasnoludką (córką karczmarza) a czarodziej wcielił się w ciało... konia.
Ku przestrodze, aby nikt nam nie przeszkadzał, odciąłem głowy martwych ludzi, zaostrzyłem pale i porozwoziłem je na rozstaje dróg. Głupio myślałem, że to odpędzi od nas kłopoty. Zbrodnie jednak ciągnęły się za nami długim welonem smrodu. Napomknę jeszcze, że w międzyczasie czarodziejowi udało się zostać olbrzymem, który chciał zgwałcić krasnoludkę.
Mistrz Gry nie wytrzymał. Nadeszła kara. Skwitował to krótkim, zostaliście złapani i ścięci. Zbrodnia nie popłaca na dłuższą metę.
Zbrodnia zakończenia
Pisać można by długo w ten sposób, jednakże co chciałem napisać, napisałem. Kończę ten najdłuższy jak dotąd karnawałowy tekst i idę się obijać dalej.
Pozostałe wpisy na Karnawał Blogowy znajdują się tutaj.
Pozdro,
Habib